Szczerze mówiąc, mogłem pokusić się o stwierdzenie, że Adam bardzo skutecznie mnie uwodził. Już mnie karmił, a tego nie robił wcześniej nikt inny. Nie licząc mamy, taty i siostry oczywiście. Ale ostatni raz musieli to robić jakieś osiemnaście lat temu. A teraz proszę. Grzecznie jadłem z widelca podstawionego mi przez chłopaka. Potem on zlizał śmietanę z kącika moich ust. Był bezpośredni, szybki i strasznie kuszący. Co z tego, że znaliśmy się… maks dwie godziny. I jeszcze odwołanie do „Zniewolonego księcia”. Patrząc na miejsce, które zajmowała ta seria na jego półce byłem gotów stwierdzić, że stworzyłby mu tego religię. Ciekawe jaki efekt wywoła to, że zobaczy u mnie polskie okładki… to będzie coś, na co będę czekał. Potem jego dotyk na mojej skórze i pytanie. Cóż.
Rozmowa na temat wiary i mojej orientacji nigdy nie była a) prosta, b) krótka, c) obiektywna. Będąc katolikiem, biromantykiem i aseksualistą ludzie często o to pytali. Delikatnie wyjąłem krzyżyk z dłoni Adama.
– Powiedzmy, że będąc zainteresowany tym tematem przyjrzałem mu się bliżej. – Wziąłem kolejną porcję naleśnika do ust. – Chcesz wersję dłuższą, czy krótszą?
– Mamy jedzenie, czas, a mi podoba się twój głos. – Uśmiechnął się lekko, zjadając kolejną porcję naleśnika.
– To ma być dłuższa, tak? – Uniosłem lekko kącik ust. – Cóż. – Wziąłem tosta. – Teoretycznie rzecz biorąc nie robię nic złego. Wiesz. Bóg kocha każdego. Ocenia czyn, a nie człowieka. A czynem zabronionym jest seks przed ślubem. W przypadku homo, hetero, bi, pan… wszystkich. Więc… nie robię nic złego całując się, przytulając… flirtując…
– Zaraz, zaraz. – Popatrzył na mnie uważnie. – Nie uprawiałeś seksu ze swoim chłopakiem?
– Ciężko uprawiać seks, będąc aseksualistą z zerowym libido. – Zacząłem jeść. – Że tak powiem, jedyną drętwą rzeczą we mnie jest noga lub ręka, kiedy na niej za długo siedzę lub leżę.
Mina Adama wyrażała chyba wszystkie uczucia z jakimi miałem już wielokrotnie do czynienia. Mało ludzi przechodziło ot tak do porządku dziennego, gdy się o tym dowiadywało. Jak to: chłopak, który nie myśli non stop o seksie? Do tego nastolatek?
– Coś się zmieniło? – Odłożyłem widelec na talerz i podrapałem Nyx pod dziobem.
– Jeśli pytasz, czy nadal zamierzam cię podrywać, to nie, nic się nie zmieniło. Po prostu… To dość niespodziewane. Większość osób, z którymi miałem do czynienia przez ostatnie kilka miesięcy w głowie miało tylko seks, więc… Można powiedzieć, że to ciekawa odmiana. – Uśmiech nie wyglądał zbyt szczerze, nie wiedziałem tylko czy wynikało to z jego słów, czy mojego wyznania. – Poza tym, lubię wyzwania.
– Nie jestem Alecem. – Uniosłem kącik ust. – Ale Jasem też nie. Izzy tym bardziej.
– To kim? – Zaśmiał się już szczerze.
– Bo ja wiem? – Popukałem palcem w górną wargę. – Jemem? Nie. To ty tu jesteś Japończykiem. Mogę być Willem. I wiem, że Jem nie był Japończykiem. Albo Markiem Blackthornem. Tak. Chyba tak.
– Więc nie tylko Aniołek, ale też faerie? – Uśmiechnął się znacząco. – Podoba mi się to porównanie.
Pozostawiłem to bez komentarza i dojadłem ostatni naleśnik. Po chwili odłożyłem widelec i wziąłem od niego talerz, cudem znajdując dla niego miejsce na biurku. Potem, bez ostrzeżenia, chwyciłem dłoń Adama i wykorzystując jego palce, pogładziłem pióra Nyx.
– Aniołek, faerie, król kruków… mam wiele… nazw. – Uniosłem kącik ust.
– Pytanie, kto jest ze snu: ona, czy ty? – Zapytał.
– Niestety, ani ja, ani mój ojciec nie mamy takich zdolności. – Powiedziałem z udawanym smutkiem. – Za to czaruję koty. I czasami psy. Koni jeszcze nie. – Wziąłem tosta, tak dla odmiany.
– Wydaje mi się, że ludzi także. – Popatrzył na mnie.
Nyx kłapnęła dziobem, mając chyba dość pieszczot od obcych, dlatego ręka chłopaka zawędrowała na moje włosy. Uniosłem lekko brwi i delikatnie odchyliłem się do tyłu, zmuszając go do kroku wprzód. Udało się.
– Mam przenieść Nyx w jakieś wysokie miejsce poza zasięgiem pazurów paskudy? – Uśmiechnąłem się najbardziej uroczo jak potrafiłem.
– Mówisz o mnie, czy o moim kocie? – Wyszczerzył się.
– A chcesz jej coś zrobić? – Przymknąłem lekko oko i przygryzłem wargę.
– Wygląda na to, że ma już dość pieszczot. – Zauważył.
– No shit Sherlock. – Zaśmiałem się. – Dlatego pytam, czy mogę ją odstawić, a pieszczoty… będą przeznaczone dla kogoś innego.
Uśmiech Adama jeszcze bardziej się poszerzył, a ja skorzystałem z okazji i podebrałem jego porcję naleśników.
– Myślę, że Yurio już się najadł. – Popatrzyłem na kota i zauważyłem jak szuka dogodnego miejsca w jak najwygodniejszym pudle. Definitywnie szedł spać. Cóż. Może udostępnię ciemnowłosemu projekt BB zawierający kartonowy koci zamek. Ma wystarczająco materiałów.
– I? – Delikatnie wziąłem kruka w ręce.
– Jeśli Nyx przestanie odwracać moją uwagę, zacznę ją skupiać tylko na tobie. – Uśmiech na jego twarzy nie zszedł nawet na chwilę.
– Cóż, masz tu okno, prawda? – Wyszczerzyłem się. – Więc je otwórz, a ona wróci do domu. Albo usiądzie na drzewie. I będzie na mnie czekać.
– I robić za przyzwoitkę? – Uniósł brwi, ale poszedł otworzyć okno.
– Musisz mieć rolety, ewentualnie zasłony. – Ciągle się szczerzyłem. – Dasz radę. Założę się, że jej to nie zainteresuje.
– No shit Sherlock. – Powtórzył, wskazując na zasłony.
– Więc na co czekasz Watsonie? – Zacząłem zjadać kolejnego tosta. Były uzależniające.
– Aż ona wyleci? – Wskazał dłonią Nyx.
Podszedłem bliżej i postawiłem kruka na parapecie. Przekrzywiła głowę i popatrzyła na mnie.
– No panienko, możesz wracać. – Pacnąłem ją w dziób. – Nico na pewno jest już w domu.
Zakrakała i odleciała na najbliższe drzewo. Chciała czekać. No cóż. Nie zabronię jej. Wróciłem w głąb pokoju.
– Zero przyzwoitki Adamie. – Uniosłem kącik ust.
– Więc mogę już odebrać zapłatę za jedzenie? – Wyszczerzył się.
– A zasłoniłeś zasłony? – Usiadłem na łóżku uważając, żeby niczego nie zgnieść tyłkiem.
Obserwowałem jak chłopak wykonywał moje polecenie. Cóż. Kolejną zaletą, którą miał Adam był jego tyłek. Może nie pobijał tego Evansa, ale cóż. Kto pobijał tyłek Evansa? Potem powoli się odwrócił, a ja oparłem się na rękach o łóżko. Miał w sobie coś przyciągającego, ale jednocześnie niebezpiecznego. Miało się przy nim uczucie jak przy skoku z bungee. Jednocześnie tego chciałeś, bo to była jedna z najlepszych rzeczy jakie mogły cię spotkać. Skok, lot i emocje. Z drugiej strony – strach. Bo wysokość, bo liny bo wiatr… Adrenalina. Cholera. Znałem go nie dłużej niż trzy, cztery godziny, a wiedziałem, że chłopak nie opuści mojej głowy przez kilka najbliższych nocy.
Po chwili chłopak jest już przy mnie. Nachyla się, tym samym odcinając mi jedyną drogę ucieczki. Patrzę mu w oczy czekając na kolejny ruch.
Adamie? Co masz zamiar zrobić?
1010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz