2.10.2019

Od Ronana do Noah

– Jesteś pewien, że nie możesz na ten weekend przyjechać do Richmond? – BB jeszcze starała się mnie namówić na małą wycieczkę.
– Słońce, dobrze wiesz, że się przeprowadzam. – Przewróciłem oczami. – Właśnie stoję na środku pustego pokoju i zastanawiam się jak zmontować to cholerne łóżko z Ikei!
– Czytałeś instrukcję? – Głos Branwell był wyjątkowo irytujący. – Czy dalej myślisz, że nie jest ci potrzebna.
– Niech cię szlag Blue Branwell i to łóżko! – Warknąłem i zacząłem przeszukiwać podłogę w poszukiwaniu kartki.
– Kochasz mnie Chainsaw! – Zaświergotała. – Przyjedź, jak tylko się ogarniesz w Karolinie Północnej. – I bezceremonialnie się rozłączyła.
– Kochanie, musimy już iść! – Zawołała mama z dołu. – Nie możemy się spóźnić!
– Idę! – Odkrzyknąłem i ostatni raz spojrzałem na nowy pokój. Na razie pełen pudeł i rozwalonego na czynniki pierwsze łóżka. Gdzieś tam był Hammer. Zapewne w środku pudła z moimi bluzami. Koty.
Zajmę się tym jak wrócę.
***
– Oto twój plan, możesz rozejrzeć się po terenie Akademii. Liczymy na punktualność i zaangażowanie w naukę. – Kobieta, która prawdopodobnie miała mnie zacząć uczyć była miła i entuzjastycznie nastawiona do życia. Chyba nie warto było jej uzmysłowić, że moja nauka w tym miejscu skończy się jak tylko któreś z rodziców znajdzie lepiej płatną, albo bardziej satysfakcjonującą pracę. – Ponieważ wiemy, że niedawno się tu przeprowadziłeś, możesz zacząć dopiero od poniedziałku.
– Dziękuję bardzo. – Uśmiechnąłem się delikatnie i wstałem z wygodnego fotela. – Mam nadzieję, że moje zerowe doświadczenie z końmi nie utrudni…
– Spokojnie, każdy kiedyś zaczynał. – Kobieta zaśmiała się delikatnie. – Nauczysz się wszystkiego.
O ile zostanę tu wystarczająco długo. Jednak ten komentarz nie opuścił moich ust. Za to ja opuściłem gabinet. Rozejrzyj się po Akademii… cóż. To nie mogło być takie trudne… chyba.
– Roooooo! – Usłyszałem głos Nico. – Roooooonaaaaaan!

– Czego chcesz kurduplu? – Potarmosiłem mu włosy.
– Ej, nie jestem kurduplem! – Zawołał niezadowolony, ale po chwili zaświeciły mu się oczy. – Widziałeś te wszystkie zaczepiste miejsca? Mama powiedziała, że mogę tu czasem pomóc!
– Nie widziałem, ale mam plan! – Pomachałem mu kartką przed nosem. – Zaczynam w poniedziałek.
– Fart. – Nico zamachał rękami. – Ja muszę zacząć od jutra!
– Jak znowu poznasz nowych ludzi, to nie będziesz narzekał. – Objąłem go ramieniem. – Założę się, że dziś wieczorem będziesz nawijał o jakiejś nowej dziewczynie.
– Wcale nie. – Nadął policzki. – Mam już dziewczynę!
– Oczywiście. – Uniosłem ręce. – Jak wrócisz do domu nie dawaj nic Nyx, rozumiemy się?
– Czemu? – Zrobił niewinne oczka.
– Bo po ostatnich przekąskach od ciebie było jej niedobrze! – Walnąłem go lekko w głowę. – To nie jest Amalteja!
– No nie. Nyx nie jest kozą! – Przewrócił oczami. – Pewnie wrócę później, więc nie musisz się martwić.
– Jasne. – Ostatni raz potarmosiłem mu włosy i poszedłem przed siebie z nadzieją, że się nie zgubię.
***
Okazało się, że nadzieja faktycznie jest matką głupich. Nie miałem pojęcia gdzie jestem, ani jak wrócić do miejsca, z którego będę mógł udać się do domu. Gratulacje Ronan, oficjalnie stałeś się idiotą. Nawet nie wiedziałem do czego służy pomieszczenie, w którym niechcący się znalazłem. I ja mam się tu uczyć. Ruszyłem przed siebie w nadziei, że znajdę chociaż wyjście. Całe szczęście, nie było to aż takie trudne. Zadowolony, już miałem ruszać dalej, gdy z moją osobą coś się zderzyło. Na tyle mocno, że upadłem na podłogę budynku, który miałem opuszczać. Pierwszą zarejestrowaną przeze mnie rzeczą był wszechobecny fiolet. Zanim zorientowałem się, że to są włosy, usłyszałem głos ich właścicielki.
– Proszę powiedz, że nie jesteś kolejnym nadętym Brytyjczykiem i nic ci nie złamałam Patyczaku?
– Podobno moi przodkowie pochodzili z Irlandii, ale w dokumentach mam, że urodziłem się w Sioux Falls. – Nieco się podniosłem. – Ronan Chainsaw, a nie Patyczak z łaski.
– Patyczak. – Przewróciła oczami. – Noah Blake. Ja jestem z Teksasu.
– Masz ranczo? – Uniosłem brwi.
– A ty byłeś chociaż obok Mount Rushmore?
– Bo to raz? – Wzruszyłem ramionami. – Zejdziesz ze mnie, czy jednak stałem się twoją etatową poduszką?

Noah? To kiedy wyrzucamy cię z okna? XD
607

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz