O ile na nich potrafię się utrzymać i w miarę jeździć to na desce nigdy nie stałem. Jechaliśmy jeszcze dłuższą chwilę w ciszy. Chłopak bardzo skupiał się na sterowaniu czemu w sumie się nie dziwiłem. Sam nie lubię jeździć cudzym autem. Po dojechaniu na miejsce zaczęło się parkowanie, które było wręcz dramatem. Nigdzie nie było miejsc, a jak już były to w zaspach albo bardzo blisko innego auta. Po przejechaniu kolejnego kółka zobaczyłem, że jedno z aut wyjeżdża.
-Tak parkuj.- powiedziałem i wskazałem miejsce.
Wyszedłem z auta i stanąłem na wolnym miejscu, by nikt go nie zajął. Po zaparkowaniu blondyn wziął swój sprzęt i poszliśmy do wypożyczalni. Manuel musiał wziąć tylko narty, a musiałem sobie wynająć cały osprzęt. Chwilę później ubraliśmy się i wyszliśmy na mniejszy stok.
-Umiesz mniej więcej jeździć?- spytał chłopak.
-Chyba tak.
Ruszyłem w dół stoku robiąc zawiasy, by się nie rozpędzić jak głupi. Po chwili stał obok mnie Manu i powiedział, że idziemy na duży stok. Cóż... tego się nie spodziewałem. O ile poprzednia górka była mała i w miarę płaska to teraz zostałem rzucony na stromy, wielki stok. Wiedziałem, że albo w kogoś wjadę albo się wywalę, ale kij z tym. Raczej nie umrę. Podeszliśmy do wyciągu i złapaliśmy się uchwytu, by po chwili stać na górze.
-Nie jestem...- chłopak zaczął jechać w dół.- Pewien czy to dobry pomysł.- skończyłem sam do siebie.
Dobra, raz się żyję. Podjechałem bliżej i zacząłem jechać w dół. Wszystko szło ładnie i dobrze, gdy jechałem slalomem, jednak w pewnym momencie dokładniej przy samym dole zobaczyłem dziecko. Gwałtownie skręciłem w bok i straciłem równowagę. Przejechałem kawałek na jednej narcie po czym wykonałem perfekcyjnie lądowanie pod nogami Manuela. Odwróciłem się na plecy i zobaczyłem rozśmieszoną twarz chłopaka.
-To był rewanż za dywan.- powiedziałem.
Pozbierałem się ze śniegu i weszliśmy z powrotem na wyciąg. Tym razem postanowiłem iść za śladem blondyna i jechać na wprost, by pod koniec zacząć hamować. Puściłem się z góry i czułem jak coraz bardziej się rozpędzam. Teraz doszedłem do wniosku, że nie był to mądry pomysł. Gdy siatki ogradzające stok były blisko zacząłem hamować. Można powiedzieć, że mi się udało zatrzymać. Pomińmy fakt, że z lekką pomocą wspomnianego ogrodzenia.
-Do trzech razy sztuka. Teraz będzie dobrze.- powiedziałem do siebie.
Po dotarciu na górę zastanowiłem się co robić. Stwierdziłem, że najlepszym wyjściem będzie jechanie po prostej i od połowy trasy zwalnianie. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Dojechałem w jednym kawałku na dół z uśmiechem na twarzy.
-W końcu wyszło.- powiedział Manuel.
-W końcu.
Wykonaliśmy jeszcze parę zjazdów po czym stwierdziłem, że mam dosyć nart. Podjechałem do blondyna i spytałem:
-Może się przesiądziemy na deskę?
Po krótkim namyśle odparł:
-Okej, a umiesz choć trochę na niej jeździć?
-Nie, ale mam za to osobę, która mnie nauczy.- wyszczerzyłem się.
Poszliśmy wymienić sprzęt i po chwili wróciliśmy na stok. Gdy wszystko zapiąłem stanąłem na przeciwko chłopaka i spytałem:
-To co teraz?
-Teraz ci powiem co i jak i przejdziemy do praktyki.
Po tych słowach zaczął opowiadać jak ma wyglądać moja sylwetka, jak skręcać, hamować i przyśpieszać. Gdy skończył monolog można powiedzieć, że w miarę ogarniałem, jednak jak patrzyłem na ludzi, którzy jeżdżą łapałem cykora.
-Mogę z tobą zjechać?- spytałem.
Od razu po zadaniu pytania uderzyłem się mentalnie w czoło.
-Okej, to podaj mi ręce.
Złapałem się chłopaka i dziękowałem w tym momencie za to, że kask zasłaniał całą twarz. Na pewno miałem na sobie piękny odcień czerwieni.
-To jedziemy.- stwierdził blondyn.
Zaczął powoli jechać, a ja razem z nim tylko różnica była taka, że on stał swobodnie na desce, a ja gibałem się jak osika na wietrze. W trakcie zjazdu zdarzyło się też parę razy skręcić czy zahamować, więc mniej więcej wiedziałem co mam robić ze swoim ciałem. Po dojechaniu na dół odetchnąłem i powiedziałem:
-To teraz będzie pokaz najpiękniejszych upadków.
-Czekam.
Dostaliśmy się na górę. Nie przejechałem nawet paru metrów. Ba! Nawet do zjazdu nie dojechałem, a już leżałem. Z pewnym trudem podniosłem się i dojechałem pod stok. Gdy zacząłem jechać było wszystko w porządku do chwili, gdy miałem skręcić, by wyminąć jakąś kobietę. Jak można się domyślić kolejny raz lądowałem do ziemi. Po zjechaniu na sam dół byłem cały w śniegu. Chyba deska nie była moją mocną stroną. Jednak się nie poddałem i zjechałem jeszcze parę razy. Gdy w końcu udało mi się zjechać bez wywrotki stwierdziłem, że starczy. Powiedziałem Manu, że odpocznę na dole, a on może sobie jeszcze pojeździć. Odpiąłem się od sprzętu i usiadłem na pieńku. Patrzyłem na blondaska, który swobodnie zjeżdżał mijając ludzi. Mój wzrok spoczywał głównie na jego dolnej części gdzie podziwiałem pracę jego nóg. Nagle mój umysł zaczął sobie wyobrażać w jaki inny sposób mogłyby jeszcze pracować. Nie wiedziałem ile czasu gapiłem się na stok, ale obudził mnie głos jakiejś kobiety czy wszystko w porządku. Przytaknąłem jej i nagle poczułem, że jestem twardy w spodniach. Już miałem iść się pozbyć problemu, gdy podjechał Manuel i powiedział, że pora wracać. Cóż, lepszego momentu wybrać nie mógł. Złapałem przed sobą deskę i zacząłem iść obok niego.
-Nie wygodniej będzie nieść pod pachą?- spytał.
-Nie, tak jest okej.
Po oddaniu sprzętu powiedziałem chłopakowi, że muszę jeszcze iść do toalety po czym wręcz pognałem w jej kierunku. Szybko się ogarnąłem i wróciłem do auta.
***
Wróciliśmy chwilę przed kolacją. Ruszyłem do pokoju Venus. Po usłyszeniu "proszę" wszedłem do pomieszczenia.
-Co robiłaś z Diego?- spytałem.
-Nic szczególnego.
-To dlaczego kazałaś Manuelowi mnie obudzić?
-Bo widzę, że na niego lecisz.- odpowiedziała lekkim głosem.
-Dzięki tobie zostałem... CO?
-Lecisz na niego.- uśmiechnęła się dziewczyna.
-Jestem hetero. Wolę dziewczyny, przecież wiesz.
-Kiedy ostatnio z jakąś spałeś?
Nie odezwałem się.
-Właśnie! Normalnie miałeś inną w każdym tygodniu.
-To przez naukę.- powiedziałem.
-Wmawiaj to sobie. Jesteś biseksualny albo jesteś homosiem.
Wywróciłem oczami.
-Doszły ci zaproszenia?
-Tak, mam dwa.- oznajmiła po czym wręczyła mi jedno z nich.- I już nie musisz się spytać czy mogę iść z Diego.
-Okej, i tak bym nie zapytał.
Dziewczyna prychnęła i wystawiła mi język. Wyszedłem z pokoju czytając zaproszenie. Ślub na wiosnę. Fajny klimat będą mieli. Odłożyłem zaproszenie w pokoju po czym poszedłem na stołówkę ciągle przetrawiając słowa kuzynki. Dosiadłem się bez pytania do Manuela obracając jabłko w dłoni.
-Muszę cię o coś spytać.- powiedziałem.
-To pytaj.
-Ale później, jak będziemy sami.
-Dobra, to przyjdź do mnie. Raczej nie będę nigdzie szedł.
-Dziękuję.
Wyszedłem ze stołówki myśląc jak mógłbym go o to zapytać. Jednak żadne mądre sformułowania jak na złość nie przychodziły mi do głowy. Podszedłem do okna i zacząłem patrzeć na powoli zachodzące słońce. Gdy całkowicie zniknęło za horyzontem powiedziałem sobie, że teraz albo nigdy. Zapukałem do pokoju obok i usłyszałem: "proszę", a po chwili szczekanie psa. Otworzyłem drzwi i przywitałem się z psem. Usiadłem na krześle, które zostało mi wskazane. Potarłem dłońmi o uda próbując wydobyć z siebie tych parę słów.
-Chciałeś o coś zapytać.- powiedział Manuel patrząc na mnie badawczo.
-Skąd wiedziałeś, że jesteś biseksualny?- podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy.
Mam nadzieję, że weźmie to na serio i mi odpowie. Dużo by to pomogło.
Manuel?
1162 słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz