2.06.2019

Od Gabriela CD Manuela

Siedziałem na stołówce jedząc obiad, gdy dosiadł się do mnie Manuel. Chciałem zacząć rozmowę, jednak nie wiedziałem na jaki temat. Nie chciałem się zbłaźnić. Gdy skończyliśmy posiłek i chłopak miał wychodzić spytał się mnie o plany. Nie powiem. Zaskoczyło mnie to, jak najbardziej na plus. Zastanowiłem się chwilę czy, aby na pewno nie muszę niczego zrobić. Po przewertowaniu swojej głowy doszedłem do wniosków, że żadnych nie mam. Blondyn zaproponował przechadzkę, jednak gdy zadawał to pytanie był tak blady, że się bałem, że i tu zaraz zemdleje. Po uzyskaniu odemnie informacji wyszedł ze stołówki. Podobnie jak ja chwilę później. Jednak po wejściu na pierwsze piętro na pewno nie spodziewałem się chłopaka siedzącego pod moimi drzwiami. Uniosłem brwi z lekka zdziwiony. Gdy podszedłem bliżej chłopak od razu powiedział, że nie jest stalkerem. Jednak jeszcze bardziej się zdziwiłem, gdy powiedział, że zamknąłem Proteo u siebie. Nie wiem jak to się stało i chyba nie chcę wiedzieć. Po otwarciu drzwi wesoły kicak pobiegł do chłopaka,ktory kazał mi sprawdzić czy pokój dostał uszczerbku na zdrowiu. Wszedłem do pokoju, by tak jak chłopak powiedział "oszacować straty". Jednak nie zastałem nic rozwalonego czy rozbitego jedynie jeden z kwiatków był rozkopany i łóżko było pomiętolone. Wyszedłem na korytarz, by powiedzieć chłopakowi, że pies nic nie zrobił jednak jego już tam nie było. Wzruszyłem ramionami i podszedłem do szafy wyciągając z niej poszewki. Następnie podszedłem do łóżka, które przebrałem. I w tym momencie zaczęły się moje rozmyślania.
-Co mam ubrać? Iść tak czy postawić na inny ubiór? Nie, Gabriel stop. To jest spacer, a nie randka. Poza tym wolisz dziewczyny. Chyba... Co? Tak. Wolisz dziewczyny.- Gadałem do siebie jak obłąkany.
W końcu stanąłem przed lustrem i powiedziałem:
-Nie jesteś hetero ani homo jesteś debilem. Kto normalny chce się przebierać na spacer?
Przeczesałem ręką nerwowo włosy i wyciągnąłem komórkę.

Ja: Co robisz wieczorem?
Ves: Raczej nic. Czego chcesz?
Ja: Muszę się narąbać.
Ves: Czyli jest grubo.

Odłożyłem z głośnym jęknięciem telefon. Wiem, że upijanie się to nie jest dobry sposób na cokolwiek, ale chciałem się choć na chwilę rozluźnić. Sprawdziłem godzinę. Od mojego powrotu do pokoju minęło dopiero pół godziny. Nie wiedziałem co robić, więc wszedłem na jakąś stronę i zacząłem przeglądać koszule. O ile jakiś tam garnitur mam to cierpię na brak koszuli, a bez niej na ślub nie pójdę. Z kim w ogóle pójdę? Venus idzie z Diego, więc odpada, a ja nie mam się z kim pokazać. Dobra, ten jeden raz jakoś przeżyję samotnie. Na drugiej karcie zobaczyłem klasyczną białą białą koszulę, która od razu wpadła mi w oko. Od razu dodałem ją do koszyka i zapisałem stronę, by jej później nie zgubić. Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy wygrzebując z niej ciemną bluzę. Zarzuciłem ją na ramiona i powolnym krokiem skierowałem się do pokoju numer jeden. Wszedłem bez pukania, ale za to zasłoniłem oczy ręką.
-Co robisz idioto?- usłyszałem głos blondynki.
-Nie chciałem ryzykować utraty wzroku przez twoje magię cielsko.
-Dobra, dobra. Wiem, że po coś przyszedłeś.
-Jaki kolor krawata mam sobie załatwić?
-Gabryś, boże.- dziewczyna się zaśmiała.- Jakbyś okres miał. Najpierw chcesz umrzeć i się nawalić, a teraz przychodzisz szczęśliwie przejęty, by się dopytać o krawat.
-Venus, prowadzę Ali do kobierca, muszę do niej pasować.
-Jaki kolor sukienki będzie miała?
-Białą z brązowym dodatkami.
-To już masz odpowiedź. Brązowy.
-Boże, dziękuję Ci.- powiedziałem przytulając ją.
-Już starczy olbrzymie. Spadaj stąd już.
-Siemka.
Wyszedłem z pokoju dziewczyny podgwizdując sobie pod nosem. Gdy wyszedłem przed akademię mój wzrok od razu padł na Manuela, który rzucał psu piłkę. Ten to ma dobrze, dwa spacerki dziennie. Podszedłem do chłopaka i powiedziałem:
-Hej.
-Cześć.
-To gdzie idziemy?
Chłopak zaczął myśleć. Chyba nie miał konkretnych planów. Stwierdziłem, że w takim razie pójdziemy w jedno z ładniejszych miejsc.
-Może pójdziemy nad rzekę?
-Dobry pomysł.
Ruszyliśmy w stronę jednej ze ścieżek, które prowadzą w tamto miejsce. Jednak zanim weszliśmy na ścieżkę spotkaliśmy Stellę.
-Widzieliście Diego?- zapytała.
-Nawet jakbym widział to byś o tym nie wiedziała.- prychnąłem.
Dziewczyna popatrzyła na mnie z jadem w oczach po czym odeszła.
-Kto to?- zapytał blondyn.
-Laska, która nadal próbuje odbić chłopaka mojej kuzynce. Denerwująca osoba.
-Rozumiem.
Gdy weszliśmy w las rozluźnieniłem się maksymalnie. Zawsze takie opustoszałe miejsca mnie wyciszały i uspokajały.
-Uważaj na Proteo. Dużo tu zwierząt.
Chłopak jedynie przytaknął. Po paru minutach drogi doszliśmy na miejsce. Stanęliśmy na moście.
-Umiesz puszczać kaczki?- zagadnąłem.
-Chyba tak.
Blondyn schylił się po jeden z kamieni i rzucił go na wodę. Przedmiot odbił się dwa razy od powierzchni po czym zatonął.
-A ty?- spytał.
-Nie.
-To łatwe. Musisz tylko znaleźć kamień i rzucić go po tafli wody.- wytłumaczył choć wiedziałem, że i tak będą z tego nici.
Wybrałem najbardziej płaski kamień i rzuciłem go według instrukcji. Jak można było się domyślić zatonął od razu. Ponowiłem próbę jeszcze parę razy po czym odpuściłem. Usiadłem na jednej z krawędzi mostu i patrzyłem jak chłopak rzuca kamieniami. Pasuje mu ta drobność, wygląda uroczo. Co? Gabriel stop. Wróć. Chłopak nie może być uroczy.
-W jakich językach umiesz mówić?
-Jak już zauważyłeś po migowemu i trochę po polsku.
-Powiedz coś po polsku.- poprosiłem.
-Dzień dobry.
-Co?- zaśmiałem się z wydźwięku słowa.- Możesz powtórzyć?
-Dzień dobry.
-Co to znaczy.
-Dzień dobry.- powiedział w zrozumiałym dla mnie języku.
-Niemożliwe.
-A jednak.
-Idę wieczorem napić się z Ves. Jakbyś chciał dołączyć to śmiało, jednak do niczego nie zmuszam.- powiedziałem.
-Okej, dzięki.
-Polskie słowa brzmią fajnie. Czyje teraz potrzebę zjedzenia bitogu.
-Czego?- popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-No bitogu.
-Bigosu?
-Takk, o to mi chodziło.
Kącik chłopaka lekko poszedł do góry. A ja już wiedziałem. Na pewno pójdę jeszcze w tym tygodniu na bigos.

Manuel?
928 słów.
Łączmy się w miłości do bigosu (ale tylko bez grzybów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz