Widząc wychodzącego z pokoju chłopaka, zacząłem zastanawiać się co mam ze sobą zrobić. Nie mam zamiaru siedzieć w miejscu, a tym bardziej iść na rehabilitację. Nie lubię tam chodzić, ta kobieta tylko mnie irytuje. Najchętniej by mi powiedziała, że powinienem jeszcze leżeć. W ten sposób ją chyba popierdoliło, minęły trzy tygodnie, siedzę na jakiś zjebanych lekach, mam bóle fantomowe i chodzę zazwyczaj całymi dniami wkurwiony, starając się nie wybuchnąć przed Gabrielem.
Poszedłem do pokoju, zabierając ze sobą psa i ruszyłem za budynek akademii, aby zwierze się wybiegało.
Patrząc na Proteo, też bym z chęcią pobiegał, ale nie mogę, przynajmniej jeszcze nie teraz, choć tak czy siak patrząc w lustro czuje wielkie obrzydzenie do samego siebie. Mam nogę wyglądającą jak kilkadziesiąt tytanowych drutów, bo mój jakże kochany tatuś, stwierdził, że taka będzie ładna.
Ten chuj powinien mi kurwa teraz wszystko spłacać..
Stając przy murku, poczułem wibrujący telefon w kieszeni, więc wyjąłem go i sprawdziłem kto dzwoni.
No proszę kochana siostrzyczka.
-Co chcesz?-warknąłem i zacząłem bawić się zapalniczką, którą znalazłem w mojej kurtce, gdyż od jakiegoś czasu popalam, nie są to duże ilości ale jednak. Po prostu potrzebowałem jakiegoś odcięcia się od rzeczywistości.
-Jak się czujesz?
-Boże Anastazja skończcie z tym, dzwonicie codziennie, jak nie ty, to matka, a jak nie ona to ten debil do mnie dzwoni.
-On chce pomóc.
-Tak mi pomógł, że zostałem kaleką, niech się trzyma ode mnie jak najdalej.
-Manuel, kiedyś się z nim dogadasz.
-Chyba po śmierci, coś jeszcze chcesz?
-Byłeś na rehabilitacji? Leżysz dużo?
-Tak, oczywiście. Nic mi nie jest, wszystko robię zgodnie z tym co mi powiedziano-skłamałem, po czym się po prostu rozłączyłem. Nie chciałem jej dłużej słuchać, bo wiem, że byłem na głośniku.
Schowałem telefon do kieszeni, wyciągając papierosa i go odpaliłem, gdzie następnie tytoń dostał się do moich ust.
Ruszyłem w stronę budynku, z zamiarem posiedzenia chwilę w pokoju, ale długo to nie trwało, gdyż spoglądając na godzinę, dostrzegłem, że za dwadzieścia minut zaczyna się cross. Co mi zaszkodzi, jak spróbuję?
Ruszyłem do stajni, skąd zabrałem wszystko co mi potrzebne, choć fakt przedramię nie dawało mi jeszcze spokoju i trochę rwało, ale co ja poradzę, że walnęła mi kość w jakiś dzikich miejscach?
-Manuel?-zapytał trener widząc, że szykuję wszystko do jazdy.
-Tak?-zapytałem i spojrzałem w jego stronę.
-Chcesz dzisiaj iść na trening, nie za wcześnie?
-Może trochę, ale nie mam ochoty siedziedzieć całymi dniami w pokoju, jestem tutaj aby się uczyć, a nie oglądać seriale.
-Skoro tak sądzisz, to zapraszam na trening.
-A.. a może mi pan pomóc zarzucić siodło?-zapytałem niepewnie.
Mężczyzna zgodził się, wyprowadzając zwierzę, po czym zarzucił na niego siodło.
-Dziękuję-po tych słowach zacząłem bawić się z ogłowiem, a następnie odbiłem się mocno z lewej nogi i wsiadłem na konia, ruszając w stronę toru.
Czekałem tam chwilę zanim wszyscy się zjechali, oczywiście Gabriel zauważając mnie podjechał w moim kierunku i zaczął prosić abyśmi poszli oglądać seriale, czy robić cokolwiek innego.
-Gabriel, cholera-ruszyłem konia, który blokował teraz klacz chłopaka-to że mi się coś stało, nie znaczy, że jestem jak szkło. Zlece, to najwyżej będzie siniak. To nie ty użerasz się z lekami, czy jakimiś dzikimi bólami, które doskwierają nieistniejącej kończynie. Jestem w akademii jeździeckiej i chcę się cholera uczyć, gdybym był w szkole leżenia i oglądania seriali to oglądał bym je.
Ja wiem, że ty się martwisz, ale proszę cię nie chce siedzieć w klatce..
Popędziłem konia, gdyż nie chciałem już słuchać kazań, a mogłem już przejechać trasę, bo pierwsza z osób ją skończyła.
Poszło dość dobrze, choć trochę szlag mnie trafiał, ze wzgłędu na to, że Hunter nie chciał współpracować na wszystkich przeszkodach.
Dojechałem do końca trasy i przyglądałem się co zrobi Gabriel, choć widząc jego wkurzoną minę byłem pewien, że to chodzi o mnie. Tak jestem bardziej pyskaty ostatnio, przepraszam. Po prostu nie chcę mieć wszystkiego zabronionego.
***
Po tym treningu, zawróciłem zwierze i ruszyłem z nim na łąkę za budynkami.
Chciałem posiedzieć w ciszy i spokoju, jednak długo to nie trwało, gdyż po tym jak odchyliłem się lekko do tyłu zobaczyłem Gabriela.
-Wytłumaczysz mi co ty odwalasz?
-Boże Gabriel, proszę cię daj spokój.
-Z tym, że się martwie?-warknął.
-To przestań-również warknąłem i ruszyłem galopem do stajni, gdzie rozsiodłałem zwierze i wyprowadziłem go na pastwisko. Następnie udałem się do pokoju, lecz zapomniałem o jednej rzeczy. Mam klucz od pokoju Gabriela.
Kurwa..
Nie minęło dużo czasu, a w drzwiach stanął chłopak.
-Masz mój klucz?
-Tak, zapomniałem ci go oddać, łap-rzuciłem mu klucz.
-Będziesz ze mną normalnie w końcu rozmawiał?-zapytał z nadzieją.
Wywróciłem oczami po czym odepchnąłem się od biurka, ruszając w jego kierunku.
-Tak, tylko cholera przestań mnie ograniczać aż tak..-rzekłem po czym go przytuliłem, bo potrzebowałem jego bliskośći w tej chwili.
-Byłeś na rehabilitacji?
No i wpadłem. Teraz będę słuchał wywodu..
794
Gabi?
Nie bij ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz