1.31.2020

Od Ronana cd. Noah

Uh. Sprzeczka Adama i Noah przebiegała niemal szablonowo, a ja jak zwykle, w najważniejszych kwestiach, nie miałem nic do powiedzenia. Kłótnie takie jak ta, zdarzały się średnio cztery razy w tygodniu. Okazjonalnie dołączała do nich Blue. Ale ona raczej brała stronę Noah i starała się przerzucić “parę procent mojego czasu” na nie obydwie. Bo przecież musiały się dzielić tymi piętnastoma procentami. A ja tylko siedziałem. Bez prawa głosu. Upierdliwe.
Ponieważ tym razem skończyło się małym zwycięstwem Noah, musiałem jakoś udobruchać Adama, bo ten będzie później strasznie marudny. W końcu ucierpiała jego duma, a przynajmniej umiejętności kłócenia się. Dlatego nieco się odchyliłem i musnąłem ustami skórę za jego uchem, a potem wymruczałem najbardziej zmysłowo jak potrafiłem:
- Wynagrodzę ci to. - I znów go pocałowałem, tym razem w policzek.
- Fuj. - Skrzywiła się Noah. - Jesteś pewien, że chcesz mnie przekonać do jedzenia?
- Tak. - Pokiwałem głową i zerknąłem na Adama. Znów miał ten lekki uśmieszek. Czyli się udało. - Jedz, bo znikniesz.
- Mhm - mruknęła. - Jakbym zniknęła, moje piętnaście procent przechodzi na Blue!
***
- Wszystko dobrze? - Pacnąłem Noah w ramię, kiedy w końcu opadła na łóżko.
- Mhm. - Przytuliła się. - Jestem tylko zmęczona.
- Powinnaś bardziej o siebie dbać. - Przeczesałem jej włosy.
- A ty spędzać więcej czasu z Adamem. Od kiedy jesteś na studiach dziennych masz dla niego mniej czasu i jest zły. Blue ciągle narzeka. - Ziewnęła.
- Mogą się przespać, skoro tak bardzo się irytują - zaśmiałem się cicho i przykryłem dziewczynę kocem. - Poza tym, idę do niego jak już cię uśpię.
- Traktujesz mnie jak małe dziecko. - Nadęła policzki. - A jestem od ciebie starsza...
- Ciężko mi o tym pamiętać. - Ułożyłem ją wygodniej. - Jak tam… ty i Leo?
- Nie chcę o tym gadać. - Wtuliła się. - Teraz jest czas dla Podusi. Ale bez brokatu, bo za bardzo chce mi się spać.
- Pamiętaj, że noga Blue jest zawsze w pogotowiu. - Oparłem policzek o jej głowę. - A związki nie są proste.
- Ty i Adam jesteście szczęśliwi - powiedziała.
- Tak… - Zaciąłem się. - Ale czasami mam wrażenie, że… za bardzo naciskam. Albo coś. Niby to on zaproponował… ale wcześniej tego nie chciał. Nie wiem… czy się nie zmusza.
- Wnioskując po częstych dźwiękach zza ściany nie jest jakoś skrajnie niezadowolony. Szczególnie w nocy. - Znów ziewnęła. - Sądzę, że on raczej nie boi się Blue, która gotowa go zlać, czy coś.
- Może. - Przymknąłem oczy.
- Poza tym, zawsze masz nas. Jak miłość ssie, to zostają przyjaciele. - Owinęła mnie mocniej. - A ja cię nie oddam, bo mam przyjaciół w liczbie trzy.
- Ja, Blue i? - Uniosłem lekko brew.
- Sam - wymruczała. - A teraz daj mi spać.
- Okej. - Ułożyłem ją. - Jakby co, wołaj. Jestem za ścianą.
***
- Wszystko dobrze? Nie narzekałaś na śniadanie…
- Już dwa tygodnie temu stwierdziłam, że nie warto, bo Adam cię nie odciągnie - parsknęła. - Lepiej mieć to za sobą.
- Mądre. - Uniosłem lekko kącik ust.
- Aha. - Kiwnęła głową. - Jakieś plany na dziś?
- Cały dzień w mieście. - Przeciągnąłem się. - Muszę iść do szpitala, pogadać z kumplem, zrobić projekt… nuda.
- Szkoda. - Podeszła i się do mnie przytuliła. - Taki potencjał poduszkowatości stracić…
- Mówisz jak Yoda trochę. - Oddałem uścisk. - To co? Widzimy się jutro?
- Aha. - Pokiwała głową. - Jeśli nic innego nie wyskoczy.
- Oby. - Potarmosiłem jej włosy. - Do zobaczenia.
Przede mną jeszcze parę wyzwań tego dnia.

Nołe? Kiedy się zobaczymy?
516 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz