2.07.2019

Od Gabriela CD Manuela

Usłyszałem głośny tupot stóp i znajome szczekanie. Uchyliłem więc drzwi, by sprawdzić co się dzieje. Po otworzeniu drewnianej powłoki usłyszałem głośny huk. Szkołę nam bombardują czy co? Wychyliłem się mocniej i zobaczyłem Manuela rozłożonego na długości dywanu w samych bokserkach. O cholera. Poczułem jak robi mi się gorąco. Pewnie byłem już cały czerwony nie mówiąc już o tym co się działo w spodniach. Co za ironia. Jeszcze rano sobie tak go wyobrażałem tylko, że w innej pozycji. Ale jak teraz tak patrzę wygląda o wiele lepiej niż w mojej wyobraźni. Co? Stop.
-Co się stało?- spytałem.
Chłopak popatrzył się na mnie z burakiem na twarzy.
-Jakiś idiota wszedł mi do pokoju, Proteo pobiegł za nim i ten dywan, ja, ughh.
-Mówimy o tym idiocie co właśnie targa ze sobą psa?
Popatrzyliśmy się na drugą stronę korytarza. Szedł nim nieznajomy mi osobnik, a za nim wlókł się pies. Tak, wlókł uczepiony jego spodni.
-Em, Manuel nie żeby coś, ale chyba powinieneś wstać.- powiedziałem.
-Wolę nie.
-To co z psem?
-Postoi.
Jaka szkoda, że nie tylko on.
-Dobra, wycofam się do pokoju, a ty się ewakuuj.
Wróciłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, po których zjechałem. Zapytanie się o co chodzi jest przereklamowane. Pytałem się siebie tyle razy o co mi chodzi, że już chyba znałem odpowiedź, której nie byłem pewien.
-Boże.- jęknąłem.
Cóż trochę paradoks, że ateista wzywa Boga, ale co poradzę.
-Mógłbyś się uspokoić?- kolejny raz tego dnia odezwałem się do swojego krocza.
Nic to nie dało, więc zacząłem sobie przypominać najgorsze i najohydniejsze sceny jakiekolwiek widziałem. Na szczęście to podziałało i pomimo tego, że byłem okropnie zniesmaczony pozbyłem się problemu. Rozebrałem się do bokserek i położyłem w łóżku. Już po chwili odpłynąłem w ramiona Morfeusza.

°°°

Obudził mnie natrętny budzik dzwoniący o szóstej. Na oślep wyłączyłem go i sturlałem się z łóżka. Leżąc na podłodze myślałem czy jest w ogóle sens iść na tą jazdę. Przewertowałem w głowie wszystkie za i przeciw po czym wstałem, by się ubrać. Zarzuciłem na siebie koszulkę i nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły.
-Co do cholery?- spytałem sam z siebie.
Jedyne co zauważyłem to jakąś sylwetkę, która odochodziła w szybkim tempie. To fajne żarty sobie robią. Ubrałem na siebie resztę ubrań i wybrałem się na stołówkę. Zabrałem z niej tylko jabłko i poszedłem w stronę stajni.
-Hej.- przywitałem się ze wszystkimi obecnymi.
-Cześć.- odpowiedziało parę osób, a reszta miała mnie w poważaniu.
Osiodłaliśmy konie i szliśmy na halę. Szedłem ostatni, więc zobaczyłem jak blondyn szybkim krokiem zmierza do stajni. Na mój widok powiedział:
-Przekaż proszę pani Oklay, że zaraz dojdę.
-Tak szybko? Dobry jestem.- uśmiechnąłem się w jego kierunku.
Chłopak jedynie pokręcił głową i zaczął szykować konia. Nie musieliśmy na niego czekać zbyt długo, gdyż już po chwili był na hali i zaczynał stępować. Na jeździe ćwiczyliśmy głównie zgięcia i chody boczne co muszę przyznać nie było moją ani Velander mocną stroną. Dlatego bardzo się ucieszyłem, gdy jazda dobiegła końca. Następną jazdą być cross. Pan Ernos zaproponował mi żebym pojechał na jakimś koniu szkółkowym jednak odmówiłem mówiąc, że już się ogarnąłem z Velander. Gdy wszyscy się ogarnęli wyjechaliśmy na plac i tak jak mówiłem wszystko poszło cacy, a nawet mogę powiedzieć, że klacz skakała z radością. Na ostatnią już jazdę wziąłem szkółkowego Tajnara. Mogę śmiało stwierdzić, że jest to przyjacielski ogier, który ani śni by coś odwalić nawet, gdy jest przy klaczach. Na tej jeździe też poprawialiśmy jakość swojej jazdy, a dokładniej najazdy, sylwetkę w skoki i odskoki. Mogę śmiało powiedzieć, że po tych trzech jazdach wręcz padłem na twarz. Po rozsiodłaniu konia ruszyłem w stronę akademika. Po wejściu do pokoju od razu poszedłem pod prysznic i się umyłem. Napisałem jeszcze wiadomość do Venus żeby po mnie podeszła jak będzie pora obiadu, bo mam zamiar spać. Nie czekając na odpowiedź naciągnąłem na biodra bokserki nie kłopocząc się zakładaniem niczego więcej. Blondyna już nie raz widziała mnie tak ubranego. Jak mówiłem tak zrobiłem. Położyłem się do łóżka i zasnąłem. Jednak, gdy usłyszałem pukanie do drzwi myślałem, że nie spałem nawet minuty, a już mnie budzą. Zaspany wstałem z łóżka i doszedłem do drzwi. Otworzyłem je zamaszyście i powiedziałem:
-Właź lebiodo.- po czym się odwróciłem i zacząłem iść w głąb pokoju.
Jednak po paru krokach zrobiłem gwałtowny zwrot. W drzwiach nie stała Venus tylko stał Manuel w dodatku patrząc się na mnie jak na idiotę. Szybko złapałem w rękę koszulkę i naciągnąłem ją na siebie. Czułem jak piękną mnie policzki, więc musiałem być już cały czerwony.
-Przepraszam cię za to. Nie wiedziałem, że Ves się kimś wysłuży.- wyjąkałem.- Dzięki za obudzenie.
No teraz to naprawę musiałem być naprawdę dorodnym pomidorem. Gdy chłopak zamknął drzwi i wyszedł wypuściłem wstrzymywane powietrze. Trzeba zapamiętać. Zanim otworzysz drzwi i kogoś zwyzywasz upewnij się, że nie jest to ktoś inny niż Venus. Wciągnąłem na siebie spodnie i skarpetki po czym zszedłem na dół. Przysiadłem się do chłopaka, który patrzył na mnie jak na idiotę.
-Nic nie mów, spałem.- powiedziałem.
-Nic nie chciałem mówić.
No cóż. Drugi buraczek jednego dnia jeszcze nikomu nie zaszkodził. Niby nie wstydziłem się swojego ciała, ale teraz czułem się dziwnie. Odchrząknąłem przerywając ciszę i spytałem:
-Jakieś plany na dzisiaj?

Manuel?
855 słów.
Nie wiem co piszę. Utożsamiam się z Gabrielem, który śpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz