1.31.2019

Od Gabriela CD Manuela

Po tej krótkiej "rozmowie" wziąłem klacz z boksu i poszedłem z nią na koral. Pierwsze co zrobiłem to złapałem w dłoń bata i delikatnie wodziłem nim po klaczy, by po chwili lekko dotykać ją sznurkiem od niego. Gdy byłem pewien, że już nic nie zrobi podszedłem z nią do folii. Najpierw popatrzyła na nią nieufnie i powąchała, by po chwili zacząć nad nią machać nogą. Podniosłem z ziemi materiał i dałem jeszcze raz jej do powąchania. Na początku była cała spięta, lecz jak zauważyła, że nie zostanie pozarta lekko się rozluźniła. Wtedy zacząłem pocierać o nią szeleszczącym materiałem przez co się odsunęła, więc od razu przestałem. Odczekałem chwilę i ponowiłem czynność. Tym razem stała grzecznie, więc odpuściłem na chwilę i dałem jej to wszystko przetrawić. Gdy już wróciła jej ciekawość ponownie złapałem materiał i tym razem zarzuciłem jej lekko na szyję. Stała cała spięta, ale nic nie robiła. Następnie przesunąłem materiał na grzbiet i czekałem aż się uspokoi. Gdy już się uspokoiła przeszedłem parę kroków, a klacz ruszyła za mną. Już widocznie pokazywała po sobie, że nie odczuwa presji wywieranej przez folię. Zadowolony z efektów stwierdziłem, że skończę pracę na dzisiaj. Zaprowadziłem klacz na łąkę i uprzątnąłem koral. Po upewnieniu się, że wszystko zrobiłem poszedłem do akademii. Moim celem była stołówka, gdzie się udałem. Wziąłem ze stołu kanapkę i sok po czym usiadłem. Posiłek spożyłem w spokoju po czym odłożyłem tacę. Wyszedłem na korytarz, by pójść w stronę pokoju gdy nagle przebiegł obok mnie dość spory pies w akompaniamencie krzyków. O ile pies we mnie nie wyleciał to właściciel psa już tak. Był to ten sam chłopak, którego spotkałem w stajni.
-Jednak umiesz mówić.- powiedziałem i uniosłem lekko kącik ust do góry.
Chłopak zaczął mówić różne rzeczy jąkając się przy tym. Chyba próbował się tłumaczyć, ale trudno było cokolwiek zrozumieć. Gdy zobaczyłem, że chłopak nie ma zamiaru się przymknąć złapałem go dłońmi za ramiona i powiedziałem:
-Chyba wolałem jak byłeś niemy.
Popatrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Stałem tak chwilę czekając, aż się odezwie, lecz nic takiego nie nadeszło. Za to przybiegł jego pies. Protein, Protea, Protis? Coś w tym stylu. I wskoczył między mnie, a Manuela. Pochyliłem się do zwierzaka chcąc go pogłaskać. Popatrzył się na mnie nieufnie, ale pozwolił mi na ten ruch.
-Uważaj na tego dzikusa.
Chłopak kiwnął głową. Uznałem to za koniec rozmowy, więc poszedłem do pokoju. Muszę przyznać, że osobliwy przypadek z tego Manuela. Zazwyczaj bym olał człowieka tego typu, ale muszę przyznać, że mnie zaciekawił. No i ma fajnego psa. Gdy doszedłem do pokoju to od razu rzuciłem się na łóżko. Nie miałem siły kompletnie na nic. Nawet nie zauważyłem, w którym momencie zasnąłem. Miałem uciąć sobie krótką drzemkę, a wstałem koło godziny osiemnastej. Przeciągnąłem się i wstałem uważając na to, by nie powtórzyć tego samego co rano. Było już po lekcjach i treningach, więc stwierdziłem, że pójdę się poruszać. Wyciągnąłem z szafy dresy i koszulkę na ramiączka. Ubrałem się w przygotowane rzeczy i wyszedłem przed akademię. Podłączyłem do telefonu słuchawki, który schowałem do opaski na ramię. Zacząłem się rozgrzewać, i gdy muzyka się włączyła ruszyłem do biegu. Miałem tempo trochę szybsze niż trucht. Nie chciałem biec jak na łeb na szyję i się zmęczyć po kilometrze, tylko się wybiegać. Skierowałem się standardowo w stronę lasu. Biegałem swoją starą trasą, aż do polany, na której lekko się rozciągnąłem i ruszyłem w drogę powrotną. Robiło się już szarawo, więc trochę dodałem tempa. Uwielbiałem noce, ale pod warunkiem, że nie jestem spocony i nie jestem w środku lasu. Kilkanaście minut później byłem pod budynkiem szkoły. Podeszłem do ławki i zacząłem się rozciągać oraz rozluźniać. Gdy stwierdziłem, że już się wystarczająco ogarnąłem wszedłem do budynku. Już prawie wchodziłem do pokoju, gdy usłyszałem głos:
-Stój i ani kroku dalej.
Westchnąłem głęboko i powoli się odwróciłem. W tym samym momencie z całym impetem Venus wyskoczyła na mnie przez co się wywróciłem. Jednak, gdy ta mnie dotknęła odskoczyła jak poparzona.
-Fuu, jesteś spocony i śmierdzący.
-Czego się spodziewałaś po osobie, która wróciła z biegania palanciaro?- spytałem.
-Oj Gabryś Gabryś.
-Weź idź do Diego.
W tym momencie usłyszeliśmy jakiś szum na korytarzu. Cóż nie dziwię się, że parę osób wyszło, bo narobiliśmy spory hałas. Popatrzyłem na jedną z dziewczyn i powiedziałem:
-Mogłabyś pójść po Diego?
Dziewczyna popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Taki brzydki z kolczykami i tunelami.
-Ej! On nie jest brzydki.- powiedziała.
-To twój chłopak. Jak myślę o nim w seksualny sposób to mój penis się kurczy. Sorry skarbie.
Dziewczyna prychnęła i uderzyła mnie piąstką w ramię.
-Możesz już sobie iść?- spytałem.
Dziewczyna pokiwała przeczą o głową, więc szybko ją z siebie zrzuciłem przy okazji wycierając nogę o jej spodnie. Spojrzała na mnie z obrzydzeniem po czym odeszła, a ja westchnąłem z ulgą. Teraz wystarczyło się położyć i wstać jutro na zajęcia. I może spotkać tego fajnego psa i jego właściciela.

<Manuel?>
803

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz