Widząc chłopaka, chciałem zacząć zbierać szczękę z bruku.
Nigdy bym się nie spodziewał, że takie osoby istnieją na tym świecie.
Facet był o wiele wyższy ode mnie, co lekko mnie przytłaczało, więc od razu zrezygnowałem z mówienia po angielsku. Może jak zacznę migać, to się odczepi..
Zmierzyłem go jeszcze przy okazji wzrokiem, przez co dostrzegłem jego piegi i karmelowe oczy, które były ładne. Tak, mężczyzna może mieć ładne oczy! Proszę nie wnikać w moje myśli, na temat facetów.
Odłożyłem siodło na ziemię, po czym zacząłem do chłopaka migać, ale po jego minie zrozumiałem, że raczej nic nie zrozumiał. Może się odczepi ode mnie?
-Nie umiem po migowemu. Mógłbyś napisać o co ci chodzi?
-Nie umiem po migowemu. Mógłbyś napisać o co ci chodzi?
W tej chwili ręce mi opadły, większość osób by po prostu odeszło, mówiąc, że nic nie rozumieją ale ten chłopak wręczył mi w dłonie telefon z odpalonym notatnikiem, abym napisał o co konkretnie mi chodzi.
Zacząłem stukać w klawisze, choć moje dłonie lekko się trzęsły, nie chciałem mu czegoś zepsuć, bo kto wie jak bardzo wytrzymały jest ten przedmiot? Może pod moim dotykiem się przypadkiem rozwalić, a ja nie będę miał aby za niego zapłacić, gdyż ten nie wygląda na stary model.
"Chciałem zapytać, gdzie mogę wszystko zostawić, przepraszam za marnowanie czasu."
Oddałem w jego ręce sprzęt i sięgnąłem ponownie po siodło, które wcześniej położyłem na ziemi.
Ten popatrzył na mnie lekko zdziwiony, lecz po chwili się odezwał.
-Chodź, pokażę ci.
W tej chwili chłopak ruszył przed siebie, a ja za nim z nadzieją, że nie wywlecze mnie w szczere pole i nie zostawi, tak jak kiedyś, bo miałem już taką przygodę. Ktoś oferował pomoc, a później zostawałem na samym środku jakiegoś gówna i zastanawiałem się jak mam dotrzeć do domu.
Na szczęście tym razem się nie zawiodłem. Zostałem zaprowadzony do siodlarni, przynajmniej tak nazwał to chłopak, który mnie tutaj przyprowadził.
Odwiesiłem siodło i ogłowie, które przez cały czas wisiało na mym ramieniu na wskazane miejsce z numerem boksu, a następnie podziękowałem mu w języku migowym. Możliwe, że to zrozumiał, bo skinął głowa, albo chociaż domyślił się co miałem namyśli.
Ogólnie mówiąc, czułem się przy nim jak krasnal ogrodowy. Moje 171cm, to ledwo oderwanie się od ziemi. Miałem uczucie, że ledwo sięgam mu do pięt. Nie mam pojęcia ile może być wyższy, ale na pewno więcej niż pięć centymetrów.
Przedstawiłem się mu również w ten sam sposób, ale wyjąłem przy okazji kartkę, która zawieruszyła mi się w spodniach z moim imieniem, a następnie podałem mu rękę.
Ten ją uścisnął, przy okazji również podając swoje imię.
Gabriel, Gabryś, Gab.. można to ciekawie pozdrabniać. Manuel, proszę wszystkie rzeczy jakie masz w głowie wywalić. Dziękuję.
___________
Po tym rozstałem się z Gabrielem, sam chciałem zwiedzić jeszcze sam, aby to zapamiętać wzrokowo, choć stwierdziłem, że lepiej będzie jak się przejadę, potrzebuję tego, a Hunter na pewno nie odmówi. Przy okazji, poszedłem po mojego psa. Proteo, był zadowolony widząc moją szpetną twarz, więc zabrałem go ze sobą do stajni, po czym kazałem zostać mu przed wyjściem.
Pies grzecznie czekał, a ja powoli zacząłem przygotowywać konia do jazdy.
Kiedy upłynęło dziesięć minut, wyprowadziłem zwierze, a następnie na nie wsiadłem. Z jego grzbietu wszystko lepiej widać, gdyż jest wysoki.. w porównaniu do mnie.
-Pro.. chodź-rzekłem po czym popędziłem konia, w odpowiednią stronę.
Lubiłem takie jazdy, choć wiedziałem, że nie mogę pozwalać sobie na dużo z tym koniem. Dostając go, miał już problemy z nogami, a sam młody nie jest. Nie chcę go strać przedwcześnie więc staram się ograniczać do kłusa, czy też skróconych treningów. Już raz go prawie straciłem.. nie chcę tego ponownie. Widok konia, który złamał nogę i wierzga dalej, nie jest przyjemny. Chcieli go od razu uśpić, ale ja na to nie pozwoliłem. Mówili, że nie ma szans aby wrócił do minimalnej formy, a jednak to się stało.
__________
Wróciłem do stajni i zacząłem proces rozsiodływania konia, przez co do niego mówiłem. Tak jestem dziwny, lubię rozmawiać ze zwierzętami.
Kiedy to skończyłem, ruszyłem powoli do budynku akademii, gdzie chciałem się bardziej rozgościć. Pies oczywiście miał mnie trochę w zadzie, gdyż stał jak święta krowa i nasłuchiwał co się dzieje.
-Proteo!-krzyknąłem na zwierze, i już chciałem wejść do środka, gdy zderzyłem się z kupą mięśni, zwaną inaczej Gabrielem.
-Jednak umiesz mówić-uśmiechnął się podejrzliwie, a ja zacząłem się jąkać, przy czym starałem się wytłumaczyć...
740
Gabriel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz