Ruszając na kolejne zajęcia miałem cały czas w głowie słowa Gabriela dotyczące wspólnego oglądania porno, jak i tych, że woli realny seks.
Co to miało w ogóle oznaczać? To jakieś zaproszenie? Nie rozumiałem jego zachowania, bo spodziewałem się bardziej zdystansowanego człowieka, który nie mówi o swoich upodobaniach erotycznych w prost obcemu facetowi. Coraz bardziej zaskakuje mnie ten człowiek. Me myśli zaczęły staczać się na zły tor, gdyż miałem przed oczami obrazy nagiego Gabriela.
Ja pierdole Manuel!
Na ziemię sprowadził mnie głos osoby, która już czwarty raz powtarza abym ruszył. Cóż, trzeba było mnie szturchnąć, wtedy obyło by się bez krzyków.
-Czy ty Manuel w ogóle wiesz co się do ciebie mówi?-pytanie padło, a ja się wycwaniłem migając, przez co osoba, która mnie o to pytała, machnęła tylko ręką i rzekła po raz kolejny abym ruszył.
__________
Kiedy skończył się trening, zsiadłem z wałacha i zaprowadziłem go do stajni. Na dzisiaj mu wystarczy ruchu. Przed wyjściem z budynku, dałem mu jeszcze przysmak, a następnie udałem się na obiad, który już trwał.
Wchodząc na stołówkę, byłem przytłoczony ilością osób, które się w niej znajdowały. Powiedzmy sobie szczerze. Nie jestem duszą towarzystwa, a czym więcej ludzi jest wokół mnie tym ja się czuję bardziej przytłoczony tym wszystkim.
Mam nadzieję tylko, że ludzie nie zwracają na mnie uwagi, więc ruszyłem po tackę i nałożyłem sobie jedzenie i usiadłem do stołu, zastanawiając się co będę robił przez ten czas, kiedy mam wolne. W sumie, mogę spędzić trochę więcej czasu z Proteo, a to na pewno mu się przyda, gdyż ten, pragnie tego abym w końcu porzucał mu piłkę czy kija.
Kiedy zjadłem tyle, aby się najeść ruszyłem, do pokoju, gdzie pierw wziąłem swój kubek termiczny, po czym wyszedłem do kuchni aby zalać sobie kawę. Mam plan, co będę robił, więc dlaczego by nie napić się przy okazji ciepłego napoju.
Po zalaniu kawy, posłodziłem ją, a następnie wróciłem do pokoju, aby zabrać piłkę, gitarę i psa.
Proteo skakał jak szalony więc musiałem go uspokoić rzucając mu piłkę po korytarzu.
-To ty jesteś Manuel?-usłyszałem za sobą głos, więc odwróciłem się.
Przede mną stał chłopak o ciemnych włosach i z typowo zachodnimi rysami twarzy. Pokiwałem tylko głową, że zgada się moje imię, więc do ręki dostałem swoją bluzę, wraz z telefonem.
-Pewnie nikt by ci tego nie oddał, gdybyś nie miał imienia na wyświetlaczu, przy odblokowaniu telefonu.
-Dzięki-powiedziałem cicho i zawróciłem swoje kroki, aby ponownie wrócić do pokoju, gdyż nie pójdę z nią na zewnątrz.
-Zostań-zwróciłem się do zwierzęcia, które właśnie przybiegło do mnie z piłeczką, a po moich słowach wypuścił zabawkę z pyska i popatrzył na mnie smutno.
-Nawet nie wasz się stąd ruszać-rzekłem.
Wyjąłem telefon z bluzy, wsadzając go następnie do kieszeni spodni.
Wchodząc do pokoju po raz enty w tym dniu rzuciłem ubranie na na łóżko, przy okazji zgarniając słuchawki z biurka.
Wracając na miejsce, gdzie powinien znajdować się mój pies, nie zastałem go tam. Świetnie, Proteo.. dlaczego mi to robisz?!
Nie myśląc długo zacząłem poszukiwania zwierzęcia, które stwierdziło, że nie będzie się mnie dzisiaj słuchać.
Zacząłem się rozglądać po korytarzu, jednak nie zauważyłem tego szatana. Doberman i jego piłeczka, zniknęli, jak by Thanos ich wypstrykał.
Lekko się uśmiechnąłem na to stwierdzenie.
Kiedy poszukiwania na korytarzu, nie przyniosły skutków, ruszyłem na zewnątrz, gdzie od razu w oczy rzucił mi się wysoki chłopak.
Kiedy chciałem podejść do niego i zapytać czy nie widział mojego psa, zauważyłem, że czarny skurczybyk biegnie z piłką w pysku do Gabriela.
No świetnie, znalazł sobie innego murzyna do rzucania piłeczki.
-Pro!-krzyknąłem na co oczy chłopaka powędrowały w moim kierunku, a ja szybko schowałem instrument za siebie.
Pies, również od razu ruszył w moim kierunku, przez co zacząłem się zastanawiać, czy nie będzie zaraz na mnie skakał.
-Siadaj...-warknąłem pod nosem patrząc z pogardą na zwierzę, które miało mnie dzisiaj w dupie.
Zwierze wypluło przedmiot, które trzymało w pysku, a następnie usiadło.
-Wybacz za niego, po prostu musiałem iść zostawić bluzę, a on miał zostać-ugryzłem się w język, bo zacząłem za dużo mówić.
-Nic się nie stało i tak szedłem do stajni, aby potrenować-odpowiedział, na co tylko westchnąłem, a w pewnym momencie rzekłem.
-Udanego treningu.
Po tych słowach poszedłem usiąść niedaleko ogrodzenia. Rzucałem psu piłkę, przytargał nawet wielką gałąź, którą chciał abym mu rzucał, ale patrząc na jej rozmiar, popukałem się w głowę. Bo będę ci takie badyle dźwigał, ino się rozpędzę.
Gdy Proteo, zajął się kopaniem w śniegu, ja w końcu mogłem pozwolić sobie na chwilę luzu, więc zacząłem powoli grać na gitarze i śpiewać pod nosem jakieś piosenki, które leciały w moich słuchawkach.
Było idealnie, do momentu, kiedy straciłem rachubę czasu, a sam byłem tak zajęty grą, że nie zauważyłem chłopaka, który przystanął i zapytał:
782
Przepraszam, że mało ale tylko tyle mogłem z siebie wykrzesać.
Gabriel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz