3.28.2019

Od Diego CD Venus

Wyjście w góry okazało się dla mnie męczarnią. Nie lubiłem nigdy gór, wolałem siedzieć w domu i trenować. Z resztą widząc jak wysoko byliśmy, chciałem się cofnąć. Nienawidziłem wysokości, szczególnie w górach! Nie ma problemu abym usiadł na klifie i patrzył w dół, lecz będąc w górach czułem się źle, nieswojo. Z resztą ja miałem przeczucie, że zaraz na mnie jakaś lawina zleci czy inne cholerstwo, ale nie zawróciłem. Chciałem spędzić ten czas z Venus.
Wchodząc do pokoju moim oczom ukazała się siedząca tyłem sylwetka. Cóż jak bym mógł, to dźgnąłbym tego kogoś kijem od miotły, lecz nie miałem go pod ręką.
- Czego tu? - warknąłem zmęczony całym dniem.
- Czy ty jesteś na tyle głupi? Myślisz, że ode mnie tak łatwo uciekniesz? Jestem o wiele lepszy niż ta twoja Venus, ja chcę tylko porozumienia. Chciałbym abyś ponownie wrócił do domu, został tam ze mną - rzekł spokojnie nie odwracając się.
Będąc tak zmęczonym zacząłem się zastanawiać kim jest ten gość, ale nie mogłem tego głosu przyczepić do żadnej znanej mi osoby.
- Co Alves, nie wiesz kim jestem? Już zapomniałeś? Jak tak mogłeś, przez wiele lat uczyłem cię wszystkiego, nigdy nie był byś tak przystojny. Znając ciebie chodziłbyś dalej w jakiś beznadziejnych ubraniach - prychnął po czym wstał z łóżka i odwrócił się w moją stronę zapinając guzik dopasowanej marynarki.
W tej chwili zbladłem, a mój wzrok utkwił na jego twarzy. Nie chciałem go więcej znać, był niby moją ochroną przez tyle lat, a okazał się tyranem, jest taki sam jak swój ojciec. Kochałem tego gościa, a teraz jest zmorą, przeszłością, która kroczy za mną gdzie tylko się spojrzę. Widziałem go już na zawodach, lecz gdy kończyłem zmagania się z bykami, to ten znikał. Miałem wtedy gęsią skórkę. Owszem, wyglądam na gościa, który zmierzy się ze wszystkimi demonami przeszłości i przyszłości, ale tak wcale nie jest. Mam pewne blokady, których nie mogę się pozbyć. Jedną z nich jest właśnie Francis.
- Jak tutaj wszedłeś - zapytałem ochryple, gdyż zaschło mi w gardle.
- Nie jest trudno powiedzieć, że jest się chłopakiem Diego Alvesa - na jego twarz wdarł się niecny uśmieszek, który zaczął mnie wręcz przerażać.
- Czego tutaj szukasz? - powiedziałem składając dłonie w pięści.
- Oj Diego, co ty chcesz niby zrobić? Ja przyszedłem tylko dlatego, że się stęskniłem.. i to cholernie - mruknął podchodząc do mnie, po czym przejechał dłonią po moim policzku.
Stałem jak kołek, gdyż moje ciało odmówiło mi jakiegokolwiek posłuszeństwa.
Patrzyłem w te parszywe oczy i zastanawiałem się co on ode mnie chce.
- Chodź tutaj.. - usłyszałem cichy głos. Nie zdążyłem zareagować, a jego usta połączyły się z moimi. Nie odwzajemniałem, byłem zbyt zaskoczony tym co zrobił, ale po chwili oprzytomniałem.
- Wyjdź - powiedziałem stanowczo, kiedy tylko ten zakończył torturowanie moich ust. - wynoś się - powtórzyłem kiedy chłopak nic z tego sobie nie zrobił.
- Dlacz... - w tej chwili miałem dość. Marzyłem tylko aby się położyć i wyspać, a teraz miałem jebanego gnoja na głowie. Walnąłem Francisa jak najmocniej umiałem w tej chwili, lecz nic dobrego z tego nie wyszło. Również oberwałem od niego po czym zeszliśmy do parteru, gdzie jebany chuj uklęknął mi na prawej dłoni.
- Co, teraz jest ci przyjemnie? - warknął patrząc na mnie z wymalowaną złością na twarzy.
Próbowałem wydostać dłoń spod jego ciężaru, lecz gdy tylko chciałem to zrobić ten uciskał bardziej moją dłoń.
Chciałem go walnąć tak mocno aby zapamiętał tę chwilę na dobre, lecz lewą ręką nie jestem w stanie tego zrobić. Starałem się mu coś zrobić wolną ręką lecz to nie działało. Ten chuj zdarł ze mnie koszulkę, a następnie przywarł do moich ust.
Wkurwiony wyrwałem się do przodu, przez co chłopak zaliczył spotkanie z moim czołem, ale niestety takie poderwanie się miało jeden cholerny skutek. Coś strzeliło mi w nadgarstku i zaczęło cholernie boleć, ale nie chciałem się tym specjalnie przejmować więc uderzyłem chłopaka z prawej ręki, która bolała mnie jak cholera.
Zaczęliśmy się okładać. Raz ja obrywałem, a raz on. Ja tylko broniłem twarzy. Nie chcę aby wyszło na ślubie, że jestem jakimś dresem, który tylko i wyłącznie będzie się wtryniał w bójki.
***
Po dobrej półgodzinnej sprzeczce jak i szarpaninie, wygnałem go za drzwi.
Czy to coś da? Zobaczymy.
Oberwał dość mocno, a ja sam też niestety ucierpiałem, lecz nie chciałem już iść do żadnej pielęgniarki, więc ruszyłem pod szybki prysznic, po którym położyłem się zmęczony do łóżka, przed tym zamykając na klucz pokój.
Otwierając oczy nad ranem miałem wrażenie, że zaraz urwę sobie bolącą mnie głowę, lecz nie miałem co tak leżeć. Skierowałem swe kroki do łazienki i przejrzałem się w lustrze. Wiedziałem, że powinienem się ogolić, jednak nie miałem na to najmniejszej ochoty.
Gdy już umyłem zęby, co było cudem, bo moja ręka nie odmówiła mi posłuszeństwa i mogłem je dokładnie wyszorować.
Kiedy skończyłem poranną toaletę, zabrałem się za wybieranie ubrań. Wciągnąłem czarne dresy, do tego dobierając koszulkę do bicia żony w kolorze pomarańczowym.
Wyszedłem z pokoju z chęcią pójścia do stajni, lecz mój nadgarstek nie dawał mi spokoju, więc udałem się do tutejszej pielęgniarki, która wysłała mnie bez namysłu do szpitala, bo stwierdziła, że taka opuchlizna może świadczyć tylko o tym, że złamałem nadgarstek i muszę wykonać prześwietlenie.
Świetnie kurwa! Venus mnie zabije..
Udałem się we wskazane miejsce z wymalowanym cierpieniem na twarzy, bo musiałem jakoś prowadzić ten wóz, a lewą ręką jest.. cóż dość ciężko.
Zarejestrowałem się i czekałem na swoją kolej. Niestety byłem chyba ostatnią osobą, jaką by tutaj chcieli zobaczyć. Byłem w cholerę zmęczony. Miałem podkrążone oczy, lekko rozciętą wargę i napuchnięty nadgarstek.
***
Po dwóch godzinach wszedłem w końcu do gabinetu, gdzie zrobili mi zdjęcie rentgenowskie, a następnie wyprosili mnie.
Czekałem na wynik przez dobre piętnaście minut i następne półtora godziny straciłem na kłótni z lekarzem, który po pierwsze stwierdził, że jestem nielegalnym imigrantem i chciał jak na złość wsadzić mi nadgarstek w gips.
Przekonałem w końcu tego debila, że chcę tylko usztywniacz na co niechętnie się zgodził, ale jak przedstawiłem mu sytuację, że na ślub nie chcę iść z gipsem, to jednak przyznał mi rację.
Wyszedłem z dokumentami, a następnie udałem się jeszcze do sklepu po jakieś żelki.
Kiedy byłem już po zakupach, poszedłem zobaczyć co u Venus.
Usłyszawszy pozwolenie aby wejść uśmiechnąłem się lekko pod nosem i podszedłem do niej kładąc się na łóżku obok.
- Co tam robisz? - mruknąłem przyglądając się dziewczynie z wyczekiwaniem, co ona powie na rozwaloną wargę i nadgarstek. Coś czuję, że wcale miło nie będzie..


1046
Zabij za badziew, ale głowa mnie coś nawala :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz