Lekko zmarznięty wszedłem do pomieszczenia, zwanym też moim pokojem, w którym panował totalny syf. Wszystko było porozrzucane. Znalazłem nawet czyste bokserki, które nie wiem jakim prawem znalazły się na szafie.
Nie pytajcie, proszę tylko o to.
Pozbywając się rzeczy, zamknąłem drzwi na klucz, ruszając następnie pod ciepły prysznic, który miał otulić moje ciało, aby przestało się trząś z zimna, przez śnieg, który dostał mi się za koszulkę.
Wyszedłem stamtąd po piętnastu minutach, ubierając się w spodnie dresowe.
Chcąc iść już spać, usłyszałem dźwięk przychodzącego maila.
Co za nowość ktoś do mnie pisze.. dziesiąty raz w ciągu pięciu minut.
Usiadłem na łóżku i zabrałem laptopa na kolana z zamiarem sprawdzenia poczty, wszystko by było pięknie, lecz dostałem wiadomość, gdzie w tytule znajdowało się zdanie "Gdzie ty się kurwa podziewasz?!"
Spojrzałem na adresata i już stało się wszystko jasne. To Carlos, który potrzebuje pomocy, mając w dupie to, że ominę dużo zajęć.
Sprawdziłem dokładnie wiadomość, dowiadując się, że ten cep przyjedzie po mnie o trzeciej. Czy go pojebało?!
Odpisałem mu, że oszalał z godziną, jednak ten mnie zignorował i potwierdził, że będzie o ustalonej przez niego godzinie.
Wywracając oczami, wstałem z łóżka, po czym zacząłem szukać plecaka w szafie.
Gdy już go znalazłem, wsadziłem do niego najpotrzebniejsze rzeczy takie jak woda, kurtka i portfel. Zestawiłem go ze stolika na fotel, gdzie następnie podłączyłem wszelkie sprzęty do prądu, aby je naładować, ustawiając przy okazji budzik w telefonie na godzinę drugą trzydzieści.
Kładąc się, miałem wrażenie, że zasnę w samochodzie, gdyż nie chce za bardzo mi się spać, ale też jest już dość późno.
***
-Ja pierdole zamkniesz się?! - krzyknąłem w poduszkę, słysząc irytujący dźwięk koguta, który miał mnie postawić na nogi, jednak tylko wkurwiał.
Wstałem po pięciu minutach i wrzuciłem całą elektronikę do plecaka, którego szykowałem wczoraj.
Bez zbędnego użalania się nad wczesną godziną, ruszyłem się ogarnąć. Cóż, zajęło mi to trochę więcej czasu niż się spodziewałem, więc nie było szans na wyrobienie się, abym wszedł jeszcze do kuchni w celu uszykowania sobie kanapek.
Wyszedłem z pokoju, zabierając plecak i zarzucając na siebie kurtkę. Cholernie nie chciałem wyjeżdżać bez pożegnania, ale jest wcześnie, a Venus na pewno jeszcze śpi.
Nie pytajcie, proszę tylko o to.
Pozbywając się rzeczy, zamknąłem drzwi na klucz, ruszając następnie pod ciepły prysznic, który miał otulić moje ciało, aby przestało się trząś z zimna, przez śnieg, który dostał mi się za koszulkę.
Wyszedłem stamtąd po piętnastu minutach, ubierając się w spodnie dresowe.
Chcąc iść już spać, usłyszałem dźwięk przychodzącego maila.
Co za nowość ktoś do mnie pisze.. dziesiąty raz w ciągu pięciu minut.
Usiadłem na łóżku i zabrałem laptopa na kolana z zamiarem sprawdzenia poczty, wszystko by było pięknie, lecz dostałem wiadomość, gdzie w tytule znajdowało się zdanie "Gdzie ty się kurwa podziewasz?!"
Spojrzałem na adresata i już stało się wszystko jasne. To Carlos, który potrzebuje pomocy, mając w dupie to, że ominę dużo zajęć.
Sprawdziłem dokładnie wiadomość, dowiadując się, że ten cep przyjedzie po mnie o trzeciej. Czy go pojebało?!
Odpisałem mu, że oszalał z godziną, jednak ten mnie zignorował i potwierdził, że będzie o ustalonej przez niego godzinie.
Wywracając oczami, wstałem z łóżka, po czym zacząłem szukać plecaka w szafie.
Gdy już go znalazłem, wsadziłem do niego najpotrzebniejsze rzeczy takie jak woda, kurtka i portfel. Zestawiłem go ze stolika na fotel, gdzie następnie podłączyłem wszelkie sprzęty do prądu, aby je naładować, ustawiając przy okazji budzik w telefonie na godzinę drugą trzydzieści.
Kładąc się, miałem wrażenie, że zasnę w samochodzie, gdyż nie chce za bardzo mi się spać, ale też jest już dość późno.
***
-Ja pierdole zamkniesz się?! - krzyknąłem w poduszkę, słysząc irytujący dźwięk koguta, który miał mnie postawić na nogi, jednak tylko wkurwiał.
Wstałem po pięciu minutach i wrzuciłem całą elektronikę do plecaka, którego szykowałem wczoraj.
Bez zbędnego użalania się nad wczesną godziną, ruszyłem się ogarnąć. Cóż, zajęło mi to trochę więcej czasu niż się spodziewałem, więc nie było szans na wyrobienie się, abym wszedł jeszcze do kuchni w celu uszykowania sobie kanapek.
Wyszedłem z pokoju, zabierając plecak i zarzucając na siebie kurtkę. Cholernie nie chciałem wyjeżdżać bez pożegnania, ale jest wcześnie, a Venus na pewno jeszcze śpi.
Nie chcąc jej budzić westchnąłem tylko i zarzuciłem plecak na ramię, po czym udałem się w stronę wyjścia z akademii, gdzie w oddali zauważyłem samochód, którym przyjechał po mnie Carlos.
Ruszyłem w tamtą stronę pewnie i wsiadałem do środka, mówiąc ciche cześć.
- Co taki niemrawy? - zapytał zaskoczony.
- Dziwisz się? Jest trzecia w nocy, na dodatek nie powiedziałem Venus, że już wyjeżdżam. Nawet nie wiem na ile.
- Przejmujesz się aż tak?
- No brawo Sherlocku. Chcę jak najszybciej to wszystko załatwić i wrócić do akademii.
- Może się uda - westchnął po czym ruszył.
- Daj mi teraz spać.. - powiedziałem, odchylając fotel, po czym zamknąłem oczy. Byłem cholernie zmęczony, co dawało mi się we znaki, ale co poradzę, że on wymyślił sobie jakąś szaloną godzinę, aby po mnie przyjechać.
***
Otworzyłem oczy, kiedy młody chłopak, obok mnie zatrzymał pojazd przy domu. Spojrzałem z przyzwyczajenia na godzinę, dostrzegając, że jechaliśmy trochę dłużej niż zwykle, ale co mnie to ważne, że się wyspałem, jako tako.
- Nie śpij już. Idź odłożyć ten plecak i przyjdź na dół, musimy wszystko ogarnąć. Konie czy byki same się nie ogarną.
- Ja jestem twoim szefem, a nie ty moim - skomentowałem jego zachowanie.
- Alves, proszę.
- Wiem, zaraz jestem.. - wysiadłem z pojazdu po czym napisałem wiadomość do Venus, w trakcie drogi do pokoju.
"Skarbie wyjechałem. Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej, ale spałaś. Jeśli będziesz chciała się zabawić, to konie są do twojej dyspozycji. Nie martw się, nic mi nie będzie, siedzę w domu. Kocham cię"
Wysłałem tekst, po czym rzuciłem plecak w kąt, witając się z fenkiem, następnie ruszając do Carlosa.
- Patrz, tu mam całą rozpiskę - stanął przy mnie, nim zdążyłem zejść na sam dół, podając mi kilka kartek, które były zszyte na rogach.
Przestudiowałem ją całą, gdzie było pełno rzeczy do zrobienia.
Sprzątanie stajni, karmienie koni, sprzątanie u bydła, wraz z karmieniem, przegnanie stada na inne pastwisko, robota papierkowa.
To i jeszcze milion rzeczy, które były zapisane na tych kartkach musiały przerastać samego Carlosa, ale co ja poradzę, że Francis okazał się idiotą...
- To ruszaj się, idziemy wszystko zrobić, po tym poszukam pracownika.
Chłopak tylko kiwnął energicznie głową, ruszając następnie w stronę koni.
Wyprowadziliśmy wszystkie zwierzęta na pastwisko, po czym zabraliśmy się do sprzątania boksów. Nie ma ich wcale aż tak dużo, a roboty tutaj jakby milion zwierząt tu mieszkało.
Kiedy wyprowadzałem ostatnią taczkę, ocierając pot z czoła usłyszałem dźwięk telefonu, więc odebrałem widząc wielki napis "Mój skarb".
750
Venus? Pobij mnie za nieobecność!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz