No pięknie. Ja i Blue parą… toż to by było masakryczne. To znaczy okej, faktycznie zachowywaliśmy się trochę jak para, ale bez przesady. Wiedziałem, że z nią flirtuję (trochę jak z Ronanem), ale to były niewinne zabawy. Panna Branwell nie była aż tak bardzo w moim typie. Dlatego uśmiechnąłem się raz jeszcze i przyjąłem od dziewczyny cosmopolitana. Potem niestety zniknęła gdzieś przy innych klientach, więc odwróciłem się do Sky.
- Smacznego drinka. - Uniosłem swój kieliszek i wziąłem łyk.
- I tobie. - Uśmiechnęła się. - Więc to tak spędzasz wieczory?
- Na ogół nie. - Zaśmiałem się. - Wszak tak miłego towarzystwa nie mam na co dzień.
- Myślę, że nie masz problemu ze znalezieniem dziewczyny, która bardzo chętnie wyskoczyłaby z tobą do baru. - Poprawiła zsuwające się z nosa okulary.
- Możliwe, ale żadna nie nazywa się Skylar Cheng. - Upiłem kolejny łyk.
- Mówisz to każdej, czy jestem wyjątkiem. - Lekko przekrzywiła głowę.
- Obawiam się, że znam tylko jedną Skylar Cheng, więc tak. Jesteś jak najbardziej wyjątkowa.
- A flirtujesz z innymi, bo? - Uniosła z rozbawieniem brew.
- Chodzi o Blue? To… zabawne. - Odstawiłem na chwilę kieliszek i zacząłem szukać w telefonie odpowiedniej strony. - Jest książka, której Blue i Gansey są parą. Znaczy Gansey nazywa się Richard, ale…
- To jego drugie imię. - Blue pojawiła się znienacka koło nas. - I nie bój nic. Nie jestem nim zainteresowana w ten sposób. To po prostu zabawne.
- Przyjaźń z niecodziennymi i nieszablonowymi korzyściami. - Wyszczerzyłem się.
- Boże, co ta akademia ze mną robi. - Pokręciła głową dziewczyna. - Mam nagle przyjaciół.
- Konsekwencje przyjaźni z Ro. - Wystawiłem jej język. - A teraz spadaj, bo chcę pogadać sobie sam ze Sky.
- Jak chcesz. - Przewróciła oczami. - Zawołajcie, jeśli będziecie chcieli coś jeszcze.
I odeszła.
- To o czym chcesz rozmawiać? - Uśmiechnęła się.
***
- …wydaje się logiczne, że użył tej konwencji, ale moim zdaniem można to było bardziej uwypuklić. - Takim zdaniem zakończyłem swój wywód o jednej ze słabszych parodii horroru. - Sam bym nie nazwał tego dobrym filmem klasy B.
- Myślałam, że filmy klasy B nigdy nie są dobre. - Zaśmiała się dziewczyna.
- No nie do końca. - Zawtórowałem jej. - Niektóre są tak złe, że aż miło się je ogląda. Szczególnie te, które nie chciały być złe. To widać. I to jest zabawne.
- Miałam wrażenie, że nie lubisz filmów, które coś parodiują. - Zauważyła.
- Wolę renarrację. - Podrapałem się po głowie. - To niesamowite na jak wiele sposobów można odczytać na nowo mity, legendy, bajki… razem ze znajomymi z roku szukamy ludzi, którzy chcieliby z nami zrealizować “Śpiąca i wrzeciono” Gaimana. Ale na razie nie mamy ludzi.
- Jak dasz mi jakieś konkretniejsze info, to może pomogę. - Stanęła pod jedną z klatek. - Toooo… do zobaczenia?
- Oby jak najszybciej, Moja Pani. - Szarmancko ująłem jej dłoń i cmoknąłem ją lekko. - Oby jak najszybciej.
***
- Gansey, dziecię walijskich królów. - Blue trzepnęła mnie w ramię. - Chodźże do tej stajni.
- Czekam na Sky - rzuciłem. - Zaraz ma skoki.
- Skończyliśmy wcześniej, bardzo możliwe, że jest w stajni i oporządza konia. - Szatynka pokręciła głową. - Nie bądź jak Leo i nie obserwuj jej.
- Muszę się zgodzić. - Do dyskusji dołączył Ronan. - O ile się nie umówicie, to to jest dziwne.
- I dlatego ty możesz się gapić na przystojnego Japończyka, tak? - Uniosłem z rozbawieniem brwi.
- Dokładnie. - Wyszczerzył się blondyn. - No i jestem jego chłopakiem.
Ja mam nadzieję na bycie chłopakiem Sky, ale to niestety nie zależy tylko ode mnie. Nic jednak nie powiedziałem, tylko westchnąłem. Może faktycznie spotkam Sky w stajni?
Sky? Nie pozwól Ganseyowi być jak Leo...
545 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz