2.10.2019

Od Leonarda cd. Noah

Kiedy się obudziłem, Noah i jej lisy magicznie gdzieś zniknęli. Wzdychając głośno na to zjawisko, poczułem lekkie wyrzuty sumienia. Ostatnio wiele się zmieniło, a ja sam powoli nie poznawałem własnego siebie. Byłem inny w stosunku do ludzi, których przedtem nienawidziłem, a moje gardło nie krzyczało już tak często, jak kiedyś. Mając nadzieję, że nie choruję na nic groźnego, zwlekłem się powoli z łóżka, z planem przyrządzenia, jakiegoś smacznego śniadania. W ostatniej chwili przypomniałem sobie również o ustawionym w telefonie budziku, który miał obudzić moją zaspaną osobę, równo o godzinie ósmej rano. Ups, najwidoczniej coś mu nie wyszło. Tym to się chyba nudziło - pomyślałem, widząc tonę smsów, przesłanych mi przez Mery i stukniętą Madeleine. Swoją drogą, nadal jej nie wybaczyłem tego, co zrobiła mojemu psu. Powinna za to wylecieć z pracy na zbity pysk, ale niech zna łaskę, mojego, chamskiego serca, które nie da jej kary wygrania. Jestem w akademii. Wrócę, kiedy znajdę czas - odpisałem jedynie, kierując się w stronę wyjścia z pokoju. Nie widząc w pobliżu dwudziestu metrów, żadnej, żywej duszy, postanowiłem skierować się do akademickiej kuchni, gdzie zabrałem się za robienie jajecznicy, wymieszanej z niewielką ilością szynki i sera. Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem gotowania, lecz czasami, opłacało się, zrobić coś samemu. Gdy byłem młodszy, często grzebałem w składach różnych potraw, oraz uwielbiałem  wraz ze swoją nianią piec różnorakie ciasteczka, bądź ciasta. Była złotą kobietą, ale choroba zabrała ją ode mnie, kiedy skończyłem czternasty rok życia. Odganiając od siebie obraz sprzed ośmiu lat, wyłożyłem żółto-białe dania na niebieskie talerze, a następnie z dużym spokojem, powędrowałem na nowo do opustoszałego pokoju.
- Może nie wystygnie - postawiłem śniadanie na niewielkim stoliku. Sam nie miałem ochoty, jeść w samotności, dlatego postanowiłem poczekać za zaginioną dziewczyną. Fioletowowłosa pojawiła się przy mnie dopiero po upływie trzydziestu minut. Posyłając jej smutne spojrzenie, wywiązała się między nami krótka rozmowa, wyjaśniająca całe zajście. Spacer. Po prostu wyszła na spacer. Nie chcąc jej się narzucać, przetarłem jedynie swoje oczy, w których odnalazłem niewielką ilość ropy - Śniadanie masz na stole... Jest trochę chłodne... - rzekłem w stronę drzwi, za którymi się przede mną schowała.
- Co zrobiłeś? - usłyszała moje słowa, uderzając jakąś częścią ciała w drzwi.
- Jajecznice z serem i szynką... Niezbyt wykwintne, ale dobre - odpowiedziałem, zakrywając się pobliskim kocem - Mam nadzieję, że ci zasmakuje. Starałem się zbytnio jej nie doprawiać, bo nie wiedziałem, czy wolisz bardziej na ostro, czy na słono.
- W sumie to obojętnie, ale gdyby tak się bardziej zastanowić, chyba wolę słone - mówiąc to, wyszła z mniejszego pomieszczenia, prezentując mi się tym razem w czarnych bryczesach, uzupełniających się kolorowo z błękitną bluzą - To gdzie to jedzenie? - uśmiechnęła się delikatnie, gdy jak wskazałem ruchem ręki stolik.
- Smacznego - odwzajemniłem uśmiech, nie mając dalej ochoty, na zabranie choćby gryza nieco wyziębionego posiłku - Jak chcesz możesz zjeść moją porcję.
- Leo masz jeść, bo w dupę cię kopnę - fuknęła, znad talerza, z którego w szybkim tempie zaczął znikać pokarm - Masz wszystko zjeść przy mnie, nie ma głodówek - wcisnęła mi porcelanę w ręce, co jeszcze bardziej zniechęciło mnie do wsunięcia przerobionych jajek w usta. Nie chcąc się z nią kłócić, wziąłem do ręki lodowaty widelec, który w długich odstępach czasowych, trafiał do mojej buzi - Masz zamiar dzisiaj iść na trening?
- Nie, mogę zaczekać znowu u ciebie? Chciałbym później porozmawiać...

NOŁE?
Pogada se z Samem znowu xd
536 słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz