Dlatego też, z braku innych zajęć, postanowił zabić czas tym, co było do tego najlepsze. Grą na konsoli. W końcu po coś przywiózł ze sobą ulubione PS4 oraz stos ulubionych płyt. Głównie były to pudełkowe edycje kolekcjonerskie, z którymi nie mógł się rozstać, nawet jeśli rzadko po nie sięgał. Znacznie większa część, kupionych przez sieć tytułów, znajdowała się już bezpośrednio na urządzeniu. Miał nawet dwa pady, gdyby ktoś chciał dołączyć do turnieju Mortala, czy Injustice, choć od roku nie miał okazji skorzystać z obu. Głównie zajmował się solowymi grami, które zajmowały go na długie noce, tak czy siak nie przespane przez dręczące go często koszmary.
Teraz też mógł skorzystać z absorbującego klimatu którejś z nich. Pozostawało tylko pytanie: którą produkcję wybrać?
Dragon Age? Dorian i Fenris kusili, ale przeszedł to już z kilkanaście razy i nie uśmiechało mu się po raz kolejny męczyć się z wykonywaniem misji pobocznych, by w końcu odblokować nowe dialogi.
Mass Effect? Identyczna sytuacja.
Undertale? Nie był aż tak zdesperowany, by resetować tak szczęśliwe zakończenie.
Skyrim? Teoretycznie wciąż nie odkrył wszystkich misji i lokacji... Jeśli w ogóle ogarnięcie tego było możliwe. Ale... Chyba nie był w nastroju na zimowe klimaty.
Trine 3? O... Czy w ogóle odpalił tę grę?
- Yurio? Co powiesz na trzecią przygodę z Zoyą i resztą ekipy? - Koteł nie zamierzał przepuścić okazji do snu na nogach swojego właściciela, albo raczej niewolnika, jeśli brunet miał być szczery. - O proszę, więc jednak potrafisz być miły. Szkoda, że ostatnio wolałeś wbić mi pazury w plecy. - Zwierzak tylko zamruczał błogo, głaskany miedzy uszami, najwidoczniej udając, że wspomniana sytuacja w ogóle nie miała miejsca. - No dobra, tym razem ci się upiecze... Ok, mały. Czas na miłą i relaksującą rozrywkę - ogłosił chłopak, włączając nowy save. W końcu gra powinna być dziecinnie prosta.
***
- Aniołek? Sytuacja kryzysowa. Potrzebuję cię tutaj. W pokoju. Teraz - powiedział Adam głosem pełnym desperacji, kiedy w końcu Ronan odebrał za trzecią próbą nawiązania kontaktu.
- Adamie. - Z głośników telefonu dobiegł znajomy głos, w którym dało się wyczuć nutę irytacji. - Jestem teraz na treningu.
- Trening jest teraz bez znaczenia - stwierdził brunet, zupełnie ignorując usłyszaną wymówkę. - Nie dzwoniłbym, gdyby to nie była cholernie ważna sprawa. I nie, tym razem nie szukam pretekstu, by zaciągnąć cię do swojego pokoju. Przysięgam, że to kwestia życia i śmierci - zapewnił dalej, zachowując zupełną powagę.
- Krwawisz? - Adam mógł sobie łatwo wyobrazić, uniesione brwi blondyna.
- Gorzej. Umieram - powiedział zgodnie z prawdą. - Po raz dziesiąty w ciągu ostatnich osiemnastu minut.
- Czy ty w coś grasz? - Pytaniu towarzyszyło głośne westchnięcie.
- A co innego miałbym teraz robić, kiedy ciebie tu nie ma, nikogo innego nie znam, a mój koń... Nie ważne! Ważne jest to, że ta cholerna gra jest chora i potrzebuję natychmiastowej pomocy drugiego gracza - przedstawił problem wkładając w to tyle emocji, że telefon przyciśnięty miedzy ramieniem i głową, niemal spadł mu na ziemię. - Kurwa! Jedenasty raz! - Nie rzucenie padem o ścianę wymagało naprawdę dużo silnej woli.
- Właśnie stoję obok konia stajennego i będę mógł przyjść dopiero po tych zajęciach. - Zdecydowanie "po zajęciach" równało się z "za późno" i istniała spora szansa, że do tego czasu brunet albo rozwali konsolę, albo naprawdę się zabije.
- Ale ja cię potrzebuję!
- Nie jestem twoim służącym Adam - warknął Ronan, wyraźnie nie rozumiejąc powagi sytuacji. - Mam zajęcia.
- Nie jesteś służącym. Jesteś moim jedynym wsparciem w obliczu kryzysu. - Wyjaśnienia chłopaka przybrały niemal błagalny ton.
- Wiesz, że możesz poczekać te kilkanaście minut? - Od tak zostawić grę na cztery misje przed końcem, w najbardziej kluczowym momencie? To zdecydowanie byłoby irracjonalne.
- Dobrze wiem, że trening trwa dłużej, nie mówiąc już o zajęciu się koniem i drodze tutaj. Zdążę już umrzeć kolejne pięć razy! Albo więcej! - W tym momencie, Zoya po raz kolejny poległa od ciosu wroga, a Yurio obudzony przez krzyk oraz nagłe walnięcie pada o ziemię, wbił pazury w prawe udo swojego właściciela. - KURWA! - Telefon dołączył do kontrolera na podłodze, automatycznie wyłączając rozmowę, zaś Adam poderwał się z przeciągłym jękiem.
Kot prychnął, rzucił chłopakowi wrogie spojrzenie wyrażające "należało ci się", po czym podążył ku pustej misce i miauknął z żądaniem. Dopiero teraz brunet zauważył, że było już prawie po porze obiadowej.
- Cholera, Yurio przepraszam. Zaraz ci skombinuję coś do jedzenia. - Gra była ważna, ale kot stał zdecydowanie wyżej w hierarchii.
Zostawiając pada i telefon tam gdzie sobie spadły, Adam prędko poszedł ogarnąć mini lodówkę, jednak odkrył tragiczny fakt. Była pusta.
- Ech... Sorry pchlarzu, ale będziesz musiał poczekać jeszcze chwilkę, aż coś skombinuję z kuchni - słysząc to, koteł nie wyglądał na zachwyconego, podobnie z resztą jak i chłopak, ale żadne z nich nie miało teraz wyboru.
***
Ok, może i Adamowi nie udało się znaleźć kuchni, ale za to odkrył stołówkę, a to prawie to samo. W obu miejscach można było dostać coś do jedzenia. W zasadzie stołówka brzmiała nawet lepiej, bo oznaczała gotowy posiłek i zero potrzeby robienia czegoś samemu, co bardzo satysfakcjonowało teraz głodnego chłopaka. Zwykle wolał sam przygotowywać jedzenie, ale teraz szkoda mu było czasu. Gra nie przejdzie się sama. Mógł więc skorzystać podwójnie, zdobywając jedzenie dla kota i dla siebie. Innymi słowy wyprawa udała się podwójnie.
Wziął wolną tacę, po czym wybrał z bufetu coś, co wyglądało jak ryżowy makaron z mięsem i warzywami oraz truskawkowego shake'a. Poprosił, by panie z obsługi zapakowały mu obiad na wynos, bo Yurio pewnie już się niecierpliwił i spytał o jakieś surowe mięso, które mógłby zabrać. Prawdopodobnie nie był pierwszą osobą, proszącą o żarcie dla zwierzaka, bo prośba nie wywołała spodziewanego zdziwienia. Poczekał więc chwilkę, opierając się o blat i przy okazji dostrzegł coś, a raczej kogoś, kto mógł teraz okazać się naprawdę przydatny.
Odebrał swoje zamówienie, po czym szybkim krokiem zbliżył się do swojego, nieświadomego celu.
- Hej anime-boy - zwrócił za siebie uwagę białowłosego, kiedy usiadł przed nim przy stoliku. - Jesteś mi winien jakąś rekompensatę za straty moralne i fizyczne, więc nie masz wyboru i musisz teraz pójść ze mną do mojego pokoju - wyjaśnił szybko, nie dając mu czasu nawet na protest.
***
- No dobra Shiro, może to nie jest mechaniczny lew z kosmosu, ale chyba potrafisz obsługiwać pada, prawda? - Rzucił chłopakowi wspomniany kontroler, po czym sam sięgnął po własny. - A i nie przejmuj się kotem - wskazał na futrzaka, który zajmował się przyniesionym żarciem. - Jest tylko jakieś sześćdziesiąt procent szans na to, że spróbuje cię zabić, jeśli nie będziesz się do niego zbliżać.
1203 słowa
Wiktor? Boisz się kotka?
Wiktor? Boisz się kotka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz