2.03.2019

Od Manuela CD Gabriela

Wchodząc do stajni, zastanawiałem się nad upadkiem chłopaka. Szczerze powiedziawszy, jego koń jest nieufny i widać, że Gabriel też nie ufa klaczy w stu procentach, więc nie dziwię się, że zaliczył upadek. Możliwe też, że stwierdził, iż ta nie przeskoczy, a ona to wyczuła. Cóż, charakterów koni jest tyle ile ludzkich. Kiedy chłopak odchodził ze swoim wierzchowcem, podążałem za nim wzrokiem, ponieważ ten człowiek jest bardzo interesujący, chociażby jego wielka pewność siebie, czy piegi. O wzroście nie wspomnę, bo czuję się przy nim jak krasnal ogrodowy.
Wracając z siodlarni usłyszałem jego głos wypowiadający moje imię. Nie odwracaj się debilu, nie rób tego. Jak chce abym milczał, zacznij go ignorować. 
-Nie powiedziałem tego ze złośliwości. Nadawałeś jak katarynka na targu, nic nie rozumiałem. Okej?
No i kurwa się odwróciłem. Chuj by to strzelił! 
-Okej-powiedziałem cicho patrząc na niego w ten sposób, aby wydawał się obojętny. Wierzcie lub nie, ale nie chciałem aby wyglądało to inaczej, bo co by sobie jeszcze facet pomyślał.
Nie odezwałem się więcej, nie chciałem, miałem teraz inną rzecz do roboty, ponieważ muszę wyczyścić nogi Hunterowi od śniegu. 
W mojej głowie za to pojawiał się tylko jeden wyraz: Odejdź, proszę odejdź. 
Nie byłem na niego zły, ale pewnie zaraz bym zaczął mówić o jakiś bezsensownych rzeczach i jeszcze chłopak by się zraził. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, nie chodzę też na imprezy, z resztą nigdy na takie nie chodziłem. To nie było dla mnie, a Gabriel wygląda na typowego imprezowicza, który wyrywa wszystkie dobre dupy w barze, a później zapomina o niej, kiedy ją już przeleci. 
Wyszedłem z budynku i skierowałem się w stronę pokoju, aby pobawić się z psem, oraz z nim jeszcze wyjść. Nie mam tutaj znajomych, z którymi mógłbym porozmawiać, a jak toś próbuje zagadać, to stwierdzam po tonie głosu, że to nie jest odpowiednia osoba do rozmów. 
Schowałem ręce do kieszeni i zacząłem kopać kamyk, który leżał niedaleko mojej stopy. Co ja mam teraz zrobić? Nie pójdę przecież go przepraszać, że go zbyłem. Chciałem tego, a teraz czuję się z tym jak palant. To wszystko jest jakieś dziwne. Zaczynam się zastanawiać nad tym, czy to dobrze, że tutaj trafiłem, bo aktualnie wszystko psuję, albo w ogóle się nie odzywam do nikogo. Będę musiał to zmienić, choć będzie to ciężkie, patrząc na to ile osób mnie zawiodło w mym życiu. 
__________
Docierając do mego pokoju, od kluczyłem drzwi i przekroczyłem próg, w którym prawie zostałem bezczelnie wywrócony przez Proteo. 
-Wariacie ty-zaśmiałem się cicho po czym uspokoiłem psa, na tyle aby stał ponownie na czterech łapach, a nie na dwóch w dodatku opierając się o mnie z całą siłą. 
Po tym jak usiadł, zawołałem go i ruszyłem z nim na zewnątrz. Przyznam, że pogoda jest straszna ale co poradzić? To w końcu zima. Mówię wam, że wiosna jest o wiele lepsza, bądź ciepłą jesienią też nie pogardzę.
Obserwowałem przez ten czas zwierze które biegało bez opamiętania po zaspach, przez co skakał, aby się wydostać z jakiegoś głębszego śniegu. 
Po niedługim czasie, wracając zauważyłem Gabriela, który wchodził do stajni. Cóż, może ma niewyjaśnione interesy ze swoją klaczą. Nie będę wnikał. 
Wchodząc do pomieszczenia, zwanego też moim tymczasowym pokojem, na czas gdy tutaj przebywam, wytarłem od razu psu łapy, gdyż nie chciałem aby tutaj było jak w chlewie. 
Przez jakieś trzy minuty nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, ale w końcu zdecydowałem się na narysowaniu krajobrazu. 
Usiadłem na parapecie i spojrzałem przez okno. 
Było przez nie widać tor do crossu, więc zgarnąłem tylko węgiel aby rysować i zabrałem się za lekki szkic. Martwa natura potrafi uspokoić człowieka, przy okazji wiem, że żaden palant nie zasłoni mi niczego, gdyż to się nie zmieni, nawet po tym jak ktoś by przeszedł po tym miejscu. 
Skupiłem się tak bardzo na szkicu, że w pewnym momencie spoglądając w tamten obszar, zacząłem szkicować jeźdźca i konia, którzy szli w moim kierunku. Nie zwracając na to uwagi, zacząłem cieniować i skończyłem obrazek. Schodząc z parapetu spojrzałem dumie na rysunek, który przedstawiał.... GABRIELA I JEGO KONIA! Kiedy ja to narysowałem?! Z chęcią wyrzuciłbym ten rysunek, ale się powstrzymałem. Za bardzo mi się podobał. Gdy już chciałem zamykać szkicownik, przypomniałem sobie, że przecież jak to zrobię, to zniszczę rysunek, więc poszedłem do łazienki zabierając stamtąd  lakier do włosów i delikatnie spryskałem me "dzieło". Zostawiłem rysunek na biurku, a następnie ubrałem buty i zarzuciłem na siebie kurtkę. 
Skierowałem kroki w stronę stajni. Szczerze nie mam pojęcia po co, ale zamyśliłem się, a gdy ktoś we mnie wleciał oprzytomniałem. Gabriel. Świetnie. Dlaczego wszystko musi się zaczynać od jakiegoś wpadania na kogoś, gdzie my jesteśmy w akademii czy w tanim romansidle?
-Przepraszam-powiedziałem, przez co chłopak spojrzał na mnie pytająco. 
-Jak już to ja chyba powinienem przepraszać, to nie ty na mnie wpadłeś-rzekł.
-Nie o to chodzi, po prostu chciałem cię przeprosić, za moje milczenie, i niezwracanie uwagi, kiedy do mnie coś mówiłeś. Zacznijmy może od nowa, jestem Manuel-mój kącik ust lekko się uniósł gdy wystawiłem rękę w jego stronę. 
Coś czuję, że ten teraz patrzy na mnie jak na idiotę, ale po prostu nie chcę aby myślał o mnie jak o jakimś debilu. Po pewnym czasie chłopak zdecydował się uścisnąć mą dłoń i też się przedstawił jeszcze raz.
Staliśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu się odezwałem:
-Wszystko dobrze? W sensie po twoim upadku, nie wyglądał za dobrze-zapytałem, od razu dodając wyjaśnienie. Ja na serio nie umiem rozmawiać z ludźmi, ale może w końcu jakaś rozmowa będzie trwała dłużej niż pięć sekund...może. 

Gabriel?
910

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz