Cały spięty wszedłem do pokoju. Co ty odwaliłeś człowieku? Naprawdę alkohol aż tak przejmuje nade mną kontrolę? W pełni rozumiałem reakcję chłopaka jednak nie umiałem ukryć smutku, który był spowodowany jego reakcją. Przecież mogłem powiedzieć nie i wyjść jak normalny człowiek. Co mi wpadło do głowy, by się pchać do jego łóżka? Wszedłem pod prysznic i odkręciłem wodę. Usiadłem w brodziku nie mając siły na nic. Woda spływała mi po ramionach i plecach tym razem nie dając ukojenia. Po dłuższym bezcelowym siedzeniu wreszcie się umyłem i wyszedłem spod prysznica. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej świeże ubrania. Następnie ogarnąłem swoją twarz najbardziej jak umiałem, lecz worki pod oczami nie chciały zniknąć. Jednak już wolałem mieć je niż kaca. Spojrzałem na zegarek. Zbliżała się pora śniadania jednak nie miałem ochoty, by zjeść cokolwiek. Usiadłem na łóżku i włączyłem cicho muzykę. Układałem sobie w myślach różne wersje jak wytłumaczyć Manu to co się wydarzyło choć wiedziałem, że jak przyjdzie co do czego to i tak plan się pójdzie turlać. Nie wiem ile czasu minęło, ale usłyszałem pukanie do drzwi. Powiedziałem: "proszę" błagając o to żeby nie była to Venus. Jednak do pokoju wszedł mizernie wyglądający chłopak. Jego worki pod oczami wskazywały zmęczenie, a zwieszone ramiona zmieszanie i wstyd tym co się stało. Miałem w tym momencie ochotę podejść i poprawić mu humor sam nie wiem jak. Nie miałem doświadczenia w pocieszaniu skacowanych ludzi z wyrzutami sumienia.
-Możemy porozmawiać, prawda?- spytał.
-Możemy.- wskazałem mu ręką krzesło, a sam usiadłem na drugim.
-Chciałem się dowiedzieć..czy ja byłem na tyle głupi i poprosiłem cię abyś został?
Chłopak miał spuszczony wzrok w dół i mówił smętnym głosem przez co poczułem się jeszcze gorzej. Chciałem skłamać, że to ja nalegałem żebym mógł zostać, ale stwierdziłem, że nie warto. -Tak, ale chyba do niczego nie doszło.- powiedziałem z powątpiewaniem w głosie.
-Trzeba było po prostu wyjść, jestem debilem, byłem zbyt.. dobra nie ważne.
-Byłeś?- poprawiłem się na krześle.
-Zbyt pijany, mówiłem za dużo.
I teraz przypomniała mi się reszta wydarzeń. Picie, rozmowa o skokach, seksualności, terapii. Potem pójście do pokoju, ściągnięcie spodni z chłopaka i widok kresek.To co mówiłem, to czego się dowiedziałem jednak nurtowało mnie jedno. Czy on się ciął? Czy robi to dalej? Mam nadzieję, że nie. W końcu postanowiłem spytać.
-No dobrze, ale teraz ja mam pytanie, dlaczego masz na nogach kreski?- No, Gabriel ty to umiesz się delikatnie o coś zapytać.
-Bo...no bo...-westchnął.- Depresja-powiedział cicho i uciekł wzrokiem.
Co? Czy ja dobrze usłyszałem? Od razu w mojej głowie wykiełkował obraz blondyna siedzącego samotnie z metalowym przedmiotem w ręku. Wizja przejeżdżania żyletką po skórze była zbyt realna. Zbyt dobrze umiałem ją sobie wyobrazić. Ale dlaczego akurat on? Przełknąłem głośno ślinę próbując odgonić myśli.
-A ta terapia?- wykrztusiłem z siebie przez zaciśnięte gardło.
Chłopak zaczął mówić mi o wszystkim po kolei. O narkotykach, odwyku, próbach samobójczych, cięciu się, depresji. O tym jak ratowała go siostra, a potem zwierzęta. Z trudem szło mi słuchanie o tym, więc nie chciałem wiedzieć co w tym momencie musi czuć chłopak. Jak trudne może być to dla niego. Gdy skończył opowiadać siedział przygaszony na krześle. Nie chciałem nic mówić, bo wiem, że tylko bym coś popsuł. Zdobyłem się więc na najbardziej ludzki gest jaki przyszedł mi do głowy. Przytuliłem blondyna gładząc uspokajająco jego plecy. Po jakimś czasie ciało przestało się trząść. Puściłem Manuela i wróciłem na swoje miejsce.
-To wszystko miało swój cel. Ukształtowało cię na osobę jaką teraz jesteś. Gdyby nie te wydarzenia nie byłbyś Manuelem Fettnerem, który jest zajebiście silny. Pomimo upadków wywalczyłeś sobie życie i nie masz się czego wstydzić. Rozumiesz?- spytałem.
Chłopak popatrzył na mnie i kiwnął głową.
-Jeśli poczujesz się pewniej mogę ci opowiedzieć coś o sobie.
Wyłapałem nutkę zaciekawienia w jego wzroku więc musiałem zacząć mówić. Nie wiedziałem jednak jak to zrobić. Opowiadałem o tym tylko jednej osobie i była to moja rodzina. Wziąłem wdech i potarłem dłońmi o uda po czym zacząłem mówić:
-W wieku dwóch lat straciłem rodziców. Nie tęskniłem za nimi zbyt mocno. Nawet ich nie znałem. Zostawili mnie, Alicję i Lucka. Byliśmy pod opieką naszych wujków. Żyliśmy można powiedzieć, że dobrze i szczęśliwie, ale do momentu, gdy skończyłem dwanaście lat. Wtedy po powrocie do domu.- zacisnąłem mocniej pięści.- Znalazłem brata wiszącego pod sufitem. Popadłem w depresję, narkotyki i złe towarzystwo. W końcu popełniłem nieudaną próbę samobójczą. Prochy zadziałały za późno. Nie zdążyłem się utopić. Znalazła mnie Alicja i ciocia Łucja. Zawiozły mnie do szpitala. Gdy się obudziłem płakały ze szczęścia, a ja z nienawiści do siebie. Powoli z pomocą psychologa wyszedłem na prostą, lecz trafiłem znów w złe towarzystwo. Narkotyki, a dokładnie dilerka i nielegalne wyścigi. Ścigałem się do moich siedemnastych urodzin czyli do momentu mojego najgorszego wypadku. Lekarze jakimś cudem pozszywali płaty mięsa zwisające z moich pleców. Wtedy z tym skończyłem, ale nadal byłem dilerem. I tak do pełnoletności.- skończyłem opowiadać.
Spojrzałem na Manuela, który znów siedział z tym swoim wyrazem twarzy. Miałem nadzieję, że teraz nie będzie chciał przestać mnie znać. Że nie wyjdzie i nie zostawi mnie tu z moimi myślami.
Manuel?
838 słów. Ja nie wiem co ja zrobiłam. Takie marne wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz