“Hej, Aniołku ;* Jakieś plany na dziś?”
Wysłanie smsa do Ronana stało się już częścią mojej porannej rutyny. Nadal trudno było mi uwierzyć, że oficjalnie byliśmy parą, a już tym bardziej, że byłem tym, który to zainicjował. Nie tak miało to wyglądać. Miałem się nie angażować, traktowałem wszystko jak zabawę, unikałem nieuchronnego bólu… I wszystko to diabli wzięli. Albo raczej anieli. Niecałe trzy miesiące i proszę, już zachowywałem się jak nastolatka, pierwszy raz w związku z miłością swojego życia. No, może niezupełnie jak w pierwszym związku. W końcu, nie miałem lat czternaście, tylko dwadzieścia i nie panikowałem na myśl o głupim pocałunku. Wręcz przeciwnie, po głowie chodziło mi wiele innych zajmujących czynności, jakie można było wykonywać z partnerem, choć w tym wypadku, nie wszystkie mogły liczyć na spełnienie. Ale cóż, ta drobna niedogodność, choć wkurzająca, nie zniechęcała mnie w żadnym stopniu, lecz nawet potęgowała moje zainteresowanie osobą blondynka. Ech… Ja to lubiłem utrudniać sobie życie i związki.
Dzień dobry ;). Jadę do miasta z rodzicami, chcesz dołączyć? :D
Cholera, nie tym razem. Na ten dzień miałem już inne plany, a ich częścią była Blue, więc nie mogłem się wymigać, bo zjadłaby mi twarz. Poza tym, kosztem dnia bez Ronana, miałem dostać całą noc z Ronanem, choć on sam jeszcze o tym nie wiedział. Pewnie domyślał się, że jego najlepsza przyjaciółka stalkerka, nie przepuści okazji na zorganizowanie mu urodzin, ale nie znał dnia ani godziny.
“Oh, jak miło, że za mną tęsknisz ^^ Ale nie da rady :/ Mam dziś robotę u Blue do wykonania. Wiesz, kolejny genialny projekt krawiecki i robię za diabelnie przystojnego modela.”
Przewróciłem się na brzuch, a kołdra zsunęła mi się z pleców. Chyba powinienem się niedługo ubrać, bo wredna małpa mogła wpaść do mojego pokoju w każdej chwili. Nie żeby przeszkadzało mi paradowanie przed nią w bokserkach, ale nie chciałem dawać jej dodatkowych powodów do wkurwu, skoro już pewnie odwalało jej z powodu planowanej imprezy. Miała przecież tylko pół dnia na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.
Uważaj na igły. Lubi nimi dźgać jak się wkurzy :*
Miał rację, o czym zdążyłem się już nie raz i nie dwa przekonać.
“Lubi dźgać, niezależnie od nastroju xD”
Podniosłem się do siadu, odrzucając telefon na materac i rozejrzałem się za Yurio.
Futrzak spał w pudle, które zostało mi jeszcze z dnia przeprowadzki do Akademii, a nie mogło zostać usunięte, bo paszczur uznał je za idealne leże. Cóż, wola kota, a mnie i tak bałagan w pokoju guzik obchodził. Istotniejsze było, że nie mogłem zostawić zwierzaka na cały dzień i noc, zamkniętego w pokoju, więc wstałem, by otworzyć mu okno na świat. Dołożyłem mu żarcia do miski, w ramach śniadania, gdy raczy się obudzić i dodałem trochę ekstra na zaś. Uzupełniłem mu też zapas świeżej wody, a resztę już sobie jakoś zorganizuje. Podejrzewałem, że i tak jak mu się znudzi, przejdzie się do domu Aniołka, odwiedzić swojego kociego amanta, więc nie musiałem się martwić o jego brak rozrywki, czy towarzystwa.
To chyba ciebie ;* Mnie nie dźga igłami, nawet jak coś u niej mierzę ^^
“Cheater >.< To nie fair, że wszyscy obchodzą się z tobą jak z jajkiem, a mnie nawet mój własny kot nie oszczędzi T-T”
Na chwilę odłożyłem telefon na stolik nocny i poszłem do łazienki, by wziąć szybki prysznic i trochę ogarnąć się przed wyjściem. Narazie nie planowałem ubierać się w nic specjalnego, bo przygotowania do wieczoru zakładały jeszcze sporo pracy, w tym pieczenie tortu, ale woda pomagała się obudzić, a umycie włosów umożliwiało mi ich ujarzmienie po nocy.
Z ręcznikiem wokół bioder uwijałem się po pokoju, by spakować do plecaka ciuchy na wieczór, trochę przyborów do makijażu i co tam miałem zabrać z zakupionych wraz z Jane rzeczy, po czym szybko ubrałem się w coś wygodnego. Biały T-shirt oraz luźna koszula w czerwoną kratę, nie rzucały się w oczy, ale wyglądałem w nich po prostu dobrze i mogłem je pobrudzić w razie czego. Oczywiście na samą imprezę przygotwałem coś bardziej wyjściowego.
Bo jestem słodki i cudowny i mnie kochasz ^^
“Nie fair. Nawet nie mogę się z tobą o to kłócić >w<”
Zaśmiałem się do siebie, pisząc odpowiedź i włożyłem telefon do tylnej kieszeni spodni, by włożyć plecak. Blue na pewno już była gotowa, więc mogłem równie dobrze wbić do niej pierwszy, zanim Aniołek opuści strategiczną pozycję.
***
- Ej, ludzie! Ogarniamy się! - zawołała Jane, klaszcząc w dłonie, by dodać sobie siły przebicia, jakby od kilku godzin nie rozstawiała po kątach wszystkiego i wszystkich.
Dom udekorowany, tort upieczony, przekąski i napoje rozłożone w salonie, a prezenty ułożone w zgrabną górkę na środku pokoju. Wszędzie walały się nadmuchane baloniki, z helem lub bez, a wraz z nimi serpentyny ku uciesze kotów. W magnetofonie już włożona była płyta z przygotowaną przez samą organizatorkę składanką, na razie wyłączoną, by nie zepsuć niespodzianki. Plan zakładał, że gdy tylko Ronan wejdzie do domu, zaskoczymy go radosnym okrzykiem oraz eksplozjami brokatowego konfetti. Klasyczne i oklepane, ale wciąż dające dużo frajdy i to nie tylko Nico.
- No ruchy, kuźwa mać! Już idzie! - Dziewczynę już rozsadzało z emocji, to też nikt nie zamierzał protestować.
- Nie drzyj tak mordy, bo nici z niespodzianki - odparłem tak dla zasady, ale posłusznie schowałem się za sofę, kiedy posłała mi TO mordercze spojrzenie.
Zaraz usłyszeliśmy klik klucza w drzwiach. Ze swojej pozycji nic nie widziałem, ale słyszałem szczęk klamki, szuranie butami i karmelowy głos mojego Aniołka.
- Jesteś pewien, że to będzie pasować? Przecież…
- NIESPODZIANKA! - wydarłem się z innymi w grupowym okrzyku i wyskoczyłem z ukrycia, by zobaczyć raczej nie zaskoczoną, a wystraszoną twarz blondynka.
- Wszystkiego najlepszego staruszku! - Blue jako pierwsza rzuciła mu się na szyję. Niech będzie, znała go w końcu najdłużej.
- Matko jedyna BB, mówiłem ci, że jeśli jeszcze raz tak wyskoczycie to zejdę na zawał. - Otulił ją i potargał jej włosy. - Możecie krzyczeć, ale nie skaczcie!
- Nie przesadzaj - odparła dziewczyna i pacnęła go w ramię. - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
- Dzięki. - Uśmiechnął się szeroko, a ten szczery wyraz dodał mu uroku. Jakby już nie był idealny.
- Dobra, już dobra, Jane. Miałaś swój moment, więc teraz moja kolej - rzuciłem, odciągając przylepę od swojego chłopaka, po czym mocno go przytuliłem. - Sto lat, mój Aniołku - życzyłem mu, zanim odsunąłem się tylko po to, by móc go pocałować. Krótko, by nie robić sceny, ale w dalszym ciągu z uczuciem. - Najchętniej zabrałbym cię gdzieś sam na sam, ale ta mała cholera uparła się na imprezę.
- Podejrzewałem - mruknął konspiracyjnie i puścił mi oczko. - I dziękuję. Wrócę do ciebie, gdy reszta już mi złoży życzenia.
Ronan?
1060 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz