Wstałam dość wcześnie i odwróciłam się w stronę chłopaka. Przejechałam dłonią po jego policzku przez co po chwili się obudził.
-Musisz się ogolić.- stwierdziłam.- Drapiesz jak papier ścierny.
-Mhm.- Odpowiedział.
Mieliśmy wstać, ale się skończyło i tak na tym, że leżeliśmy jeszcze pół godziny. Po tym czasie sturlałam się z łóżka i powiedziałam, że idę się ogarnąć i jak wrócę to ma być ogarnięty i ogolony. Nie czekając na odzew Diego wyszłam z pokoju. Lekko zaspanym krokiem poszłam do kuzyna. Zapukałam w jego drzwi. Po chwili otworzyły się i wyszedł z nich zaspany brunet z podkrążonymi oczami. Przytuliłam go na przywitanie i spytałam:
-Kac morderca nie ma serca?
-Nie dobijaj mnie i bierz tego sierściucha.
Po tych słowach jak na zawołanie z pokoju wybiegła kulka szczęścia, która na mnie skoczyła. Nie spodziewałam się tego, więc się wywróciłam. Gabriel się zaśmiał i powiedział:
-Lamus.- po czym zamknął drzwi.
Odepchnęłam od siebie psa, który lizał mnie po twarzy i ją przytuliłam. Samica jak opętana wierciła się i wciskała w każdy skrawek mojego ciała.
-Już Tabi starczy.
Samiczka jakby w odpowiedzi szczeknęła i pozwoliła mi wstać. Poszliśmy do mojego pokoju gdzie od razu podeszłam do szafy. Wyciągnęłam sobie zwykłe jeansy, koszulę i bieliznę. Wchodząc do łazienki odczytałam sms'a od Patricka, który napisał, że dzisiaj o osiemnastej mam jazdę z nim. Zablokowałam telefon i weszłam pod prysznic. Przejechałam ręką po nodze i doszłam do smutnego wniosku, że nie tylko Diego zarósł. Westchnęłam i sięgnęłam po potrzebny mi sprzęt. Zajęło mi to standardowo dwadzieścia minut łącznie z umyciem. Wymyta już wyszłam na kafelki i podeszłam do lustra. Wyciągnęłam złoty kolczyka z nosa i zastąpiłam go srebrnym. Popatrzyłam na swoją twarz i stwierdziłam, że pora coś zrobić. W parę minut miałam już pomysł. Była to rzecz symboliczna i jednocześnie ładna. Skończyłam się ogarniać i poszłam z Taboulet do pokoju chłopaka. Zastałam go już gotowego, robiącego coś na komórce. Podeszłam i przejechałam mu dłonią po policzku, który był gładki.
-Idealnie.- stwierdziłam i cmoknęłam go w policzek.
Chłopak uśmiechnął się.
-Diego.
-Tak?
-Robię jutro tatuaż.- powiedziałam.
-Co? Jaki?
-Orchideę, jeszcze nie wiem gdzie.
-Dlaczego akurat orchidea?
-Dowiesz się w swoim czasie.- powiedziałam.- A teraz idziemy pojeździć.
Ogarnęliśmy się w miarę szybko i weszliśmy do stajni. Chłopak szybko osiodłał jednego ze swoich wierzchowców, a ja wzięłam Caspera. Przez czas, gdy mnie nie było pracował z nim Patrick. Wałach był już gotowy do pracy w kłusie. Jazda minęła nam szybko i przyjemnie, bo na jej zakończenie pojechaliśmy w krótki teren. Po wyjeździe stwierdziliśmy, że spotkamy się wieczorem. Udałam się więc do pokoju, w którym przebrałam się w strój do westernu. Chwyciłam w rękę kapelusz, jabłko i wyszłam zostawiając w pokoju psa. Poszłam na stołówkę i zgarnęłam na tacę frytki i kurczaka. Z jedzeniem usiadłam i patrzyłam na uczniów. W pewnym momencie mignęła mi jakaś niska brunetka, której nie kojarzyłam- pewnie była nowa. Spokojnie zjadłam posiłek i wyszłam z akademika. Spokojnym krokiem poszłam do siodlarni i wzięłam halter z uwiązem i poszłam na pastwisko. Niestety nie widziałam nigdzie stada, więc czekała mnie dłuższa podróż. Założyłam kapelusz na plecy i ruszyłam wgłąb pastwiska. Nie mogłam w ogóle nigdzie znaleźć koni. Po piątym okrążeniu zrezygnowana stanęłam i gwizdnęłam najgłośniej jak umiałam. Po chwili ruszyły się krzaki i wybiegła z nich brudna klacz. Miała lekko pocharataną szyję. Przywitałam się z nią i założyłam halter. Zaciekawiona podeszłam do krzaków i ujrzałam popsute ogrodzenie, a za nim parę koni. Westchnęłam i weszłam na grzbiet Rimy. Złapałam w rękę uwiąz i nakierowałam klacz do stada, które następnie zaczęłam przeganiać. Gdy byliśmy już w miarę bezpiecznej odległości zostawiłam konie i dojechałam jogiem do stajni. Zaprowadziłam klacz do boksu i podeszłam do jakiegoś mężczyzny.
-Dzień dobry.- zagadnęłam.
-Dzień dobry.
-Czy jest pan stajennym?
-Dobrze trafiłaś.
-Chciałam powiedzieć, że na pastwisku jest dziura w płocie, przez którą uciekają konie.
-Dzięki za informację.- uśmiechnął się i odszedł pisząc coś na telefonie.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę siedemnastą czterdzieści. Wzięłam potrzebny sprzęt z siodlarni i wyciągnęłam kobyłę z boksu. Wyczyściłam ją co nie było łatwe i delikatnie przemyłam zadrapania na szyi. Ubrałam również kapelusz na głowę i stałam rozmyślając czy zakładać dzisiaj drugi popręg. Nie musiałam długo myśleć, gdyż po chwili usłyszałam obok siebie:
-Lepiej go załóż.
-O dzień dobry.- przywitałam się z trenerem.
-Hej. Podpinaj i widzimy się na hali.
Przytaknęłam mu i doczepiłam popręg po czym wyszłam z koniem ze stajni. Na hali już czekał na mnie instruktor. Po pięciu minutach powiedział do mnie:
-Zrób twista na rozgrzewkę w obydwie strony po cztery razy.
Po skończonym ćwiczeniu miałam zrobić jeszcze side passy. Po tym nadeszła pora na kłusa, w którym dopracowaliśmy tempo jogu oraz robiliśmy ustępowania. Również parę razy zrobiłam szybsze twisty. Gdy przyszła pora na galop mieliśmy robić slide. Jednak Rima dzisiaj strajkowała i nie chciała robić tego o co ją poprosiłam. Albo za słabo się rozpędzała, albo podskakiwała zadem zamiast sunąć. Zdenerwowana już zeszłam na chwilę z konia i powiedziałam do Patricka:
-Potrzymaj chwilę.
Truchtem pobiegłam do stajni, a następnie do skrzynki. Z samego dna wygrzebałam srebrne ostrogi z motywem gwiazdki. Sprawdziłam czy nadal działają i założyłam je. Nie były jakoś szalenie długie czy mocne, ale wystarczające dla upartego konia. Również truchtem wróciłam na halę i wskoczyłam na Rimę. Nie chciała się ruszyć na łydkę, więc ruszyłam ostrogą. Nadal nie reagowała więc musiałam wbić jej lekko metal w bok. Nagle wyskoczyła w górę przerażona i bryknęła. Szybko złapałam mocniej wodze i powtórzyłam ruch. Gdy się uspokoiła znowu chciałam ruszyć, ale to było na nic. Zirytowana jej zachowaniem mocno użyłam ostróg i usiadłam w siodle uniemożliwiając jej brykanie. Na początku szamotała się i lekko dębowała, jednak po chwili uspokoiła się. Raz na jakiś czas jej się zdarzało i nie wiedzieć czemu akurat na treningu się tak stało. Trener popatrzył na mnie zadowolonym wzrokiem i powiedział:
-Dobrze, że sobie z nią radzisz. A teraz zrób mi chociaż jednego slide.
Oczywiście nie skończyło się na jednym, bo kobyła zaczęła nagle ładnie pracować. Więc zrobiliśmy tak po pięć slide'ów i jeździliśmy po kole. Gdy trener stwierdził, że na dzisiaj wystarczy przeszłam do stępa. Podszedł do mnie i zaczął koło mnie chodzić, gdy stępowałam.
-Co myślisz o ogólnych w reiningu za tydzień?
-Zdążę się przygotować?- spytałam.
-Jak będzie to wyglądało jak dzisiaj to tak.
-W takim razie z chęcią.
-Okej, to jutro przyślę ci wszystkie potrzebne wiadomości.
-Super, wszelakie koszty weź od mojej mamy.
Po tej krótkiej rozmowie Patrick pojechał do domu, a ja do stajni. Ogarnęłam tam szybko konia i poszłam do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i poszłam do pokoju bruneta. Akurat siedział przy biurko i coś pisał. Podeszłam do niego i objęłam go ramionami mówiąc:
-Hej przystojniaku. Co porabiasz?
-Piszę pracę.
-To co ty na to żeby zrobić sobie chwilę przerwy?
-No nie wiem.- uniósł kącik ust do góry.
Dałam mu buziaka w usta na co się lekko uśmiechnął. Odsunął się lekko od biurka, więc usiadłam mu na kolana dalej się całując. Jednak po chwili się oderwałam i spytałam:
-Co robisz w przyszłym tygodniu?
-Jeszcze nie wiem, a co?
-Może chciałbyś być moim luzakiem na zawodach?
-Hmm, pomyślę.- odparł.
Dałam mu znowu buziaka po czym się przytuliłam i wciągnęłam jego zapach. Poczułam jak jego ręce mnie oplatają. Jednak po chwili zrobił coś bardzo niespodziewanego. Wstał i rzucił się razem ze mną na łóżko. Podniosłam się do siadu, a moje rozwalone na wszystkie strony włosy ograniczały mi widoczność. Chłopak zaczął się śmiać.
-Co to do kurwy było?- spytałam.
-Nie przeklinaj.- odparł ignorując moje pytanie.
-A co mi zrobisz?
-Uciszę cię.
-Ciekawe kurwa jak.- spojrzałam na niego wyzywająco.- Kurwa, kurwa, kurwa, kur...
Przywarł ustami do moich. Zaśmiałam się w duchu i po chwili go od siebie odepchnęłam.
-Chyba zacznę częściej przeklinać.- mruknęłam.
-Tylko spróbuj.
<Diego?>
1274 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz