Widok wychodzącego chłopaka, w trybie natychmiastowym, zadziałała na mnie jak włócznia, która właśnie przebiła mi serce.
Zacząłem się zastanawiać, co ja takiego powiedziałem, czy go zraniłem. Nie znałem odpowiedzi, na nurtujące mnie pytania, przez co odchodziłem od zmysłów. Co jeśli teraz Gabriel przestanie się do mnie odzywać?
Co jeśli ten człowiek stwierdzi, że jestem chory i powinienem iść się leczyć?
Może, on zadaje się ze mną tylko z litości?
Nie wiem nic. Jestem zerem, człowiekiem, który przeżył wszystko, a jednocześnie umarł wewnątrz, pozostawiając beznadziejny umysł i ciało.
Odpowiadając Gabrielowi na pytanie, zaczęło mi pękać serce. Ten człowiek jest dla mnie ważny, ważny jak cholera, przy nim czuję się swobodniej, nie migam, nie mówię w języku, który jest niezrozumiały, do prawdopodobnie wszystkich z akademii. Otwieram się.. może nie na ludzi, ale na pewno na niego. Pokazuję to jaki byłem kiedyś, że coś znaczyłem. A teraz?
Popatrzcie na mnie. Nie dość, że krasnal ogrodowy, to jeszcze z problemami. Jestem idiotą!
Siedziałem jeszcze chwilę w jednym miejscu, a następnie ruszyłem do stajni. Potrzebowałem uwolnić myśli, wymazać obrazy, wszystkie. Nawet ten, kiedy Gabriel wylądował pod moimi nogami, jadąc na nartach. Piękna scena, ale muszę się jej pozbyć. Nie zasługuję nawet na najmniejsze chwile przyjemności. Jedyne co powinienem otrzymywać od życia to ból i cierpienie, tak powinien funkcjonować mój świat.
Rozmyślając o tych sprawach, nie zauważyłem, że stoję już pod boksem mojego konia.
Wszedłem do środka, gdzie usadowiłem się w kącie i popatrzyłem na dostojne zwierze.
-Hunter co ja mam robić?-rzekłem na głos. Koń tylko się odwrócił i jadł dalej swój pokarm.
Moje myśli to istna galeria, na dodatek taka, gdzie głównymi zdjęciami, są obrazy Gabriela.
Słuchający mojej historii-jest.
Jego mina, kiedy się poznaliśmy-jest.
Uśmiech Gabriela-również się tam znajduje.
Nie ma tylko zdjęcia, kiedy nasze usta łączą się, ale na to nie mam co liczyć. On się zakochał, a ja nie chcę rozwalać związku, w którym on będzie. Zniknę wtedy z jego życia. Taka opcja będzie idealna dla obu stron. Moje myśli i ja w pokoju i on cieszący się życiem.
__________
Moje plecy nie dawały mi spokoju, z resztą jak nogi, więc otworzyłem leniwie oczy, kiedy usłyszałem dzwonek telefonu.
Z nadzieją wyciągnąłem urządzenie ze spodni, lecz na ekranie zauważyłem tylko godzinę oraz wielki napis: "Anastazja".
Kto normalny dzwoni do człowieka o pierwszej w nocy?
Zadałem sobie to pytanie, ale w mojej głowie od razu pojawiło się inne.
Czy ja spałem w stajni?
Wstałem ze ściółki, a następnie pozbyłem się wszelkich zabrudzeń z ubrań.
-Halo-powiedziałem lekko ochryple, kiedy telefon wydał z siebie ostatni sygnał.
-Obudziłam cię?
-Nie, oglądałem serial-okłamałem ją i wyszedłem z budynku, kierując się do akademika.
-Dobrze, w takim razie powiem ci, że quad powinien być jutro w południe, a poza tym jaj się trzymasz?
Źle, fatalnie, odechciewa mi się wszystkiego..
-Dobrze.
-Manuuuu-przeciągnęła ostatnią literę.
-Co? Jest ciężko jeśli chodzi o lekcje z Hunterem, a poza tym nic ciekawego się nie dzieje.
-Masz przyjaciół?
-Kilku znajomych-znowu ją okłamałem.
-W takim razie dobranoc braciszku.
-Trzymaj się-rzekłem i się rozłączyłem, dochodząc do swojego pokoju.
Rzucając telefon na łóżko, udałem się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica, jednak przechodząc próg zauważyłem leżącą na szafce maszynkę do golenia, z dwoma pięknymi ostrzami. One patrzyły na mnie, a ja na nie.
"Proszę, weź nas, ukoimy twoje myśli" Słyszałem to zdanie w głowie.
Pokusa była silniejsza, rozwaliłem maszynkę i zabrałem jedno z bardziej tępych ostrzy.
Odkręciłem wodę pod prysznicem, a następnie wszedłem do kabiny, już nagi.
Usiadłem w brodziku i czekałem aż ciepła woda, zacznie spływać po moim ciele.
Pierwsza-Manuel co ty robisz?
Druga-Idioto!
Trzecia-Czy ty normalny jesteś?
Czwarta-Wyrzuć Gabriela z głowy, on nie jest tego wart.
Piąta-Jest i chuj.
Szósta-Opanuj się.
Siódma-Przestań!
Ósma-Błagam, skończ!
Dziewiąta-Zabij się...
Dziesiąta-Powiedz mu.
Po wykonaniu głębokich śladów na wewnętrznej części uda, uchyliłem drzwi kabiny i wyrzuciłem ostrze, na drugi koniec łazienki.
Coś ty najlepszego zrobił? Dlaczego? Nie potrzebne ci to było..
Podkurczyłem nogi i objąłem je rękoma, gdzie następnie patrzyłem jak woda, która mnie otacza staje się czerwona. Krwi było coraz więcej, a moje cięcia nie były płytkie, więc mogłem się tego spodziewać.
-Ja pierdole Manuel, coś ty kurwa zrobił?!-krzyknąłem i uderzyłem pięścią w ścianę, zapominając o tym, że ktoś obok może spać.
Po moim krzyku, uruchomił się od razu Proteo, który zaczął warczeć na drzwi, a następnie skoczył na klamkę otwierając je.
Wsadził pysk pomiędzy otwarte drzwi i patrzył na mnie z pogardą, kiedy wyczuł krew.
On dobrze wiedział, był szkolony aby zawiadomić osoby, jeśli coś odchrzanię, tyle, że teraz nie miał komu się poskarżyć.
Wstałem na proste nogi, gdzie następnie spotkałem się z warczeniem zwierzaka.
-Już dobrze.. Pro.. spokojnie, nic mi nie jest..-powiedziałem cicho, wychodząc z kabiny. Czułem, że po łydce spływają mi strumienie krwi, więc wyjąłem apteczkę, z której wyciągnąłem pięć dużych gaz, wodę utlenioną, nożyczki, oraz plaster bez gazy.
Nie jestem pewien czy te pięć wystarczy, ale teraz nie mam czasu na liczenie.
Otwarłem gazy, kładąc jedną na drugą, następnie zabrałem się za szykowanie plastra, a ostatnią rzeczą jaką zrobiłem było oblanie sobie naciętych miejsc.
-Aaaaa!-krzyknąłem i z bólu prawie upadłem na kolana, przez co pies, zaczął jeszcze bardziej wariować.
Kiedy miał już zacząć szczekać, chwyciłem jego pysk.
-Zamknij się...-rzekłem cicho, a następnie zrobiłem opatrunek, zmywając resztę krwi z ciała.
Wygnałem zwierze z łazienki, gdzie ubrałem się z nadzieją, że opatrunek nie przesiąknie krwią.
Nie myśląc dłużej wziąłem do reki ostrze, którym się okaleczyłem i wrzuciłem do toalety, aby następnie pozbyć się go wraz ze spłukiwaniem.
Dajcie mi teraz spokój...
__________
To był jeden z gorszych dni, jakie ostatnio przeżyłem. Miałem dość siebie, chciałem uciąć sobie rękę, którą skrzywdziłem się. Chciałem po prostu mieć spokój. Jednak ten nie był mi dany, poszedłem na jazdy, gdzie nie było Gabriela. Nie mogłem na niego popatrzeć, porozmawiać.. czułem się jak debil, wymyślając sceny, że jest pewnie gdzieś ze swoim nowym partnerem czy partnerką.
Manuel wyrzuć to z głowy, błagam..
Z felernym nastawieniem zakończyłem jazdy i poszedłem odstawić Huntera, jednak nie spodziewałem się samotnego Gabriela.
Chciałem odejść, ale ten do mnie podszedł i zapytał czy pójdziemy z psami na spacer.
Powiedziałem, że mi pasuje, bo nie chciałem sprawiać żadnego głupiego wrażenia, że czuję się jak gówno po nieprzespanej nocy.
Kiedy rozsiodłałem wałacha, ruszyłem do pokoju, gdzie przywitał mnie wzrok pogardy, ze strony psa. Jeszcze większym wzorkiem pogardy, spojrzał na mnie kiedy wyjąłem jego smycz.
Wolę mieć go pod kontrolą, jeśli jest obok jakiś inny pies. Nigdy nie wiem co mu odbije.
Spotkaliśmy się w umówionym miejscu i ruszyliśmy na spacer w ciszy. Każdy myślał o swoich sprawach, aż do momentu kiedy odezwał się Gabryś.
-Jak lekcje?
-Zawsze mogło być lepiej, ale tragedii nie było-rzekłem, mówiąc prawdę, gdyż obcierające się miejsce o siodło nie dawało mi żyć.
-A ty, gdzie się podziewałeś przez ten czas?
-Pojechałem w teren, dałem koniu odpocząć od tej nauki, musisz się przejechać ze mną w któryś dzień.
-Jasne, to świetny pomysł-uśmiechnąłem się niemrawo.
-Wszystko okej? Jesteś jakiś przygaszony.
-Tak, po prostu myślę co się dzieje w domu, to nic takiego-po tych słowach odpiąłem psa, który zaczął biegać radośnie w śniegu, a później dołączyła do niego Tabi.
Mam nadzieję, że jest po sterylce..
Nie minęło dużo czasu, a zachciało nam się durnych wygłupów, rzucaliśmy w siebie śnieżkami, przez co psy zaczęły szczekać, gdyż one też chciały połapać śniegowe kulki.
-Z uśmiechem jest ci do twarzy-rzekł Gabriel, który wsmarował we mnie śnieg, za co odpłaciłem mu się tym samym.
Kolejne wygłupy skończył się tym, że Proteo wpadł z rozpędu na Gabriela, bo pokazałem mu śnieżkę za jego głową. Chłopak cały wpadł w śnieg, a ja poleciałem za nim, gdyż pociągnął mnie za sobą.
Czułem się teraz źle. Wisiałem nad chłopakiem z głupim uśmiechem na twarzy, ignorując ból, który towarzyszył mi przez cały czas.
-Z tej perspektywy stwierdzam, że jednak jesteś przystojny-po tych słowach dałem sobie w umyśle face palma, ale nie jednego. Odgłos był taki jakby cała sala zrobiła to jednocześnie.
Oczy chłopaka lekko się powiększyły, przez co nie wiedziałem co mam zrobić.
Próbowałem wstać, jednak on na to mi nie pozwolił...
Zacząłem się zastanawiać, co ja takiego powiedziałem, czy go zraniłem. Nie znałem odpowiedzi, na nurtujące mnie pytania, przez co odchodziłem od zmysłów. Co jeśli teraz Gabriel przestanie się do mnie odzywać?
Co jeśli ten człowiek stwierdzi, że jestem chory i powinienem iść się leczyć?
Może, on zadaje się ze mną tylko z litości?
Nie wiem nic. Jestem zerem, człowiekiem, który przeżył wszystko, a jednocześnie umarł wewnątrz, pozostawiając beznadziejny umysł i ciało.
Odpowiadając Gabrielowi na pytanie, zaczęło mi pękać serce. Ten człowiek jest dla mnie ważny, ważny jak cholera, przy nim czuję się swobodniej, nie migam, nie mówię w języku, który jest niezrozumiały, do prawdopodobnie wszystkich z akademii. Otwieram się.. może nie na ludzi, ale na pewno na niego. Pokazuję to jaki byłem kiedyś, że coś znaczyłem. A teraz?
Popatrzcie na mnie. Nie dość, że krasnal ogrodowy, to jeszcze z problemami. Jestem idiotą!
Siedziałem jeszcze chwilę w jednym miejscu, a następnie ruszyłem do stajni. Potrzebowałem uwolnić myśli, wymazać obrazy, wszystkie. Nawet ten, kiedy Gabriel wylądował pod moimi nogami, jadąc na nartach. Piękna scena, ale muszę się jej pozbyć. Nie zasługuję nawet na najmniejsze chwile przyjemności. Jedyne co powinienem otrzymywać od życia to ból i cierpienie, tak powinien funkcjonować mój świat.
Rozmyślając o tych sprawach, nie zauważyłem, że stoję już pod boksem mojego konia.
Wszedłem do środka, gdzie usadowiłem się w kącie i popatrzyłem na dostojne zwierze.
-Hunter co ja mam robić?-rzekłem na głos. Koń tylko się odwrócił i jadł dalej swój pokarm.
Moje myśli to istna galeria, na dodatek taka, gdzie głównymi zdjęciami, są obrazy Gabriela.
Słuchający mojej historii-jest.
Jego mina, kiedy się poznaliśmy-jest.
Uśmiech Gabriela-również się tam znajduje.
Nie ma tylko zdjęcia, kiedy nasze usta łączą się, ale na to nie mam co liczyć. On się zakochał, a ja nie chcę rozwalać związku, w którym on będzie. Zniknę wtedy z jego życia. Taka opcja będzie idealna dla obu stron. Moje myśli i ja w pokoju i on cieszący się życiem.
__________
Moje plecy nie dawały mi spokoju, z resztą jak nogi, więc otworzyłem leniwie oczy, kiedy usłyszałem dzwonek telefonu.
Z nadzieją wyciągnąłem urządzenie ze spodni, lecz na ekranie zauważyłem tylko godzinę oraz wielki napis: "Anastazja".
Kto normalny dzwoni do człowieka o pierwszej w nocy?
Zadałem sobie to pytanie, ale w mojej głowie od razu pojawiło się inne.
Czy ja spałem w stajni?
Wstałem ze ściółki, a następnie pozbyłem się wszelkich zabrudzeń z ubrań.
-Halo-powiedziałem lekko ochryple, kiedy telefon wydał z siebie ostatni sygnał.
-Obudziłam cię?
-Nie, oglądałem serial-okłamałem ją i wyszedłem z budynku, kierując się do akademika.
-Dobrze, w takim razie powiem ci, że quad powinien być jutro w południe, a poza tym jaj się trzymasz?
Źle, fatalnie, odechciewa mi się wszystkiego..
-Dobrze.
-Manuuuu-przeciągnęła ostatnią literę.
-Co? Jest ciężko jeśli chodzi o lekcje z Hunterem, a poza tym nic ciekawego się nie dzieje.
-Masz przyjaciół?
-Kilku znajomych-znowu ją okłamałem.
-W takim razie dobranoc braciszku.
-Trzymaj się-rzekłem i się rozłączyłem, dochodząc do swojego pokoju.
Rzucając telefon na łóżko, udałem się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica, jednak przechodząc próg zauważyłem leżącą na szafce maszynkę do golenia, z dwoma pięknymi ostrzami. One patrzyły na mnie, a ja na nie.
"Proszę, weź nas, ukoimy twoje myśli" Słyszałem to zdanie w głowie.
Pokusa była silniejsza, rozwaliłem maszynkę i zabrałem jedno z bardziej tępych ostrzy.
Odkręciłem wodę pod prysznicem, a następnie wszedłem do kabiny, już nagi.
Usiadłem w brodziku i czekałem aż ciepła woda, zacznie spływać po moim ciele.
Pierwsza-Manuel co ty robisz?
Druga-Idioto!
Trzecia-Czy ty normalny jesteś?
Czwarta-Wyrzuć Gabriela z głowy, on nie jest tego wart.
Piąta-Jest i chuj.
Szósta-Opanuj się.
Siódma-Przestań!
Ósma-Błagam, skończ!
Dziewiąta-Zabij się...
Dziesiąta-Powiedz mu.
Po wykonaniu głębokich śladów na wewnętrznej części uda, uchyliłem drzwi kabiny i wyrzuciłem ostrze, na drugi koniec łazienki.
Coś ty najlepszego zrobił? Dlaczego? Nie potrzebne ci to było..
Podkurczyłem nogi i objąłem je rękoma, gdzie następnie patrzyłem jak woda, która mnie otacza staje się czerwona. Krwi było coraz więcej, a moje cięcia nie były płytkie, więc mogłem się tego spodziewać.
-Ja pierdole Manuel, coś ty kurwa zrobił?!-krzyknąłem i uderzyłem pięścią w ścianę, zapominając o tym, że ktoś obok może spać.
Po moim krzyku, uruchomił się od razu Proteo, który zaczął warczeć na drzwi, a następnie skoczył na klamkę otwierając je.
Wsadził pysk pomiędzy otwarte drzwi i patrzył na mnie z pogardą, kiedy wyczuł krew.
On dobrze wiedział, był szkolony aby zawiadomić osoby, jeśli coś odchrzanię, tyle, że teraz nie miał komu się poskarżyć.
Wstałem na proste nogi, gdzie następnie spotkałem się z warczeniem zwierzaka.
-Już dobrze.. Pro.. spokojnie, nic mi nie jest..-powiedziałem cicho, wychodząc z kabiny. Czułem, że po łydce spływają mi strumienie krwi, więc wyjąłem apteczkę, z której wyciągnąłem pięć dużych gaz, wodę utlenioną, nożyczki, oraz plaster bez gazy.
Nie jestem pewien czy te pięć wystarczy, ale teraz nie mam czasu na liczenie.
Otwarłem gazy, kładąc jedną na drugą, następnie zabrałem się za szykowanie plastra, a ostatnią rzeczą jaką zrobiłem było oblanie sobie naciętych miejsc.
-Aaaaa!-krzyknąłem i z bólu prawie upadłem na kolana, przez co pies, zaczął jeszcze bardziej wariować.
Kiedy miał już zacząć szczekać, chwyciłem jego pysk.
-Zamknij się...-rzekłem cicho, a następnie zrobiłem opatrunek, zmywając resztę krwi z ciała.
Wygnałem zwierze z łazienki, gdzie ubrałem się z nadzieją, że opatrunek nie przesiąknie krwią.
Nie myśląc dłużej wziąłem do reki ostrze, którym się okaleczyłem i wrzuciłem do toalety, aby następnie pozbyć się go wraz ze spłukiwaniem.
Dajcie mi teraz spokój...
__________
To był jeden z gorszych dni, jakie ostatnio przeżyłem. Miałem dość siebie, chciałem uciąć sobie rękę, którą skrzywdziłem się. Chciałem po prostu mieć spokój. Jednak ten nie był mi dany, poszedłem na jazdy, gdzie nie było Gabriela. Nie mogłem na niego popatrzeć, porozmawiać.. czułem się jak debil, wymyślając sceny, że jest pewnie gdzieś ze swoim nowym partnerem czy partnerką.
Manuel wyrzuć to z głowy, błagam..
Z felernym nastawieniem zakończyłem jazdy i poszedłem odstawić Huntera, jednak nie spodziewałem się samotnego Gabriela.
Chciałem odejść, ale ten do mnie podszedł i zapytał czy pójdziemy z psami na spacer.
Powiedziałem, że mi pasuje, bo nie chciałem sprawiać żadnego głupiego wrażenia, że czuję się jak gówno po nieprzespanej nocy.
Kiedy rozsiodłałem wałacha, ruszyłem do pokoju, gdzie przywitał mnie wzrok pogardy, ze strony psa. Jeszcze większym wzorkiem pogardy, spojrzał na mnie kiedy wyjąłem jego smycz.
Wolę mieć go pod kontrolą, jeśli jest obok jakiś inny pies. Nigdy nie wiem co mu odbije.
Spotkaliśmy się w umówionym miejscu i ruszyliśmy na spacer w ciszy. Każdy myślał o swoich sprawach, aż do momentu kiedy odezwał się Gabryś.
-Jak lekcje?
-Zawsze mogło być lepiej, ale tragedii nie było-rzekłem, mówiąc prawdę, gdyż obcierające się miejsce o siodło nie dawało mi żyć.
-A ty, gdzie się podziewałeś przez ten czas?
-Pojechałem w teren, dałem koniu odpocząć od tej nauki, musisz się przejechać ze mną w któryś dzień.
-Jasne, to świetny pomysł-uśmiechnąłem się niemrawo.
-Wszystko okej? Jesteś jakiś przygaszony.
-Tak, po prostu myślę co się dzieje w domu, to nic takiego-po tych słowach odpiąłem psa, który zaczął biegać radośnie w śniegu, a później dołączyła do niego Tabi.
Mam nadzieję, że jest po sterylce..
Nie minęło dużo czasu, a zachciało nam się durnych wygłupów, rzucaliśmy w siebie śnieżkami, przez co psy zaczęły szczekać, gdyż one też chciały połapać śniegowe kulki.
-Z uśmiechem jest ci do twarzy-rzekł Gabriel, który wsmarował we mnie śnieg, za co odpłaciłem mu się tym samym.
Kolejne wygłupy skończył się tym, że Proteo wpadł z rozpędu na Gabriela, bo pokazałem mu śnieżkę za jego głową. Chłopak cały wpadł w śnieg, a ja poleciałem za nim, gdyż pociągnął mnie za sobą.
Czułem się teraz źle. Wisiałem nad chłopakiem z głupim uśmiechem na twarzy, ignorując ból, który towarzyszył mi przez cały czas.
-Z tej perspektywy stwierdzam, że jednak jesteś przystojny-po tych słowach dałem sobie w umyśle face palma, ale nie jednego. Odgłos był taki jakby cała sala zrobiła to jednocześnie.
Oczy chłopaka lekko się powiększyły, przez co nie wiedziałem co mam zrobić.
Próbowałem wstać, jednak on na to mi nie pozwolił...
1347
Gabryyś, kochanie ;3
Gabryyś, kochanie ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz