2.24.2019

Od Blue do Noah

Samochód taty znikał za bramą, a ja zastanawiałam się, dlaczego znalazłam się w tym miejscu i w tym czasie. Nie było to wbrew pozorom filozoficzne pytanie. Naprawdę zaczynałam poddawać w wątpliwość słuszność mojej ostatniej decyzji. Akademia jeździecka. Musiałam mieć gorączkę jak to wymyślałam, a rodzice mnie poparli. Zawsze możesz liczyć na pańswta Chainsaw, Ronana i Nico. Cholerny Amorek. Jedyne co podobało mi się w obecnej sytuacji to to, że niespodzianka, którą sprezentuję Chainsawowi przyprawi go prawdopodobnie o atak serca. Klio, która dzielnie towarzyszyła mi przez całą drogę, szczeknęła kilka razy. Jak na swoją rasę i tak była cholernie cicha, więc rozejrzałam się w poszukiwaniu niebezpieczeństwa, albo potencjalnego źródła niezadowolenia suni. Uśmiechnęłam się, gdy zauważyłam dwie kulki, które wywołały reakcję.
– Spokój Klio. – Spojrzałam na towarzyszkę i kazałam jej zostać, sama podchodząc do dwóch lisów. – Czeeeeeeść słodkie kulki, co tu robicie?
– Uskuteczniamy ożywczy spacer. – Usłyszałam za sobą dziewczęcy głos.
Podniosłam się z kolan i stanęłam prawie twarzą w twarz z dziewczyną w fioletowym irokezie. Cóż, miła odmiana od tego, że w większości ludzie są wyżsi od ciebie o dobre piętnaście centymetrów. Tu było tego trochę mniej. Przekrzywiłam głowę i z zadowolonym uśmiechem powiedziałam:
– Cześć Jeżozwierzu.
– Chwila, chwila, chwila. – Uniosła ręce i spojrzała na mnie. – Skąd znasz to dziwne przezwisko?
– No tak, gdzie moje maniery. – Wyciągnęłam rękę. – Blue Jane Branwell, lepiej znana jako BB. Zawodowy wkurwiacz Ronana, zwany jego przyjaciółką.
– A, to ty. – Jeżozwierz delikatnie uścisnął mi rękę i popatrzył uważnie. – Wolałabym Noah.
– Czyli tak się nazywasz! – Wykrzyknęłam. – Tajemnica rozwiązana.
– Czyli Poduszka nie używa mojego imienia? – Zadrwiła lekko.
– Po co? – Popatrzyłam na nią otwarcie. – Jeżozwierz to idealne przezwisko. Przynajmniej dopóki nie wymyślę ci swojego.
– Matko, przyjaźń słodkie SMS i piszczenie to nie jest moja mocna strona. – Popatrzyła sceptycznie.
– Moja też nie. – Wzruszyłam ramionami. – Ale znajomi Ronana są moimi znajomymi, przynajmniej ci okej. Większość jego byłych to dno. Mówiłam mu, nie leź w to, nie dogadacie się, to nieeee…
– Okej, okej! – Noah zatkała mi usta. – Chyba czas znaleźć blond podusię.
– Nie! Jeszcze nie. – Nie wiem, ile z tego zrozumiała, bo ciągle miałam zasłonięte usta.
– Co? – Odsunęła dłoń.
– Nie, chcę mu zrobić niespodziankę! – Podskoczyłam. – Dowie się jutro! Albo dziś wieczorem.
– Nie wnikam. – Uniosła ręce.
– Nie wnikaj, jak nie chcesz. – Uśmiechnęłam się. – Ale nie pogardziłabym, gdybyś pokazała mi kuchnię, akademik… inne rzeczy związane z koniami?
– Rzeczy związane z koniami, matko jedyna… – Noah popatrzyła przeciągle. – Twoja wiedza jest taka jak Ronana?
– Mniej więcej. – Wyszczerzyłam się. – Mniej niż więcej.
– Twój pies… – zaczęła.
– Będzie spokojna. – Przywołałam suczkę gestem. – Ale lubi się bawić, więc… będzie goniła kulki. Nic im nie zrobi.
– Okej… – Westchnęła dziewczyna. – Niech będzie. Który pokój?
– Piętnaście. – Uniosłam zadowolona kącik ust.
– Niech będzie. – Popatrzyła na mnie długo. – Ale wisisz mi dużo brokatu.
– B R O K A T!? – Popatrzyłam na nią oczami szczeniaczka. – Brokat jest cudowny!
Wzrok Noah mówił, że chyba właśnie znalazłyśmy wspólny język. Kolejny homo sapiens do więzi. Oj jesteś nieostrożna Blue, nieostrożna…
– Chodźmy do tego pokoju. – Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Noła? Wincyj glitteru!
488

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz