1.28.2020

Od Ethana do Shaya

Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi, pomyślałem wpatrując się w rozłożoną na łóżku koszulę.
- Co się do jasnej cholery odkurwiło w moje głowie w trakcie zakupu tego czegoś? - Zawołałem przerażony, posyłając spanikowane spojrzenie w stronę laptopa, na którym prowadziłem wideo rozmowę z moją najlepszą przyjaciółką. Rozpikselowaną twarz Leah wykrzywił szyderczy uśmiech. Nikt nigdy nie mówił że internet w akademikach zawsze działał bez zarzutu.
- Naprawdę nie rozumiem o co ci chodzi. - Dziewczyna wrzuciła sobie do ust kolejną porcję karmelowego popcornu, nie przejmując się moim kryzysem egzystencjalno-ubraniowym.
Chwyciłem materiał, ignorując potencjalną możliwość jego zgniecenia i pomachałem nim przed kamerką.
- Granatowa koszula z małymi pyszczkami lisków, Leah! Lisków! - Dla podkreślenia swoich słów jeszcze raz pomachałem ubraniem.
- Po pierwsze, zacznij normalnie oddychać bo trzeszczy mi w słuchawkach! Po drugie, ta koszula jest urocza. Wiem, bo sama ci ją kupiłam na ostatnie święta, niewdzięczniku!
Momentalnie usiadłem, a moje całe ciało się zrelaksowało. Odetchnąłem z ulga i posłałem w stronę laptopa szeroki, pełen wdzięczności uśmiech.
- Czyli jednak nie straciłem dobrego smaku! Ratujesz mi życie. Odezwę się po randce i dam ci znać czy ta obrzydliwa koszula wystraszyła moją adoratorkę! - Nie przejmując się jakimkolwiek pożegnaniem, pochyliłem się żeby zakończyć połączenie i zamknąć laptopa. Zanim w pokoju zaległa cisza do moich uszu dobiegł jeszcze przeraźliwie wysoki pisk brunetki.
- Kurwa, nie chciałam zbliżenia na twoje bokserki na dobranoc, Ethan!
Wyszczerzyłem się radośnie, lekko współczując swoim uszom. Kto by przypuszczał, że taka mała istota jest w stanie wydać z siebie takie straszliwe dźwięki
***
Jedynym plusem tej przerażająco nudnej randki było niesamowite jedzenie i wino. Uniosłem kieliszek do ust, starając się w miarę dyskretnie rozejrzeć po restauracji. Vin Rouge zdecydowanie wyróżniało się z tłumu małych kameralnych restauracji i kawiarnii rozsianych po całym mieście. Nie mogłem jednak zdecydować czy moje zafascynowanie tym miejscem wynikało z jego nieodpartego uroku, czy moj mozg najzwyczajniej w świecie starał się znaleźć ucieczkę z nudnej konwersacji, w której nawet nie musiał uczestniczyć. Moja partnerka z czystą perfekcją prowadziła rozmowę w imieniu naszej dwójki, nawet nie dając mi szansy na wyrażenie własnej opinii. Nie żeby poruszane przez nią tematy wywoływały we mnie jakiekolwiek większe emocje poza ogromnym znużeniem.
- Ethan?
Moje imię wypowiedziane z lekką dozą zniecierpliwienia przywróciło mnie do świata żywych. Odstawiłem kieliszek i spojrzałem na siedzącą przede mną brunetkę. Nie można było zaprzeczyć temu, że była piękna. Długie, lśniące włosy sięgające do połowy pleców. Delikatne rysy twarzy i ogromne brązowe oczy oraz makijaż podkreślający jej naturalne wdzięki. Większość mężczyzn byłaby zafascynowana będąc na randce z taką kobieta, która poza niesamowitym wyglądem mogła się również pochwalić wysoką inteligencją. Problem musiał więc leżeć po mojej stronie, gdyż najzwyczajniej w świecie oglądanie rozgrywki bilarda wywoływało we mnie więcej emocji niż to spotkanie. Nie żeby to odkrycie było dla mnie czymś nowym. Rachel nie interesowała mnie ani romantycznie, ani fizycznie, ale tak samo jak była olśniewająca i inteligentna, nie brakowało jej również samozaparcia i uporu. Zaprosiłem ją na kolacje licząc że zauważy iż niewiele nas łączy i nasze ścieżki rozejdą się w miłej i przyjaznej atmosferze. Na ten moment nie wydawało się jednak, żeby ten plan okazał się sukcesem. Nie chciałem wyjść jednak na ostatniego kretyna bez uczuć, przynajmniej nie wcześniej, niż było to konieczne. Skupiłem więc swoje dwa ostatnie przytomne neurony i posłałem przyszłej pani adwokat najbardziej uroczy uśmiech na jaki było mnie stać.
- O co pytałaś?
- Co sądzisz o sytuacji politycznej Iranu? - Jedyną oznaką jej zirytowania było subtelne uniesienie brwi.
- Jeśli mam być szczery, nie interesuje mnie polityka i nie czuję się wystarczająco poinformowany w kwestiach tego, co naprawde dzieję się na świecie żeby wypowiadać się na ten temat. - Przyznałem zgodnie z prawda.
Idealnie wyregulowana brew powędrowała jeszcze wyżej, kiedy Rachel sięgnęła po swój kieliszek. Miałem nadzieję, że zaczęła sobie uświadamiać, iż to spotkanie nie było przykladem idealnej randki, czy nawet kolacji między dobrymi znajomymi. Dolałem sobie wina, mając wielka nadzieję że bedę mógł opuścić lokal zanim sam opróżnię butelkę tego słodkiego trunku. Chyba mój problem z alkoholem nie był dłużej tylko kwestią żartów, pomyślałem biorąc kolejnego łyka. Kiedy Rachel, nie przejmując się dłużej brakiem mojej odpowiedzi, ponownie podjęła temat swoich zajęć o stosunkach międzynarodowych, mój wzrok rozpoczął kolejną wędrówkę po sali, tym razem skupiając się na jednostkach ludzkich. Kilka młodych par wyraźnie bardziej zainteresowanych sobą niż nasza dwójka zajmowała w głównej mierze stoliki na środku sali. W rogu pomieszczenia miała miejsce jakaś kolacja biznesowa - sądząc po mowie ciała i wyraźnym skupieniu uczestników. Po drugiej stronie, tuż przy drzwiach, siedziała starsza para trzymająca się za ręce i posyłająca sobie rozanielone spojrzenia nad talerzami spaghetti. Natomiast przy jednym z większych stolików przy ścianie siedziały dwie kobiety z trójką dzieci, które z wielkim zaangażowaniem i radością w oczach ganiały upieczone kawałki ziemniaczków po talerzu. Uśmiechnąłem się mimowolnie, wygodniej opierając się o krzesło. W restauracji panowała bardzo przyjemna atmosfera i prawie czułem się winny jej zakłócaniu swoim znudzeniem i wyraźną apatią w stosunku do moje partnerki. Z moich dogłębnych rozważań wyrwał mnie dźwięk kroków. Mój wzrok powędrował ku dość wysokiemu kelnerowi, który akurat w tym momencie pochylał się nad stolikiem by usłyszeć zamówienie składane przez wyraźnie speszona ośmiolatkę, która musiała pojawić się w restauracji wraz z rodzicami w trakcie mojej kontemplacji otoczenia. Mężczyzna, jak każdy kelner w Vin Rouge, nosił czarne garniturowe spodnie i idealnie dopasowaną białą koszulę. Wziąłem kolejnego łyka wina, zastanawiając się nad źródłem mojej nagłej fascynacji tym człowiekiem, zwłaszcza że jedyne co widziałem to jego plecy. Skrycie liczyłem, że mężczyzna odwróci się w najbliższym czasie i będzie mi dane zobaczyć jego twarz. Kolejny łyk wina - miałem nadzieję, że nie sprawiałem wrażenia spragnionego alkoholika - i moje krótkodystansowe marzenie się spełniło. Ciemnobrązowe włosy chłopaka idealnie pasowały do jego czekoladowych oczu i mimo, iż nie wpisywał się w pospolity kanon piękna nie mogłem przestać się gapić. Brawo Ethan, pogratulowałem sam sobie. Kolejne dwadzieścia punktów do bycia dziwakiem. Musiałem wpatrywać się w nieznajomego dłużej niż to dopuszczalne, gdyż nie minęło parę sekund, a te ciemne oczy wpatrywały się we mnie z lekko uniesioną brwią sugerującą lekkie zmieszanie. Był… uroczy. Odstawiłem kieliszek i przełknąłem ślinę, nie odwracając wzroku. Nim zdążyłem się zastanowić, jakbym kiedykolwiek to robił, posłałem znaczące spojrzenie w kierunku wciąż zafascynowanej swoim głosem Rachel i ponownie spojrzałem na kelnera bezgłośnie mówiąc ‘Pomóż mi’.

1021 słów
To co? Drobna pomoc Shay?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz