Ja: Zagramy w państwa miasta.
Manu: Serio?
Ja: Mieliśmy w twistera, ale nie chcę cię mocniej uszkodzić.
W zasadzie to po dzisiejszych zdarzeniach i tak bym nie wziął twistera. Nie dość, że blondyn ukradł mi przyjaciela to jeszcze znęcał się nade mną fizycznie przy biurku. Wolę sobie nie wyobrażać co, by się stało jakby to zaszło za daleko, a była to dziwna mieszanka, bo jednocześnie zawierała w sobie podniecenie i strach. Przygotowałem kartki i długopisy po czym napisałem:
Ja: Ile można czekać?
Po chwili usłyszałem pukanie i do mojego pokoju wparował blondyn. Wskazałem mu miejsce przy biurku, by po chwili usiąść obok. Podsunąłem mu kartkę i zaczęliśmy grę. Jednak nie okazała się ona taka fascynująca jak myślałem, więc skończyliśmy ją po jednej rundzie. Pogrzebałem chwilę w biurku i wyciągnąłem czerwone opakowanie. Otworzyłem je dyskretnie, by się upewnić, że nie ma tam czegoś niepożądanego po czym wysypałem talię na stolik.
-Umiesz grać?- spytałem.
-Chyba nie.
Wybrałem parę kart z talii i zacząłem tłumaczyć co one robią i jak się gra. Gdy chłopak w miarę zrozumiał zaczęliśmy próbną partię w uno. Okazało się, że Manuel szybko załapał zasady gry i już po chwili zaczęliśmy grać na poważnie. Kończyliśmy właśnie trzecią rundę. Miałem położyć decydującą kartę, gdy nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się z trzaskiem. Stała za nimi moja kuzynka psychopatka z telefonem w dłoni. Gdy nas zauważyła uspokoiła się i przygładziła ręką włosy. Podeszła do nas i spytała blondyna:
-Nie przeszkadzam?
-Nie.
-Tak.- odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Gabriel wypierdku, pytałam Manuela.
Prychnąłem na jej słowa i spytałem:
-W jakiej sprawie tu jesteś?
-Muszę mieć od razu sprawę? Może chciałam pogadać ze swoim ulubionym kuzynem?
Uniosłem brew w geście powątpiewania.
-No dobra. Dostałam od Alicji wiadomość, że zmienia sukienkę ślubną, więc musisz sobie załatwić czerwony krawacik.- powiedziała na jednym oddechu.
-A jakbym ładnie poprosił to załatwisz mi go?- złożyłem ręce w geście proszenia.
-Poprasujesz mi tak jak ostatnio i wyprowadzisz Tabi.
-Prasowanie.
-Stoi.
Podaliśmy sobie ręce po czym dziewczyna wyszła z pokoju. Poczułem na sobie pytający wzrok Manu.
-Siostra mi się żeni na wiosnę. Zmienia kreacje co parę tygodni i zawsze jest tak jak teraz.
-I dlatego musisz mieć taki sam krawat?
-Prowadzę ją do ołtarza. A teraz gramy dalej muszę cię ograć.
Skończyliśmy tą rundę. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał pół godziny po osiemnastej.
-Idziemy coś zjeść. Co ty na to?- zaproponowałem.
-Idziemy coś zjeść.
Chłopak wstał z krzesła i dokuśtykał do drzwi, więc poszedłem za nim.
-Zmiana planów, ja idę coś zjeść.
Chłopak popatrzył na mnie zdezorientowany, a następnie zdziwiony, gdy złapałem go na barana.
-Co robisz?- spytał.
-Idę jeść.- powiedziałem jakby nic się nie dało.
-Mam nogi.- fuknął.
-I popsutą kostkę.- jak na potwierdzenie swoich słów dotknąłem wspomnianej części ciała na co chłopak lekko się wzdrygnął.- Ale spokojnie nie idę na stołówkę.
Po dojściu we wskazane miejsce postawiłem blondyna obok krzesła, na którym zasiadł. Rozejrzałem się po kuchni w celu sprawdzenia co mogę wykorzystać. Było sporo rzeczy, ale mój wybór padł na tosty, gdyż super kucharzem nie jestem. Szczyt moich możliwości to pancakes albo naleśniki. Wyciągnąłem patelnię i nastawiłem ją na gaz po czym wylałem na nią trochę oleju czosnkowego. Gdy się nagrzała wrzuciłem na nią dwa tosty, które lekko przypiekłem i położyłem je z powrotem na talerzu. To samo zrobiłem jeszcze z paroma innymi kromkami. Następnie wyciągnąłem z lodówki ser i ketchup. Zaparzyłem herbatę, która również wylądowała na stole oraz położyłem chlebowy stosik. Na koniec włożyłem imbryk i patelnię do zlewu, by się namoczyły.
-Mam nadzieję, że będzie smakować.- powiedziałem.
Zabraliśmy się do jedzenia, które nie było górnych lotów, ale było dobre. Gdy wszystkie kromki zniknęły z talerza zabrałem się za sprzątanie, które nie zajęło zbyt długo. Po upewnieniu się, że wszystko jest w takim stanie jak zastałem podszedłem do chłopaka.
-Pójdę sam.- powiedział stanowczo.
-Nie.
-Tak.
Manuel ruszył "żywym" krokiem do drzwi, jednak uprzedziłem go.
-Zabijesz się na schodach.
-Trudno.
Przewróciłem oczami i złapałem chłopaka za nogi po czym oparłem jego ciało o ramię.
-Gabriel do cholery!
Zaśmiałem się cicho, gdy poczułem jak dostaje pięściami po plecach.
-Manu to boli.
-Ma boleć.
-Nie będziesz chodził po schodach.
-A właśnie, że będę.
-Wątpię.
Gdy doszliśmy do pokoju chłopaka wygrzebałem mu z kieszeni klucze i otworzyłem pomieszczenie. Od razu naskoczył na nas pies ujadając głośno.
-Opanuj nerwy dzikusie.- powiedziałem do psa.
Chwilę jeszcze poszczekał po czym się uspokoił. Opuściłem chłopaka na ziemię, który był cały czerwony na twarzy ze złości.
-Słodko wyglądasz jak się złościsz.- powiedziałem po czym ugryzłem się w język.
-Nie jestem słodki.
-Wiem lepiej.
Przyklęknąłem na podłodze i zawołałem psa, który przybiegł kręcąc całym tyłkiem. Zacząłem go głaskać przez co coraz bardziej kładł swój ciężar na mnie. W końcu opadłem na ziemię, a pies wyłożył się na mnie. Popatrzyłem na chłopaka, który stał założonymi rękoma i się na nas patrzył.
-Twój pies chce mnie udusić.
-To twój problem.- odparł z kpiną w głosie.
-Co?- spytałem z szokiem w głosie.- Proteo nie lubimy go.- powiedziałem do psa, który mi odszczeknął.- Dobra złaź klusko.- próbowałem ściągnąć z siebie zwierzę.- Manuuu... proszę.
Manu?
830 słów.
Nie bij.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz