1.31.2019

Od Diego CD Venus

Rozpierała mnie duma, patrząc na Venus. Jednak fajnym uczuciem jest patrzenie jak ważna osoba w twoim życiu, osiąga coś wspaniałego. Nie miała pierwszego miejsca, ale to nie szkodzi. Drugie ją też zadowalało, z resztą nie tylko mnie. Każdy jej pogratulował, po czym zaczęliśmy się zbierać. Co za pech, że musiałem jechać z samymi facetami i nie mogłem widzieć dalej jej uśmiechu.
Kiedy ruszyliśmy, zaczęliśmy rozmawiać na przeróżne tematy. Zaczęło się od tego czy jeżdżę od czapy, bo się nudzę, czy faktycznie stać mnie na coś więcej, niż lekcje. Odpowiadałem na wszystko i zaczęło mnie to powoli nudzić, więc oparłem się wygodnie czując dalej na sobie wzrok blondyna. Nie powiem, że jest brzydki, bo mordę ma nawet ładną, z resztą co ja pierdole. Mam przecież Venus. 
- Patrzcie co za idiota! - krzyknął mężczyzna, który prowadził wóz i pokazał facetowi środkowy palec. Samochód jadący na przeciwko, chciał jeszcze kogoś wyprzedzić więc zjechaliśmy na bok, bo chcieliśmy uniknąć wypadku. 
Usłyszałem hałas, jaki rozlega się po zderzeniu.
- Ten debil w kogoś przywalił - rzekłem na co stanęliśmy. 
- Diego, za nami jechały dziewczyny.. - powiedział Will z kamienną twarzą. W tej chwili to on mnie przerażał. Nie myśląc długo, wysiadłem z pojazdu i spojrzałem w tamtą stronę. Na ulicy widziałem tylko samochód tego idioty. W tej chwili mało co mnie on interesował. Ruszyłem z cholernym bólem trochę dalej i zauważyłem samochód Chloe, który leżał na dachu. Szczerze miałem sam czarny scenariusz. Błagałem aby nic się takiego nie stało, prosiłem o chociaż złamany palec, ale nic więcej. Po prostu byłem przerażony, a takiego przerażenia nie czułem od dawna. Myśli jakie napływały mi z sekundy na sekundę, były coraz gorsze. 
Chłopaki dogonili mnie raz dwa, więc tylko krzyknąłem aby dzwonili po karetkę. 
Kiedy przybył Will, podeszliśmy bliżej. Zauważyłem, że Venus wydostała się z samochodu. 
Lekko unosząca się klatka u dziewczyny znaczyła, że żyje, więc ruszyłem na drugą stronę pojazdu. 
Kobieta, która prowadziła, miała opartą głowę o kierownicę, oraz powbijane kawałki szkła w skórę, gdyż większość szyby była potrzaskana. 
Również oddychała, ale drzwi były mocno wgniecione, więc nawet jak bym chciał, to z tą nogą nie jestem w stanie ich otworzyć. 
***
Czekaliśmy do przyjazdu karetki. Zabezpieczyliśmy wszystko, a ja oparłem się o pobliskie drzewo i zapaliłem szluga. Nie było po mnie widać zdenerwowania, aż do momentu kiedy chciałem odpalić papierosa. Ręce mi drżały, przez co miałem z tym problem. Z resztą co mam mówić.. mam rozszarpane nerwy, bo się boję o nią. Nie obchodzi mnie już kolano, nie obchodzi mnie nic poza tym co się z nią dzieje. 
Gdy przybyła już karetka, zaczął się szum. sam ledwo odnajdywałem się w tym, że ktoś coś mówi. 
Zrobił się harmider, każdy mówił coś do innej osoby, o czymś innym nic nie mogłem zrozumieć. 
Po pewnym czasie przenieśli Venus na nosze, więc podszedłem do nich pośpiesznie.
- Mogę zabrać się z wami? - zapytałem.
- A kim jesteś? - zapytał jeden z mężczyzn.
- Jej chłopakiem.. 
Faceci spojrzeli po sobie, po czym widziałem, że jeden chciał wyklepać formułkę, że nie jestem z rodziny. 
- Niech.. jedzie - usłyszałem cichy głos dziewczyny. 
Mężczyźni się zgodzili, więc wsiadłem i starałem się nie przeszkadzać, choć nie wiem czym bym miał to robić. Myśleniem o tym co się stało? 
Kiedy wsiadałem, usłyszałem, że jadą odstawić konia, a następnie możliwe, że się zjawią. 
W głębi duszy moje roztrzęsienie sięgało zenitu, gdy spoglądałem na monitor. 
Wolny puls, podwyższone ciśnienie. Nikt mi nie chciał nic powiedzieć. Co za jebane szuje!
***
Dojeżdżając wszyscy pobiegli w stronę OIOMu, a ja musiałem zostać na korytarzu. Zostałem po prostu zbyty, więc wyjąłem z kieszeni portfel i ruszyłem w stronę automatu z kawą. Wiem, że to mnie nie uspokoi, ale muszę coś robić, nie chcę palić, bo skończę tą paczkę w dwie minuty.. 
Mając już napój w dłoniach usiadłem na krześle i zacząłem energicznie ruszać nogą. Na dodatek robiłem to tym rozwalonym kolanem, więc gdy się zorientowałem, ponownie wstałem i zacząłem niespokojnie kuśtykać po korytarzu. 
Mijały sekundy, minuty, nawet godziny, przynajmniej ja tak czułem. 
W pewnym momencie zauważyłem, że wiozą gdzieś dziewczynę, więc podszedłem do ludzi i zapytałem, gdzie ją zabierają. 
Odpowiedziała mi młoda kobieta:
- Musimy zszyć rękę, potrwa to trochę czasu.
Po tych słowach usiadłem ponownie, tyle że pod salą operacyjną. 
Siedziałem tak bez ruchu, aż w końcu usłyszałem czyiś głos. 
- Diego.. - ktoś szturchnął mnie w ramię, na co otworzyłem oczy i podniosłem głowę do góry, odczuwając przy okazji w jak bardzo niewygodnej pozycji odpłynąłem. 
- Tak? - powiedziałem ochryple.
- Dowiedziałem się co jest Venus więc przyszedłem cię powiadomić - rzekł Patrick. 
- Dzięki za informację - westchnąłem kiedy opowiedział mi wszystko. 
- Ty się dobrze czujesz? - zadał pytanie. 
- Powiedzmy.. - mój cichy głos, był tak cichy, że sam zacząłem się zastanawiać czy on go słyszał.
Mężczyzna zmarszczył brwi.
- Chodź cię odwiozę, bo ona i tak teraz musi odpocząć.
- Chcę tutaj zostać.. - powiedziałem pewnie. 
- Będziesz tu siedział bez celu? 
- Bez celu to ty możesz siedzieć.. ja mam cel, chce wiedzieć co się dzieje, po prostu muszę z resztą, nie zrozumiesz tego. 
Mężczyzna chyba nie chciał wdawać się w żadne kłótnie więc pokręcił zrezygnowany głową i odszedł w swoją stronę. 
***
Życzliwa pielęgniarka, wskazała mi salę, w której leży Venus, ale nie pozwoliła mi jeszcze do niej wejść, więc ponownie poszedłem po kawę wygrzebując drobne i usiadłem na krześle. Zasiedzę się dzisiaj na nich.
Oparłem głowę na rękach i odpłynąłem, lecz obudził mnie głos kobiety, która mówiła dość głośno:
- Gdzie moja córeczka - po czym podała dane. Najwidoczniej nie mogła wcześniej przyjechać, bo godzina już nie była młoda, przez co ludzie w recepcji obijali się.
Wstałem podchodząc do kobiety. 
- Sala numer dwadzieścia, Venus zszywali rękę, ma wstrząs mózgu i słyszałem, że opanowali już krwotok.. - powiedziałem a matka dziewczyny odwróciła się w moją stronę. 
Wyglądałem prawdopodobnie jak zombie, bo mina tej pani, nie była ciekawa. Mam nadzieje, że chociaż nie oskarży mnie o to, w jakim stanie leży tutaj Venus.

957
Venus?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz