2.12.2019

Od Gabriela CD Manuela


Podniosłem się do siadu i od razu na moją twarz wleciał burak. Jednak stwierdziłem, że zignoruje powstanie w bokserkach.
-Dzień dobry śpiący królewiczu.- powiedział blondyn.
-Hej księżniczko. Jak się spało?
-Dobrze.
-To się cieszę.- odpowiedziałem z uśmiechem.- A teraz wybacz na chwilę.
Skierowałem się do łazienki gdzie wyrecytowałem sobie najgorsze obrazy jakie widziałem dzięki czemu pozbyłem się wzwodu. Załatwiłem się po czym umyłem ręce i wróciłem do pokoju. Widząc podejrzany wzrok Manuela powiedziałem:
-Nie, nie zwaliłem sobie ani nic w tym stylu.
-Ekhm, okej. Przyniosłem kawę.
-Dziękuję.
Chwyciłem ciepłe naczynie w dłonie i wypiłem łyka. Kawa bez żadnych dodatków czyli idealna.
-Która godzina?- spytałem.
-Po czternastej.
Myślałem, że oczy wylecą mi ze zdziwienia. Jakim cudem tyle przespaliśmy? Chociaż jak przypomnę sobie ile czasu wczoraj spędziliśmy na oglądaniu to mniej mnie to dziwi. Miałem chodzić regularnie na treningi, ale patrząc na sposób w jaki spędziłem noc mogę je omijać częściej. W szczególności dlatego, że blondyn nie uciekł na mój widok, a był on pewnie gorszy niż ostatnim razem. Po wypiciu kawy położyłem się z powrotem w łóżku.
-Mieliśmy wstawać.- powiedział chłopak.
-I tak jest już po zajęciach. No chooodź.- wyciągnąłem ręce do przodu.
Dostałem w odpowiedzi kpiący wzrok na co wydąłem dolną wargę. Chłopak stał tak chwilę po czym ułożył się obok mnie. Obróciłem się w jego stronę i spojrzałem na twarz. Mógłbym patrzeć na nią godzinami. Cudowne, brązowe oczy, które zmieniają odcienie pod wpływem światła, idealnego kształtu usta i włosy, które są zazwyczaj perfekcyjnie ułożone, a teraz rozwichrzone w każdą stronę. Pod wpływem chwili włożyłem dłoń w jego włosy czując jakie aksamitne były. Chłopak po chwili się rozluźnił i cicho mruknął. Na moją twarz wpłynął mimowolny uśmiech. Jednak to co dobre nie kozę długo trwać, gdyż już po chwili doberman podszedł do łóżka i zaczął skomleć na zmianę że szczekaniem.
-Zamknij się.- powiedziałem.
Jednak pies mnie zlał i nadal szczekał jakby od tego jego życie zależało. W końcu podniosłem się z łóżka i zamknąłem pysk psa próbując go uciszyć. Gdy to nie dawało efektów puściłem go zrezygnowany. Zatłukę tego psa kiedyś.
-Muszę z nim wyjść.- powiedział chłopak.
-To się ubieraj.- wzruszyłem ramionami.
Blondyn wstał i wziął bluzkę oraz spodnie.
-Chciałbym się przebrać.- odchrząknął.
-To czemu tego nie robisz?- spytałem zakładając ręce za głowę.
-Bo się patrzysz.
-Mi to nie przeszkadza.- lekko się uśmiechnąłem.
-Ale mi już tak.
-Dobra, dobra. Idę się ogarnąć, za chwilę wrócę.
Wytuptałem z pokoju i szybkim krokiem wszedłem do swojego. Popatrzyłem na chomika, który sobie smacznie spał. Korzystając z okazji szybko wrzuciłem mu jedzenie i poszedłem się ogarniać. Zażyłem szybkiego prysznica po czym się ubrałem i poszedłem do sąsiedniego pokoju. Uchyliłem lekko drzwi i krzyknąłem, że wchodzę. Za drzwiami nie było nikogo oprócz psa, jednak miejsce pobytu blondyna zdradzał szum wody. Usiadłem na podłodze i zacząłem się bawić z psem. Zwierzak zadowolony z poświęconej mu uwagi trząsł ogonem co w skutku dawało, że cały się telepał. W końcu drzwi się otworzyły i wyszedł z nich chłopak przez co zadowolony pies od razu pobiegł w jego kierunku.
-To co? Idziemy?- spytałem po czym przeleciałem po chłopaku wzrokiem.
Jakim prawem można wyglądać tak dobrze w zwyczajnych spodniach i bluzie?
-Idziemy.
Proteo został zapięty, a pokoi zamknięty. Wyszliśmy ze zwierzakiem na dwór i stwierdziliśmy, że pójdziemy na łąki żeby można było bez zmartwień spuścić psa. Szedłem parę kroków za chłopakiem i z ulgą stwierdziłem, że utyka już mniej niż ostatnio.
-Miałeś kiedyś inne zwierzaki oprócz psa?- spytałem.
-Tak, rybkę, ale utonęła.- wzruszył ramionami.
-Co? Dobra, nie wnikam.
Po dojściu na łąkę chłopak spuścił psa, a ten wybiegł przed siebie w amoku szczęścia. Skakał po zaspach jak opętany, aż w którym momencie wleciał w krzaki i wrócił z dużym patykiem w pysku. Podbiegł do nas i popatrzył takim błagalnym wzrokiem, że nie miałem serca nie rzucić. Zamachnąłem się i wyrzuciłem patyk, a zwierz pobiegł za nim.
-Widzę, że znalazł sobie kolejnego murzyna.- powiedział chłopak z lekkim uśmiechem.
-To była dywersja.
-Po co?
-Żeby nie szczekał jak cię będę przytulać.- uśmiechnąłem się.
Cmoknąłem chłopaka w czoło i przytuliłem do siebie. Blondyn również mnie objął przez co poczułem jak się roztapiam z nadmiaru słodyczy. Jednak podobnie jak rano przerwał nam pies swoim szczekaniem. Wypuściłem głośno powietrze i powiedziałem:
-Łap tego pinczera i wracamy.
-Jak go nazwałeś?
-Pinczer. Taki mały, wnerwiający wypierdek.
-Toż to jest wielki, groźny zabójca, a nie pinczerek!- powiedział blondyn i przywołał psa.

Manu?
724 słowa.
Weź zrób coś z tym pinczerkiem. Zawsze przeszkadza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz