2.06.2019

Od Leonarda cd. Noah

Kiedy Noe pojawiła się w progu moich drzwi, myślałem, że oszaleję ze szczęścia. Była ona pierwszym Amerykaninem, jakiego miałem zaszczyt tutaj gości, co teoretycznie nigdy nie powinno się zdarzyć, ale kto by to przewidział? Kiedy dziewczyna poszła po swój łuk, ja w tym samym czasie rozgoniłem po kątach całą służbę. Nikt nie mógł mi przeszkodzić w spędzeniu tego idealnego dnia, a tym bardziej ludzie pokroju sukowatej Madeleine. Ciekawe, czy w ogóle tępa dzida żałuje tego co zrobiła mojemu psu... Biedny Monte Cassino z pewnością będzie zwiewał przed nią gdzie pieprz rośnie! Trzeba będzie z tym jakoś żyć - pomyślałem, widząc na nowo niską postać, która bez najmniejszego szurnięcia, wdarła się, do zabezpieczonej ze wszystkich stron posesji. 
- Gotowa? - zapytałem, otwierając jedną, z zamkniętych na szyfry szaf, która skrywała nic innego, jak część arsenału składającego się z łuku, strzał i kilku broni palnych, które ostatnimi czasy zostały przeniesione do innej części domu.
- Wow, bawisz się w domową partyzantkę? - zażartowała, obserwując moje poczynania, dotyczące zapinania kołczana do paska spodni - I tak, jestem gotowa - odpowiedziała wreszcie na moje pytanie, na co skinąłem jedynie głową.
- Spokojnie, sprawa "zgwałcę cię, zabiję i sprzedam na organy" jest nieaktualna. Przed tobą była tu inna osoba, która trafiła pod mój rzeźnicki nóż - pstryknąłem ją w nos, delikatnie się przy tym uśmiechając - Tym razem spróbuj trafić w tarczę, a nie biedne drzewko - złapałem ją za chudą rękę, umożliwiając tym sobie, łatwiejsze jej prowadzenie. Aby dotrzeć na ogrodową strzelnicę, musieliśmy przejść przez ciąg długich korytarzy, które po kilku minutach wyrzuciły nas na taras. Nie przejmując się, uderzającym w ciało zimnem, poprawiłem uścisk swojej dłoni, a następnie ruszyłem wraz z nią w dalszą drogę. Gdyby nie ujadające w tle owczarki belgijskie, nie wiem czy znaleźlibyśmy jakiś szczególny temat do rozmowy. Fioletowowłosa była bardzo zafascynowana rasami psów pracujących oraz stróżujących, przez których widok, w jej oczach tańczyły kolorowe iskierki radości - Jesteśmy na miejscu - oznajmiłem wreszcie, zatrzymując się w zalesionym miejscu - Rozgość się, tutaj raczej nic cię nie zje.
- Jak będzie odwrotnie, wszystko zwalę na ciebie - wyszczerzyła się chytrze, rozbrajając nie używany przez nikogo sprzęt - Nadal się dziwię, że zmarnowałeś na mnie tyle pieniędzy - dorzuciła, na co mimowolnie przewróciłem oczami. Od dziecka nie potrafiłem oszczędzać... Wiedziałem, że jeśli mnie na coś nie stać, moi rodzice bez zastanawiania się mi to kupią. Cóż, takie uroki pałacowego wychowywania. Rodzice, zwykle starali się mieć dla mnie czas, ale nie zawsze im to wychodziło. Nie raz, abym się nie gniewał, pod nos podstawiali mi ciekawe książki oraz kolorowe zabawki, które miały mnie nieco zająć. Z czasem jednak to nie pomagało, a ja narobiłem im kilku, nie ważnych już problemów, ale kogo miałoby to niby obchodzić? No właśnie, nikogo.
- Nie "zmarnowałem" tylko dobrze wykorzystałem - stwierdziłem, malując w powietrzu, niewidzialny cudzysłów - A teraz, przejdźmy lepiej do praktyki. Do ploteczek możemy przejść podczas picia herbatki - zaśmiałem się, próbując uciec przed jej zwinnymi rękami, które z całych sił, próbowały dosięgnąć mojej szyi i mnie połaskotać. To z pewnością będzie zwariowany dzień.
➼➼➼➼➼➼➼
Podczas naszego mini treningu stety, bądź niestety doszło między nami do bitwy śnieżnej, którą z oczywistej, oczywistości zaczęła Nołe. Podczas gdy ja celowałem do słomianej maty, dziewczyna niespodziewanie uderzyła mnie śnieżką w sam czubek mojej głowy, zdziwiony, odwróciłem się do niej twarzą, o mało nie wyłapując kolejnego strzała, wymierzonego w mój nos. Marszcząc nieco swoje brwi, skryłem się za jednym z drzew, gdzie uformowałem szybko w dłoniach, małą kulkę śniegu, która ani myślała chybić jej ciało.
- Łuki ci się znudziły? - zaśmiałem się, czując jak kolejna, biała substancja rozbryzguje się na moim, prawym ramieniu.
- Śnieżki są ciekawsze - rzekła z rozbawieniem, kryjąc się za kolejną osłoną - Uwaga panie mądrala! Dostawa śniegu, specjalnie dla książęcej korony! - rzuciła we mnie puchem, który zamiast o mój płaszcz, rozbił się o korę młodego drzewa.
- Nie ma! - odrzuciłem jej owy "podarunek", który jak na zawołanie wpadł jej pod kurtkę, wywołując u niej efekt osłupienia - Zimno? - zapytałem, z uniesieniem brwi, na co to, otrzepała się niczym pies.
- Za płacisz mi za to! - krzyknęła, formując w dłoniach dość sporą "skałę" - LEEEOOO! - ruszyła do biegu, przez co i ja zacząłem uciekać wgłąb placu bitwy.
- Po moim trupie! - roześmiałem się, o mało nie zapadając się w śnieżnych zaspach. Po około godzinie, wraz z Noah byliśmy przemoknięci do ostatniej nitki. Martwią się, że dziewczyna może się rozchorować, zaciągnąłem ją do domu, gdzie oprócz grubego koca, dostała również kubek gorącego kakao. Nie chcąc, aby szarooka czuła się skrępowana w towarzystwie służby, poszedłem z nią do swojego pokoju, gdzie po długich namysłach, postanowiliśmy włączyć w końcu serial o pierwotnych wampirach. Kobieta już od pierwszego odcinka wydawała się bardzo zainteresowana owym programem, dlatego podczas jej zamyślenia, wślizgnąłem się pod jej koc, mocno ją przy tym przytulając.
- Lio! Masz zimne łapska! - fuknęła, automatycznie się spinając.
- Ty natomiast masz ciepły brzuch - przyznałem, przylegając do niej ciut mocniej - Chwila moment i zrobi się cieplej - powiedziałem, kończąc pić gorący napój, którego było stanowczo za mało - Paczaj na wampirki... Klaus zaraz wpieprzy Elijahowi! - zaspojlerowałem, za co spotkał mnie los, uderzenia w policzek.
- Japa i nie spojleruj - napuszyła się, jak jak kot gotowy do ataku, więc postanowiłem jej już nie przeszkadzać. Czas mijał, a zegar zaczął powoli wybijać coraz późniejsze godziny. Świat za oknem stawał się o tej porze dnia na tyle ciemny, iż łatwo zmuszał oczy do samoistnego zamykania się. Kończyliśmy własnie pierwszy sezon nie kończącej się historii, gdy nagle coś mnie olśniło. No tak... Muszę odebrać Monty'ego - pomyślałem, z ochotą gwałtownego zerwania się na równe nogi, lecz w tym samym czasie, do moich uszu doszło ciche pochrapywanie, osoby, która miała zaszczyt leżeć blisko mnie. Czyli szykuje się wspólna noc - dorzuciłem, ostrożnie spychając jej głowę ze swojego brzucha. W pewnym momencie myślałem, iż może panna Blake się jeszcze obudzi, ale ta spała tak twardym snem, że wątpię, aby zbudziła ją najgroźniejsza wichura. 
➼➼➼➼➼➼➼
Do domu z zagipsowanym psem wróciłem dopiero koło godziny dwudziestej drugiej. Nie chcąc już stresować go zbędnymi atrakcjami, zabrałem go po prostu do swojej sypialni, gdzie niedaleko mojego łóżka, miał ulokowane swoje posłanie. Szarooka nadal spała... Mnie samego również doganiało lekkie zmęczenie... Nie odczuwając potrzeby przebierania się w piżamę, zdjąłem jedynie z siebie wymiętoloną bluzkę, a następnie po cichu wśliznąłem się pod mięciutką kołderkę. 
- Dobranoc Noe - szepnąłem cicho, przyciągając ją do siebie pod pierzyną. Kiedy spała, wydawała się strasznie bezbronna. Aż dziw, że taka delikatna dziewczyna wygląda jak zwariowana piosenkarka, która ruszyła niedawno w trasę koncertową. Uśmiechając się delikatnie na ten fakt, zamknąłem powoli oczy, a po chwili całkowicie odpłynąłem.
Grant Gustin Couple GIF - GrantGustin Couple Bed - Discover & Share GIFs
NOŁEEEE?
Mamy spanko xd
1061 słów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz