1.01.2020

Od Ronana cd. Leonarda

Lekki, ciepły wiatr odsuwał z mojej twarzy kosmyki włosów, a słońce ogrzewało moją twarz. Siedziałem na ogrodzeniu pastwiska ze słuchawkami w uszach i obserwowałem jak Hespero się relaksuje. Było jeszcze sporo czasu do zajęć, ale nie narzekałem. I tak musiałem wstać dzisiaj wcześniej, bo Nico wyjeżdżał na kolonie, a rodzice powinni być wypoczęci do pracy, więc to na mnie spadł obowiązek zawiezienia młodego na szóstą do szkoły. Potem stwierdziłem, że nie opłaca mi się wracać do domu, a potem jechać do Akademii. Dlatego teraz siedziałem, gdzie siedziałem i słuchałem losowych piosenek. Dawno już nie odpalałem swojej playlisty, więc nic dziwnego, że z miłym zaskoczeniem odkrywałem każdy utwór, który kiedyś bardzo lubiłem, dorzuciłem go tu, a potem zapominałem. I wtedy się tu pojawiał. A ja się szczerzyłem. Nic więc dziwnego, że nieco podskoczyłem, kiedy ktoś mnie pacnął w ramię. Wyjąłem z uszu słuchawki i popatrzyłem na kogoś… małego Leonarda? Zamrugałem parę razy oczami.
- Sądzę, że nie wypiłeś magicznej mikstury i nie jesteś odmłodzonym Leonardem, prawda? - Uniosłem brwi.
- Nie. - Wyszczerzył się. - Jestem James. A Leonard to mój brat.
- Hmmm… miło cię poznać. Jestem Ronan. - Uścisnąłem jego rękę. - Możesz tu być?
- Chcę tu być. - Wgramolił się na ogrodzenie obok mnie. - To twój koń? - Wskazał dłonią na Hespero.
- Tak się złożyło. - Pokiwałem głową.
- Jak się nazywa? - Zapytał.
- Hespero. - Uniosłem głowę i zobaczyłem Nyx. Cicho na nią zagwizdałem, a ona wylądowała mi na ramieniu.
- Wow! Masz kruka!? - Młodemu zaświeciły się oczy. - Prawdziwego?
- A jak myślisz? - Zaśmiałem się cicho. - Nyx.
- Pewnie nie mogę jej pogłaskać? - Nieco się zachmurzył.
- Nie za bardzo to lubi. - Zagwizdałem na konia. - Ale Hespero to lubi.
Wierzchowiec spokojnie podszedł do nas i zadowolony dał się pogłaskać. Chłopak był zachwycony, a ja rozbawiony. W końcu Windsor miał przecież dwa konie, a młody wyglądał jakby pierwszy raz mógł pogłaskać konia.
- James, cholera jasna! - Usłyszałem za plecami. - Co ty myślisz, że robisz?!
- Podbródek wyżej kochanie! - Uśmiechnąłem się nieco ironicznie. - Twój brat właśnie głaszcze Hespero. To źle?
- Ugh, nie broń go Chainsaw! - Starszy Windsor prychnął z wyrzutem. - Miał się nie oddalać!
- Ale tam jest nudno! - Chłopak objął szyję andaluza. - A tu mogę pogłaskać konie i pobiegać i w ogóle!
- Ugh. - Leo oparł się o ogrodzenie. - I co ja mam zrobić?
- Dać mu się bawić, aż padnie. - Wzruszyłem ramionami. - Co ci szkodzi? Potem zabierzesz go na żarcie, może pójdziecie do salonu gier… jest wiele opcji.
- Salon gier? - Dzieciakowi zaświeciły się oczy. - Tu jest salon gier?
 - Nie tu, ale w mieście tak. - Zeskoczyłem z płotu i pogłaskałem Hespero. - Jak ładnie poprosisz Leo, to może cię weźmie.
- Eeeee nie. - Nadąsał się młodszy. - On nie umie się bawić.
- Ja nie umiem się bawić? - Leo uniósł brew.
- Nie żebym miał jakieś duże pojęcie. - Zacząłem ze śmiechem. - Ale jest w tym jakieś ziarno prawdy…
Pewnie byłbym martwy, gdyby spojrzenia mogły zabijać. Więc tylko się uśmiechnąłem.
- Nie wiem, czy salon gier to takie dobre miejsce dla dwunastolatka. - Zmarszczył brwi.
- Gwarantuję, że to miejsce jak każde inne. - Przewróciłem oczami. - Możemy tam iść jutro po zajęciach. Wezmę Nico. Myślę, że mogą się razem dobrze bawić.
- Kto to Nico? - Przekrzywił głowę James.
- Mój młodszy brat. - Uniosłem kącik ust. - Kto wie, może nauczy cię tajnych sztuczek.
- Byłoby ekstra! - Aż podskoczył z wrażenia. - Pójdziemy z nimi Leo? Proszę, proszę, proszę!
- Niech będzie. - Westchnął sam zainteresowany. - Ale jutro. I jak będziesz dziś grzeczny
- No okeeeej. - Westchnął. - Co teraz?
- Wracamy do stadniny. - Zarządził starszy. - Pożegnaj się z Ronanem.
- Nie ma potrzeby, też tam idę. - Uśmiechnąłem się lekko. - Zaraz pewnie zaczynają się zajęcia, a ja nie lubię ich opuszczać.
- Super! - Młody znów podskoczył. - To jesteś przyjacielem Leo?

Leo? Wydaj werdykt.
586 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz