2.02.2019

Od Leonarda cd. Noah

Po wybudzeniu się z narkozy, czułem się jeszcze gorzej niż kilka godzin wcześniej. Mój przyjazd do tego nędznego szpitala, znajdującego się gdzieś w centrum Durham, wzbudził nie małą sensację wśród lekarzy, pacjentów, pielęgniarek, a przede wszystkim mediów, które z tego co słyszałem były już wszędzie. Na domiar złego, w drodze do Karoliny Północnej był mój ojciec, który po wczorajszej, nieodbytej rozmowie, raczej nie pałał zbyt dużym entuzjazmem. Dzięki operacji pękniętej tętnicy łzowej, mogłem już normalnie patrzeć na świat, lecz nie na ten telewizyjny, czy tam internetowy, ponieważ ból wywołany ekranami cyfrowymi, wprost nie dawał mi żyć. Na dodatek dowiedziałem się, że mam początki migreny, która miała zamiar rozsadzić mi łeb od środka.
- Zapowiada się piękny weekend - mruknąłem na głos, nie spodziewając się, iż ktoś w tym samym momencie, wejdzie sobie od tak do zamkniętego pomieszczenia.
- Leonardzie Wiliamie II Windsorze, możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co tu się wyprawia?! - zaczął ostro hrabia Wessexu, który dwadzieścia dwa lata temu, w podobnym szpitalu cieszył się z narodzin swojego pierworodnego syna - Dlaczego wszystkie media huczą do jasnej anieli o twojej hospitalizacji?! - ciągnął dalej, a ja nie mając zamiaru tłumaczyć mu tego słownie, odwróciłem w jego stronę głowę, która w miejscu oczodołów zawierała gałki oczne, odznaczające się  czerwono-białą rogówką.
- Dlatego - burknąłem ze złością, wracając do obserwacji zimowego krajobrazu, rozciągającego się w małej części za szpitalnym oknem - Przez migrenę pękła mi tętnica łzowa i uparli się, aby zabrać mnie do szpitala - przedstawiłem pokrótce całą sytuację, w której nigdy, przenigdy nie chciałem się znaleźć - Jak masz zamiar tutaj stękać i ciągle narzekać to łaskawie wyjdź i nie wracaj. Głowa mi pęka od szurania krzesłem, a co dopiero od bezsensownej paplaniny.
- Więcej szacunku do ojca Leo - westchnął, poprawiając mi, zjeżdżającą z klatki piersiowej kołdrę - Mogłaś chociaż powiedzieć lekarzom, że mają nas zawiadomić... Twoja matka, gdy to usłyszała prawie odchodziła od zmysłów! Na dodatek przez ten cały czas nie odbierałeś telefonu! - uniósł znowu swój ton głos, przez co automatycznie złapałem się za pulsujące skronie.
- Oszaleję zaraz z tobą! Pogadamy, jak przestaniesz się na mnie ciągle drzeć! Jak nie masz nic mi już do powiedzenia tatulku to łaskawie zostaw mnie w spokoju - zażądałem, wskazującą ruchem ręki lekko po odzierane drzwi - Przez sześć miesięcy mieliście mnie gdzieś, to teraz się wam na troskę zabrało. Było mnie nie wysyłać do tego zasranego Durham! Za to co się stało możecie winić tylko i wyłącznie siebie. Jakbym siedział w Londynie to wszystko byłoby dobrze - po raz kolejny w tym roku wyrzuciłem mu wszystkie swoje żale, jakie trzymały się we mnie odkąd trafiłem do tego miejsca. Ta cała akademia i wyjazd do innego kraju był ich pomysłem. Od zawsze wiedzieli, iż lepiej mnie nie drażnić, ale oni jak zwykle musieli posunąć się o krok za daleko.
- Przyjdę wieczorem. Mam nadzieję Leo, że wtedy szok pooperacyjny ci minie - rzekł spokojnie, a następnie spokojnym tempem opuścił salę, zostawiając mnie w niej w niepełnej samotności, która o dziwo nie trwała długo, ponieważ kiedy wrota rozchyliły się nieco bardziej, niż bym przypuszczał, moje zdrowe źrenice wyłapały postać kobiety, której imię brzmiało Noah.
- Wejdź, nie czaj się tak - zwróciłem się do niej w odpowiednim momencie, gdyż gdyby nie moja reakcja, dziewucha zapewne zrezygnowałaby z planu szalonych odwiedzin - Co cię tu przywlekło? - zapytałem, widząc jak wkracza do pomieszczenia, zamykając za sobą nieszczelną barierę dźwiękową.
- Chciałam zobaczyć czy nasz książulek jeszcze nie wykitował - powiedziała zgryźliwie, szukając wzrokiem jakiegoś krzesła, na którym mogłaby spocząć - Cóż, najwidoczniej rodzina królewska nadal pozostanie w pełnym składzie.
- Plany zamordowania mnie zaczęły się już w 99' roku - stwierdziłem, przymykając przemęczone powieki - Cóż, będziesz musiała sama poćwiczyć strzelanie z łuku, a przynajmniej dopóki mnie stąd nie wypiszą - zmieniłem temat rozmowy, aby ta zbyt szybko się nie skończyła.
- Nic nie mówiłeś, że byłeś w wojsku - mruknęła nagle, a ja momentalnie zerwałem się do siadu.
- Bo nie pytałaś... Skąd to wiesz? - starałem się ukryć wszelakie zdenerwowanie, pod maską obojętności.
- Ze zdjęcia... Wstawili je w jednym z artykułów.
- Super, jeszcze ryja Wiliama mi tutaj brakuje - westchnąłem, opadając ponownie na twardą poduszkę - Co słychać w akademii? Alves nadal ubiega się o względy Vazonu? Mam nadzieję, że nie płacze w poduszkę przez widok małej ilości krwi?
Tamponie?
Tylko pić, jeść, spać i walić głową w blat. 
682 słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz