Chłopak nagle cały zesztywniał patrząc się na biurko po czym pobiegł do łazienki. Wrócił z zapalniczką i lakierem do włosów. Powiedzcie mi, że go nie spali. Jednak moja nadzieja była złudna i już po chwili pająk leżał spopielony. Dowiedziałem się przy okazji, że chłopak boi się pająków. Następnie przedstawił mi swój plan na dzisiaj, który średnio mi się podobał, więc przerwałem chłopakowi w połowie słowa całując go. Niech robi sobie co chce, ale z pokoju nie wyjdzie. Lekkimi ruchami dopchałem go do łóżka, na które opadł, by po chwili usiąść mu na biodrach. Oparłem ciężar ciała na kolanach i nachyliłem się nad chłopakiem.
-Nigdzie nie idziesz.- powiedziałem.
-Nie zabronisz mi.
-Ale cię tu uziemię.
-Ciekawe jak?- spytał.
Usiadłem na niego całym ciężarem przez co nie mógł się ruszyć z miejsca. Dostrzegłem zirytowanie i rozbawienie na jego twarzy jednak zbytnio się nie przejąłem.
-Zostajemy tu i będzie mu się tulać.- powiedziałem w jego szyję.
-Gabriel, mamy lekcje.
-Manuel, masz chorobę.
-To tylko przeziębienie.- przewrócił oczami.
-Tak, tak. Najpierw przeziębienie potem zapalenie płuc, a na koniec ostry dyżur. Ty się stąd nie ruszasz.
Sturlałem się na miejsce obok chłopaka obejmując go.
-Pójdę zrobić herbatę, a ty tu grzecznie poczekasz.- powiedziałem stanowczo.- Proteo pilnuj go.
Przy wyjściu pogłaskałem psa i poszedłem do kuchni gdzie zaparzyłem dwie szklanki białej herbaty. Nie wiedziałem ile blondyn słodzi, więc podrąbałem cukierniczkę z kuchni i poszedłem w stronę pokoju. Otworzyłem drzwi butem i zanim wszedłem krzyknąłem do Proteo, żeby się nie rzucał co w małym stopniu, ale jakoś zadziałało, bo tylko parę razy próbował na mnie skoczyć.
-Nie wiem ile słodzisz, więc zabrałem całość.- powiedziałem.
-Wiesz, że tu też są inni ludzie?
-Jakoś mało mnie to obchodzi. Pij póki ciepłe.
Popatrzyłem na chłopaka, który trzymał w rękach kubek i doszedłem do wniosku, że powinien częściej chodzić bez koszulki. Oczywiście tylko wtedy, gdy jest zdrowy.
-Mam propozycję.- powiedziałem.
-Seksualną?
-To później. Pojedziemy w teren.- Klasnąłem w dłonie.
-Jeszcze przed chwilą miałem kategoryczny zakaz opuszczania pokoju.
-Ubierzesz się jak cebulka i pojedziemy na stępo-kłus, więc raczej się nie zapocisz. A teraz ubieraj się. Jutro już pójdziemy na te nieszczęsne treningi.
Po tych słowach opuściłem pokoi, by udać się do tego obok. Sypnąłem chomikowi karmę i zmieniłem wodę. Z szafy wyciągnąłem grubą bluzę i spodnie do jazdy. Do w rękę złapałem kurtkę i cofnąłem się do pokoju obok. Stał już tam gotowy Manuel, do którego podszedłem i spojrzałem mu pod bluzkę. Oczywiście niczego pod nią nie miał.
-Zakładaj na to bluzę i idziemy.
-Zgrzeje się.- odparł.
-Przynajmniej nie zmarzniesz.
Blondyn naciągnął na siebie bluzę i wyszliśmy z pokoju, by pójść do stajni. Zastaliśmy tam Diego i Venus, którzy wpadli na ten sam pomysł.
-Kotek...- usłyszałem głos dziewczyny.
Nie mogłem się powstrzymać i powiedziałem głośno:
-Jak kotek to kup mu whiskasa na urodziny.
-Spieprzaj grubasie!- odkrzyknęła dziewczyna.
-Uciekamy.- powiedziałem do Manuela i złapałem go za rękę ciągnąc w stronę stajni.
Konie stały w boksach i były w miarę czyste, więc siodłanie poszło nam szybko. Już po chwili wyprowadzaliśmy konie przed stajnię gdzie wsiedliśmy. Ruszyliśmy stępem w stronę jednej ze ścieżek. Dookoła nas rozciągał się piękny zimowy krajobraz. Po dojechaniu na polankę ruszyliśmy dookoła kłusem. Niestety, albo i stety był to jedyny w miarę równy obszar, który nie był cały pokryty lodem. Jeździliśmy szybszym chodem parę minut i wróciliśmy na wejście na polankę. Jechaliśmy obok siebie rozmawiając na różne tematy i opowiadając różne dziwne żarty. A w zasadzie tylko ja je opowiadałem wywołując zażenowanie chłopaka. Ale dzięki mnie dowiedział się dlaczego rad jest zawsze pijany. Bo leży pod barem. Ach te chemiczne żarciki. Po dłuższym czasie dojechaliśmy do stajni, gdzie rozczyściliśmy koniom kopyta ze śniegu i odstawiliśmy je do boksów.
-Co sądzisz o oglądaniu filmu?- zaproponowałem.
-Brzmi dobrze. Jaki polecasz?
-Call me by your name jest ponoć fajne.
Wróciliśmy do akademii w drodze rozmawiając o filmie. Poszliśmy do mojego pokoju gdzie rozłożyliśmy się na łóżku i puściliśmy. Film miał być normalny, ale gdy doszliśmy do sceny gdzie chłopak wykorzystał brzoskwinię nabraliśmy wątpliwości. Jednak wszystko zostało obejrzane do końca i nic dzikiego się już nie działo. Gdy pojawiły się końcowe napisy spojrzałem na blondyna, który spał cicho pochrapując. Uśmiechnąłem się na ten widok i delikatnie wstałem z łóżka. Pozbyłem się niewygodnych jeansów i chwilę rozważałem czy pozbyć też spodni Manu, ale stwierdziłem, że w luźnych dresach raczej będzie się dobrze spało. Zgasiłem światło po czym wślizgnąłem się pod kołdrę przytulając chłopaka. Cmoknąłem go delikatnie w czoło mówiąc dobranoc po czym po chwili sam odpłynąłem.
-Nigdzie nie idziesz.- powiedziałem.
-Nie zabronisz mi.
-Ale cię tu uziemię.
-Ciekawe jak?- spytał.
Usiadłem na niego całym ciężarem przez co nie mógł się ruszyć z miejsca. Dostrzegłem zirytowanie i rozbawienie na jego twarzy jednak zbytnio się nie przejąłem.
-Zostajemy tu i będzie mu się tulać.- powiedziałem w jego szyję.
-Gabriel, mamy lekcje.
-Manuel, masz chorobę.
-To tylko przeziębienie.- przewrócił oczami.
-Tak, tak. Najpierw przeziębienie potem zapalenie płuc, a na koniec ostry dyżur. Ty się stąd nie ruszasz.
Sturlałem się na miejsce obok chłopaka obejmując go.
-Pójdę zrobić herbatę, a ty tu grzecznie poczekasz.- powiedziałem stanowczo.- Proteo pilnuj go.
Przy wyjściu pogłaskałem psa i poszedłem do kuchni gdzie zaparzyłem dwie szklanki białej herbaty. Nie wiedziałem ile blondyn słodzi, więc podrąbałem cukierniczkę z kuchni i poszedłem w stronę pokoju. Otworzyłem drzwi butem i zanim wszedłem krzyknąłem do Proteo, żeby się nie rzucał co w małym stopniu, ale jakoś zadziałało, bo tylko parę razy próbował na mnie skoczyć.
-Nie wiem ile słodzisz, więc zabrałem całość.- powiedziałem.
-Wiesz, że tu też są inni ludzie?
-Jakoś mało mnie to obchodzi. Pij póki ciepłe.
Popatrzyłem na chłopaka, który trzymał w rękach kubek i doszedłem do wniosku, że powinien częściej chodzić bez koszulki. Oczywiście tylko wtedy, gdy jest zdrowy.
-Mam propozycję.- powiedziałem.
-Seksualną?
-To później. Pojedziemy w teren.- Klasnąłem w dłonie.
-Jeszcze przed chwilą miałem kategoryczny zakaz opuszczania pokoju.
-Ubierzesz się jak cebulka i pojedziemy na stępo-kłus, więc raczej się nie zapocisz. A teraz ubieraj się. Jutro już pójdziemy na te nieszczęsne treningi.
Po tych słowach opuściłem pokoi, by udać się do tego obok. Sypnąłem chomikowi karmę i zmieniłem wodę. Z szafy wyciągnąłem grubą bluzę i spodnie do jazdy. Do w rękę złapałem kurtkę i cofnąłem się do pokoju obok. Stał już tam gotowy Manuel, do którego podszedłem i spojrzałem mu pod bluzkę. Oczywiście niczego pod nią nie miał.
-Zakładaj na to bluzę i idziemy.
-Zgrzeje się.- odparł.
-Przynajmniej nie zmarzniesz.
Blondyn naciągnął na siebie bluzę i wyszliśmy z pokoju, by pójść do stajni. Zastaliśmy tam Diego i Venus, którzy wpadli na ten sam pomysł.
-Kotek...- usłyszałem głos dziewczyny.
Nie mogłem się powstrzymać i powiedziałem głośno:
-Jak kotek to kup mu whiskasa na urodziny.
-Spieprzaj grubasie!- odkrzyknęła dziewczyna.
-Uciekamy.- powiedziałem do Manuela i złapałem go za rękę ciągnąc w stronę stajni.
Konie stały w boksach i były w miarę czyste, więc siodłanie poszło nam szybko. Już po chwili wyprowadzaliśmy konie przed stajnię gdzie wsiedliśmy. Ruszyliśmy stępem w stronę jednej ze ścieżek. Dookoła nas rozciągał się piękny zimowy krajobraz. Po dojechaniu na polankę ruszyliśmy dookoła kłusem. Niestety, albo i stety był to jedyny w miarę równy obszar, który nie był cały pokryty lodem. Jeździliśmy szybszym chodem parę minut i wróciliśmy na wejście na polankę. Jechaliśmy obok siebie rozmawiając na różne tematy i opowiadając różne dziwne żarty. A w zasadzie tylko ja je opowiadałem wywołując zażenowanie chłopaka. Ale dzięki mnie dowiedział się dlaczego rad jest zawsze pijany. Bo leży pod barem. Ach te chemiczne żarciki. Po dłuższym czasie dojechaliśmy do stajni, gdzie rozczyściliśmy koniom kopyta ze śniegu i odstawiliśmy je do boksów.
-Co sądzisz o oglądaniu filmu?- zaproponowałem.
-Brzmi dobrze. Jaki polecasz?
-Call me by your name jest ponoć fajne.
Wróciliśmy do akademii w drodze rozmawiając o filmie. Poszliśmy do mojego pokoju gdzie rozłożyliśmy się na łóżku i puściliśmy. Film miał być normalny, ale gdy doszliśmy do sceny gdzie chłopak wykorzystał brzoskwinię nabraliśmy wątpliwości. Jednak wszystko zostało obejrzane do końca i nic dzikiego się już nie działo. Gdy pojawiły się końcowe napisy spojrzałem na blondyna, który spał cicho pochrapując. Uśmiechnąłem się na ten widok i delikatnie wstałem z łóżka. Pozbyłem się niewygodnych jeansów i chwilę rozważałem czy pozbyć też spodni Manu, ale stwierdziłem, że w luźnych dresach raczej będzie się dobrze spało. Zgasiłem światło po czym wślizgnąłem się pod kołdrę przytulając chłopaka. Cmoknąłem go delikatnie w czoło mówiąc dobranoc po czym po chwili sam odpłynąłem.
Manu?
741 słów.
Dobranoc uwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz