-Jakoś to ogarniemy.- powiedziałam.- Najwyżej Will zemną pojedzie.
-Kim jest Will?
-Moim luzakiem.
Chłopak pokiwał głową i przyjrzałam mu się dokładniej.
-Ej, ej, ej.
Chłopak spojrzał zdziwiony, a ja sięgnęłam ręką do jego brwi i dotknęłam metalu przez co chłopak się skrzywił.
-Zrobiłeś to sobie sam?- spytałam na co chłopak kiwnął głową.- No chyba cię porąbało i to ostro. Wiesz co ci się mogło stać?!
Chłopak przewrócił oczami i powiedział żebym nie przesadzała. W tym momencie usiadłam na jego biodrach i pocałowałam mocno. Zaczęłam tyczyć drogę pocałunkami przez całą szczękę, aż doszłam do ucha. Lekko zassałam jego płatek, a dłońmi zaczęłam wodzić po jego torsie równocześnie ruszając biodrami. Chłopak nieudolnie próbował tłumić wszystkie odgłosy jakie wydawał. Gdy wiedziałam, że jest blisko nagle się odsunęłam i usiadłam obok.
-Co robisz?- spytał.
-Nic takiego.- wzruszyłam ramionami.- Muszę iść.
-Menda.- Szepnął.
-Seksowna menda.- puściłam mu oczko i wyszłam.
Mój następny cel to był trening z Patrickiem, a następnie salon tatuażu. Poszłam do pokoju gdzie przebrałam się i razem w Taboulet poszłam do stajni. Gdy wyciągałam Rimę z boksu dostałam sms'a/
Patrick: Nie bierz Rimy. Dam ci kogoś innego.
Byłam lekko zdziwiona, ale stwierdziłam, że wie co robi. Założyłam kobyle kantar i wypuściłam na pastwisko po czym sama wróciłam do siodlarni. Założyłam na nogi ostrogi, a na głowę kapelusz i czekałam na trenera. Zjawił się parę minut później razem z koniowozem.
-Hej, co masz dla mnie?- spytałam.
-Cześć, Smartiego ci przywiozłem.
-Jak dobrze.
Gdy jeszcze byłam u siebie w domu i tam jeździłam to każdą jazdę miałam na innym koniu. Dzięki temu rozwinęłam się bardzo dobrze i sobie radzę nie ważne na jakiego konia mnie wsadzą. Pomogłam trenerowi wypakować konia, a następnie szybko osiodłać. Poszliśmy na halę gdzie wsiadłam i zaczęłam stępować. Po chwili usłyszałam:
-Dzisiaj trenujemy lotne. Jak to ogarniesz to będziesz gotowa na zawody.
Wziął do ręki sześć pachołków i ustawił je w równych odległościach robiąc furtki. Następnie zaczęliśmy robić zady i łopatki na rozgrzewkę po czym przeszłam do galopu. Smarti na początku robił problemy, ale już po chwili udało się go ogarnąć. Po galopie rozprężyliśmy się w kłusie i nadszedł czas na lotne. Miałam w galopie jechać ósemki. Pierwsze koło normalnie, potem na prostej dzielącej te dwa koła miałam robić równowagę, czyli prostować konia i w x robić lotną. Powtórzyłam to ćwiczenie cztery razy i dałam wałachowi odpocząć. Wtedy podszedł do mnie trener i powiedział:
-Super balans. Jak zrobisz tak na zawodach to wygrasz.
-Dzięki, mam taką nadzieję.
Po tej krótkiej wymianie zdań zrobiłam jeszcze koło w stępie i przeszłam do kłusa, w którym mieliśmy robić zwroty na zadzie. Pojechałam na ścianę gdzie zaczęłam to ćwiczenie. Zrobiłam je po cztery razy na każdą nogę i na tym skończyliśmy jazdę. Zsiadłam z konia i zaczęłam go stępować w ręku. Podszedł do mnie Patrick i powiedział:
-Jutro na jazdę przyjadę znowu ze Smartim, ale ty wsiądziesz na Rimę i pokażę ci z siodła parę figur.
-Super.- odrzekłam.
-A teraz rozsiodłaj Smartiego i wprowadź do przyczepy. Będę się zwijać.
Jak powiedział tak zrobiłam po czym wróciłam do pokoju. Przebrałam się szybko i dałam jedzenie Taboulet po czym poszłam na parking. Wsiadłam do auta i pojechałam do zaufanego studia, które było niedaleko. Po przekroczeniu drzwi przywitała mnie znajoma.
-Hej Ven.- powiedziała.
-Hej Tali.
-Co dzisiaj robisz?
-Myślałam nad tatuażem albo jakimś kolczykiem. Co polecasz?
-Hmm, nadal nosisz kulkę w języku?
-Nie, już nie. Zgubiłam go kiedyś jak wymieniałam.-lekko się zaśmiałam.
-To może odnowimy ci go, a tatuaż innym razem?
-O tym nie pomyślałam. Dobry pomysł.
-To chodź.
Weszłyśmy do jednego z gabinetów gdzie miałam usiąść na fotelu. Talia przygotowała wenflon, kolczyk i coś do dezynfekcji, a na ręce założyła rękawiczki.
-Pokaż język.- powiedziała.- Masz ledwo co zrośnięte. Jak ci włożę kolczyka to sześć godzin bez jedzenia i całowania, a potem już rób co chcesz.
Ucieszyłam się z tego co powiedziała, bo jak pierwszy raz robiłam go sobie to musiałam żyć przez dwa miesiące na jedzeniu dla dzieci, a dwa pierwsze tygodnie był tak spuchnięty, że mówić nie mogłam. Usłyszałam lekkie pstryknięcie i delikatny ból.
-Gotowe.- powiedziała.
-Dzięki.
Wręczyłam dziewczynie pieniądze, a ona dała mi wskazówki co mogę robić, a czego nie. Chwilę po tym wyszłam z salonu i stwierdziłam, że pojadę na zakupy. Po godzinie byłam w najbliższym centrum handlowym. Zaczęłam chodzić po sklepach, jednak mało rzeczy przyciągało moją uwagę. Jednak udało mi się kupić parę ubrań. Niezbyt zadowolona z zakupów wpakowałam torby do auta i ruszyłam w drogę powrotną. Spojrzałam na zegarek- za godzinę już będę mogła swobodnie jeść. Nie wiedziałam jak to przetrwam, bo mój brzuch już się domagał jedzenia. Ruszyłam językiem i przejechałam kolczykiem po podniebieniu. Nie czułam bólu przy tej czynności, więc już jest wszystko okej. Dojechałam do akademii i szybko odłożyłam torby do pokoju po czym poszłam do stajni. Wyciągnęłam Caspera z boksu i zaprowadziłam go na karuzelę. Patrzyłam na jego ruchy i tak się zapatrzyłam, że nie zauważyłam upływu czasu. Godzina minęła mi jak ręką odjął. Wyciągnęłam wałacha z urządzenia i zaprowadziłam go do boksu po czym sama poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam głaskać suczkę. Po chwili usłyszałam pukanie do pokoju.
-Proszę.
W drzwiach stanął Gabriel.
-Czego?- spytałam.
-Trochę milej może.
-Śnisz.- prychnęłam.
-Cokolwiek. Idę na imprezę wieczorem. Idziesz?
-Odpadam. Może jutro.
-Dlaczego?
Wystawiłam mu język.
-Nie mogę tego alkoholem tykać.
-Frajerka.- odparł.
-Co powiedziałeś?- zapytałam groźnie.
-F r a j e r k a.
-Nie żyjesz cepie.
Rzuciłam się na chłopaka i zaczęliśmy się bić. Oczywiście dla zabawy. Gdy udało mi się obrócić Gabriela i przydusić go poduszką drzwi mojego pokoju się otworzyły. Odwróciłam się w ich stronę i z miłym uśmiechem powiedziałam:
-O, hej Diego.
Chłopak popatrzył na mnie z powątpiewaniem przez co mój nacisk się zmęczył. Nagle zostałam odrzucona w bok i w efekcie spadłam na ziemię. Usłyszałam jak Gabriel mówi do bruneta:
-Weź ją zaszczep. Chyba ma wściekliznę.
-Spieprzaj.
Diego się zaśmiał, a Gabriel w tym czasie opuścił pokój.
-Dobry piesek.- krzyknęłam za nim.
-Spadaj słoniu!
Po tych słowach drzwi się zamknęły, a Diego popatrzył na mnie rozbawiony.
-Co to było?- zapytał.
-To miłość Diego. Mówię ci.
Brunet się zaśmiał, a ja do niego podeszłam. Cmoknął mnie w usta na co pogłębiłam pocałunek. Nie był niewinny, ale jednocześnie nie sugerował: ,,Zaraz będziemy się dupczyć". W pewnym momencie poczułam jak chłopak przygryza moją wargę na co lekko otworzyłam usta. Gdy jeszcze bardziej pogłębił pocałunek nagle się odsunął zdezorientowany na co lekko się zaśmiałam. Chyba się tego nie spodziewał i pewnie się też nie spodziewa jakie cuda potrafię nim robić.
<Diego?>
1079
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz