2.07.2019

Od Gabriela CD Manuela

Manuel zostawił mnie w pokoju mocno wstrząśniętego swoimi słowami. Nie powiem, że spodziewałem się tego. Spodziewałem się bardziej wyjścia przez drzwi ze słowami: "Jesteś pojebany i to ostro". Jednak uzyskałem wsparcie przez co poczułem jak się roztapiam. Po wyjściu chłopaka z pokoju zadałem sobie pytanie co się ze mną dzieje? Odczuwałem mocniejsze uczucia do chłopaka. Nie była to jednak przyjaźń czy miłość, chociaż kto wie. Już dawno nie odczuwałem tych uczuć, więc trudno mi było stwierdzić. Założyłem na siebie kurtkę i buty po czym wyszedłem z pokoju. Muszę się trochę przewietrzyć. Po wyjściu z akademika moje plany legły w gruzach, gdy zobaczyłem jak blondyn szkicuje coś na kawałku papieru. Podszedłem bliżej i powiedziałem:
-Manuel.
Reakcja chłopaka była rozbawiająca. Podskoczył jak na sprężynie, obrócił się i upadł na ziemię. Podszedłem bliżej.
-Gab...
-Ładny rysunek.- przerwałem mu.
Patrzyłem na kartkę, na której były narysowane dwie sylwetki na przeciwko siebie. Wyglądały jakby były pogrążone w myślach albo w rozmowie. Nawet kreska przejeżdżająca przez środek nie zabierała uroku rysunkowi. Wystawiłem w jego stronę rękę, by pomóc mu wstać jednak zanim mu pomogłem powiedziałem:
-Jak mnie pociągniesz na ten śnieg to twój żywot się skończy.
Blondyn kiwnął głową po czym wstał.
-Dlaczego miałbym przestać się z tobą zadawać?- spytałem siadając na murku.
Teraz chłopak był na mojej wysokości, więc nie musiał się nabawiać bólu szyi jak przy rozmowie na stojąco co było też wygodniejsze dla mnie.
-Krzywdziłem się z własnej woli. Sam się wyniszczałem choć miałem wybór.
-I co z tego? Też miałem wybór. Mogłem równie dobrze ogarnąć się i żyć normalnym życiem. Manuel, dopóki mnie nie porwiesz, zgwałcisz i nie zostawisz moich zwłok w lesie to będę chciał się z tobą zadawać.
Kącik ust chłopaka poszedł lekko do góry przez moje stwierdzenie, a raczej sposób w jaki je skonstruowałem. Chciałem coś jeszcze dodać, gdy zauważyłem jak duża, czarna kulka biegnie w moim kierunku. Pies wpadł we mnie domagając się pieszczot. Zacząłem go drapać po boku.
-Twój Pan cię nie głaszcze? Biedny ty. Trzeba na niego nakrzyczeć.- powiedziałem.
-Ja nie głaszczę? Ten pies żyje jak księżniczka.
-Bzdury gada prawda? Ty jesteś biednym pieskiem, któremu brakuje miłości tak?- gadałem do dobermana.
Proteo zaczął namolniej na mnie naciskać.
-No, no panie Fettner. Za mało czułości pies dostaje. Musi Pan to nadrobić.
Chłopak na moje słowa prychnął i przywołał psa. Poklepał go po głowie i spojrzał się na mnie. Odwzajemniłem spojrzenie i poczułem dziwne kłucie w brzuchu, po którym mój przyjaciel zaczął się budzić do życia. Co do cholery?
-Muszę się przejść. Potem się zobaczymy.- powiedziałem próbując ukryć zdenerwowanie.
Chłopak kiwnął w odpowiedzi głową, więc szybko się oddaliłem.
-O co ci chodzi?- zapytałem się swojego krocza.- To był Manuel. Manuel jest c h ł o p a k i e m.
Wyszedłem z obszaru stajni i wlazłem w dalszą część pastwiska. Na pewno nie jestem gejem. Przecież podniecają mnie kobiety. Takie z cyckami i bez penisa. Był tylko jeden sposób na to, by sprawdzić czy zmieniłem swój obiekt zainteresowań. Wyobraziłem sobie jakiegoś faceta i seks z nim. Jednak nie odczułem niczego głębszego do momentu, w którym zamiast tego faceta stał Manuel w samych bokserkach. Nie nagi, nie w erotycznej scenie. Po prostu tam stał. W zasadzie stał nie tylko on. Potrząsnąłem głową. Nie wiem o co mi chodziło. Przecież to był Manuel, a z tego co mi wiadomo nie jest kobietą. Nie chciałem tego bardziej roztrząsać, więc wróciłem do pokoju. Za chwilę miał się rozpocząć obiad. Gdy dotarłem na stołówkę zobaczyłem blondyna siedzącego przy stole. Spytałem się o pozwolenie, a gdy je uzyskałem dosiadłem się.
-Masz ochotę na kręgle?- spytałem.- Koleżanka jest właścicielką i może nas wpuścić.
Chłopak chwilę się zastanowił po czym odpowiedział:
-A czemu nie?
-To spotkamy się tak o osiemnastej przed akademią. Okej?
-Spoko.
Skończyliśmy resztę jedzenia w ciszy i w podobny sposób się rozstaliśmy. Gdy doszedłem do pokoju strzeliłem sobie soczystego facepalma. Nie mamy się tam czym dostać, a jedyny środek transportu jaki działa i jaki mam przy sobie to ścigacz. Ciekawe czy w ogóle na niego wsiądzie. Nie miałem nic dobrego do roboty do tej osiemnastej, więc przebrałem się w strój do ćwiczeń i zawitałem na siłownię. Standardowo zająłem bieżnię. Chciałem dzisiaj pobiegać jak najdłużej, więc ustawiłem wolną prędkość i ruszyłem. Nawet nie wiem kiedy minęły mi dwie godziny. Zszedłem z urządzenia i wróciłem do pokoju gdzie się umyłem i przebrałem. Gdy nadeszła pora wyszedłem przed budynek akademii. Po chwili pojawił się blondyn. Zaciągnąłem go w stronę garażu. Poprosiłem żeby poczekał na zewnątrz po czym wyprowadziłem maszynę.
-Właśnie mamy jeden problem. To mój jedyny środek transportu.
Oczy chłopaka się lekko rozszerzyły. Podałem mu kask, który założył na głowę.
-Dobra, masz w zasadzie cztery opcje do wyboru. Siedzisz z przodu albo siedzisz z tyłu. Tylko z tyłu będzie musiał się czegoś trzymać czyli mnie albo motoru. Co wybierasz?
-A co polecasz?- spytał.
-Najwygodniej i mi i tobie będzie jak klapniesz z przodu.
-To okej.
Gdy chłopak wpakował się na siedzenie usiadłem za nim próbując jak najmniej go dotykać. Wolałem nie ryzykować poprawki z południa choć jak to sobie tłumaczyłem było przypadkowe. Uruchomiłem maszynę i wyjechaliśmy na ulicę. Starałem się nie przekraczać setki, by niczego głupiego nie zrobić. Po dwudziestu minutach jazdy byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka budynku. Przywitała nas od razu Lydia. Powiedzmy, że to moja koleżanka. Wolę się nie zagłębić w to jak się poznaliśmy. Dostaliśmy od niej buty na zmianę, a następnie ustawiła nam tor. Zrobiła nam krótki instruktaż jak rzucać po czym zaczęliśmy grę. Nie mogłem utrzymać kuli na środku, ciągle zjeżdżała do rynny, a nawet jeśli nie to zbijała tylko jeden kręgiel. Podobnie źle szło Manuelowi jednak po tej pierwszej rundzie rozkręciliśmy się i nawet zdarzały się strike. Po rozegraniu jeszcze paru rund stwierdziliśmy, że mamy dosyć. Wróciliśmy do holu gdzie założyliśmy z powrotem nasze buty. Podziękowałem Lydi za użyczenie toru i wyszliśmy.

Manuel?
964 słowa.
Gabryś zaczyna mieć grube rozkminy o sobie ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz