1.05.2020

Od Arleny do Ethana

Słysząc dzwonek budzika, który rozchodził się po całym pokoju, niechętnie otworzyłam troszkę prawą powiekę. Nie chciało mi się wychodzić spod kołdry, lecz nie chciałam też zaspać na zajęcia, dlatego też mimo, iż najchętniej włączyłabym na telefonie dodatkowe pięć minut drzemki, wyłączyłam go i mocno się przeciągnęłam mrucząc niczym kocisko. Odrzuciłam ciepłą kołdrę na bok, po czym spuszczając nogi wyczołgałam się z wygrzanego łóżka i poszłam w stronę swojej łazienki. Zimna woda bardzo szybko mnie ocuciła, dzięki czemu zaczęłam się żwawiej ruszać. Spojrzałam w lustro nad umywalką i mogłam zauważyć iż mam niezłego szopa na głowie, co było zapewne efektem nieświadomego kręcenia się w środku nocy. Poprawiłam je więc na razie prowizorycznie ręką, po czym zaczęłam się przebierać w rzeczy do jazdy konnej. Dzisiaj miałam mieć zajęcia indywidualne z panem Polem z czego się nawet cieszyłam, gdyż był to mój ulubiony nauczyciel spośród wszystkich innych, którzy byli gburowaci.
Kiedy już byłam ubrana, spokojnie rozczesałam swoje włosy i związałam w koka, a następnie nieco poprawiłam sobie twarz, malując się delikatnie by zakryć swoje niedoskonałości, po czym ruszyłam w stronę kuchni by zrobić sobie jakieś śniadanie. Otwierając lodówkę, gdzie jak zawsze było pełno produktów, ja jak zwykle nie mogłam się zdecydować co zjeść, lecz w końcu postawiłam na zwyczajną kanapkę z szybką, po czym szybko ją skonsumowałam, popijając ciepłą herbatą, umyłam po sobie talerze i poszłam w stronę stajni, gdzie moje konisko już wychylało ciekawsko swój biały łeb ze swojego boksu. Ten to miał normalnie życie... Jedzenie mu podawali, swój "apartament" mu sprzątali, normalnie luks!
- Cześć mały - przywitałam się z nim, głaszcząc go między oczami, na co cicho zarżał.
- Pojeździmy sobie trochę - odezwałam się znowu, po czym ruszyłam w stronę siodlarni, by założyć kask oraz by przygotować jego rzeczy. Wybrałam dzisiaj czarny czaprak i ochraniacze, wzięłam siodło z uzdą i ruszyłam z powrotem do boksu mojego konia, gdzie Evening już ciekawsko nastawił uszy. Otworzyłam wszystko na bok, po czym otworzyłam boks i w pierwszej kolejności założyłam swojemu wierzchowcowi czarne nauszniki i uzdę, a później go osiodłałam, sprawdzając cz aby na pewno dobrze zapięłam siodło, wkładając rękę pod popręg. Co jak co ale wolałam nie mieć luźnego siodła przez to iż koń wtedy mógł nabrać głębszy wdech. Kiedy upewniłam się że jest wszystko w porządku, założyłam mu jeszcze tylko czarne ochraniacze, które lepiej chroniły koniowi nogę niż owijaki, które były bardziej dla ozdoby, bo mało chroniły nogi konia tak na prawdę, po czym zapinając kask, wyprowadziłam swoje konisko z boksu.
Zamknęłam jeszcze jego boks, a następnie wyszłam z nim ze stajni, trzymając go ciągle za wodze, gdzie wtem wpadłam na swoją przyjaciółkę Debby.
- O! A gdzie to idziesz ze swoim rumakiem? - spytała jak zwykle uśmiechnięta.
- Idę trenować z panem Polem, a Ty gdzie się wybierasz? - spytałam widząc iż też jest ubrana w strój jeździecki.
- A ja idę sobie potrenować ujeżdżenie z Moon Ray'em - odparła spokojnie - Dawno już nie trenowałam z nim i chyba będzie na mnie obrażony że tyle czasu stał w boksie - dodała.
- Dasz mu kostkę cukru to mu przejdzie... Co robisz dzisiaj wieczorem? - spytałam trzymając Eveninga, który stał spokojnie i patrzył się w drugą stronę nasłuchując innych koni.
- Nie wiem jeszcze, a co? - spytała.
- Może pooglądamy jakieś seriale albo coś? Dawno tego nie robiłyśmy - powiedziałam, poprawiając grzywę swojemu koniowi, na co lekko szturchnął mnie łbem jakbym miała się pośpieszyć z pogaduszkami.
- Świetny pomysł! - uradowała się - U Ciebie czy u mnie? - spytała.
- Może u mnie? - zaproponowałam.
- Jasne! Przyniosę popcorn i może jakąś czekoladę mleczną - odparła zadowolona, na co ja się skrzywiłam lekko.
- Tylko mi nie mów że przyniesiesz tą białą czekoladę... Jest okropna! Lepsza jest sama mleczna albo najlepiej z oreo albo toffi z orzechami - powiedziałam szybko, nie mogąc uwierzyć jak ona mogła lubić tą białą jak śnieg czekoladę, która dla mnie była paskudna!
- Powinnaś lubić biała, skoro Twoje konisko też jest białe - zażartowała, na co ja pokręciłam głową na boki.
- Moje konisko to co innego, a tamto cholerstwo co innego... Nie wiem jak Ty możesz to jeść - westchnęłam, czując jak Evening mnie chce ciągnąć na dwór.
- Oj tam! Dobra lecę, to do zobaczenia później! - pożegnała się ze mną, po czym pobiegła do swojego konia, a ja natomiast na dworze wsiadłam na swojego konia i ruszyłam w stronę hali do skoków, gdzie miałam spotkać się z nauczycielem. Kiedy byłam już blisko, zobaczyłam jak pan Pol stoi przed halą i mnie właśnie oczekuje.
- Dobrze że już jesteś - oznajmił spokojnie - Ustawiłem już Ci przeszkody, ale najpierw rozgrzejemy Twojego konia - dodał wchodząc na halę, a ja pojechałam za nim by powiedział mi co mam robić.
- Od czego zacząć? - spytałam spokojnie wstrzymując siwka.
- Najpierw zacznij od jeżdżenia w kółko po połówce hali, zmieniając chód konia z kłusa do stępa przez dziesięć minut, a później porobisz ósemki by dobrze rozgrzać mięśnie konia - wyjaśnił na co skinęłam lekko głową i zaczęłam robić jak kazał, czyli najpierw jeździłam po jednej połowie hali, która była bardzo duża, rozgrzewając stopniowo mięśnie swojego wierzchowca.
- Dobrze, zacznij teraz kółka w drugą stronę, niech rozgrzeje porządnie wszystkie mięśnie - usłyszałam głos nauczyciela, który był na hali bardzo donośny, więc nie dało się go nie usłyszeć. Kiedy minęło dziesięć minut, zaczęłam robić z koniem ósemki raz w jedną raz w drugą stronę, a kiedy minęło pół godziny, koń był już porządnie rozgrzany i gotowy do treningu.
- Dobrze, teraz przeskocz tamtą stacjonatę o wysokości 110 cm, dalej pojedź na kolejny okser o wysokości 120 cm, chcę zobaczyć jak rusza się Twój koń, a później zobaczymy jak z innymi wysokościami sobie radzisz jeśli dobrze pójdzie - oznajmił na co skinęłam lekko głową, choć nadal miałam tremę skacząc przez takie przeszkody.
- Ocho... Spięta jak struna się zrobiłaś - odezwał się kiedy chciałam już ruszać, na co zrobiłam niepewną minę - Dobra, zrobię Ci 90 cm, zobaczymy jak pójdzie Ci z równowagą - dodał, na co odetchnęłam lekko z ulgą. Kiedy ustawił dwie przeszkody na tą wysokość i dał znać ręką, ruszyłam spokojnie łagodnie przechodząc z kłusa w lekki galop. Najechałam na pierwszą przeszkodę i pamiętając jego wcześniejsze wskazówki przeskoczyłam ją nawet gładko, a następnie jechałam na drugą, lecz tutaj niestety już nie przytrzymałam odpowiednio konia bo się spięłam i odskok wyszedł zbyt blisko, przez co jeden drąg spadł na ziemię. Pokręciłam na to głową na boki nie będąc z tego zadowolona i mocniej przyciągnęłam do siebie wodze by zwolnić konia, a następnie zatrzymać go koło pana Pola.
- Za bardzo się spinasz, spokojniej - powiedział spokojnie, trzymając mojego konia za jedną część wodzy na co mój koń zaczął go niezadowolony szturchać w ramię.
- Staram się... ale wydaje mi się że zderzę się z przeszkodą kiedy jest taki odstęp od nich - odparłam zgodnie z prawdą o swoich odczuciach.
- Przeszkody są dobrze ustawione, to blokada w Twojej głowie mówi Ci że są za blisko siebie. Koń sobie z tym świetnie poradzi, ale jeśli Ty będziesz spięta, to i Twój koń także, bo wyczuwa Twoje emocje - odparł patrząc na mnie uważnie - Spróbuj jeszcze raz, lecz tym razem bardziej się rozluźnij, i wyhamuj nieco bardziej konia. Zobaczysz że Ci się uda, tylko najpierw poprawie drągi - dodał, na co skinęłam lekko głową i późnił wodze mojego konia, kierując swoje kroki do przeszkód, a ja natomiast zaczęłam robić małe kółka stępem by się nieco uspokoić przed kolejnym natarciem na przeszkody. Zrobiłam może z trzy kółka małe, kiedy usłyszałam znowu głos nauczyciela.
- Gotowa? - spytał, będąc blisko przeszkód tym razem, by móc później ponownie je ustawić, gdybym znowu źle wykonała skoki.
- Tak - odparłam zatrzymując konia, który szarpnął nieco głową w przód, bym nieco mu popuściła z wodzami, co też lekko zrobiłam by się uspokoił.
Kiedy nauczyciel dał mi znać, dotknęłam lekko piętą boku konia, dając mu sygnał by ruszył, co tez zaraz zrobił i płynnie przeszedł ze stępa do kłusa, a następnie do lekkiego galopu, lecz tym razem trzymałam go nieco mocniej, tak jak kazał pan Pol. Patrzyłam między uszy konia, a kiedy byliśmy blisko, koń ładnie się uniósł, a ja z nim współpracowałam podczas tego skoku lepiej niż za pierwszym podejściem. Nie usłyszałam żeby drąg spadł, więc poczułam w pierwszej chwili ulgę, a w drugiej ponownie lekki strach, gdyż widziałam że zbliżamy się do drugiej przeszkody. Raz, dwa, trzy, skok! pomyślałam licząc w głowie korki konia.
Po chwili koń znowu się uniósł, lecz tym razem odbicie wypadło prawidłowo i przeskoczyłam wraz z koniem nad przeszkodą, a gdy wylądowaliśmy po drugiej stronie, nie usłyszałam nawet puknięcia w drąg kopytem przez mojego końskiego towarzysza.
- I o to chodziło! Brawo! - usłyszałam zadowolony głos nauczyciela - I co? Było tak strasznie? - spytał z lekka rozbawiony, podchodząc do mnie.
- Było - przyznałam, na co lekko się zaśmiał.
- Ale dobrze sobie poradziłaś - oznajmił, na co zrobiło mi się miło - Teraz dodam Ci jeszcze jedną przeszkodę, będziemy stopniowo zwiększać ilość przeszkód, byś mogła lepiej wyczuć konia i nauczyć się walczyć ze strachem - dodał, na co skinęłam lekko głową.
- Dobrze - odparłam, klepiąc lekko konia po szyi, dając mu znak iż dobrze się spisał, na co zastrzygł lekko uszami.
- Przeskoczysz te dwie przeszkody, tak jak to zrobiłaś przed chwilą, a później lekko skręcisz w prawo, wyrównasz konia i przeskoczysz trzecią - wyjaśnił, gestykulując ręką, bym lepiej wiedziała o jakie przeszkody chodzi.
- Dobrze - zgodziłam się z nim, poprawiając sobie wodze w rękach.
- Zaczynaj - powiedział jeszcze, a ja spokojniej już ruszyłam w stronę przeszkód.
Będzie dobrze, dasz sobie radę pomyślałam przeskakując znowu pierwszą przeszkodę prawidłowo, a później takę i drugą, z czego niezmiernie się cieszyłam i to mi dodawało odwagi i pewności siebie. Jeszcze jedna przeszło mi przez myśl, ściągając lekko wodze z prawej strony, tym samym mocniej oddziałując na tą stronę wędzidła, a lewą popuszczając, dzięki czemu koń zaczął łagodnie skręcać w prawo, tak jak chciałam.
- Za bardzo zwolniłaś, pogoń go! - usłyszałam polecenie nauczyciela, dlatego tez mocniej ścisnęłam konia łydkami i lekko dotknęłam pięta brzucha konia, dzięki czemu bardziej przyśpieszył, a po chwili także i pokonaliśmy trzecią przeszkodę, choć z lekkim puknięciem, lecz liczyło się dla mnie to iż drąg nie spadł na ziemię.
- Dobrze! Tylko następnym razem go tak nie zwalniaj gdy wchodzisz w zakręt, bo kiedy zauważysz że jesteś już blisko przeszkody, to nie zdołasz rozpędzić konia na tyle by ją pokonać, przez co koń albo ucieknie w bok, albo się gwałtownie zatrzyma, mogąc Cię zrzucić - pouczył mnie - I zawsze pamiętaj - dotknął mojej lewej nogi i lekko obciążył dłonią czubek mojego buta w strzemieniu - Zawsze, ale to zawsze bądź przygotowana na to, że koń może się gwałtownie zatrzymać, więc zawsze bądź przygotowana przed skokiem na to iż może tak zrobić. Musisz przewidywać jak koń może się zachować, dlatego kiedy poczujesz że koń jest niepewny, na co masz ułamki sekund żeby nie spaść, zaprzyj się nogami, przenosząc ciężar ciała na końcówki palców, jakbyś chciała hamować. To uchroni Cię przed przeleceniem przez głowę konia, gdyby tak się stało - mówił pokazując mi jak wtedy zaprzeć się nogami w strzemieniu, na co go słuchałam z dużą uwagą.
- Nie wiem czy będę tak potrafiła robić... Nie wiem czy zdążę w ogóle w tedy zareagować - przyznałam.
- Zobaczysz ze dasz radę, bo będziemy później specjalnie ćwiczyć by wyrobić u Ciebie ten mechanizm - odparł na co skinęłam lekko głową.
- Dobrze - powiedziałam spokojnie, wiedząc iż ta wiedza bardzo mi się przyda, mimo iż teraz tego nie umiałabym zrobić.
- Teraz będzie nieco trudniej. Dodam Ci czwartą przeszkodę, lecz tą przeszkodą będzie teraz okser. Będzie takiej samem wysokości jak reszta przeszkód więc się nie martw, lecz tutaj musisz już lepiej panować nad koniem by nie staranować przeszkody. Koń musi mieć nieco większą prędkość by pokonać okser, bo bardziej musi się wydłużyć nad przeszkodą - wyjaśnił ze spokojem jak zawsze wszystko drobiazgowo tłumacząc, za co byłam na prawdę mu wdzięczna, ale i też pełna podziwu jego cierpliwości do każdego ucznia. Przy czym potrafił zawsze być w dobrym humorze.
- Rozumiem - powiedziałam krótko, na co się uśmiechnął. Moje zajęcia indywidualne trwały dalej, lecz gdy już miałam zaczynać ponownie, nagle do hali wszedł jakiś blond włosy chłopak, na moje oko nieco starszy ode mnie, który trzymał Darko za wodze. Był to koń do ujeżdżenia, oraz jednym z koni należących do akademii. Wiedząc lekkie zmieszanie chłopaka, zrozumiałam iż musiał się on na pewno pogubić.
- Zgubiłeś się chłopcze? - wyprzedził mnie pan Pol.
- Tak troszkę - przyznał wzdychając lekko - Zmierzałem właśnie na halę do ujeżdżenia - dodał wyjaśniając.
- Hala do ujeżdżenia, znajduje się bliżej pastwisk dla koni. Jak wyjdziesz teraz z tej hali, to skręć w prawo i zobaczysz następny duży budynek - wyjaśniłam na co skinął lekko głową.
- Dzięki, tak w ogóle jestem Ethan i jestem tutaj nowy - przedstawił się spokojnie.
- Arlena - przedstawiłam się także.
- Zapoznacie się bardziej później - odezwał się pan Pol - Mamy jeszcze pół godziny treningu z Arleną, jak chcesz to poczekaj, to później z pewnością Cię tam zaprowadzi po treningu jeśli chcesz - dodał jeszcze.
- W sumie i tak mam jeszcze troszkę czasu - mówiąc to spojrzał na swój telefon komórkowy.
- W takim razie zaczekaj, ale zachowaj ciszę proszę - dodał jeszcze nauczyciel, na co chłopak skinął lekko głową i chowając swój telefon do kieszeni, oparł się bardziej o barierkę oraz stanął bardziej z boku by nie przeszkadzać.
- Gotowa? - spytał ponownie tego dnia nauczyciel.
- Gotowa - oznajmiłam poprawiając odpowiednio ręce na wodzach, skracając je nieco.
- No to wio! - odparł, a ja ruszyłam wraz z Evening'iem na ustawiony przez nauczyciela tor przeszkód.

2168
 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz