1.02.2019

Od Diego CD Venus

Gdy Venus opuściła teren Czarnego Diamentu, przy pomocy jaguara mojego brata, uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Miałem plan na ten sylwester, z resztą, ja zawsze mam plan. Otworzyłem większą szafę, aby wyciągnąć potrzebne mi na wyjazd rzeczy. Cóż, znalezienie tutaj czegoś białego, to graniczy z cudem. Co jedyne mam białe w tej szafie, to bokserki. Wzdychając, podszedłem do komody i dokładnie przeryłem szuflady, ponieważ potrzebowałem białej koszuli oraz spodni. Buty w tym roku sobie odpuszczam. Mam je za małe, a nie mam ochoty na męczarnie z nimi.
Kiedy w końcu znalazłem koszulę, powiesiłem ją na drzwiach szafy, przy pomocy wieszaka. Wygrzebałem też spodnie, więc byłem z siebie dumny.
Zostawiając tak rzeczy poszedłem na dół z zamiarem rozmowy z Francisem, ale on akurat był zajęty pogaduchami z moim ojcem.
Chcąc wrócić na górę, poczułem na swoim nadgarstku dłoń, która mnie zatrzymała. Spojrzałem wstecz i spostrzegłem twarz Ivy.
- Coś konkretnego potrzebujesz? - zapytałem od niechcenia.
- Chciałam z tobą porozmawiać o kilku sprawach, ale to na zewnątrz.
Wzdychając ciężko, ruszyłem za dziewczyną, która prowadziła mnie na arenę treningową.
- Dobra, konkrety, bo nie mam czasu - powiedziałem siadając na barierce.
Po wypowiedzeniu tych słów, zesłałem na siebie śmierć. Dziewczyna wypytywała mnie o wszystko, dosłownie. Co robię, dlaczego się przeprowadziłem, z jakiego powodu znam trzy języki.. najchętniej wpakowała by mi się do łóżka z pytaniami, gdyż o to też padały.
Ze szponów dziewczyny uratował mnie Francis, który akurat szedł do drugiej stajni.
- Wybacz, ale muszę porozmawiać z Torresem - rzekłem i pognałem do chłopaka, aby tylko uwolnić się od niej.
- Neymar, ciebie to tutaj się najmniej spodziewałem.
- Za Neymara, to ci głowę ukręcę, ale teraz odpowiedz mi, o czym chciałeś porozmawiać? - oparłem się o jeden z boksów i czekałem na jego odpowiedź, która nie pojawiała się.
- Ziemia do Francisa, pytałem o czym chciałeś rozmawiać?
- Wybacz.. zamyśliłem się. Jesteś szczęśliwy z Venus? - zapytał, wychodząc z boksu z widłami w rękach, a następnie się o nie oparł.
- Jestem - odpowiedziałem po chwili zastanowienia się, choć bardziej do myślenia mi dało, to czy zranię tym Francisa, lecz wolałem odpowiedzieć z prawdą, niż dawać mu jeszcze jakąś nadzieję.
- No cóż.. fajna z niej dziewczyna, ale będzie mi ciebie brakować, z resztą zaczęło jak wyjechałeś do akademii.. Nie było z kim sypiać przy okazji.
- Jaki ty zabawny. Masz Carlosa...
- Ale to jeszcze dzieciak - westchnął i zabrał się za sprzątanie boksów, a ja zacząłem się zastanawiać, co mam z nim teraz zrobić.
- Pojedziesz z nami do Peruíbe? - zapytałem z grzeczności, ale też z powodu, że nie chciałem aby zostawał w domu moich starszych sam.
- Jeśli nie będę przeszkadzał - powiedział niemrawo.
- Zaraz cię trzepnę, serio - wszedłem do boksu, którego akurat sprzątał i chwyciłem jego koszulkę po czym przygwoździłem do ściany całując go. Chłopak był przez chwilę lekko zdziwiony, lecz odwzajemnił pocałunek, który przez niego stawał się coraz bardziej czuły. Kiedy jego ręce zaczęły wędrować wzdłuż mych boków przerwałem to co zacząłem.
- To się zaraz źle skończy.. - mruknąłem patrząc na niego. - Zapamiętaj, że zawsze będzie mi na tobie zależało - poprawiłem mu włosy i wyszedłem, lecz ten wyszedł za mną.
- A co z Ves? - zapytał
- Venus kocham, a ty po naszym zerwaniu i tak byłeś przyjacielem z bonusami - mówiąc to zauważyłem, że dziewczyna podjechała właśnie pod dom, gdzie poprosiła mnie o siatki, aby to wszystko wynieść z samochodu.
Gdy już wszystko było na blacie, poszliśmy na górę, gdzie dziewczyna zaczęła opowiadać mi o swoich dziwnych sytuacjach, a ja wspomniałem o swoich, choć nie było ich wiele. Opowiedziałem jej o skakaniu z dachu do basenu, czy o striptizie jakim odwaliłem rok temu, wtedy byłem nawalony, tak, że nic nie pamiętam, a o tej sytuacji dowiedziałem się od rodziców, bo mnie ściągali ze stołu jak wrócili.
Po tych opowieściach, wstałem i zacząłem się przebierać, lecz wzrok dziewczyny wręcz wbijał się we mnie, niczym igły, które wchodzą głęboko. Czułem to cholernie, ale starałem się tym nie przejmować. W końcu nie raz widziała mnie w samych bokserkach.
Poprawiając kołnierzyk, odwróciłem się w jej stronę i chciałem zapiąć guziki, ale ona była szybsza i dorwała się do nich przede mną. Zaczęła zapinać każdy po kolei, gapiąc mi się w oczy,  przez co ja pocałowałem ją czule.
- Wiesz jak ty kusisz? - uśmiechnęła się lekko.
- Kusiciel ze mnie - mruknąłem w jej usta. - ale nie teraz, teraz to ty się przebierz w coś ładnego, a ja idę znaleźć brata - uśmiechnąłem się, po czym wciągnąłem buty i ruszyłem do Silvy, aby z nim porozmawiać.
Nie było go trudno znaleźć, siedział w salonie z J.B i Valdironem, który też przyjechał, bo się nudził.
Przywitałem się i zagadałem do nich czy nie jadą przypadkiem do Peruibe jak co roku. Okazało się, że owszem, ale mają już czwórkę, więc jest tylko jedno miejsce.
- Kpisz sobie prawda?
- Nie - powiedział poważnie, ale zdradził go Valdi.
- Jedziecie pikapem, więc macie miejsca, dzięki braciszku - uśmiechnąłem się do niego po czym wróciłem do dziewczyny.
***
Dojechaliśmy o dwudziestej na miejsce, jechała nas szóstka, z czego Valdiron i mój kochany braciszek siedzieli na pace, gdyż stwierdzili, że nie mają z tym problemu.
Ruszyliśmy na plażę, gdzie było w cholerę ludzi, którzy mieli porozkładane koce. Jedni siedzieli, drudzy leżeli, a jeszcze inni stali.
- Dlaczego tutaj wszyscy są ubrani na biało? - zapytała zaciekawiona dziewczyna.
Wyjaśniłem jej, że w ten sposób przystępujemy jakby do nowego roku z czystą kartą, po czym ruszyliśmy na małą paradę, która jest tam organizowana. Rozdają tam za darmo alkohol, więc wypiliśmy trochę. Potańczyliśmy i pośmialiśmy się, a następnie J.B stwierdził, że wracamy, gdyż nie wyrobimy się do północy.
***
Dojeżdżając na miejsce, zobaczyliśmy, że dochodzi dwudziesta trzecia, więc otworzyliśmy alkohol i poszykowałem z Frnacisem jedzenie, które było w lodówce. Ktoś to w końcu musiał odgrzać. Lekko się uśmiechnąłem do chłopaka, po czym przynieśliśmy szklanki do drinków i stosowne trunki Każdy rozsiadł się wygodnie, prócz mnie i chłopaka. Biegaliśmy jeszcze chwilę z kuchni do salonu, ustawiliśmy muzykę, praktycznie wszystko było na naszej głowie, więc usiedliśmy z nimi po pół godzinnym maratonie. Zaczęliśmy opowiadać sobie różne historie, które każdy przeżył czy też słyszał. Silva, stwierdził, że poopowiada bajki, jakimi są niby legendy tej ziemi, że co trzy lata na łąkach pojawia się kary koń, który zaczyna rżeć równo o północy, a kończy dokładnie siedem minut później, przebiegając przez nasze ranczo.
Po jakimś czasie, gdy byliśmy już lekko spici, zaczęła się zabawa, która jest znana pod nazwą "Nigdy nie..".
Zaczęliśmy ją niewinnie, bo Valdiron rzekł:
- Nigdy nie piłem absyntu
Wypił tylko mój brat, ale nikt tego nie skomentował.
- Nigdy nie wciągałem fety
W tej już chwili musiałem wypić kieliszek, wraz z J.B i Valdironem, gdzie nie przyszło mi to łatwo, ponieważ nie chciałem aby dziewczyna dowiedziała się o tym, że brałem tak szybko.
- Nigdy nie jadłem sushi - starałem się być grzeczny na początek.
Tym razem wypili wszyscy. No co? Nigdy nie miałem na to chęci i kasy, więc nie żałuję.
- Nigdy nikogo nie zabiłam.
Spojrzałem na dziewczynę unosząc brew, bo zdziwiła mnie tym wyznaniem, gdyż nigdy takie nie padało, ale wypił Valdiron, który wyjaśnił tą sytuację, że broił ziemi i strzelił z wiatrówki do gościa.
W dalszej części zabawy szły pytania, które były dziwne, bardzo szczere i prywatne, przez co szybko się upiłem, bo wiele informacji ze mnie wyciekało poprzez picie. Starałem się nie tłumaczyć, że byłem uzależniony od narkotyków, ale nie poszedłem na terapię, że uciekałem od chłopaka przez okno, czy też zrobiłem inne głupoty, które były dla mnie bardziej prywatne.
Wyszliśmy na dwór, aby popatrzeć na fajerwerki, gdzie pokaz był faktycznie ładny, więc postaliśmy tam dłuższą chwilę, przy okazji, ja się poprzytulałem do dziewczyny i przejechałem kilka razy przez kark dziewczyny lekkim zarostem.
Wracając, Francis wpadł na genialny pomysł jakim był pij-pong.
Powiem szczerze, że nigdy nie myślałem, że najebiemy się tak, że w pewnym momencie odwaliło nam i poszliśmy ujeżdżać cielaki, bez kasków, kamizelek, praktycznie bez niczego co by nas mogło w razie czego ochronić. Każdy jeździł, nie było osoby, która nie przejechała się chociażby trzy razy. Każdy cielak był ujeżdżony, a odstawialiśmy je w nieswoje miejsca, więc nikt nie wiedział jaki byczek, to jaki.
Wracając do domu, gdzie ja ledwo stałem na nogach, z resztą jak cała reszta. Dziewczyna wciągnęła mnie do kuchni, gdzie przywarłem plecami do drzwi lodówki. Nasze usta się złączyły w namiętnym pocałunku, który przechodził w coraz bardziej wyrażający pragnienia, które nami właśnie miotają.
Nikt z nas nie myślał logicznie, więc zamknęliśmy tylko drzwi od pomieszczenia, gdzie następnie rozebraliśmy się wzajemnie. Usadziłem dziewczynę na blacie, po czym wszedłem w nią, ona jęczała lekko się miotała, ale zamknąłem jej usta pocałunkiem. Wiem tylko tyle, że ja na pewno się nie zabezpieczyłem, gdyż zwykle prezerwatywy mam w pokoju, albo w portfelu, którego przy sobie nie miałem..
***
A teraz? Jak myślicie, co dalej mogło się dziać? Każdy niech sobie dopowie najgłupsze rzeczy jakie tylko mogą przychodzić na myśl. Ja w tej chwili jestem klepany po poliku przez dziewczynę, która przyszła wraz z Valdironem. Szukali mnie, przepraszam nas, gdyż nie mam pojęcia o której godzinie poszedłem z Francisem na padok, gdzie prawdopodobnie go całowałem i wylądowaliśmy w poidle dla koni. Ja miałem w ręce butelkę szampana, a Francis kieliszek. Kiedy otworzyłem oczy ujrzałem głównie słońce, które za jakąś godzinę pokazałoby południe, więc musieli nas szukać dłuższy czas...



1512
Ves? Możesz ładnie opisać scenę na BLACIE ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz