Dotyk warg na policzku był jak lekkie muśnięcie piórka, albo raczej trącenie kocim noskiem. Delikatne, miłe i przelotne uczucie, które trwało zbyt krótko, by dobrze je zarejestrować, a jednak Adam był go aż za bardzo świadom. Gdyby nie był tak zaskoczony, na pewno rzuciłby w kąt logiczne myślenie, zignorował fakt, że wciąż są na korytarzu i przyciągnąłby bliżej do siebie tego słodkiego Aniołka, a później... Kurwa, Adam opanuj się. Poczekaj chociaż, aż zamkniecie się w pokoju. Za bardzo odzwyczaił się od kontaktów z rówieśnikami poza siecią, MMO i wnętrzem nocnych klubów. Tam nikt nie przejmował się pochodami, przelotnymi czułościami, czy opinią otoczenia i po prostu działał, robiąc nieprzemyślane, często głupie rzeczy. Gdyby spotkał Ronana na parkiecie w jednym z ulubionych lokali, pewnie nawet by się nie zastanawiał. Od razu zaciągnąłby go w jakiś ustronny kąt, żeby się zapomnieć i po prostu dobrze bawić. Ale teraz był w Akademii, w miejscu gdzie każdy przypadkowy uczeń mógł ich zobaczyć i tak jak sam, mało by się przejął obserwatorem, tak blondynek mógłby nie być zachwycony. Powstrzymał się więc od działania, którego później by pewnie pożałował i skupił się na prowadzeniu chłopaka najprawdopodobniej właściwą drogą.
Szybko jego myśli zeszły na inny tor, który zaczął się od jednego stwierdzenia: Ronan nie miał dużego pojęcia o kulturze japońskiej. Właściwie nawet go to nie zdziwiło. Wiedział jak bardzo Japonia różniła się od reszty świata, a szczególnie od krajów Zachodu i jak mało uczyło się o tym miejscu w szkołach. Ale tak naprawdę tyczyło się to każdego państwa innego niż rodzime. O Europie np. wiedział tylko tyle ile usłyszał w Hetalii i wyczytał z losowych informacji na internecie. Nie widział więc nawet sensu, by poprawiać błąd Księżniczki.
Sporo Japończyków wierzyło w pechowość cyfry "4", ale brunet nie miał zamiaru. Kiedyś wierzył, że jest tam gdzieś jakaś wyższa siła, która czuwa nad wszystkim i wszystkimi, jednak szybko uderzyła go brutalna rzeczywistość. Nad ludzkim życiem decydował tylko sam człowiek oraz zupełnie losowe zbiegi wypadków, których nie dało się ani przewidzieć, ani kontrolować. Nawet jeśli nadal istniał Bóg, czy Bogowie, to musieli mieć gdzieś wszystko, co działo się w stworzonym przez nich świecie, albo byli sadystycznymi chujami. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że pozwoli na to wszystko? Na wojny, człowiecze okrucieństwo, niesprawiedliwość życia, cierpienie, samobójstwa... I znowu Adam wpadł w depresyjne myśli. Miał już dość tych własnych wahań nastrojów i czasem żałował, że jednak nie zgodził się na przypisanie odpowiednich leków. Czasem.
- Aż tak ci się spieszy, by znaleźć się ze mną sam na sam w zamkniętym pokoju? - Szybko przywołał na twarz figlarny uśmiech i beztroskim tonem zamaskował podłe samopoczucie. - Wiesz, że taki drobny całus nie wystarczy mi za zapłatę... Ale mogę go potraktować jako zaliczkę.
- Pogadamy jak się najem. Jeśli się najem - odpowiedział mu rozbawiony chłopak, śmiejąc się przy tym wesoło. Podobał mu się ten śmiech, szczery i miły dla ucha, aż samemu trochę lepiej się czuło.
- Jeśli po zjedzeniu tego wszystkiego nadal będziesz głodny, to zacznę się martwić o twój żołądek. - Góra jedzenia, którą przygotowali mogła spokojnie starczyć dla trzech wygłodniałych osób, a przecież wcześniej zjedli już pseudo tosty.
- Oh, daj spokój. - Blondynek posłał mu spojrzenie swoich błyszczących oczu. - Najwyżej się zasłodzimy.
- Powiedziałbym, że już jesteś wystarczająco słodki, ale brzmi to jak tekst z mangi dla dziewczyn - powiedział rozbawiony Adam, przy okazji prawie potykając się o kota, który postanowił nagle się zatrzymać. Dopiero po chwili brunet zorientował się, że stali już pod drzwiami pokoju nr. 13.
- Zobaczymy. - Ronan oparł się o ścianę w oczekiwaniu na otwarcie drzwi, co nie było takie proste z dużym talerzem tostów w rękach.
Zanim którykolwiek z chłopaków zdążył sięgnąć do klamki, Yurio popisał się najwyraźniej nową sztuczką, bo podskoczył na tylnych łapkach i jak gdyby nigdy nic, otworzył wejście do pomieszczenia. Pewnie jego właściciel byłby pod wrażeniem, gdyby nie fakt, że z takimi numerami, cholerny kot, mógł uciec niepowstrzymany nawet przez drzwi.
- Po prostu super, teraz będę musiał pamiętać, by zamykać pokój na klucz za każdym razem jak nie mam tego parszywca na oku - powiedział zirytowany Adam, po czym wszedł za zwierzakiem do środka. - Sorry za bałagan, Księżniczko, ale dopiero co się rozpakowałem. - Słysząc to, zaproszony gość tylko roześmiał się wesoło.
- Bałagan mi nie przeszkadza.
Pokój wyglądał tak naprawdę całkiem znośnie. Może i biurko ogarniał całkowity chaos znany pod nazwą artystycznego bałaganu, ale nigdzie nie walały się chuchy, jak to bywało w poprzednim lokum pół-Japończyka. Choć to pewnie szybko miało ulec zmianie.
- Siadaj gdzie chcesz - powiedział, kładąc talerz na pościel z herbem Hogwartu i zgarnął papierki po cukierkach do kosza.
Yurio kręcił się niebezpiecznie blisko jedzenia, więc dla świętego spokoju, brunet podszedł do mini lodówki w rogu pokoju i wyciągnął z niej jedną z ulubionych, jadalnych zabawek futrzaka. Mały kurczaczek pokryty żółtymi, puchowymi piórkami od razu przyciągnął uwagę drapieżnika, który ze zniecierpliwienia wskoczył właścicielowi na plecy.
- Ałć, głupi zwierzaku, nie jesteś już kociakiem! - Adam usiłował utrzymać jakoś równowagę z paroma dodatkowymi kilo żywej wagi na ramionach, aż w końcu rzucił martwego pisklaka na podłogę, a wygłodniały koteł rzucił się za nim.
- Widzę, że go rozpieszczasz - zauważył Aniołek, jakoś mieszcząc naleśniki na zawalonym biurku.
- Tego zapchlonego kocura? Nigdy - brunet natychmiast zaprzeczył, ale nie był w stanie ukryć lekko uniesionych kącików ust i spojrzenia definitywnie pełnego przywiązania, kiedy obserwował jak futrzak bawi się jedzeniem w typowy dla swojego rodzaju sposób. - Ja tylko chcę, by pozwolił nam spokojnie zjeść, póki smakołyki wciąż są ciepłe. - Podszedł do chłopaka, po czym ukroił widelcem kawałek słodkiego naleśnika i uniósł go pod usta Ronana. - Powiedz aaaa… - Ku jego zadowoleniu, chłopak posłusznie otworzył usta. - Uroczo... - wyrwało się Adamowi, kiedy patrzył na wargi rozchylone w oczekiwaniu. Powoli podał mu kawałek deseru i z szerokim uśmiechem obserwował jak blondynek wręcz rozpływa się z zachwytu nad smakiem dania. Zrobił to specjalnie, czy nie, ale tak wyszło, że troszkę bitej śmietany zostało w kąciku tych ślicznych ust. Nie bardzo zastanawiał się co robi i po prostu nachylił się, by zlizać słodycz koniuszkiem języka, po czym odsunął się szybko z uśmiechem niewiniątka. Nie zdziwiłby się, gdyby Aniołek się po tym obraził, ale ten tylko parsknął śmiechem i sam odkroił kolejny kawałek.
- Teraz twoja kolej - słysząc to, Adam po prostu nie mógł odmówić, ale do głowy przyszła mu głupia myśl, więc zawahał się na moment.
- A już myślałem, że uda mi się z ciebie zrobić posłusznego ulubieńca - powiedział, ale w głosie nie brzmiał nawet cień smutku. Nie sądził, by chłopak zrozumiał nawiązanie... Ale może? Podejrzewał, że ten nie raz go jeszcze zaskoczy.
- Nawet nie licz, że będę uległy jak Erasmus, albo Damien wobec Laurenta. - Blondynek pokazał bielutkie ząbki w szerokim uśmiechu. - Mam pazurki jak Nicaise. - No i oczywiście nie zawiódł oczekiwań. Brunet z każdą chwilą lubił go coraz bardziej.
- Lubię koty z charakterkiem - stwierdził, z uśmiechem przyjmując zaoferowany wcześniej smakołyk, po czym oblizał usta ze smakiem. - Ale z wielką przyjemnością sprawiłbym ci szafirowe kolczyki i złotą obróżkę - mówiąc to delikatnie musnął palcami odsłoniętą szyję Ronana, drażniąc jego jasną, gładką skórę.
- Jakie szczęście, że masz już kota. - Uśmiech Aniołka był wyraźnie ironiczny. - Poza tym już coś mam - powiedział, wskazując na srebrny łańcuszek. - Więc przegrałeś.
- Niezupełnie... Wystarczy, że dam ci coś innego. - Dlaczego miałby tak łatwo się poddać z powodu głupiego krzyżyka? - Tak właściwie, to skoro już przy tym jesteśmy... - Chwycił między palce błyszczący talizman. - Podobno większość katolików uważa, że bycie kimś z LGBT to grzech... Ale z tego co widzę, nie należysz do tej bandy homofobicznych idiotów.
1217 słów
Ronan? Wyjaśnisz?
- Oh, daj spokój. - Blondynek posłał mu spojrzenie swoich błyszczących oczu. - Najwyżej się zasłodzimy.
- Powiedziałbym, że już jesteś wystarczająco słodki, ale brzmi to jak tekst z mangi dla dziewczyn - powiedział rozbawiony Adam, przy okazji prawie potykając się o kota, który postanowił nagle się zatrzymać. Dopiero po chwili brunet zorientował się, że stali już pod drzwiami pokoju nr. 13.
- Zobaczymy. - Ronan oparł się o ścianę w oczekiwaniu na otwarcie drzwi, co nie było takie proste z dużym talerzem tostów w rękach.
Zanim którykolwiek z chłopaków zdążył sięgnąć do klamki, Yurio popisał się najwyraźniej nową sztuczką, bo podskoczył na tylnych łapkach i jak gdyby nigdy nic, otworzył wejście do pomieszczenia. Pewnie jego właściciel byłby pod wrażeniem, gdyby nie fakt, że z takimi numerami, cholerny kot, mógł uciec niepowstrzymany nawet przez drzwi.
- Po prostu super, teraz będę musiał pamiętać, by zamykać pokój na klucz za każdym razem jak nie mam tego parszywca na oku - powiedział zirytowany Adam, po czym wszedł za zwierzakiem do środka. - Sorry za bałagan, Księżniczko, ale dopiero co się rozpakowałem. - Słysząc to, zaproszony gość tylko roześmiał się wesoło.
- Bałagan mi nie przeszkadza.
Pokój wyglądał tak naprawdę całkiem znośnie. Może i biurko ogarniał całkowity chaos znany pod nazwą artystycznego bałaganu, ale nigdzie nie walały się chuchy, jak to bywało w poprzednim lokum pół-Japończyka. Choć to pewnie szybko miało ulec zmianie.
- Siadaj gdzie chcesz - powiedział, kładąc talerz na pościel z herbem Hogwartu i zgarnął papierki po cukierkach do kosza.
Yurio kręcił się niebezpiecznie blisko jedzenia, więc dla świętego spokoju, brunet podszedł do mini lodówki w rogu pokoju i wyciągnął z niej jedną z ulubionych, jadalnych zabawek futrzaka. Mały kurczaczek pokryty żółtymi, puchowymi piórkami od razu przyciągnął uwagę drapieżnika, który ze zniecierpliwienia wskoczył właścicielowi na plecy.
- Ałć, głupi zwierzaku, nie jesteś już kociakiem! - Adam usiłował utrzymać jakoś równowagę z paroma dodatkowymi kilo żywej wagi na ramionach, aż w końcu rzucił martwego pisklaka na podłogę, a wygłodniały koteł rzucił się za nim.
- Widzę, że go rozpieszczasz - zauważył Aniołek, jakoś mieszcząc naleśniki na zawalonym biurku.
- Tego zapchlonego kocura? Nigdy - brunet natychmiast zaprzeczył, ale nie był w stanie ukryć lekko uniesionych kącików ust i spojrzenia definitywnie pełnego przywiązania, kiedy obserwował jak futrzak bawi się jedzeniem w typowy dla swojego rodzaju sposób. - Ja tylko chcę, by pozwolił nam spokojnie zjeść, póki smakołyki wciąż są ciepłe. - Podszedł do chłopaka, po czym ukroił widelcem kawałek słodkiego naleśnika i uniósł go pod usta Ronana. - Powiedz aaaa… - Ku jego zadowoleniu, chłopak posłusznie otworzył usta. - Uroczo... - wyrwało się Adamowi, kiedy patrzył na wargi rozchylone w oczekiwaniu. Powoli podał mu kawałek deseru i z szerokim uśmiechem obserwował jak blondynek wręcz rozpływa się z zachwytu nad smakiem dania. Zrobił to specjalnie, czy nie, ale tak wyszło, że troszkę bitej śmietany zostało w kąciku tych ślicznych ust. Nie bardzo zastanawiał się co robi i po prostu nachylił się, by zlizać słodycz koniuszkiem języka, po czym odsunął się szybko z uśmiechem niewiniątka. Nie zdziwiłby się, gdyby Aniołek się po tym obraził, ale ten tylko parsknął śmiechem i sam odkroił kolejny kawałek.
- Teraz twoja kolej - słysząc to, Adam po prostu nie mógł odmówić, ale do głowy przyszła mu głupia myśl, więc zawahał się na moment.
- A już myślałem, że uda mi się z ciebie zrobić posłusznego ulubieńca - powiedział, ale w głosie nie brzmiał nawet cień smutku. Nie sądził, by chłopak zrozumiał nawiązanie... Ale może? Podejrzewał, że ten nie raz go jeszcze zaskoczy.
- Nawet nie licz, że będę uległy jak Erasmus, albo Damien wobec Laurenta. - Blondynek pokazał bielutkie ząbki w szerokim uśmiechu. - Mam pazurki jak Nicaise. - No i oczywiście nie zawiódł oczekiwań. Brunet z każdą chwilą lubił go coraz bardziej.
- Lubię koty z charakterkiem - stwierdził, z uśmiechem przyjmując zaoferowany wcześniej smakołyk, po czym oblizał usta ze smakiem. - Ale z wielką przyjemnością sprawiłbym ci szafirowe kolczyki i złotą obróżkę - mówiąc to delikatnie musnął palcami odsłoniętą szyję Ronana, drażniąc jego jasną, gładką skórę.
- Jakie szczęście, że masz już kota. - Uśmiech Aniołka był wyraźnie ironiczny. - Poza tym już coś mam - powiedział, wskazując na srebrny łańcuszek. - Więc przegrałeś.
- Niezupełnie... Wystarczy, że dam ci coś innego. - Dlaczego miałby tak łatwo się poddać z powodu głupiego krzyżyka? - Tak właściwie, to skoro już przy tym jesteśmy... - Chwycił między palce błyszczący talizman. - Podobno większość katolików uważa, że bycie kimś z LGBT to grzech... Ale z tego co widzę, nie należysz do tej bandy homofobicznych idiotów.
1217 słów
Ronan? Wyjaśnisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz