- Spokojnie... Przecież nie zrobię ci krzywdy - posłałem jej lekki uśmiech, mający na celu załagodzić całą sytuację - Chodzi o to, że... Wiem, jak opisują mnie ludzie... Mówią, iż jestem chamski i bezczelny, ale oni nie wychowali się w Londynie... Nie wiedzą, jak to jest, gdy rodzice spychają cię na drugi plan, bo ważniejsze jest zakichane państwo... Niby prze mnie byli, ale tego zbyt mocno nie odczuwałem. Chciałbym być normalny... Po prostu ciężko mi jest nawiązać kontakty z innymi ludźmi... Nie chcę, abyś mnie zostawiła, dlatego wolałem ci to wszystko, jakoś wyjaśnić - wbiłem wzrok w swoje kolana, na których nie tak dawno, leżał jeszcze kolorowy koc - Jestem nienormalny.
- Bzdura - zaprzeczyła natychmiastowo, zrywając się ze swojego miejsca - Jesteś normalny... To prawda, czasami ci nieźle odbija, ale nie rób z siebie ogromnego dziwadła. Każdy z nas jest inny. Jedni wolą pizzę z szynką, inni z ananasem... Świata nie zmienisz, więc nie masz się czym zadręczać - zakończyła swoją wypowiedzieć, zajmując tym razem, miejsce obok mnie.
- Czyli mogę ci zaufać, że mnie nie zostawisz? - złapałem ją za dłoń, uważnie penetrując wnętrze jej oczu.
- Jeśli ty nie odejdziesz, to cię nie zostawię - odpowiedziała po chwili namysłu, po czym z lekkością oparła się o moje ramie. Uśmiechając się na to szeroko, przygarnąłem jej bardziej do swojego boku, aby móc wyczuć nieco mocniej jej obecność. Zapewne trwalibyśmy tak wieki, gdyby nie głośne burczenie, dochodzące ze strony brzucha Nołe - Ojć.
- Zrobimy coś do jedzenia? - zapytałem, kreując w swoim umyśle zarysy, smacznych, makaronowych dań - Oczywiście, jak chcesz, możemy coś zamówić - dorzuciłem po chwili, z zamiarem, wyciągnięcia swojego telefonu.
- Zróbmy... Hm... Makaron z serem serowym? - uderzyła mnie lekko w dłoń, nie pozwalając tym samym na realizację drugiego planu - No chyba, że pan książę, nie przepada za takim jedzeniem - zrobiła oczy zbitego szczeniaka, przepraszającego swojego właściciela, za to, że nasikał na nowiuteńki dywan.
- Lubię - stwierdziłem zdawkowo, podnosząc się z wygodnego siedzenia - Księżniczka pójdzie sama, czy mam ją zanieść? - zaśmiałem się cicho, zsyłając na jej czoło delikatny pocałunek. Pozostawiając zszokowaną Blake w pokoju, szybkim krokiem udałem się w stronę kuchni, gdzie według plotek krążących w akademii, dało znaleźć się wszystko. Począwszy od jajek, idąc przez świeże mięso i kończąc na najzwyklejszym ananasie. Po prostu, wszystko. Garnek, woda, makaron... A oraz ta śmieszna saszetka - pomyślałem, sięgając do jednej szaf, gdzie stał pierwszy wspomniany przeze mnie przedmiot. Wiedząc, jak należy wykonać pierwsze zadanie, zalałem gar wodą, a następnie wszystko wylądowało na jednym z kuchenkowych palników. W końcu jakoś ta ciecz musi się zagrzać nie? Nim zdążyłem wyciągnąć z szuflady mniejszy rondelek, zostałem zaatakowany przez rozczochraną Noah.
- Czy ty mnie... - nie zdążyła, dokończyć, ponieważ moja dłoń, z lekkością zatkała jej drobne usta.
- Lubisz alko? Znalazłem kilka sztuk w lodówce, a w samotności nie wypada wszystkiego wypić - rozsunąłem swoje dłonie, dając jej czas na podjęcie właściwej decyzji.
Nołe?
Buziiii
509 słów
- Czyli mogę ci zaufać, że mnie nie zostawisz? - złapałem ją za dłoń, uważnie penetrując wnętrze jej oczu.
- Jeśli ty nie odejdziesz, to cię nie zostawię - odpowiedziała po chwili namysłu, po czym z lekkością oparła się o moje ramie. Uśmiechając się na to szeroko, przygarnąłem jej bardziej do swojego boku, aby móc wyczuć nieco mocniej jej obecność. Zapewne trwalibyśmy tak wieki, gdyby nie głośne burczenie, dochodzące ze strony brzucha Nołe - Ojć.
- Zrobimy coś do jedzenia? - zapytałem, kreując w swoim umyśle zarysy, smacznych, makaronowych dań - Oczywiście, jak chcesz, możemy coś zamówić - dorzuciłem po chwili, z zamiarem, wyciągnięcia swojego telefonu.
- Zróbmy... Hm... Makaron z serem serowym? - uderzyła mnie lekko w dłoń, nie pozwalając tym samym na realizację drugiego planu - No chyba, że pan książę, nie przepada za takim jedzeniem - zrobiła oczy zbitego szczeniaka, przepraszającego swojego właściciela, za to, że nasikał na nowiuteńki dywan.
- Lubię - stwierdziłem zdawkowo, podnosząc się z wygodnego siedzenia - Księżniczka pójdzie sama, czy mam ją zanieść? - zaśmiałem się cicho, zsyłając na jej czoło delikatny pocałunek. Pozostawiając zszokowaną Blake w pokoju, szybkim krokiem udałem się w stronę kuchni, gdzie według plotek krążących w akademii, dało znaleźć się wszystko. Począwszy od jajek, idąc przez świeże mięso i kończąc na najzwyklejszym ananasie. Po prostu, wszystko. Garnek, woda, makaron... A oraz ta śmieszna saszetka - pomyślałem, sięgając do jednej szaf, gdzie stał pierwszy wspomniany przeze mnie przedmiot. Wiedząc, jak należy wykonać pierwsze zadanie, zalałem gar wodą, a następnie wszystko wylądowało na jednym z kuchenkowych palników. W końcu jakoś ta ciecz musi się zagrzać nie? Nim zdążyłem wyciągnąć z szuflady mniejszy rondelek, zostałem zaatakowany przez rozczochraną Noah.
- Czy ty mnie... - nie zdążyła, dokończyć, ponieważ moja dłoń, z lekkością zatkała jej drobne usta.
- Lubisz alko? Znalazłem kilka sztuk w lodówce, a w samotności nie wypada wszystkiego wypić - rozsunąłem swoje dłonie, dając jej czas na podjęcie właściwej decyzji.
Nołe?
Buziiii
509 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz