2.04.2019

Od Gabriela CD Manuela

Co.
To jedno słowo miałem w głowie po tym co powiedział chłopak. Jeśli słyszał jak ktoś oglądał porno to mu mocno współczuje, mój pokój wprawdzie jest obok, ale nie pamiętam bym to robił. W końcu ogarnąłem się i podszedłem do jednej z mat, by się rozgrzać. Przede mną leżała jakąś bluza, lecz nie czułem potrzeby ruszania jej. Byłem w momencie rozciągania rąk, gdy przede mną stanął wyżej wspomniany osobnik.
-Chciałeś zaproponować wspólne oglądanie porno?- zagadnąłem.
Chłopak popatrzył na mnie jak na debila i prychnął pod nosem po czym wyszedł. Zaśmiałem się z jego reakcji choć nie do końca wiedziałem o co mu chodziło. Po rozgrzaniu się wszedłem na bieżnię i ustawiłem średnie tempo. Nie przepadałem zbytnio za siłowniami, wolałem bieg po lesie albo ćwiczenie w jakimś prywatnym pomieszczeniu. Powiedzmy, że widok mężczyzn śliniących się do swoich bicepsów mnie nie fascynował choć na pierwszy rzut oka mogłem na takiego wyglądać. Biegłem skupiając się na piosence, która grała mi w uszach. Zawsze biegałem do tych samych piosenek. Pomagały mi one utrzymywać równy rytm i tempo. Gdy na liczniku bieżni wybiło dziesięć kilometrów zwolniłem urządzenie, a następnie z niego zszedłem. Oparłem nogę o deskę i rozciągnąłem się, by uniknąć zakwasów czy tam skurczów. Następnie poszedłem do szatni gdzie wziąłem szybki prysznic. Po wytarciu się i ubraniu podszedłem do lustra i załamałem się sobą. Moje włosy chyba urządziły sobie grubą imprezę, bo sterczały na wszystkie strony. Przeczesywanie ręką czy grzebieniem nic nie dało, więc musiałem im pozwolić opadać w dół na moje czoło. Spojrzałem na zegarek, wskazywał godzinę siódmą. Poszedłem na stołówkę, z której zabrałem kanapkę i wodę, które zjadłem w drodze do pokoju. Gdy byłem już na miejscu wciągnąłem na biodra bryczesy, a na nogi skarpety. W dłoń chwyciłem czapsy oraz kask po czym ruszyłem w stronę stajni. Przed budynkiem spotkałem Venus, która powiedziała, że przesłała mi linki z hodowlami psów. Później postanowiłem to sprawdzić. Dochodziła godzina ósma, więc wziąłem się za czyszczenie klaczy i siodłanie. Dzisiaj była nadzwyczaj spokojna i miałem nadzieję, że nic jej nie odbije na jeździe. Mogę śmiało powiedzieć, że było kochana i całkowicie przyzwyczajona do człowieka, jednak jej instynkt czasami brał górę. Niestety nie da się wyciągnąć wszystkich złych nawyków z konia, który większość życia spędził na wolności. Z ubrany już koniem i sobą poszedłem na halę. Była już tam większość osób, w tym Pan "masz cienkie ściany". Nadal nie wiedziałem kto wydaje intensywne odgłosy i chyba nie chciałem wiedzieć. Gdy pani Lisa zobaczyła, że jesteśmy w komplecie kazała nam wsiąść na konie i zacząć stępować. Pani Okley była wymagającą trenerką, więc już od początku zamiast chodzenia w kółko zaczęliśmy robić figury na rozgrzewkę. Gdy miałem zrobić trzeci już raz łopatkę, bo mi nie wychodziła prawie dostałem pierdolca. Żeby nie być na widoku usunąłem się w kąt hali co dało oczekiwany przeze mnie efekt. Po stępie zostaliśmy rozdzieleni na pary u każda para miała w równych odstępach jeździć po kole. Jak się można domyślić dostałem do pary Pana Fettnera. Zaczęliśmy jeździć w koło, jednak Vel była dzisiaj tak energiczna, że musiałem ciągle ją hamować, gdyż wjeżdżała w zad wierzhowcowi chłopaka.
-Manuel, błagam rusz tego konia.
Blondyn uniósł brwi i powiedział:
-To kobyłka jest zbyt energiczna.
Od rana towarzyszyła mi irytacja, więc przeszedłem do stępa i szedłem szywo tym chodem. I mogę powiedzieć, że w końcu mieliśmy równe odstępy. Po dziesięciu minutach takiego krążenia przeszliśmy do następnego ćwiczenia, a dokładniej do ciągów kłusie. Ćwiczenie rozpoczęła jakąś dziewczyna, chyba była to Irma. Miałem jechać po niej. Gdy skończyła zostałem wywołany do ćwiczenia. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie zad, który klacz zostawiałam. Pani Oklay zaproponowała mi bata na co szybko odmówiłem, jednak kobieta postawiła na swoim i machnęła nim, gdy przejeżdżałem uruchamiając tym zabawę. Od razu poluźniłem wodze, by klacz nie wyciągnęła mnie przez szyję i zacząłem mówić uspokajająco. Po dwóch długościach klacz ochłonęła i się uspokoiła.
-Pani, Oklay. Jak mówię, żeby czegoś nie robić to proszę, by to było uszanowane. Ten koń ma złe wspomnienia z batem.
Instruktorka wyraźnie skruszona, ale nadal stojąca pewnie wymamrotała przeprosiny i znów wróciliśmy do ćwiczenia. Można powiedzieć, że robiliśmy je do końca jazdy po czym zaczęliśmy stępować. Pojechałem koniem do Manuela.
-Nie wiem kto tak intensywnie sobie wali, że słyszysz to u siebie, ale ja wczoraj po powrocie do pokoju usunąłem jak zabity. No chyba, że moje chrapanie brzmi jak jęki.- powiedziałem.- A seks preferuję na żywo z realnymi ludźmi.- puściłem mu oczko i odjechałem.
W spokoju występowałem się do końca i zaprowadziłem klacz do stajni, by zmienić siodło. Zaraz miał się zaczynać trening skokowy. Miałem zamiar iść jeszcze tylko na ten jeden i sobie odpuścić cross. Nie chciałem przemęczać klaczy. Gdy kobyła miała na sobie potrzebny sprzęt poszedłem na halę. Po wejściu moim oczom ukazał się dość spory i wysoki parkur. Lubiłem skakać wysoko, ale pod warunkiem, że koń był na to przygotowany, a Velander zupełnie nie była w aż takiej formie. Rozgrzewkę odbyliśmy na kopertach, które stały na ścianach i na przekątnych. Następnie poskakaliśmy stacjonaty i oksery, by na koniec przejść do całego parkuru. Na moją prośbę i paru innych osób został on obniżony, jednak za dyskutowanie z Panem Ernosem na temat wysokości przeszkód miałem jechać pierwszy. Na szczęście parkur nie był szczególnie trudny i pokonałem go z łatwością podobnie jak reszta grupy. Przejechaliśmy go jeszcze raz i na tym  zakończyliśmy jazdę oraz na obietnicach trenera, że następnym razem będzie wyżej. Po występowaniu koni zaprowadziłem klacz do boksu, gdzie ją rozsiodłałem i założyłem derkę żeby wyschnęła.
-Nie idziesz na cross?- zapytał blondyn.
-Na niego muszę pójść sam, by koń się ogarnął.
Usłyszeliśmy głos pani Benito.
-Spadaj na trening.- powiedziałem po czym się lekko uśmiechnąłem.
Gdy chłopak poszedł na jazdę zacząłem przeglądać listę hodowli. Jedna szczególnie wpadła mi w oko. Zaplanowałem wizytę u niej na sobotę. I teraz, gdy wszystko co miałem załatwić załatwiłem zyskałem czas wolny. Ostatnia jazda crossowa kończy się o trzynastej dziesięć, czyli z Velander pójdę poskakać po czternastej, przed obiadem.

Manuel? Nie zabiję, jeszcze.
Przepraszam, za moją nieuwagę. Już skorygowałam opoiwadanko.
987 słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz