1.26.2020

Od Blue i Noah - dodatek

- BLUE! ŚPISZ? - Noah zapukała w ścianę dzielącą pokoje.
- NIE DRZYJ SIĘ, TYLKO CHODŹ! - Brązowowłosa odkrzyknęła tak, że zapewne słyszało ją pół akademii.
- TY CHODŹ! - Jeżozwierz zsunął stopy z łóżka, zbierając się w sobie przed nieuniknioną wyprawą za ścianę.
Blue westchnęła głęboko i wsunęła stopy w kapcie w kształcie corgich.
- IDĘ! - krzyknęła ostatni raz.
Wygrana! Noah uśmiechnęła się pod nosem, ponownie zarzucając stopy na materac, by po chwili zobaczyć w drzwiach swojego pokoju Blue w kigurumi w kształcie Totoro.
- Mam coś wziąć od siebie, czy nie? - Uniosła brwi, opierając się o drzwi.
- Pieska! Chcemy tulić coś, co nie gryzie po rękach! - Fioletowowłosa zamrugała oczami. - Jedzenie już mam.
- Lakier, kosmetyki, alkohol? - zapytała jeszcze.
- A chcesz pić? - Noah odbiła pytanie.
- Myślałam, że wyśmiejesz kosmetyki - zaśmiała się. - Pójdę po piwo.
- Weź też brokat, brokatu nigdy za wiele - odezwała się jeszcze starsza dziewczyna.
- To oczywiste. - I wyszła, by po chwili wrócić z dość sporym bagażem.
- Whoa… Dużo tego... - Starała się odróżnić od siebie poszczególne przedmioty, co w świetle tylko jednej, małej lampki nie było zbyt proste.
- Podkład, cienie, bazy, rozświetlacze, pędzelki, gąbki i brokat. To wszystko zajmuje miejsce szalona. - Położyła wszystko na podłodze i pozwoliła wejść psu. - No chodź Klio.
- Piesek! - Noah zaklaskała jak dwuletnie dziecko, jednocześnie przetaczając się po łóżku by zrobić miejsce dla przyjaciółki.
Blue dumnie siadła na wolnej przestrzeni i położyła obok siebie fanty.
- Nie Klio, zostajesz na podłodze. - Suczka popatrzyła się na nią błagalnie. - Nie działa.
Noah dołączyła do suczki, również posyłając szatynce proszące spojrzenie.
- Ale jest taka puszysta i ciepła!
- No i co ja mam zrobić, co? - Dziewczyna westchnęła cierpiętniczo. - No dawaj ją, jak chcesz.
- Klio, wskakuj! - Poklepała ręką materac. Gest ten był na tyle uniwersalny, że w mgnieniu oka na łóżku znalazła się nie tylko suka, ale i rozpędzona Dot. Blue zaśmiała się wesoło.
- Mogę ją pogłaskać? - zapytała.
- Jasne, nie powinna gryźć mocno - zaśmiała się Noah, przesuwając lisa w stronę Blue.
- Jak nie, to dasz buzi, żeby nie bolało. - Potem dziewczyna podstawiła lisowi rękę do obwąchania, a następnie zaczęła go głaskać.
- To można zorganizować. - Uśmiechnęła się, by po chwili wrócić do drapania szpica za uchem.
- Cieszę się. - Dziewczyna zaczęła miziać lisicę, co chyba za bardzo nie przeszkadzało zwierzęciu. - To co robimy?
- Przegląd brokatu? Możemy też pooglądać YouTube…
- Możemy coś obejrzeć. - Blue ułożyła się wygodniej. - Na przykład tutoriale make-up, to cię upaciam!
- Czy to to, co zwykle robisz z Adamem kiedy akurat nie ma Poduszki? - Noah przyjrzała się przyjaciółce, która już wpisywała coś niezrozumiałego w wyszukiwarkę.
- Dzień, w którym Mikaelson pozwoli mi się dotknąć do swojej facjaty, będzie najlepszym dniem jego życia - prychnęła i popatrzyła na dziewczynę. - Z nim drę się do anime.
- Ale my nie będziemy drzeć się do anime? - upewniła się.
- A znasz jakiś opening, ewentualnie ending? - Szatynka nastawiła odpowiedni filmik.
- Od kilku lat próbuję opracować swój ending, jednak jak widać kiepsko mi idzie - zażartowała Noah.
- Serio? Myślałam, że jesteś martwa od siedmiu lat. - Dziewczyna odwołała się do książki, którą zwędziły Amorkowi i czytały z podziałem na role kilka dni temu.
- To też nie najlepiej świadczy o moich zdolnościach, skoro po siedmiu latach wciąż tu jestem… może pojedziemy porwać moje zwłoki?
- Możemy cię co najwyżej porwać do Walmartu, bo pewnie zgłodniejemy, albo coś.
- To też jest niezły pomysł. - Odgarnęła z twarzy kosmyk włosów. - Więc co to za filmik?
- Z tutorialem. Ocenisz i powiesz, czy chcesz. Powinien być dobrany. - Blue była z siebie dumna.
- Chcę! - Dziewczyna była wyraźnie podekscytowana.
- No to odpalamy! - zaśmiała się. - Wybrałam ten z brokatem!
- BROKAT! - Klio, która dopiero co ułożyła się wygodnie, zerwała się rozglądając się, z której strony nadchodzi zagrożenie. - Przepraszam, Klio! - Podrapała sukę.
Zadowolony szpic wystawił język i widząc, że może trochę ugrać, zaczął się jeszcze bardziej przymilać. Blue tylko parsknęła śmiechem i wróciła do oglądania.
- Rozpuścisz mi ją - rzuciła jeszcze.
- To jedyne co umiem robić - Noah delikatnie przesunęła zwierzaka, by widzieć ekran laptopa.
Potem obydwie dziewczyny skupiły się na filmiku i piszczały, gdy pojawił się brokat.
- Też bym chciała mieć tyle kosmetyków - westchnęła Blue. - Ale na razie pozostaje mi kradzież kosmetyków Adama. Do tego tak, żeby się nie dowiedział.
Noah spojrzała na ich stertę na biurku. Była pewna, że nie potrafiłaby użyć nawet ⅓ z nich, a Blue wciąż było mało.
- Zdajesz sobie sprawę, że połowa tego pochodzi właśnie z tej kradzieży, tak? - Blue szepnęła konspiracyjnie.
- Nie - przyznała, mając w głębi duszy nadzieję, iż Adam nie zauważy braku swoich skarbów kiedy są one w tym pokoju. Chciała umrzeć, ale chyba nie w ten sposób.
- Spokojnie, dopóki liże się z Ro, to nie ma problemu. - Machnęła ręką dziewczyna. - A pojechali teraz na jakiś konwent, wrócą dopiero w poniedziałek rano, a ja odłożę je jak cię pomaluję.
Noah odetchnęła z ulgą. Blue miała rację, Adam z Ro to Adam zupełnie niegroźny dla otoczenia.
- Ale wiesz jak to robić? Bo ja pamiętam już tylko brokat...
- Spokojna twoja jeżowata, nie na darmo oglądałam takich filmików na pęczki. - Dziewczyna już zatarła ręce. - Zaufaj mi.
- Jesteś jedyną osobą w tym pomieszczeniu, której ufam - zapewniła. - Ale błagam, nie zawiedź mnie. Ro jest za daleko by przytulić.
- Mamy hektolitry płynu micelarnego jakby co. - Wskazała pokaźną butelkę. - Przy naszym kombinowaniu z Adamem, naprawdę mało zostaje.
Noah zaśmiała się, po czym ponownie spróbowała skupić się na filmiku. Zamiast dawki wiedzy o makijażu dostała jednak fragment piosenki, której nie można było pomylić z niczym innym, a na ekranie pojawił się szary guziec.
- IN THE JUNGLE THE MIGHTY JUNGLE A LION SLEEPS TONIGHT! - Blue bez ceregieli zaczęła śpiewać.
- Blue, Blue, Blue, BLUE?! Możemy obejrzeć bajkę?
- Najpierw make-up! - Zaklaskała w dłonie. - Ale w międzyczasie możemy puścić piosenki.
Włączenie soundtracka z Króla Lwa zajęło ułamek sekundy (no chyba, że wliczymy w to wrodzone opóźnienie procesorowe komputera) i po chwili obie dziewczyny śpiewały razem, nie zwracając nawet uwagi na wgrane na video napisy.
- Okej, okej. - Blue w pewnym momencie otarła łzy śmiechu. - Brokat. Teraz, albo nigdy.
- Więcej brokatu! - Fioletowe włosy spadły na twarz, by po chwili zostać bezpiecznie spięte w upośledzony kucyk na czubku głowy.
- Wyglądasz jak ufoludek - zaśmiała się Blue.
- Jestem zielona?! - Noah z teatralnym przerażeniem pomacała się po twarzy.
- No co ty. - Szatynka przewróciła oczami. - Ale masz czułek!
- Czy zatem zechcesz uczynić mi ten zaszczyt i sprawić, żebym zaczęła wyglądać jak człowiek? - Dziewczyna wyszczerzyła zęby w uśmiechu i zamrugała kilka razy.
- Wybierz kolor brokatu! - Blue zatarła rączki w iście szatańskim geście.
Noah ogarnęła wzrokiem ich połączone kolekcje plastikowego pyłu. Tyle kolorów! Tyle możliwości! TYLE BROKATU! Jak ma wybrać jeden?
- Niebieski! Ale nie ten, tamten między limonkowym, a pudrowym różem! - Patrzyła z zachwytem jak Blue bierze do ręki pojemniczek.
- Okej, to jeszcze jedna piosenka dla ciebie, bo muszę dobrać resztę kosmetyków. - Blue zagrzebała się w swoich (a raczej adamowych) fantach.
- Mam pomysł! - Już sam ton jej głosu zdradzał, że nie był to dobry pomysł, a kilka kliknięć sprawiło, że “nie za dobry pomysł” rozbrzmiał w ciemnym pokoju. - I’M BLUE DA BA DEE DA BA DAA! - Noah rzucała się po łóżku jak śledź wyciągnięty z wody.
Młodsza tylko się zaśmiała i po dość długiej chwili grzebania, znalazła odpowiednie kosmetyki.
- No to dawaj twarz. Mam nadzieję, że bladość twoja i Adama jest taka sama. - Uniosła kącik ust.
- One way to find out - zaśmiała się, próbując powstrzymać się od tańczenia, by nie ryzykować wkurzenia przyjaciółki ani utraty oka.
Blue tylko przewróciła oczami i maznęła jej policzek. Całe szczęście kolor pasował, więc już tylko czekała, aż tak uwielbiany przez jej utrapienie (potocznie zwane Ronanem) Jeżozwierz skończy śpiewać.
- Okej, jestem gotowa. - Muzyka ucichła i Noah się uspokoiła.
- To dajemy. - I Blue zaczęła swoje dzieło.
***
- WOOOW! To wciąż ja?!
- No raczej. - Blue zdmuchnęła pył z pędzla. - Nie jest źle.
- Mam wrażenie, że powinnyśmy teraz gdzieś iść skoro już mam twarz, ale jednocześnie bardzo nie chcę wychodzić.
- Po co wychodzić, możemy oglądać bajki! - Klasnęła w dłonie szatynka.
- Wygrałaś. - Noah się zaśmiała. - W nagrodę możesz wybrać pierwszą bajkę.
- Jakąś starszą? Książę? Biały koń? - Wyszczerzyła się. - Czy po prostu Król Lew?
- Jeśli za mało ci w życiu książąt, to możemy po jednego zadzwonić - zażartowała. - Król Lew. Zdecyduj tylko czy oryginał czy remake.
- Oryginał. Błagam cię. Potrzebuję Rafikiego - prychnęła szatynka.
- A więc jeden Rafiki specjalnie dla ciebie, kochana.
- Jej!
- Hej, internety… dajcie nam bajkę - poprosiła Noah wpisując w wyszukiwarkę tytuł filmu.
- Poczekaj. - Blue ruszyła tyłek z łóżka i zniknęła na chwilę w pokoju. - Mam cię! - Wróciła z triumfalną miną i bajką na płycie.
- Awwww! - Szatynka włożyła płytę do napędu urządzenia.
- Chodźcie do mnie traumatyczne wspomnienia - mruknęła pod nosem dziewczyna.
Komputer zabuczał i po dłuższej chwili na ekranie pojawiło się okienko odtwarzacza. Noah kliknęła przycisk play i położyła głowę na rękach.
- Obudź mnie jak się zacznie - poprosiła.
- Okej, ustawię i cię obudzę. - Popacała Noah po głowie.
Fioletowowłosa przeniosła ciężar ciała lekko w bok, tak by przytulić się do przyjaciółki i zamknęła oczy.
Po chwili brązowowłosa z zadowoleniem dźgnęła przyjaciółkę w bok, akurat wtedy, gdy zaczął się pokazywać zamek z czołówki. Noah zaś jeszcze przez kilka sekund nie otwierała oczu, jedynie nucąc pod nosem “Krąg życia”. Blue nie była tak subtelna. Ona śpiewała na cały głos. Szarooka roześmiała się, zastanawiając się czy jest sens przypominać jej, że za ścianą są ludzie. Okej, nie oszukujmy się, nie było. Potem zaczął się seans.
***
- Ja chcę jeszcze! - Blue podskoczyła jak oparzona.
- Król Lew II? Proszę, nie… nie zaniosę złamanych lwich serc. - Noah starała się utrzymać szklankę tak, by nie wylać jej zawartości na poduszkę.
- Nie Króla Lwa, co ty. - Machnęła ręką Blue. - Ale ładnym księciem możesz się pochwalić tylko ty, dlatego obejrzymy przygody jakiejś księżniczki. Z księciem. Na białym rumaku. Trochę jak Osioł ze Shreka.
- Osioł chyba nie był biały… - zauważyła.
- Cicho. Chcę księcia - zaśmiała się brunetka. - I nie Leo.
- Filip miał chyba białego konia.
- Filip? - Zmarszczyła brwi. - Mów do mnie po ludzku!
- Twój książe. Ten ze Śpiącej Królewny - roześmiała się, bo chyba po raz pierwszy to nie ona dopytywała kim jest jakaś postać.
- Aaaaa, ten. - Dziewczyna wzięła laptopa na kolana. - Więc szukamy Śpiącej Królewny!
Noah obserwowała jak przyjaciółka przekopuje internet w poszukiwaniu odpowiedniej bajki, jednocześnie otwierając kolejną paczkę żelków. Wyjęła jednego z kolorowych misiów, kilka razy ścisnęła go palcami, jakby sprawdzając czy jest wystarczająco żelkowy, po czym odgryzła mu głowę.
- Mam! - zakrzyknęła zadowolona. - Możemy oglądać!
***
- Pomalujmy konia Leo na biało! - Blue klasnęła w ręce, kiedy bajka dobiegła końca.
Noah potrzebowała chwili, żeby przetworzyć słowa przyjaciółki.
- Na biało? Ale jak?
- Farbą z puszki! - Szatynka natychmiast się podniosła i pociągnęła starszą do pionu. - Musimy jechać do Walmarta!
- Przecież to się nie zmyje! - Zaprotestował Jeżozwierz, szukając pod łóżkiem buta.
- To cokolwiek innego białego w puszce! - Blue zgarnęła kosmetyki. - Za dziesięć minut przy twoim samochodzie!
- Jasne! - Noah wyciągnęła w końcu buta i rozejrzała się po pokoju, ale Blue już nie było.
Cóż, pozostało się przebrać. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu raz jeszcze, tym razem namierzając jakieś spodnie. Chyba nawet należały do niej, ale trudno powiedzieć ile z rzeczy w tym pokoju należało do fioletowowłosej, a ile do szatynki. Tak czy inaczej, Noah naciągnęła na siebie spodnie, olewając całkowicie fakt, że miała na sobie też górę od piżamy. Zarzuciła na nią tylko jakąś bluzę, zamknęła lisy i zabrała się za szukanie kluczyków od auta, po czym wyszła. W tym czasie Blue szybko odłożyła kosmetyki Japończyka na miejsce i wciągnęła na nogi ulubione jeansy, a na bluzkę od piżamy naciągnęła koszulkę zabraną kiedyś Ronanowi. Zastanawiała się, czy nie założyć jakichś dodatków, ale zrezygnowała. To były tylko zakupy w środku nocy, prawda? Nie musiała wyglądać fantastycznie. Kiedy już zawiązała swoje ulubione martensy, ruszyła na parking, gdzie już czekała Noah.
- Kierunek miasto, kierunek Walmart! - zawołała.
- Tak jest! - Starsza zasalutowała, starając się nie śmiać zbyt głośno i otworzyła drzwi przed Blue. Dziewczyna wskoczyła do auta, zapięła pas i zaczęła podskakiwać z ekscytacji. Noah obeszła samochód i również wsiadła.
- Nawet lisy siedzą spokojniej - zażartowała. - Poza tym, śnieg brudzi mniej niż farba…
- Może być. - Szatynka popatrzyła na kierowcę. - I nie będę spokojna, jak jestem podekscytowana!
- Wiem, wiem. - Noah przekręciła kluczyk w stacyjce, poklepując lewą dłonią kierownicę pojazdu. Jej też zaczęły udzielać się emocje Blue.
- Książę na białym koniu, książę na białym koniu - zaczęła nucić.
Fioletowowłosa uśmiechnęła się tylko szeroko, skupiając się na nie rozbiciu samochodu na jakimś drzewie. Kiedy już były na miejscu, młodsza dosłownie wystrzeliła z pojazdu i podbiegła pod drzwi sklepu.
- Chodź, chodź, chodź! - Klasnęła w dłonie.
Noah zamknęła samochód i truchtem dołączyła do przyjaciółki. Weszły do sklepu, biorąc największy koszyk jaki znalazły i ruszyły na poszukiwanie wszystkiego, co białe i czym można byłoby wysmarować konia.
- Hmmmm… popatrz. - Szatynka podjechała z koszykiem do jednej z półek. - Jest sztuczny śnieg! I to na przecenie!
- Nie wiem ile będzie nam potrzeba, więc proponuję wziąć wszystko. Jeśli coś zostanie, zawsze możemy… - Zawahała się. Przez chwilę miała powiedzieć "zwrócić", ale… - ...ozdobić coś jeszcze!
- Tak! - Blue zaczęła pakować puszki ze śniegiem do koszyka. - Biały koń, biały koń, białyyyy koooooń! I jak się uwali, to trzeba go będzie czyścić.
- Biedny Leo, będzie musiał to wszystko wyczyścić… - westchnęła cicho Noah, pomagając z puszkami.
- Eeee, ma ludzi. Albo pieniądze na ludzi. - Blue je podliczyła. - Powinno wystarczyć. I może upacamy tym włosy Adasia.
- Ronan chyba by nas zabił… A przynajmniej zabrał cały brokat…
- Ronan nie może się dowiedzieć! - Pokręciła głową. - Inaczej możemy pożegnać się z brokatem na wieczność.
- Ja potrzebuję brokatu. - Noah wrzuciła puszkę do koszyka. - Ty potrzebujesz brokatu. Koń potrzebuje brokatu. - Dwa kolejne brokatowe spraye wylądowały w koszyku.
- Proponuję wziąć brokat dla nas. W nagrodę. - Blue wyrzuciła ręce w górę. - Za genialny pomysł.
- Popieram. Należy nam się dużo brokatu! - Noah roześmiała się.
- Cudnie. - Wzięła koszyk i zaczęła go pchać. - Idziem po brokat i do kasy!
- Brokat! - Oczy Jeżozwierza zaświeciły się, gdy dziewczyna ruszyła za przyjaciółką.
Szatynka zaśmiała się i stanęła przed półką pełną brokatu. Tak duży wybór, tak mało pieniędzy… a może tak by pchnąć Noah do Leonarda i zmuszać go do regularnego kupowania ton brokatu? W końcu to książę, a brokat nie był aż tak drogi… albo poczekać aż Adam weźmie ślub z Ronanem i wtedy bez oporów wykorzystywać tego drugiego, żeby kupował dar bogów (albo chociaż dar przemysłu dekoracyjnego).
- Musimy wziąć ładny, ale nie za ładny, żeby nie było smutno kiedy Ro go weźmie - westchnęła.
- Może nie powiemy mu, że mamy brokat? - Noah naiwnie się oszukiwała. Nie było opcji by nie pobiegła prosto do Poduszki, by pochwalić się nową zdobyczą.
- Dasz radę? - Brwi Blue powędrowały do góry. - Jeśli tak, sama wręczę ci kolejną buteleczkę!
- Sprawiasz, że mam ochotę spróbować. - Fioletowowłosa uśmiechnęła się.
- Okej. - Niższa wpakowała dodatkową buteleczkę brokatu. - A teraz do kasy, bo inaczej Leo odkryje nasz niecny plan!
- Nie możemy nawet pooglądać? - Noah zrobiła smutną minę.
- Hm… - Zamyśliła się Blue i spojrzała na zegarek. - No dobra. Piętnaście minut czystego brokatu.
- Brokat! - Powtórzyła się Jeżozwierz, podskakując kilka razy w miejscu, po czym zastygając, by patrzeć się na ustawione równo na półkach pojemniczki.
- Dużoooo. - Blue wzięła jedną z kul śnieżnych stojących obok i potrząsnęła nią, jednocześnie podsuwając pod nos starszej.
- Mogę coś kupić?
- Tak. Jak masz pieniądze. - Blue popatrzyła tęsknie na brokat.
- Ja nigdy nie mam pieniędzy. - Noah zaśmiała się. - Ale wystarczy kupić mniej jedzenia. - Wzięła do ręki najtańszy.
- Musisz żreć, bez żarcia nie ma zachwycania się brokatem. - Popatrzyła na koszyk. - Żarcie jest okej. Dobra! Idziemy do kas!
***
- Ciszej! - Blue zatrzymała Noah. - Położyli sianoooo!
Fioletowowłosa z trudem powstrzymywała śmiech, skradając się wzdłuż boksów pod czujną obserwacją mieszkańców stajni. Co prawda nie było to konieczne, bo kto normalny byłby w tym miejscu i w tym czasie. Jednak Blue chciała zachować pozory. Jak najdokładniej.
- To który koń stanie się śnieżnobiały? - Odwróciła się do współtowarzyszki.
- Proponuję Attacka. - Noah powoli wychyliła się ponad drzwiczki boksu gniadego ogiera. - Ale uważaj, czasem straszy. - Delikatnie odsunęła zasuwkę.
- Spokooo, rękę do zwierząt mam po Ro - zaśmiała się i weszła do boksu.
Całe szczęście koń, nie wiedząc co go czeka i wyczuwając znajomą Noah, postanowił współpracować, co - w jego przypadku - oznaczało spokojne stanie. Albo spanie, Blue nie była pewna.
- Cześć koniku. - Noah przywitała się z ogierem, przekonując go do siebie kawałkiem marchewki znalezionym w odmętach kieszeni bluzy. W końcu w bluzie zawsze można znaleźć zaginione jedzenie, prawda? - Nie bój się, to tylko małe farbowanie.
- Nic ci nie będzie, tylko następne mycie będzie trochę dłuższe. - Blue szykowała puszki.
Fioletowowłosa wzięła jedną i psiknęła sobie na wierzch dłoni. Koń wzdrygnął się lekko, ale po chwili z zainteresowaniem obwąchał podstawioną pod nos dłoń.
- Widzisz? To nie takie straszne. - Noah czystą ręką wyciągnęła jakiś przysmak, który musiał spędzić w kieszeni już kilka dni. - Tylko trochę mokre i dziwne. Ale niegroźne.
Młodsza w tym czasie postanowiła psiknąć konia w okolicach złączenia szyi i grzbietu. Wymierzyła odległość, sprawdziła, czy dziurka w nakrętce jest z dobrej strony i prysnęła. Attack co prawda delikatnie się poruszył, ale nie wydawał się sabotować ich planu.
- Dobry koń. - Noah zaśmiała się cicho i również przyłączyła się do spryskiwania ogiera białą substancją.
- Hmmm… myślisz, że zdążymy? - Blue starała się równomiernie rozłożyć śnieg z wystawionym językiem, jakby mogło to pomóc.
- Jeszcze ciemno, chyba nie spodziewasz się zobaczyć Leo przed wschodem słońca, nie?
- W ogóle się go nie spodziewam - parsknęła śmiechem. - Czy on tu w ogóle przyjdzie?
- Powinien. - Skupiła się na malowaniu. - Przynajmniej obiecał. Mieliśmy wybrać się w teren po tym jak już uniknę śniadania z Ro.
- Żyjesz tą nadzieją? - Blue pokręciła głową. - Przecież on jest gorszy niż terroryści i specjaliści od PR Hitlera w jednym!
- Nadzieja umiera ostatnia. - Noah wzruszyła ramionami. - Ja nie żyję już siedem lat, a ona nadal się trzyma.
- Podziwiam ją. - Blue zmieniła puszkę, bo poprzednia już się skończyła. - Ja się zgadzam już na wszystko. Oszczędzanie energii. Mojej i jego.
- Ale on wymaga jedzenia zbyt dużo! I pilnuje, żebym go nie oszukała! - Wyższa
broniła się. - Kto normalny je trzy posiłki dziennie? I to takie duże?
- Statystyczny Amerykanin je więcej niż my obie razem wzięte. - Szatynka zatrzymała się wpół ruchu. - Noah?
- Taak? - Noah instynktownie znieruchomiała.
- Powiedz mi… ile obiadów musimy odpuścić, żeby wyżyć do końca miesiąca z tego, co zostało nam po zakupie tej farby?
- Nie wiem, niczego nie żałuję. - Fioletowowłosa nie przejęła się zbytnio. - Mam zapas czekolady i soku, brakuje tylko bułek do pełnowartościowych posiłków. I może to kolejny argument, by Ro mnie tak nie karmił - dorzuciła naiwnie.
- Dostaniesz od niego zaproszenie na obiad CODZIENNIE, jak tylko się o tym dowie. - Zironizowała młodsza. - Ale jakby co, też coś mam. Albo pójdziemy obrabować Adama z pocky i ramune.
- Brzmi fajnie, ale obrabowanie Adama to chyba najszybszy sposób, by Ronan się dowiedział. - Tym razem to Noah zmieniła puszkę.
- On już wie - szepnęła. - On zawsze wie więcej i szybciej. Jakby był pieprzonym telepatą. Albo chociaż Holmesem, czy czymś.
- Może jego konia też powinnyśmy przemalować? W zemście na zapas… - zaproponowała. - W końcu biel to istnie anielski kolor.
- Nie wystarczy nam puszek, a nie mamy hajsu na kolejne. - Skrzywiła się. - No i Hespero nie będzie taki spokojny.
- Nie kracz. - Noah upomniała młodszą, po czym prysnęła śniegiem na swoją dłoń i ostrożnie, omijając oczy, zaczęła smarować pysk Attacka.
- Na tego wystarczy. - Blue wzięła do ręki ogon. - To też?
- Jak malować, to wszystko - zaśmiała się.
- Okej. - Szatynka z uwagą pokryła również ogon, a potem grzywę konia. - Ładnie wygląda.
- Biały. - Noah uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- To prawie jak izabelowaty albo gniady! - Klasnęła w ręce.
- Przecież był gniady. - Fioletowowłosa znów nałożyła śnieg na rękę, ale tym razem zamiast posmarować konia, zostawiła go na przedramieniu Blue.
- Tak? - Ta tylko jej oddała. - Nie wiem. Nie znam się. Wiem za to, że białe chujowo się czyści.
- Myślisz, że możemy się tu schować i patrzeć jak Leo będzie go czyścił?
- Ba! - zaśmiała się. - Obie jesteśmy małe, prawda?
- Tak! - Noah krzyknęła z entuzjazmem. - Masz może zegarek?
- Mam telefon. - Młodsza wyciągnęła urządzenie z kieszeni.
- Szlag, już po siódmej! - Tym razem w jej głosie nie było już entuzjazmu. - Powinnyśmy stąd spadać. - Zaczęła pakować puste puszki do kieszeni.
- Okej! - Blue szybko rzuciła się do pomocy. - Musimy znaleźć miejsce do obserwacji.
- Boks Kaliope? Hespero? - Noah szukała wzrokiem dobrego miejsca. - Tester stoi zbyt daleko. No i prędzej by nas zjadł, niż pozwolił przesiadywać z nim w boksie…
- Do Hespero prędzej czy później wejdzie Ro… zostaje Kaliope. - Zatarła rączki. - Jest w miarę okej. No i można się schować kucając.
Ostatni raz rozejrzały się dookoła, by mieć pewność, że wszystko zabrały i wyszły ukryć się w boksie klaczy. Pozostało czekać.
***
- Głowa w dół, Leo idzie! - Blue położyła dłoń na włosach Noah i zminimalizowała ryzyko odkrycia. - Kurwa. Rodo też!
Noah pozwoliła wcisnąć się w dół i podkradła się do szpary w drzwiach boksu. Nie była najlepsza i zawias nieco zasłaniał, ale przynajmniej była niewidoczna.
Blue kucnęła nad nią i również zaczęła obserwację. Stało się. Po chwili usłyszały tylko śmiech Adama.
 - Nie wiem kto to zrobił, ale dostaje ode mnie alkohol! Albo co tam woli.

Koniec bajki xD
3377 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz