-Manu, przepraszam.
-Za co?- spytał skołowany.
-Za to, że wczoraj uciekłem bez śladu.
Podnieśliśmy się z ziemi otrzepując ubrania.
-Gdzie psy?- spytałem.
Czworonogów nie było w naszym polu widzenia. Ewidentnie wykorzystały moment na ucieczkę. Od razu zaczęliśmy poszukiwania, które nie trwały jakoś długo, bo już po chwili znaleźliśmy je przy jednym ze zwalonych drzew. Zapiąłem szybko suczkę podobnie jak Manuel Proteo i zaczęliśmy iść w drogę powrotną. Patrząc na chłopaka miałem wyrzuty sumienia, które jeszcze bardziej potęgowały odgłosy, które słyszałem zza ściany. Ale dobrze, opanujmy się. Ja to jeszcze naprawię. Po dojściu do budynku poprosiłem chłopaka o numer telefonu. Po zdobyciu pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. O ile wczoraj nie byłem pewien niczego to dzisiejszy "wypadek" i słowa blondyna dały mi dużo do myślenia. Po wejściu do pokoju zacząłem nerwowo chodzić. Właśnie teraz sobie uświadomiłem, że zmarnowałem idealny moment na wyznanie uczuć czy na zwykły pocałunek. Brawo ja! Usiadłem na parapecie i spojrzałem przez okno. Chciałem zapalić jednak pukanie do drzwi mi w tym przeszkodziło. Miałem nadzieję, że będzie to ta osoba, jednak za drzwiami spotkałem tylko kuriera z zamówioną koszulą i krawatem.
-Carramz Gabriel?
-Zgadza się.
-Proszę się tu podpisać.- podał mi dziadostwo, na którym podpisy zawsze wyglądały jak pisane lewą ręką przez dziecko z przedszkola.
Po podpisaniu paczki wręczył mi ją i poszedł. Po zamknięciu drzwi od razu ją rozpakowałem i przymierzyłem- na szczęście trafiłem z rozmiarem. Krawat też na szczęście miał taki sam ton i kolor jaki powinien mieć. I super. Chociaż to mi w życiu wyszło. Zasiadłem znowu przy parapecie i już tym razem udało mi się zapalić. Nie byłem uzależniony od samej nikotyny, bardziej podobał mi się raczej dym, który ulatywał mi z ust. Zaciągnąłem się, by po chwili widzieć jak biała chmura oddala się ode mnie. Jak się obchodzi z chłopakami? Działają tak samo jak dziewczyny? W sumie głupie pytanie. Sam mogę sobie na to odpowiedzieć. Wyszedłem z pokoju i poszedłem na stołówkę. Wziąłem wybrane jedzenie i wróciłem z nim do pokoju. Wiedziałem, że nie mogę teraz zobaczyć blondaska, bo całe moje plany będą mogły pójść się jebać. Włączyłem serial i usiadłem na łóżku. Jadłem powoli mocno wtapiając się w akcje serialu. Nie wiedziałem nawet kiedy skończyłem jeść. Gdy miałem włączyć kolejny odcinek dostałem wiadomość z zapytaniem od Venus czy mógłbym pojeździć na Rimię, bo ona nie da rady, a zbliżają się zawody. Jak dla mnie idealna opcja. Nie będę musiał siedzieć w pokoju stresując się. Odpisałem, że wezmę ją i poszedłem do stajni nie martwiąc się kaskiem czy oficerkami. Jak na młodego konia to Rima jest najspokojnieszym koniem jakiego znam. Wyprowadziłem ją z boksu i wyczyściłem, jednak nadszedł problem przy siodłaniu. Siodło westernowe zakładałem na konia raz w życiu. Zarzuciłem pad i siodło na plecy po czym wszedłem w YouTube. Wyszukałem poradnik jak zapiąć popręg i próbowałem własnych sił. Za drugim razem mi wyszło. Został mi do podpięcia drugi popręg jednak nie wiedziałem kompletnie jak to zrobić więc go po prostu odpiąłem. Z ogłowiem i ochraniaczami poszło mi szybko. Kolejny problem nadszedł, gdy miałem zrobić sobie strzemiona. Internet znowu poszedł w ruch i z jego pomocą się ogarnąłem. Wprowadziłem klacz przed stajnię i wskoczyłem na nią. Muszę przyznać, że siodło jest na tyle wygodne, że mógłbym w nim jeździć godzinami. Złapałem wodze na kontakt, które po chwili zostały mi wyrwane. Ach tak. Przecież muszą być luźne. Zebrałem je w jakiś dziwny sposób, bo były dwie i popędziłem klacz do stępa. Wjechałem w leśną drogę i po odpowiednim czasie przeszedłem do klusa. Myślałem, że obiję sobie całe krocze, jednak klacz miała tak miękki chód i tak wygodne siodło, że nic nie czułem. W końcu przeszedłem w galop i wyjechałem na łąkę. Popuściłem klaczy kompletnie wodze przez co się rozpędziła. Przy końcu łąki zwolniłem do kłusa. Na nieszczęście nagle z lasu wybiegł cielak, który zapewne uciekł z pastwiska.
-Rima proszę nie.- powiedziałem do klaczy.
Jednak ona już włączyła swój tryb i zaczęła podążać za cielakiem nie dając mu przejść. Jedyne co mogłem robić to starać się nie spaść. Po jakimś czasie cielak w końcu uciekł w las, a mi się udało powstrzymać klacz żeby nie pobiegła za nim. Muszę zapamiętać, by nigdy nie pokazywać tej kobyle na oczy krowy. Zawróciłem ją w poprzednim kierunku i spokojnym klusem wróciłem do stajni. Odstawiłem klacz do boksu i sam poszedłem do pokoju. Wszedłem pod prysznic i umyłem się po czym podszedłem do zlewu. Przejechałem dłonią po brodzie czując delikatny zarost. Wziąłem do dłoni maszynkę i pozbyłem się drapiącego cholerstwa. Nienawidziłem u siebie tego owłosienia, jednak gdy patrzyłem na Manuela myślałem, że dobrze mu w zaroście jak nikomu innemu. Chciałem go dotknąć, poczuć na twarzy przy pocałunku. Gabriel stop. Zaraz wywołasz powstanie. Ogarnąłem do końca twarz i założyłem świeże ubrania. Wyciągnąłem komórkę i zacząłem pisać.
Ja: Hej, mogę wpaść?
Manu: Jasne.
Głęboki wdech, człowieku zachowuj się. Wstałem z krzesła i wyszedłem z pokoju, by udać się do tego obok. Przypomniała mi się noc imprezy i reakcja chłopaka jak się obudził. Zaśmiałem się w duchu i zapukałem. Usłyszałem ciche proszę, więc otworzyłem drewnianą powłokę.
-A gdzie twój groźny pies obronny?- spytałem, gdy zauważyłem, że nikt się na mnie nie rzuca i nie szczeka.
-Śpi.- wskazał na klatkę.
Popatrzyłem na psa, który był zwinięty w kulkę. Rozejrzałem się po pokoju chłonąc jego każdy szczegół. Ładne stonowane kolory, a umeblowany był tak jakby architekt przemyślał dokładnie każdy szczegół. Czułem na sobie wzrok chłopaka, który wręcz wypalał we mnie dziurę. Odwróciłem się tyłem i przygryzłem wargę udając, że podziwiam pokój. Usłyszałem jak chłopak wstaje z łóżka i podchodzi do okna. Uchylił je lekko. Nawet nie wiem kiedy, ale znalazłem się obok niego. Blokowałem mu ciałem każdą możliwą drogę ucieczki.
-Co robisz?- spytał.
-Nie wiem, kurwa nie wiem.
Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Moja ręką powędrowała na jego biodro, a druga na policzek. Nachyliłem się w jego stronę i musnąłem delikatnie jego usta. Nie odepchnął mnie, ani nie zwyzywał. Znowu go pocałowałem, tym razem mocniej przekazując mu wszystkie emocje jakie czułem. Mogę żałować wszystkiego oprócz tego co teraz robię.
Manu?
1000 słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz