-Twierdzą, że ukradłem komuś dokumenty i chcą dzwonić po psy...-warknął.
-Będę za chwilę.- odpowiedziałem i się rozłączyłem.
Wciągnąłem na siebie pierwsze lepsze spodnie, które nie wyglądały jak psu z gardła wyjęte i wyszedłem z pokoju z kluczykami w ręce. Założyłem kask na głowę i wsiadłem na motor biorąc sobie za cel najbliższy sklep. Chyba o ten mu chodziło. Po paru minutach byłem już na parkingu. Wziąłem kask pod rękę i wszedłem do sklepu szukając wzrokiem chłopaka. Gdy moje poszukiwania nie przynosiły skutku wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem.
-Gdzie jesteś?
-Na zapleczu, jest tabliczka na drzwiach.
-Okej.
Zapytałem jednej z kobiet, która tu pracuje gdzie jest zaplecze i po paru minutach udało mi się z niej wyciągnąć gdzie mam iść. Dotarłem do wskazanych drzwi, za którymi był Manuel w towarzystwie jakiegoś zmutowanego giganta. Myślałem, że to ja jestem duży, ale to jest przesada.
-Wszystko w porządku?- spytałem podchodząc do blondyna.
-Tak, tylko na policję chce dzwonić.
-Po co to komu? Przecież on jest pełnoletni.- skierowałem swoją uwagę do ochroniarza.
-Ma kradzione dokumenty.
-Na jakiej podstawie Pan myśli, że są kradzione?
-Nie on jest na zdjęciu.- powiedział i podstawił mi pod nos dokumenty.
-Przecież to on. Tylko nie ma tunelu i ma inaczej włosy.
-Osoba na zdjęciu i ten pan to dwie inne osoby.
-Ugh, niech pan popatrzy.- wyciągnąłem z kurtki swój dowód.- Jestem tu blondynem i mam parę kolczyków, ale to nadal ja.- ustawiłem dokument obok swojej twarzy.- A to jest on.
-Policja i tak jest już zawiadomiona.
-Ja pierdole za co.- westchnąłem, a chłopak prychnął w tym samym czasie.- Nie można tego odwołać?
-Dokumenty są kradzione.
-Nosz, ja pierdole!- zaklnąłem i słyszałem podobną wiązankę z ust blondyna.
Oparłem się o ścianę obok chłopaka i spytałem:
-A jakby inaczej spróbować?
-O czym myślisz?
-Może wyciągnij ten kolczyk i postaw włosy.
-Nie licz na to.
-Manueeel. Wolisz jechać na policję?
Blondyn westchnął, ale już po chwili jego włosy stały, a tunel leżał na mojej ręce.
-Już przypominam?- zapytał mężczyzny.
Grubszy osobnik podniósł dokument i zaczął przenosić wzrok to z niego to na chłopaka. Pokręcił lekko głową i już się cieszyłem, gdy powiedział:
-To nie jest on.
-No chyba se kurwa żarty robisz.- powiedziałem.
-Ja pierdole.- zaklął blondyn i odebrał ode mnie kolczyk, by włożyć go na swoje miejsce.
Zaczął układać włosy, lecz mu przerwałem mówiąc, że ja chcę. Włożyłem dłonie w pukle chłopaka układając w to co zazwyczaj ma na głowie. Po skończeniu lekko cmoknąłem chłopaka co musiało się spotkać z komentarzem goryla.
-Nie dość, że złodziej to jeszcze pedał.
-Coś ty powiedział ulany homofobie?- syknąłem.
Chciał coś odpowiedzieć, lecz na szczęście do środka wszedło dwóch funkcjonariuszy.
-Ktoś zgłosił kradzież dokumentów.- powiedział.
-Ten pan.- wskazał na Manuela.- Ukradł dowód osobisty i prawo jazdy.
Wywróciłem oczami, by powstrzymać się przed palnięciem czegoś.
-Mógłbym zobaczyć?
Ochroniarz podał policjantowi dwa kawałki plastiku.
-Pana godność?- spytał.
-Manuel Fettner.
-A pan kim jest?- spytał się mnie.
-Jego przyjacielem.- nie chciałem ryzykować określenia chłopak, bo kto wie czy nie trafiliśmy na osobę z zamkniętymi poglądami.
-Proszę pokazać dokumenty i powiedzieć jak Pan się nazywa.
-Gabriel Carramz.- powiedziałem dając dowód.
-Moim zdaniem na zdjęciu jest Pan Fettner. Co sądzisz?- spytał współpracownika.
-Zdjęcie było robione jak był Pan młodszy?
-Dokładnie.- odpowiedział blondyn.
-Wierzymy, że jest to pan, ale musimy Pana zatrzymać. Takie zasady.
-Ja pierdole...- powiedział z rezygnacją blondyn.
-Nie da się tego ominąć?- spytałem.
-Taki jest nasz obowiązek. Idziemy.- powiedział do Manu.
Chłopak niechętnie się podniósł i poszedł za mężczyznami. Ja za to zapłaciłem i wziąłem jego zakupy i się udałem do swojego pojazdu. Na cholerę komuś formalności. Sami stwierdzili, że to on. Odpaliłem motor i jechałem za wozem policyjnym. Nie jechali jakoś daleko, bo już po dwudziestu minutach zwolnili i zajechali do komisariatu. Wysiedli z auta i weszli do budynku co również zrobiłem. Usadzili blondynka w recepcji.
-Co będą robić?- spytałem.
-Sprawdzą numery kart i coś tam jeszcze.
Przyciągnąłem do siebie chłopaka tak, że był oparty o mnie bokiem.
-Czym przyjechałeś?- spytałem.
Z jego ust wydało się westchnięcie i po chwili powiedział:
-Quadem.
-Pogibało cię?
-Możliwe.
-Ja pierdole, Manuel. Było powiedzieć to bym cię podwiózł. Wylecz się chociaż.
-Zdradzę ci w tajemnicy, że brak nogi nie jest uleczalny.
-Ale ręka już tak.
Chłopak jedynie wywrócił oczami. Po parunastu minutach z jednego z pomieszczeń wyszedł policjant.
-Wszystko jest okej.- oddał kawałki plastiku.
Po odebraniu dokumentów wyszliśmy z budynku i stanęliśmy na parkingu.
-Jesteś zmuszony jechać z przodu.- wyszczerzyłem się.
Chłopak prychnął, ale uśmiechnął się pod nosem. Podałem mu zapasowy kask i usiadłem czekając aż usiądzie przede mną. Odpaliłem pojazd i położyłem ręce na kierownicy obejmując tym samym blondyna. Zawróciłem i wyjechałem z parkingu włączając się do ruchu. Manuel zaczął się wiercić ocierając się co chwilę o mnie.
-Mógłbyś usiąść i się nie ruszać?- spytałem.
-Przeszkadzam Ci?
-Tak.
Blondyn lekko się zaśmiał, ale wykonał polecenie. Chwilę później staliśmy pod budynkiem gdzie chłopaka wsiadł na Raptora.
-Właśnie, mam twoje zakupy.- powiedziałem i podałem mu siatkę.
-Kupiłbym sam.
-Śmiem w to wątpić. Widzimy się w akademii.
W odpowiedzi blondyn kiwnął głową. Ruszyłem w stronę uczelni wyprzedzając inne pojazdy. To było najlepsze w motorach. Nie trzeba nigdy czekać w korkach czy na światłach aż ktoś przed tobą przejedzie. Po dotarciu do akademii udałem się do swojego pokoju i nakarmiłem gryzonia w klatce. Spojrzałem na paczkę, której wcześniej na pewno tu nie było. Wziąłem w ręce pudełko i potrząsnąłem. Nie wydało żadnego odgłosu, więc wziąłem do ręki nożyk i otworzyłem je. W środku był krawat i koszula, które miała zamówić Venus. Teraz sobie uświadomiłem, że już za niedługo jest ten ślub. Dwudziestego pierwszego marca czyli w pierwszy dzień wiosny. Powiesiłem ubrania na wieszaku i włożyłem je do szafy. Poszedłem do łazienki gdzie zobaczyłem ślady zarostu na policzkach. Przejechałem po nich ręką i stwierdziłem, że drapią nieprzyjemnie. Maszynka i pianka poszły w ruch i już po chwili pozbyłem się tarki z twarzy.
Manu?
968 słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz