2.05.2019

Od Diego CD Venus

W tej samej chwili, kiedy Venus wyszła z pokoju, informując mnie o tym, że idzie na zajęcia, wstałem z łóżka i ruszyłem do stajni, gdyż muszę odrobić pracę domową, jaką jest mój nowy koń.
Wchodząc do budynku, zauważyłem Leonarda, który rozmawiał z moim koniem. On jest chory czy coś innego mu dolega? Nie mam pojęcia co mu odchrzaniło. Drugim cudem było podanie tej bestii marchewki. Nie rozumiałem nic. Przecież Leo to kawał chuja, który nikomu by nic nie dał, nie pomógł, a tym bardziej by nie spędzał tyle czasu w stajni, gdyż widząc inne szkapy ma ich z automatu dość. 
Chłopak odezwał się jeszcze do mnie, ale nie wnikałem w nic więcej. Gdy ten wyszedł otworzyłem boks, chwytając za uwiąz, który był przeze mnie wczoraj zostawiony obok boksu. 
Podpiąłem go i wyprowadziłem zwierzę, aby je osiodłać, lecz to kosztowało mnie trochę pracy. Valdiron mówił, że na nim jeździł, lecz nie dużo, więc musiałem się nagimnastykować, aby wszystko się udało. 
Poszedłem do siodlarni, wziąć wszystkie potrzebne mi rzeczy i zacząłem zabawę. 
- No dobrze.. to po kolei - westchnąłem po czym wziąłem czaprak, który zarzuciłem na grzbiet zwierzęcia, lecz Terror stwierdził, że będzie utrudniał mi zadanie, ponieważ kiedy się odwróciłem, czaprak leżał już na ziemi, a koń rżał zadowolony z siebie. 
Mi nie było do śmiechu, gdyż chciałbym to zrobić szybko, aby zająć się jazdami.
Zrobił tak jeszcze kilka razy, lecz w pewnym momencie wycwaniłem się, kładąc czaprak razem z siodłem.
Pogłaskałem zwierzę, kontynuując ubieranie konia. Kiedy podpiąłem popręg, miałem z głowy siodłanie, więc przeszedłem do ogłowia.
Gdy zwierze zobaczyło co planuję uniosło wysoko głowę. No nie.. Terror nie rób mi tego, proszę. Jestem niecierpliwym człowiekiem, więc upływanie każdej minuty mnie wkurza, ale co poradzić?
Po zakończonej zabawie, podnoszenia łba w końcu go ogarnąłem, więc mogłem go w spokoju wyprowadzić i dosiąść, choć nie było to zbyt mądre, patrząc na moje kolano. Mówi się trudno, nigdy się tym nie przejmowałem. Mając połamane żebra, ujeżdżałem byki, więc kolano, nie jest dla mnie przeszkodą.
Kiedy dosiadłem zwierzę, stał chwilę spokojnie, a gdy go popędziłem, ruszył od razu galopem, przez co prawie spadłem, ponieważ się tego nie spodziewałem. Valdiron debilu, mogłeś mi powiedzieć jak on reaguje na człowieka, którego ma na grzbiecie!
Pociągnąłem za wodze, aby go wyhamować, lecz ten stwierdził, że tak łatwo nie da mi wygrać. Wałach stanął dęba, a ja wylądowałem na ziemi.
No chyba sobie kpisz..
Koń stał w miejscu i rżał dumny z siebie.
Terror nie denerwuj mnie..
Podniosłem się, z pomocą płotu, przy którym wylądowałem.
Dosiadłem ponownie zwierze i czekałem co zrobi, teraz byłem na to gotowy, więc nie dałem mu takiej swobody. Nie licz na to maleńki..
Poklepałem go po szyi po czym ruszyłem. Udało się to w stępie, choć cały czas się wyrywał do biegu, przez co wylądowałem jeszcze trzy razy na ziemi i raz na płocie, kiedy przerzucił mnie przez szyję.
Jęknąłem żałośnie, gdyż sztacheta wbiła mi się między żebra.
Chwyciłem się za bolące miejsce, ale nie odpuściłem mu.
Podchodząc do niego, faktycznie miałem dość, ale zabrałem go na tor.
Wsiadłem na zwierze i popędziłem go, chciałem aby się teraz wybiegał. Ze mną na grzbiecie, gdyż musi się przyzwyczaić, że nosi kogoś na grzbiecie.
Terror biegł na pałę, nie patrzył nawet gdzie jest. Nic go nie obchodziło, a ja czułem się wolny, przynajmniej tą chwilę. Zatrzymałem go tuż przed płotem, przez co był niezadowolony.
Zawróciłem go i już spokojniej ruszyłem w stronę stajni.
Gdy już dotarłem na miejsce, rozsiodłałem araba i wprowadziłem go na pastwisko, na którym jeszcze biegał jak szalony. Jak on może mieć tyle energii?
Biorąc głębszy wdech poczułem ból, który po prawej stronie, ale starałem się go zignorować, stwierdzając, że to tylko siniak.
Me kroki zostały skierowane w stronę budynku mieszkalnego. Zanim dotarłem na miejsce otrzymałem telefon, który nie był za dobry, bo zostałem poinformowany, że bym musiał wyjechać na dłuższy czas z przyczyn prywatnych.
Nie było mi to na rękę, gdyż obiło mi się o uszy, że niedługo mogą odbyć się zawody w skokach, a ja mam zamiar wziąć w nich udział.
***
- Smaczne te niewidzialne ciastka? - uśmiechnąłem się wchodząc do pokoju dziewczyny, która była tak skupiona na oglądaniu jakiegoś serialu, że brała powietrze do ręki i jadła.
- Co? - zapytała odwracając się w moją stronę.
- Jesz ciastka, których nie ma, jestem ciekawy ile czasu już to robisz - powiedziałem lekko się uśmiechając pod nosem.
Usłyszałem, że dziewczyna zatrzymała serial, więc ja usiadłem na skraju łóżka.
- No nie patrz tak, mówię prawdę - w tym momencie spojrzała na pudełko z ciastami po czym strzeliła sobie ślicznego facepalma - nie wiem, czy nie będę musiał wyjechać, na dłuższy czas - zacząłem cicho, przez co dziewczyna od razu spoważniała.

768

Vessss? WYBACZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz