2.13.2019

Od Noah cd Ronana

- Mamy zamiar jechać tym? To w ogóle jeździ? - tak, wiem że jedynie pozornie mój samochód wyglądał na sprawny.
Ba, z odległości kilku kilometrów możnaby nawet ulec złudzeniu, że jest w naprawdę dobrym stanie. Pod warunkiem, że zasłaniał go chiński mur.
- Tylko jeśli nie zastanawiasz się zbytnio nad tym jak to możliwe.
Pokiwał lekko głową z miną z serii tych "to wszystko wyjasnia".
- Wierzysz w cuda? - przytaknął. - Więc może jakimś cudem dotrzemy do miasta nie pchając tego złomu.
***
Trzy sklepy później wciąż chodziłam za Poduszką krok w krok, podczas gdy ten przeszukiwał w kolejne alejki w nadziei na znalezienie prezentu dla brata. Jednak jak zwykle w takich sytuacjach, znalezienie czegoś zadowalającego graniczyło z niemożliwością. Mi natomiast udało się znaleźć coś interesującego, więc nie zauważyłam nawet, kiedy zostałam sama.
***
- Noah! - Ronan podniósł głos.
Najwyraźniej nie było to pierwsze wypowiedziane przez niego "Noah" w ciągu ostatnich kilku minut. Cóż, ja zarejestrowałam to dopiero gdy wrzasnął mi do ucha.
- Ziemia do Jeżozwierza! Jeżozwierze nie latają w kosmos.
Potrząsnęłam lekko głową by się ocknąć, po czym odwróciłam się przodem do Poduszki, zatrzymując coś na wzór śnieżnej kuli nie więcej niż dwa centymetry przed jego twarzą.
- Patrz! B R O K A T! - przez moment machałam chłopakowi szklaną kulą przed nosem, by kawałki błyszczącego plastiku ponownie wzniosły się w "powietrze" i zaczęły tańczyć wokół jeźdźca na bułanym koniku.
- Opanuj się choć odrobinę - Poduszka posłał mi spojrzenie podszyte groźbą iż zostawi mnie tu i uda że się nie znamy, gdy zaczęłam podskakiwać, powtarzając pod nosem "Brokat! Brokat! Brokat!".
Do moich uszu dotarło zrezygnowane westchnięcie i blondyn skierował się do kas. Podążyłam za nim, zabierając ze sobą kulę.
***
- Jeżozwierzu, oddaj kluczyki - wyciągnął w moją stronę rękę, oczekując aż podam mu to o co prosił. - Nie możesz prowadzić w takim stanie.
- Jakim? - spytałam z zaciekawieniem, które nie wystarczyło jednak bym oderwała wzrok od wirującego w kuli brokatu.
- Chronicznego wpatrywania się w brokat - odparł, zatrzymując się przy czerwonym pickupem. - Jeszcze pięć minut i wpadniesz w ciężkie uzależnienie. Daj kluczyki.
- Ale brokat jest taki... brokatowy! - zaprotestowałam, jednocześnie starając się na oślep trafić kluczykami do ręki blondyna.
W końcu mi się udało i chwilę później usłyszałam lekkie skrzypnięcie otwieranych drzwi mojego samochodu. Spróbowałam obejść maskę auta bazując na pamięci, ale po drodze i tak wylądowałam na niej trzy razy. Oczywiście Ronan zdawał się nie mieć nic przeciwko takiej rozrywce, nadając mi miano Ślepego Jeżozwierza kiedy tylko udało mi się usiąść na miejscu pasażera.
- Więc co kupiłeś bratu? - spytałam, przerywając ciszę zakłócaną dotąd jedynie niepokojącymi dźwiękami dochodzącymi z różnych części pickupa.
- Kubek z Capem.
- Kubek z czym? - wreszcie oderwałam wzrok od kolorowej błyskotki.
- Cap? - spojrzał na mnie z nadzieją, że skojarzę to słowo z czymś konkretnym. - Capitan America? Marvel?
- Komiksy? - zmróżyłam oczy. - Typek w obcisłych, niebieskich gaciach? Wielka tarcza z gwiazdką?
Poduszka zaśmiał się.
- Mniej więcej. Zgaduję, że nie czytałaś komiksów?
- Ani nie oglądałam filmów - dodałam, wracając do zabawy kulą brokatu.
- W jakim świecie ty żyjesz? - Ronan zatrzymał samochód. Zdaje się, że wróciliśmy do akademii. - Chodź, zaprowadzę cię do pokoju, bo jeszcze wpadniesz pod konia.

Ronan?
Sprzedają może brokatowe lisy?
502

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz