Co jest nie tak z tym cholernym "aniołkiem"? Blondynek, a raczej Ronan, jak już Adam zdążył się dowiedzieć, okazał się niemal w równym stopniu fascynujący co kruk. Niemal, bo przecież nic nie mogło równać się z piękną Nyx o lśniących piórach i inteligentnym spojrzeniu. Zdecydowanie ryzyko paru dziobnięć nie było wystarczające, by zrezygnował z prób kontaktu z tą cudowną istotą.
Ale wracając do jej właściciela, czy raczej przyjaciela... Za kogo on się uważał? Za jakiegoś zaklinacza zwierząt? Yurio rzadko kiedy pozwalał, by głaskali go państwo Mikaelson, a co dopiero ktoś zupełnie obcy. Widząc jak śliczny chłopak podchodzi do wrednego, złodziejskiego futrzaka, Japończyk powstrzymał się od ostrzeżeń, nie mogąc doczekać się krwawego pokazu, a to co? Dziki tygrys zgrywa potulnego kotka i aż prosi o pieszczoty. Miał przy sobie kocimiętkę? A może podstępny zwierzak chciał zrobić Adamowi na złość za wsadzenie go na całą podróż do "ciasnego" transportera? Zdrajca może się na dziś pożegnać ze smakołykami.
Już miał powiedzieć, że nie potrzebuje żadnej pomocy w wychowaniu tej bestii, bo kot to nie pies, ale powstrzymał go telefon do chłopaka. Oparł się więc o lodówkę, do której tak usilnie próbował dobrać się uciekinier i bez słowa obserwował Ronana, rozmawiającego z kimś imieniem Rick. Nie musiał być nawet ponad przeciętnie spostrzegawczy, by zauważyć zmianę w zachowaniu oraz tonie blondynka, a także parę innych rzeczy. Istotnych rzeczy. Np. fakt, że oczy nowopoznanego miały urzekająco urzekający kolor czekolady, a puszyste loczki aż zachęcały do bawienia się sprężystymi kosmykami. Do tego te kształtne usta... Zdecydowanie był ładniutki. A co najważniejsze, zupełnie różnił się od niego. Może to jego Adam mógłby wytresować?
Jego uwagę od głupich myśli odwrócił drobny gest, zapewne nerwowy nawyk, w którym ten skubał bransoletki - skórzane, idealnie do niego pasujące i bardzo w guście bruneta. Naprawdę coś musiało być na rzeczy.
- Rick? Jakiś twój adorator? Nyx chyba go nie lubi - zażartował z lekkim uśmiechem, a ignorowany Yurio, wskoczył na blat, wyraźnie zainteresowany ptakiem. Istniała szansa, że drapieżnik uzna go za swoją ofiarę, więc właściciel podał mu suszone mięso, woląc odroczyć tymczasowo szlaban przekąskowy, niż obstawiać wynik starcia.
- Były - po tej dość lakonicznej odpowiedzi, aniołek odsunął od ust rzemyki i również zwrócił uwagę na kota, który zadowolony obgryzał teraz kawałek mięsa w dalszym ciągu, wpatrując się w kruka. - Nyx sobie z nim poradzi. Umie latać.
- O. Więc zgadłem z tym chłopakiem. - Uśmiech na twarzy Adama zrobił się tylko troszkę szerszy. Czyli może będzie z tobą trochę zabawy. - Skoro były, to po co w ogóle odbierać? Tylko sobie tym humor zepsujesz.
- Jak nie odbiorę, zadzwoni do BB, a ona zajebie mnie, jeśli będzie musiała z nim gadać. - Kąciki ust Ronana uniosy się lekko na wspomnienie tajemniczej BB.
- Dasz się pobić dziewczynie? - Może nie wyglądał na osiłka, ale chucherkiem też nie był.
- BB to nie dziewczyna. - Powiedział poważnie. - To czort w skórze małej dziewczyny! - Następnie dodał konspiracyjnym szeptem: - Na początku jest okej, normalnie. Potem pokazuje pazurki. - Brunet nie mógł ukryć swojego rozbawienia i parsknął krótkim śmiechem, aż zaskoczony kot nerwowo zamachał ogonem.
- Takie charakterne są najlepsze - stwierdził nadal się uśmiechając. - Ale nie powinieneś dać się zdominować... Przynajmniej nie dziewczynie - dodał zaczepnie, odpychając się od lodówki i trochę skracając dzielący ich dystans. Drobny flirt raczej nie powinien go wkurzyć.
- Wiesz jak jest... - Ten uroczy uśmiech, który pojawił się na wargach chłopaka, był aż drażniący. - W rodzeństwie bez dominacji nie dostaniesz pilota od telewizora. - Odległość między nimi zmniejszyła się jeszcze bardziej, gdy zrobił krok i oparł się biodrem o blat.
- To cieszę się, że jestem jedynakiem. Zawsze dostaję, to czego chcę - skomentował Adam, kładąc dłoń na gładkim drewnie tuż obok ładniutkiego blondynka, któremu śmiało spoglądał w czekoladowe oczy. Byli wystarczająco blisko, by mógł zauważyć jak długie, były okalające je rzęsy.
- I gdzie tu zabawa? - Ronan zaśmiał się lekko i nachylił się. - Rodzeństwo to fajna sprawa. - Odbił się od szafek i podszedł do lodówki. - Młodsze uważa cię za wzór, starsze dla kogoś do ochrony. Jesteś ustawiony. No i wina spada na kilku.
- Za to co robię, wolę sam ponosić winę. Inaczej nie ma to sensu - odpowiedział brunet, odwracając wzrok na bok, a gdy zorientował się ze zmiany we własnym tonie, przygryzł wargę, po czym szybko przybrał na twarz troszkę figlarny wyraz. - Poza tym, co może zrobić dzieciak, gdy starszego brata nie ma, by go obronić? Ucieka? - Ponownie przypatrując się blondynowi, niespiesznie zbliżył się do niego, opierając dłonie po obu jego stronach na chłodnym tworzywie. Naprawdę Adam? Odwalasz scenkę jak z anime? Rozbawiło go jego własne skojarzenie, ale co tam... Było przynajmniej zabawnie.
Ronan uśmiechnął się i niby przypadkiem dotknął jego dłoni.
- Nie wiem. Nie mam starszego brata. - Jego oczy zabłysły, a ręce odsunęły te Adama. - Jak myślisz, mają tu dżem? - Ok to pytanie zbiło trochę właściciela Yurio z tropu, więc dopiero po krótkim wgapianiu się w towarzysza słownej igraszki, wzruszył ramionami. - Mnie nie pytaj. Dopiero się tu przeniosłem, więc to chyba ty powinieneś się orientować w tej całej Akademii dla dzianych dzieciaków. - Odsunął się od drzwi lodówki, po to by ją otworzyć i zerknąć na zawartość. - O... Wygląda na to, że łatwiej zapytać czego tu nie mają. - Słysząc to, najwyraźniej głodny, chłopak nachylił się obok i z triumfem wyciągnął słoik truskawkowego dżemu. - Ok. Czyli nie tylko masz śliczną buźkę, ale i dobry gust - stwierdził brunet, zamykając lodówkę z lekkim uśmiechem, po czym wyciągnął z chlebaka paczkę tostowego pieczywa. - Nie mieszkam w akademiku - odparł Ronan, sięgając po nóż, kiedy to drugi chłopak zabrał z suszarki na naczynia czysty talerz i wyłożył na niego kilka pełnoziarnistych kromek. Jakoś wolał nie odkładać ich na blat, po którym łaził sobie Yurio. Resztę chleba również dla bezpieczeństwa schował skąd wziął, bo kto tam wiedział tego kota. - Ale uczysz się tutaj, co nie? Czy tylko przychodzisz sobie do kogoś na schadzki? - Zażartował, obserwując jak nowy znajomy obficie smaruje wszystkie kromki. Oczywiście nie czekał na zaproszenie, czy cokolwiek i zabrał pierwszą gotową kanapkę. 966 słów Ronan? Zjadłoby się tosty xD
- Nie wiem. Nie mam starszego brata. - Jego oczy zabłysły, a ręce odsunęły te Adama. - Jak myślisz, mają tu dżem? - Ok to pytanie zbiło trochę właściciela Yurio z tropu, więc dopiero po krótkim wgapianiu się w towarzysza słownej igraszki, wzruszył ramionami. - Mnie nie pytaj. Dopiero się tu przeniosłem, więc to chyba ty powinieneś się orientować w tej całej Akademii dla dzianych dzieciaków. - Odsunął się od drzwi lodówki, po to by ją otworzyć i zerknąć na zawartość. - O... Wygląda na to, że łatwiej zapytać czego tu nie mają. - Słysząc to, najwyraźniej głodny, chłopak nachylił się obok i z triumfem wyciągnął słoik truskawkowego dżemu. - Ok. Czyli nie tylko masz śliczną buźkę, ale i dobry gust - stwierdził brunet, zamykając lodówkę z lekkim uśmiechem, po czym wyciągnął z chlebaka paczkę tostowego pieczywa. - Nie mieszkam w akademiku - odparł Ronan, sięgając po nóż, kiedy to drugi chłopak zabrał z suszarki na naczynia czysty talerz i wyłożył na niego kilka pełnoziarnistych kromek. Jakoś wolał nie odkładać ich na blat, po którym łaził sobie Yurio. Resztę chleba również dla bezpieczeństwa schował skąd wziął, bo kto tam wiedział tego kota. - Ale uczysz się tutaj, co nie? Czy tylko przychodzisz sobie do kogoś na schadzki? - Zażartował, obserwując jak nowy znajomy obficie smaruje wszystkie kromki. Oczywiście nie czekał na zaproszenie, czy cokolwiek i zabrał pierwszą gotową kanapkę. 966 słów Ronan? Zjadłoby się tosty xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz