Zastanawialiście się kiedyś jak to jest, siedzieć na górnym łóżku i zlecieć? Nie?
To ja wam powiem. Boli jak skurwysyn.
Nie pytajcie lepiej, w jaki sposób znalazłem się na dole. Po prostu nie warto.
Zbierając się z podłogi otworzyłem drzwi, gdyż wcześniej do nich ktoś pukał. Moim oczom ukazała się dziewczyna. V..Vaz..Ven..a chuj wie. Kuzynka Gabriela, tyle mi wystarczy.
-Mam do ciebie prośbę-rzekła lekko się uśmiechając, więc kiwnąłem lekko głową aby kontynuowała, jednocześnie starałem się uspokoić psa, który zaczął szczekać i piszczeć, widząc zwierzaka dziewczyny.
Ta poprosiła mnie o to, abym obudził Gabriela, bo ona gdzieś jedzie z Diango? Drango, Diego? Nie ważne. Nie znam większości imion.
Zgodziłem się, bo to raczej nic trudnego.
Dziewczyna zaśmiała się i odeszła a ja zamknąłem drzwi.
Usiadłem przy biurku i wyciągnąłem kartkę wraz z długopisem, po czym rozpisałem sobie punkty:
1. Zakończ oglądanieGabri.. Lucyfera.
2. Spróbuj coś zrobić zGab.. Rysunkiem.
3. Napisz doG.. Siostry.
4. Obudź GABRIELA.
Ja pierdolę Manu!
Nie myśląc dłużej nastawiłem sobie zegarek, aby wiedzieć, o której mam obudzić chłopaka śpiącego obok i zabrałem się za wykonywanie moich punktów z listy.
3. Napisz do G.. Siostry.
Wyjąłem z kieszeni telefon i zacząłem bazgrać wiadomość do Anastazji, dotyczącą quada. Oczywiście nie zapytałem tylko o to. Przy okazji zapytałem jak tam w domu.
Kończąc swój pierwszy punkt, przeszedłem do kolejnego, a mianowicie do rysunku. Co ja mam z tym zrobić? Oddzielić rzeczywistość, zmienić to na wspomnienie, które się zamazuje? Nie miałem pomysłu, jednak po chwili chwyciłem gumkę, którą delikatnie przejechałem po linii, która mi wadziła. Roztarłem ją, aby wyglądała na taką, która została zrobiona celowo, a nie przez efekt dostania prawie zawału.
Kiedy to nie wyszło wyrwałem stronę, gniotąc ją i rzucając na łóżko beznadzieja, z resztą tak jak ja.
Komu głupiemu, zachciało się rysować. Tylko mi.
Z przykrością stwierdzam, że punkt 2 został wykonany, lecz badziewnie, więc wylądował pognieciony na łóżku.
4. Obudzić Gabriela.
Gdy zacząłem sprzątać resztę węgla czy też sierści z biurka, zadzwonił alarm sygnalizujący, że przyszedł czas na obiad. Więc, przed wyjściem nakarmiłem zwierzaka, a następnie zapukałem do drzwi chłopaka.
-Właź lebiodo-tymi słowami zostałem powitany, więc stanąłem skołowany, nie wiedząc o co mu chodzi.
Nie Manuel, nie stanąłeś przez to, tylko zrobiłeś to zobaczywszy Gabriela w samych bokserkach.
Bez większego namysłu, wpakowałem ręce do kieszeni spodni, aby ukryć wzwód, który przed chwilą powstał w mych spodniach. Dlaczego musiałem akurat ubrać jeansy?
Kiedy ten się odwrócił, zobaczyłem jak jego twarz robi się cała czerwona, a następnie ubiera na siebie w pośpiechu koszulkę.
-Przepraszam cię za to. Nie wiedziałem, że Ves się kimś wysłuży. Dzięki za obudzenie.
Wycofałem się z pokoju ciężko wzdychając. O ja pierdolę...
Z tymi słowami w głowie, ruszyłem w stronę stołówki, gdzie zabrałem sobie dwa naleśniki z dżemem i usiadłem do stolika.
Gdy miałem już dawać kęsa, odezwał się dosiadający chłopak.
-Nic nie mów, spałem.
-Nic nie chciałem mówić-po tych słowach zacząłem jeść, chciałem skończyć posiłek w ciszy, lecz Gabriel stwierdził, że nie da mi tej satysfakcji.
-Jakieś plany na dzisiaj?-zapytał.
-Miałem plan skończyć serial, ale to nie jest ważne-rzekłem gdy przełknąłem jedzenie-poza tym zastanawiałem się nad wypadem na łyżwy, czy narty. Było by ciekawie.
Chłopak był zainteresowany tym co mówię, przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
-To co, łyżwy czy narty?
-Nie jeździłem ani na nartach, ani na łyżwach.
-Jeśli chodzi o jazdę na lodzie i odjebywanie Jeziora Łabędzie, to tak jak na rolkach. Narty są trochę trudniejsze, ale idzie się przy tym lepiej bawić. Z resztą, nie słuchaj co mówię, może nasz leosze plany i nie będziesz chciał nawet wystawiać nosa z pokoju-zacząłem kontynuować jedzenie.
-Narty, brzmi fajnie-rzekł po chwili. Chyba się zastanawiał co ma mi odpowiedzieć.
-W takim razie widzimy się za godzinę-powiedziałem wstając od stołu, gdyż skończyłem posiłek.
Wiecie, że jestem idiotą? Ponownie mam wsiąść na motocykl. Pojebało mnie.
Chociaż... mam pomysł.
Korytarzem szła dziewczyna. Urocza dama, której samochód stoi na parkingu. Takiego krzywego parkowania jeszcze nigdy nie widziałem, więc jestem pewien, że to auto jest jej.
Stanąłem pod ścianą i czekałem aż ta się odezwie.
-Cześć, czekasz na coś?-powiedziała zadowolona z siebie laska, która patrzyła na mnie dziwnie. Czy tak właśnie dziewczyny patrzą na chłopaków?
-Nie, ale mogę. Co ty na to aby pożyczyć mi dzisiaj swój samochód?
-A co ja będę z tego miała?
-Całusa, ale to jam wrócę, co ty na to?
-Jasne, trzymaj-dziewczyna wręczyła mi kluczyki i papiery od pojazdu-Trzymam za słowo-dodała i zniknęła w jednym z pomieszczeń.
Zadowolony z siebie, wróciłem do pokoju, odkładając rzeczy na szafkę.
Dobra, to teraz wydobywanie z torby potrzebnych rzeczy.
Dokopując się na dno walizki dostrzegłem buty narciarskie, więc wyrzuciłem je z tego miejsca, aby o nich nie zapomnieć. Podnosząc się, znalazłem jeszcze gogle narciarskie i na tym się skończył mój profesjonalny sprzęt. Przecież bez przesady abym do akademii brał narty, czy inne cholerstwa potrzebne do tego sportu.
Z wieszaka zdjąłem czarno pomarańczową kurtkę, która miała w kieszeniach, również rękawiczki narciarskie. W sumie inaczej. Nie narciarskie, po prostu na mróz.
__________
Zwarty i gotowy czekałem z torbą na chłopaka, który przyszedł ubrany w ciemną kurtkę.
-Czeka nas jazda motocyklem.
-Nie, mam coś lepszego-rzekłem i ruszyłem w stronę parkingu.
Stając przy samochodzie Stelli Downey, chłopak popatrzył na mnie podejrzliwie.
-Nie, nie ukradłem jej kluczy-rzekłem, kiedy jego wzrok pragnął wyjaśnień.
-To jakim cudem je masz?
-Laska jest tak napalona, że gdybym był sześćdziesięcioletnim pedofilem i pomachał jej kutasem przed twarzą, oddała by mi wszystko.
Usłyszałem śmiech, gdy ten pakował się do pojazdu, a ja schowałem torbę do bagażnika.
-Umiesz jeździć?-zapytał kiedy wsiadłem za kierownicę.
-Symulator się liczy?-zapytałem z wielką powagą, lecz dostrzegłem na jego twarzy przechadzające się przerażenie, wraz z niepewnością.
-Żartowałem, mam prawo jazdy, spokojnie-pokazałem mu papier, a następnie wbiłem w nawigację trasę.
Okazało się, że droga zajmie nam trzydzieści minut, więc wyjechałem z posesji i udałem się do miejsca docelowego.
-Pytanie za sto punktów, narty czy deska?-zapytałem, patrząc na drogę, gdyż pierwszy raz jadę tak drogim wozem, na dodatek czyimś.
To ja wam powiem. Boli jak skurwysyn.
Nie pytajcie lepiej, w jaki sposób znalazłem się na dole. Po prostu nie warto.
Zbierając się z podłogi otworzyłem drzwi, gdyż wcześniej do nich ktoś pukał. Moim oczom ukazała się dziewczyna. V..Vaz..Ven..a chuj wie. Kuzynka Gabriela, tyle mi wystarczy.
-Mam do ciebie prośbę-rzekła lekko się uśmiechając, więc kiwnąłem lekko głową aby kontynuowała, jednocześnie starałem się uspokoić psa, który zaczął szczekać i piszczeć, widząc zwierzaka dziewczyny.
Ta poprosiła mnie o to, abym obudził Gabriela, bo ona gdzieś jedzie z Diango? Drango, Diego? Nie ważne. Nie znam większości imion.
Zgodziłem się, bo to raczej nic trudnego.
Dziewczyna zaśmiała się i odeszła a ja zamknąłem drzwi.
Usiadłem przy biurku i wyciągnąłem kartkę wraz z długopisem, po czym rozpisałem sobie punkty:
1. Zakończ oglądanie
2. Spróbuj coś zrobić z
3. Napisz do
4. Obudź GABRIELA.
Ja pierdolę Manu!
Nie myśląc dłużej nastawiłem sobie zegarek, aby wiedzieć, o której mam obudzić chłopaka śpiącego obok i zabrałem się za wykonywanie moich punktów z listy.
Wyjąłem z kieszeni telefon i zacząłem bazgrać wiadomość do Anastazji, dotyczącą quada. Oczywiście nie zapytałem tylko o to. Przy okazji zapytałem jak tam w domu.
Kończąc swój pierwszy punkt, przeszedłem do kolejnego, a mianowicie do rysunku. Co ja mam z tym zrobić? Oddzielić rzeczywistość, zmienić to na wspomnienie, które się zamazuje? Nie miałem pomysłu, jednak po chwili chwyciłem gumkę, którą delikatnie przejechałem po linii, która mi wadziła. Roztarłem ją, aby wyglądała na taką, która została zrobiona celowo, a nie przez efekt dostania prawie zawału.
Kiedy to nie wyszło wyrwałem stronę, gniotąc ją i rzucając na łóżko beznadzieja, z resztą tak jak ja.
Komu głupiemu, zachciało się rysować. Tylko mi.
Z przykrością stwierdzam, że punkt 2 został wykonany, lecz badziewnie, więc wylądował pognieciony na łóżku.
Gdy zacząłem sprzątać resztę węgla czy też sierści z biurka, zadzwonił alarm sygnalizujący, że przyszedł czas na obiad. Więc, przed wyjściem nakarmiłem zwierzaka, a następnie zapukałem do drzwi chłopaka.
-Właź lebiodo-tymi słowami zostałem powitany, więc stanąłem skołowany, nie wiedząc o co mu chodzi.
Nie Manuel, nie stanąłeś przez to, tylko zrobiłeś to zobaczywszy Gabriela w samych bokserkach.
Bez większego namysłu, wpakowałem ręce do kieszeni spodni, aby ukryć wzwód, który przed chwilą powstał w mych spodniach. Dlaczego musiałem akurat ubrać jeansy?
Kiedy ten się odwrócił, zobaczyłem jak jego twarz robi się cała czerwona, a następnie ubiera na siebie w pośpiechu koszulkę.
-Przepraszam cię za to. Nie wiedziałem, że Ves się kimś wysłuży. Dzięki za obudzenie.
Wycofałem się z pokoju ciężko wzdychając. O ja pierdolę...
Z tymi słowami w głowie, ruszyłem w stronę stołówki, gdzie zabrałem sobie dwa naleśniki z dżemem i usiadłem do stolika.
Gdy miałem już dawać kęsa, odezwał się dosiadający chłopak.
-Nic nie mów, spałem.
-Nic nie chciałem mówić-po tych słowach zacząłem jeść, chciałem skończyć posiłek w ciszy, lecz Gabriel stwierdził, że nie da mi tej satysfakcji.
-Jakieś plany na dzisiaj?-zapytał.
-Miałem plan skończyć serial, ale to nie jest ważne-rzekłem gdy przełknąłem jedzenie-poza tym zastanawiałem się nad wypadem na łyżwy, czy narty. Było by ciekawie.
Chłopak był zainteresowany tym co mówię, przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
-To co, łyżwy czy narty?
-Nie jeździłem ani na nartach, ani na łyżwach.
-Jeśli chodzi o jazdę na lodzie i odjebywanie Jeziora Łabędzie, to tak jak na rolkach. Narty są trochę trudniejsze, ale idzie się przy tym lepiej bawić. Z resztą, nie słuchaj co mówię, może nasz leosze plany i nie będziesz chciał nawet wystawiać nosa z pokoju-zacząłem kontynuować jedzenie.
-Narty, brzmi fajnie-rzekł po chwili. Chyba się zastanawiał co ma mi odpowiedzieć.
-W takim razie widzimy się za godzinę-powiedziałem wstając od stołu, gdyż skończyłem posiłek.
Wiecie, że jestem idiotą? Ponownie mam wsiąść na motocykl. Pojebało mnie.
Chociaż... mam pomysł.
Korytarzem szła dziewczyna. Urocza dama, której samochód stoi na parkingu. Takiego krzywego parkowania jeszcze nigdy nie widziałem, więc jestem pewien, że to auto jest jej.
Stanąłem pod ścianą i czekałem aż ta się odezwie.
-Cześć, czekasz na coś?-powiedziała zadowolona z siebie laska, która patrzyła na mnie dziwnie. Czy tak właśnie dziewczyny patrzą na chłopaków?
-Nie, ale mogę. Co ty na to aby pożyczyć mi dzisiaj swój samochód?
-A co ja będę z tego miała?
-Całusa, ale to jam wrócę, co ty na to?
-Jasne, trzymaj-dziewczyna wręczyła mi kluczyki i papiery od pojazdu-Trzymam za słowo-dodała i zniknęła w jednym z pomieszczeń.
Zadowolony z siebie, wróciłem do pokoju, odkładając rzeczy na szafkę.
Dobra, to teraz wydobywanie z torby potrzebnych rzeczy.
Dokopując się na dno walizki dostrzegłem buty narciarskie, więc wyrzuciłem je z tego miejsca, aby o nich nie zapomnieć. Podnosząc się, znalazłem jeszcze gogle narciarskie i na tym się skończył mój profesjonalny sprzęt. Przecież bez przesady abym do akademii brał narty, czy inne cholerstwa potrzebne do tego sportu.
Z wieszaka zdjąłem czarno pomarańczową kurtkę, która miała w kieszeniach, również rękawiczki narciarskie. W sumie inaczej. Nie narciarskie, po prostu na mróz.
__________
Zwarty i gotowy czekałem z torbą na chłopaka, który przyszedł ubrany w ciemną kurtkę.
-Czeka nas jazda motocyklem.
-Nie, mam coś lepszego-rzekłem i ruszyłem w stronę parkingu.
Stając przy samochodzie Stelli Downey, chłopak popatrzył na mnie podejrzliwie.
-Nie, nie ukradłem jej kluczy-rzekłem, kiedy jego wzrok pragnął wyjaśnień.
-To jakim cudem je masz?
-Laska jest tak napalona, że gdybym był sześćdziesięcioletnim pedofilem i pomachał jej kutasem przed twarzą, oddała by mi wszystko.
Usłyszałem śmiech, gdy ten pakował się do pojazdu, a ja schowałem torbę do bagażnika.
-Umiesz jeździć?-zapytał kiedy wsiadłem za kierownicę.
-Symulator się liczy?-zapytałem z wielką powagą, lecz dostrzegłem na jego twarzy przechadzające się przerażenie, wraz z niepewnością.
-Żartowałem, mam prawo jazdy, spokojnie-pokazałem mu papier, a następnie wbiłem w nawigację trasę.
Okazało się, że droga zajmie nam trzydzieści minut, więc wyjechałem z posesji i udałem się do miejsca docelowego.
-Pytanie za sto punktów, narty czy deska?-zapytałem, patrząc na drogę, gdyż pierwszy raz jadę tak drogim wozem, na dodatek czyimś.
1000
Gabryś?
Gabryś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz