Próbowałam wmówić sobie, że mój szok i niedowierzanie nie są największymi w tym towarzystwie. Przez większość czasu miałam wrażenie, że Adam był jeszcze bardziej przerażony niż ja. Przynajmniej na początku. Później się uspokoił, aż do mojej wzmianki o poprzedniej nocy. Co ciekawe, Amorek oczywiście był ślepy i nie skojarzył naszego Japończyka z ulubionym serialem brata. Na razie nie miałam zamiaru się wychylać, ale cóż. Podenerwować mogę. Teraz jednak siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu taty Ro i trzymałam na kolanach Hammera. Mruczał zadowolony i tylko przekręcał się co chwilę, gdy chciał być podrapany gdzieś indziej.
– I jak ci się podoba Akademia, Blue? – Pan Chainsaw zapytał, kiedy w końcu ustawił nawigację i ruszyliśmy.
– Całkiem miło. – Zauważyłam. – Poznałam już trochę ludzi, nie narzekam.
– Ten Adam… – Uśmiechnął się do mnie w lusterku. – Jest okej?
– Jest pan bardzo bezpośredni i szybki. – Zaśmiałam się. – Podejrzewam, że lubi Ronana, a Ronan lubi jego.
– Mam nadzieję, że skończy się lepiej niż ostatnio. – Westchnął.
– Panie Lorcanie, Rick był chujem, za przeproszeniem. – Podrapałam Hammera pod brodą. – Może Adam taki nie będzie. Co prawda, nigdy nic nie wiadomo, ale zapowiada się lepiej.
– Pozostaje mi tylko wam ufać. – Pokiwał głową. – Pilnuj tam Ronana.
– Się wie panie Lorcanie. – Uśmiechnęłam się.
***
– I jak jazdo-ocieranie? – Uwiesiłam się na ramieniu Amorka, zanim Adam zdołał zdjąć kask i go sobie przywłaszczyć. Hammer kręcił mi się pod nogami.
– Dojechaliśmy. – Ro lekko się uśmiechnął i znów wziął mnie na barana.
– Cudem. – Dodał Adam.
– Czyli jak zawsze. – Przewróciłam oczami. – Jak ci się nie podoba, to ja mogę wracać z Amorkiem, a ty z jego tata i kotami… wiesz. Wspólna jazda i te sprawy…
– Myślę, że dla Ronana mogę znowu zaryzykować. – Chyba chciał go cmoknąć, ale zdał sobie sprawę, że nie są sami.
– To jak? Ronan, puść Blue, da sobie radę. – Pan Chainsaw pokręcił głową. – Tutaj potrzebujemy trochę powagi.
– Jasne, jasne. – Amorek odstawił mnie na ziemię, za to wziął na ręce kota. – Chodźmy, skoro już na nas czekają.
– My możemy tu poczekać. – Złapałam Adama za kurtkę. – Nie zejdzie wam długo, prawda?
– Jeśli chcecie. – Obydwaj Chainsaw’owie pokiwali głowami, a Ro dodał. – Zaraz wracamy.
Uśmiechnęłam się, a gdy tylko zniknęli w budynku odwróciłam się do Adama i walnęłam:
– Blond Aniołek, hm? – Założyłam ręce.
– Przeszkadza ci to? – Spojrzał na mnie z góry, co nie było jakąś nowością.
– Nie dam go skrzywdzić. – Dźgnęłam go w pierś. – Rozumiesz? Ani ja, ani Nico, ani Nilsa.
– Uwierz mi, że nie zamierzam, ale nie dlatego, że mi grozisz. – Prychnął.
– Dobrze, bo jak wyjdzie ci to przypadkiem, to przypadkiem spadniesz z konia. Możliwe, że dosłownie. – Odrzuciłam włosy do tyłu. – Tak na amen.
– Jakby miał to być pierwszy raz. – Przewrócił oczami.
Zmrużyłam tylko oczy i odwróciłam się do niego bokiem, by móc obserwować wejście do budynku. Nie miałam większych problemów z ciszą, w szczególności, że nie wiedziałam, o czym miałabym rozmawiać z Adamem.
– Ehm… a kto to jest Nilsa? – Zapytał po chwili. – Kolejna tajemnicza przyjaciółka?
– I tak, i nie. – Przekrzywiłam głowę. – Przyjaźni się z Amorkiem, ale nie da się ukryć, że jest jego starszą siostrą. Pani prawnik, obecnie na Alasce. Ronan spędza tam całe dłuższe dni wolne. Wiesz, wakacje, ferie, święta…
– Myślałem, że na wakacje wyjeżdża się nad morze czy coś… korzysta się z ciepła… – powiedział.
– Powiedz to Amorkowi, to cię wyśmieje. – Parsknęłam śmiechem. – Kooooocha zimno. Zbiera na wyprawę autostopem po Islandii. Jak zaczyna o niej mówić… – Przymknęłam oczy. – Nigdy nie mówił tak o żadnym człowieku, zwierzęciu… – Zaśmiałam się. – Kocha Islandię bardziej niż cokolwiek innego. Nigdy nie będziesz nad tą wyspą.
– Może mógłbym się tam wybrać razem z nim. – Uśmiechnął się zawadiacko.
– Możliwe. – Wzruszyłam ramionami. – Na razie została mu Alaska.
Podeszłam do motoru i z wprawą na niego wsiadłam. Lekko zaskrzypiał – choć nie powinien – jak zawsze. Adam popatrzył na mnie.
– Czy Aniołek ma jeszcze jakieś inne marzenia? – Podszedł bliżej.
– Takie rzeczywiste, czy nie? – Oparłam się o kierownicę.
– Oba. – Uniósł kącik ust.
– Hm… chyba nie powinnam. – Zmarszczyłam nos i przymknęłam oczy.
– Przecież nie pytam o nic dziwnego. – Zaśmiał się.
– Czy ja wiem. – Wyprostowałam się. – Chciałby być niższy. Na przykład. Nie chce obciążać rodziców. Jego rodzina ma podobno dworek w Irlandii, bo stamtąd pochodzi i chciałby tam zamieszkać. Może. Nie chce zostawiać rodziców.
– Czyli jest do nich bardzo przywiązany, tak? To dość ciekawe. – Zamyślił się.
– Po prostu ich kocha. – Wzruszyłam ramionami. – Nilsa wyjechała, Nico też chce wyruszyć w świat… on chce zostać. Bo… to Ronan.
– Więc zostałby z nimi, nawet jeśli miałoby to… stanąć na drodze jego szczęściu? – Popatrzył spode łba.
– Oni są jego szczęściem. – Uniosłam kącik ust. – Rodzina, przyjaciele, to się dla niego liczy. Inni ludzie, którzy są ważni. Jeśli spotka kogoś, kogo pokocha i kto pokocha jego romantyczną miłością… zrobi dla niego wszystko. Wiesz. Jest trochę jak księżniczka z bajki, która marzy o księciu. – Popatrzyłam na niego badawczo. – Marzy o pięknej, jak z baśni, miłości.
– Może mam konia, ale rycerzem raczej nie jestem. – Zaśmiał się cicho.
– Więc lepiej mu go znajdź. – Powiedziałam z udawaną powagą i zeskoczyłam z motocykla. – Bo księżniczka zasługuje tylko na księcia. Albo prawdziwą miłość.
– W bajkach zwykle szły w parze. Miłość i książę. – Zauważył.
– Nie znasz bajek? – Uniosłam brwi. – Dwanaście księżniczek. Alladyn. Anna i Kristoff z Krainy lodu... Roszpunka w wersji Disney’a…
– Alladyn był księciem. Przez chwilę. Ale był. – Wzruszył ramionami.
– Podrabiany. Książę złodziei się nie liczy. – Prychnęłam. – Ronan potrzebuje… Naveena!
– Kogo kurwa? – Popatrzył na mnie jak na wariatkę.
– Księcia z Księżniczki i żaby? – Wytrzymałam spojrzenie.
– Możliwe, że przerwałem oglądanie tego filmu po pierwszych dwudziestu minutach… – Podrapał się po głowie. – Wolę Nowy Orlean w wydaniu Mikaelsonów.
– To przez nazwisko, czy dlatego, że Klaus jest hot? – Popatrzyłam na niego wesoło.
– Temu drugiemu na pewno nie da się zaprzeczyć. – Zaśmiał się. – Tylko nie mów Ronanowi, bo będzie zazdrosny.
– O kogo? – Blondyn podszedł do nas w tej samej chwili. – I dlaczego?
– Bo Adam lubi Klausa. – Wyszczerzyłam się.
– The Originals? – Uniósł brwi. – Nie karz mi tego oglądać kolejny raaaaz.
– Kolejny? – Adam odwrócił się do niego.
– Ten tu oto człowiek. – Wskazał na mnie. – Kazał mi to oglądać sześć razy! Sześć! Znam dialogi na pamięć!
– Ups? – Wzruszyłam ramionami. – Byłam chora!
Przybiłam żółwika z Adamem i uśmiechnęłam się.
– Nie ważne. – Machnął ręką Amorek. – Chcecie zobaczyć kota?
– Tak! – Zeskoczyłam z motocykla i podbiegłam do taty Ronana z transporterem.
Mały neva masquerade. Był przesłodki i przeuroczy.
– Mogę pogłaskać? – Zapytałam.
– Śmiało. – Pan Chainsaw otworzył drzwiczki, a ja delikatnie pogłaskałam futerko zwierzaka.
– Jakiś ty śliczny i miękki. – Zaśmiałam się. – Chłopaki, chodźcie!
– Już. – Usłyszałam kroki Amorka i po chwili poczułam jak oparł się na moich plecach. – Ładny nie?
– Tak. – Pokiwałam głową.
Po chwili Adam też wyciągnął rękę i zaczął miziać kociaka.
– Jest przeuroczy. – Zauważył.
– Bardziej uroczy niż ty. – Zaśmiałam się.
Adam? Co ty na to?
1082
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz