1.01.2020

Od Noah cd Ronana

- Nie było cię na treningu. - Upomniał mnie Poduszka. - Dlaczego?
Westchnęłam, gdy Tester słysząc nieznajomy głos cofnął się w głąb swojego boksu.
- Zaspałam, więc przyszłam tutaj. - Odwróciłam się do Ro, opierając się o drzwiczki boksu.
- To już drugi raz w tym tygodniu. - Zauważył.
- I ostatni. - Obiecałam, patrząc jak wprowadza Hespero do jego boksu.
Poprawiłam spinkę, z uścisku której wyswobodziło się kilka kosmyków wpadających mi w oczy. Powinnam się nimi zająć. Jeśli znajdę w końcu czas. Ale to kiedy indziej. Weszłam do Testera, który nie był tym zbytnio zachwycony.
- No dalej, przecież nie chcę ci zrobić nic złego… - Wyciągnęłam w stronę konia otwartą dłoń z leżącym na niej kawałkiem marchwi.
Do stajni wchodziło coraz więcej osób, to zaś oznaczało, że zajęcia już dawno się skończyły i miałam coraz mniej czasu, by zdążyć do pracy. A Test nie chciał współpracować chyba nawet bardziej niż zwykle. W końcu jednak udało mi się przypiąć uwiąz do założonego prawie godzinę temu (z porównywalnym trudem) kantaru. Niewielki sukces, ale znacząco zwiększał prawdopodobieństwo tego, że uda mi się dziś zarobić nieco pieniędzy na utrzymanie tej niedoszłej parówki. Spokojnym głosem chwaliłam konia, podając mu jeszcze kilka kawałków przysmaku.
Zerknęłam na zegarek, orientując się, że mam mniej czasu niż zakładałam. Najwyraźniej zajęcia musiały się nieco przedłużyć. Korzystając z okazji, że praktycznie wszyscy byli już ze swoimi końmi w boksach, zajmując się ich czyszczeniem, otworzyłam drzwi boksu Testera i zachęciłam go do wyjścia ze mną. Ku mojemu zdziwieniu nie walczył ze mna, a zamiast tego grzecznie wyszedł, ustawiając się na korytarzu i nawet przez bardzo krótką chwilę czekając, aż zamknę za nim boks. Oczywiście to akurat nie udało mi się tak szybko jak chciałby tego koń ale i tak pochwaliłam go za dobrą reakcję i podałam mu jeszcze kilka smakołyków. Najwyraźniej skojarzył już, że wyjście z boksu równa się spacerowi na pastwisko i choć nie był zachwycony samym chodzeniem tam, to również bycie prowadzonym wychodziło mu coraz lepiej, a motywacja w postaci całego dnia spędzonego w spokoju na łące była wystarczająco silna, by czasem nawet starał się zachowywać jak na normalnego konia przystało. Choć jeszcze dużo pracy czekało mnie by w jakimkolwiek innym aspekcie ToH zaczął przypominać normalnego konia.
Wracając z pastwiska zaszłam jeszcze do siodlarni, schować uwiąz Testa (ogier został w kantarze by złapanie go wieczorem było choć odrobinę łatwiejsze), gdzie znów wpadłam na Ro, który akurat chował sprzęt Hespero do swojej szafki.
- Noah? - Odezwał się, mnie zauważył. - Jesteś pewna, że dajesz sobie radę?
- Tak! - Przewróciłam oczami lekko zirytowana. Wiem, że Poduszka tylko się o mnie martwił, ale potrafiłam zorganizować sobie dzień. - Po prostu wczoraj za późno się położyłam. - Westchnęłam, po czym zmieniłam temat. - Mógłbyś podrzucić mnie do miasta? - Poprosiłam.
Zazwyczaj w tygodniu jeździłam do kliniki, ale ostatnio panował tam spokój i zwyczajnie nie było nic do roboty, więc dziś (podobnie jak wczoraj, ale tego Ro nie musiał wiedzieć) wzięłam dodatkową zmianę w kawiarni. Właściwie miałam tam spędzić cały weekend, dzięki czemu mogłam zdobyć dodatkowe pieniądze, za które opłacę pobyt Testa tu. Cóż, od teraz moje weekendy będą trochę bardziej zajęte, ale czego się nie robi dla zwierzaków?

Ro? podwieziesz?
508 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz