Kiedy dziewczyna wyszła z mojego pokoju czułem cholernie niezaspokojenie. Zostawiła mnie w okropnym stanie, więc nie zastanawiając się długo, ruszyłem do łazienki aby dokończyć dzieła.
Kiedy skończyłem, wyszedłem z pomieszczenia i zabrałem z szafy kurtkę, aby następnie wyjść z pokoju, gdyż miałem ochotę na jazdę. As, potrzebuje ruchu, z resztą ja też, a jak tak dłużej będzie, to się zastoi, z resztą muszę go wyczesać.
Idąc do stajni, myślałem też o słowach Venus, gdy skomentowała mój kolczyk.
Co ja mogę poradzić, że kiedyś robiłem za piercera, ale nie lubię o tym mówić, gdyż nie robiłem najczęściej kolczyków w brwiach, czy nosach. Jak już to bawiłem się w miejsca, którymi nikt się nie chciał zajmować.
Cóż.. członki czy kobiecości nie każdy lubi obserwować, a ja wytrzymałem aż miesiąc. Nie lubiłem tej roboty. Nikt o tym nie wie i na pewno się nie dowie, z resztą z tunelami nie miałem problemów, gdy je robiłem, więc nie mam się czego obawiać.
Ubrawszy odzienie, zacząłem się też zastanawiać nad kolczykami w barkach, ale później przestudiowałem to dokładniej i stwierdziłem, że chyba na razie sobie odpuszczę. Kilka miesięcy wcześniej miałem robić rękaw, ale nie było czasu, przez co zarzuciłem ten pomysł. Nie jestem z tego powodu dumny, ale mówi się trudno.. zrobię to kiedyś, na pewno.
Idąc w stronę budynku, zadzwonił mi telefon. Oho, coś czuję, że to nic fajnego nie będzie.
Bez patrzenia na ekran rzekłem:
- Alves.
- Neymar czy Silvano, nie rozróżniam was.
- Neymar.. - rzuciłem wywracając oczami.
- O, to dobrze trafiłem. Słuchaj młody, jak masz chwilę to podjedź na stadion, muszę z tobą porozmawiać, a to nie jest na telefon rozmowa. Z resztą za półtora godziny masz trening.
- Będę za trzydzieści minut, panie Obrey.
- Świetnie! Czekam w takim razie, w pokoju numer piętnaście - po tych słowach się rozłączył.
Czy ja kiedyś znajdę chwilę, aby odpocząć? - wywróciłem oczami i wróciłem do pokoju po kluczki od samochodu.
Eh, co za los.
Wsiadając już do pojazdu, włączyłem muzykę i ruszyłem przez miasto, aby dostać się na ten głupi stadion.
***
Dojechałem na trochę później, niż bym chciał, ale korki, to chyba ostatnio standard w tym mieście.
Zaparkowałem idealnie i ruszyłem do środka, aby spotkać się z facetem.
Nie pukając wszedłem do pokoju.
- O! Neymar, proszę siadaj.
- Ile razy mam mówić, że jestem Diego, nie Neymar? - warknąłem siadając w fotelu.
- Pod imieniem Neymar, lepiej się sprzedajesz..
- A co ja jestem, kurwa na ulicy aby się sprzedawać? - nie byłem zadowolony z jego komentarza, ale cóż Obrey, jest moim managerem, więc stara się jak może utrzymać jakoś mój wizerunek.
- Nie, Alves ale ja też muszę zarobić, z resztą ty też. Życie nie kończy się na tym, że wyślesz swojego byka na zawody i to koniec, choć Bushwacker robi dobrą robotę. Dobra, nie pierdolmy o byle czym. Wracając do rzeczy, chciałem cię powiadomić, że dostaniesz nową koszulę na zawody. Sponsorzy na razie nie odmawiają udziałów, ale pojawiło się ich kilku dodatkowych.
- Ja pierdole kto jeszcze.. przecież mam całą koszule w naszywkach.. jak nie Monster, to Rock-star.. Nie przesadzajmy, co teraz mnie chce Cola, Pepsi?
- Nie, akurat chce ciebie Wrangler.
- Znowu starają się coś wynegocjować?
- Mają konkretną stawkę.
- Jakoś mnie to nie przekonuje.
- Chłopie, ty mi karierę zniszczysz, jam na wszystko będziesz mówił nie.
- Zawsze mogę znaleźć sobie innego managera.
- Widzę, że Alves jak zawsze waleczny.
- Dobra. Kij z tym kogo będę miał na koszuli, o czym chciałeś porozmawiać, bo chce się jeszcze przebrać i mieć chwilę spokoju.
- No więc.. nie masz chłopie ubezpieczenia, takiego poza zawodami. Musisz to załatwić, bo jak ci się coś stanie w tej akademii, to będzie lipa i sam za wszystko będziesz płacił. Poza tym, jest sprawa wyższej wagi. Zdajesz sobie sprawę z tego co ty chcesz znowu robić? Na którą rękę chcesz jechać i inne bzdety? Neymar nie czas, zabrać się za inne myślenie?
- Do meritum - powiedziałem znudzony.
- Lewa ręka jest słaba, jak chcesz się utrzymać?
- Nigdy nie trzymałem mocno liny. Liczyło się jej zawiązanie. Nie widzę problemu.
- To inaczej.. chcesz chłopie znowu skończyć pod kopytami? - spojrzał na mnie poważnie.
- Tak, chcę wrócić, jak będzie dobrze mi szło, to zostanę, jak zacznę spadać przed czasem, wtedy zastanowię się nad odejściem.
- Jesteś czasami nienormalny, ale szanuje to w tobie. Alves, teraz idź na trening, a po nim masz sesje od Monstera.
- Dobra, chyba dam radę - rzekłem i ruszyłem do szatni, aby się przebrać i sprawdzić, co przygotowali na trening.
Oczywiście ja jako "kochany i grzeczny chłopiec", poszukałem jakiejś znajomej twarzy i zaczęliśmy rozmawiać o bzdetach, nawet o tym, że gadałem z Ves o power rangersach.
Valdiron, słuchając tego westchnął ciężko po czym, stwierdził, że mam czasami nasrane w bani.
- Dzięki przyjacielu, dzięki.
***
Po dłuższym czasie zostałem wezwany, aby wybrać sobie zwierze, gdyż tutaj nie ma punktów, a nikt nie chce zrobić sobie krzywdy.
Wybrałem sobie swoje zwierze, gdyż wiedziałem, że jak na tę godzinę, to on jest znudzony i zaspany, więc nie będzie mu się chciało nawet bawić.
Wszedłem na barierki, po czym usadziłem tyłek na byka. Bushwacker, nawet nie reagował, a prawie wszyscy co stali niedaleko, stwierdzili, że mam najebane w bani zabierając to zwierzę.
Kiedy otwarli klatkę, byk spojrzał w stronę areny po czym wyszedł powoli i ospale. Ugodziłem go kilka razy ostrogami, na co zaczął lekko wyrzucać zad w górę.
- Coś mu się stało? - zapytał młody chłopak, najwidoczniej jest tutaj pierwszy raz, bo nigdy go nie widziałem.
- Nie, on ma lenia. Każdy może być, z resztą wiem na co go stać, jeśli chodzi o zawody czy swoje stoisko w domu.
- Skąd to wiesz?
- Diego Neymar Alves, brat sławnego Silvano Alvesa, właściciel Bushwackera, jak i kilku dobrych byków.
W tej chwili chłopak dostał oczy jak pięć złotych.
- Jeny, nie spodziewałem się ciebie tutaj. Kilka lat temu widziałem co się stało z tobą, myślałem, że nie wrócisz już do byków.
- Nie chciałem wracać, ale brakuje mi tego, patrząc na fakt, iż siedzę w szkole jeździeckiej.
- Łooo - dzieciak zrobił minę jak by miał zaraz mnie połknąć. - Podpiszesz mi się chociaż?
- Odstawię byka i mogę ci machnąć jakiś autograf.
Po tych słowach odprowadziłem zwierze na swoje miejsce, po czym zabrałem swoją linę, zarzucając na bark, a następnie zdjąłem rękawicę.
Chłopak podszedł do mnie i poprosił, abym napisał też jego imię, bo nikt mu nie uwierzy.
Dla Cody'ego D.N.Alves.
Podpisałem mu się na podstawce od kubka, bo nic innego nie miał.
***
Kiedy po dwóch godzinach skończyłem trening na obie ręce, ruszyłem w stronę szatni, gdzie chciałem się przebrać, ale zaczepili mnie ci od Monstera.
Jak ja nienawidzę sesji.
- Panie Alves, zapraszamy.
Kiedy skończyłem, wyszedłem z pomieszczenia i zabrałem z szafy kurtkę, aby następnie wyjść z pokoju, gdyż miałem ochotę na jazdę. As, potrzebuje ruchu, z resztą ja też, a jak tak dłużej będzie, to się zastoi, z resztą muszę go wyczesać.
Idąc do stajni, myślałem też o słowach Venus, gdy skomentowała mój kolczyk.
Co ja mogę poradzić, że kiedyś robiłem za piercera, ale nie lubię o tym mówić, gdyż nie robiłem najczęściej kolczyków w brwiach, czy nosach. Jak już to bawiłem się w miejsca, którymi nikt się nie chciał zajmować.
Cóż.. członki czy kobiecości nie każdy lubi obserwować, a ja wytrzymałem aż miesiąc. Nie lubiłem tej roboty. Nikt o tym nie wie i na pewno się nie dowie, z resztą z tunelami nie miałem problemów, gdy je robiłem, więc nie mam się czego obawiać.
Ubrawszy odzienie, zacząłem się też zastanawiać nad kolczykami w barkach, ale później przestudiowałem to dokładniej i stwierdziłem, że chyba na razie sobie odpuszczę. Kilka miesięcy wcześniej miałem robić rękaw, ale nie było czasu, przez co zarzuciłem ten pomysł. Nie jestem z tego powodu dumny, ale mówi się trudno.. zrobię to kiedyś, na pewno.
Idąc w stronę budynku, zadzwonił mi telefon. Oho, coś czuję, że to nic fajnego nie będzie.
Bez patrzenia na ekran rzekłem:
- Alves.
- Neymar czy Silvano, nie rozróżniam was.
- Neymar.. - rzuciłem wywracając oczami.
- O, to dobrze trafiłem. Słuchaj młody, jak masz chwilę to podjedź na stadion, muszę z tobą porozmawiać, a to nie jest na telefon rozmowa. Z resztą za półtora godziny masz trening.
- Będę za trzydzieści minut, panie Obrey.
- Świetnie! Czekam w takim razie, w pokoju numer piętnaście - po tych słowach się rozłączył.
Czy ja kiedyś znajdę chwilę, aby odpocząć? - wywróciłem oczami i wróciłem do pokoju po kluczki od samochodu.
Eh, co za los.
Wsiadając już do pojazdu, włączyłem muzykę i ruszyłem przez miasto, aby dostać się na ten głupi stadion.
***
Dojechałem na trochę później, niż bym chciał, ale korki, to chyba ostatnio standard w tym mieście.
Zaparkowałem idealnie i ruszyłem do środka, aby spotkać się z facetem.
Nie pukając wszedłem do pokoju.
- O! Neymar, proszę siadaj.
- Ile razy mam mówić, że jestem Diego, nie Neymar? - warknąłem siadając w fotelu.
- Pod imieniem Neymar, lepiej się sprzedajesz..
- A co ja jestem, kurwa na ulicy aby się sprzedawać? - nie byłem zadowolony z jego komentarza, ale cóż Obrey, jest moim managerem, więc stara się jak może utrzymać jakoś mój wizerunek.
- Nie, Alves ale ja też muszę zarobić, z resztą ty też. Życie nie kończy się na tym, że wyślesz swojego byka na zawody i to koniec, choć Bushwacker robi dobrą robotę. Dobra, nie pierdolmy o byle czym. Wracając do rzeczy, chciałem cię powiadomić, że dostaniesz nową koszulę na zawody. Sponsorzy na razie nie odmawiają udziałów, ale pojawiło się ich kilku dodatkowych.
- Ja pierdole kto jeszcze.. przecież mam całą koszule w naszywkach.. jak nie Monster, to Rock-star.. Nie przesadzajmy, co teraz mnie chce Cola, Pepsi?
- Nie, akurat chce ciebie Wrangler.
- Znowu starają się coś wynegocjować?
- Mają konkretną stawkę.
- Jakoś mnie to nie przekonuje.
- Chłopie, ty mi karierę zniszczysz, jam na wszystko będziesz mówił nie.
- Zawsze mogę znaleźć sobie innego managera.
- Widzę, że Alves jak zawsze waleczny.
- Dobra. Kij z tym kogo będę miał na koszuli, o czym chciałeś porozmawiać, bo chce się jeszcze przebrać i mieć chwilę spokoju.
- No więc.. nie masz chłopie ubezpieczenia, takiego poza zawodami. Musisz to załatwić, bo jak ci się coś stanie w tej akademii, to będzie lipa i sam za wszystko będziesz płacił. Poza tym, jest sprawa wyższej wagi. Zdajesz sobie sprawę z tego co ty chcesz znowu robić? Na którą rękę chcesz jechać i inne bzdety? Neymar nie czas, zabrać się za inne myślenie?
- Do meritum - powiedziałem znudzony.
- Lewa ręka jest słaba, jak chcesz się utrzymać?
- Nigdy nie trzymałem mocno liny. Liczyło się jej zawiązanie. Nie widzę problemu.
- To inaczej.. chcesz chłopie znowu skończyć pod kopytami? - spojrzał na mnie poważnie.
- Tak, chcę wrócić, jak będzie dobrze mi szło, to zostanę, jak zacznę spadać przed czasem, wtedy zastanowię się nad odejściem.
- Jesteś czasami nienormalny, ale szanuje to w tobie. Alves, teraz idź na trening, a po nim masz sesje od Monstera.
- Dobra, chyba dam radę - rzekłem i ruszyłem do szatni, aby się przebrać i sprawdzić, co przygotowali na trening.
Oczywiście ja jako "kochany i grzeczny chłopiec", poszukałem jakiejś znajomej twarzy i zaczęliśmy rozmawiać o bzdetach, nawet o tym, że gadałem z Ves o power rangersach.
Valdiron, słuchając tego westchnął ciężko po czym, stwierdził, że mam czasami nasrane w bani.
- Dzięki przyjacielu, dzięki.
***
Po dłuższym czasie zostałem wezwany, aby wybrać sobie zwierze, gdyż tutaj nie ma punktów, a nikt nie chce zrobić sobie krzywdy.
Wybrałem sobie swoje zwierze, gdyż wiedziałem, że jak na tę godzinę, to on jest znudzony i zaspany, więc nie będzie mu się chciało nawet bawić.
Wszedłem na barierki, po czym usadziłem tyłek na byka. Bushwacker, nawet nie reagował, a prawie wszyscy co stali niedaleko, stwierdzili, że mam najebane w bani zabierając to zwierzę.
Kiedy otwarli klatkę, byk spojrzał w stronę areny po czym wyszedł powoli i ospale. Ugodziłem go kilka razy ostrogami, na co zaczął lekko wyrzucać zad w górę.
- Coś mu się stało? - zapytał młody chłopak, najwidoczniej jest tutaj pierwszy raz, bo nigdy go nie widziałem.
- Nie, on ma lenia. Każdy może być, z resztą wiem na co go stać, jeśli chodzi o zawody czy swoje stoisko w domu.
- Skąd to wiesz?
- Diego Neymar Alves, brat sławnego Silvano Alvesa, właściciel Bushwackera, jak i kilku dobrych byków.
W tej chwili chłopak dostał oczy jak pięć złotych.
- Jeny, nie spodziewałem się ciebie tutaj. Kilka lat temu widziałem co się stało z tobą, myślałem, że nie wrócisz już do byków.
- Nie chciałem wracać, ale brakuje mi tego, patrząc na fakt, iż siedzę w szkole jeździeckiej.
- Łooo - dzieciak zrobił minę jak by miał zaraz mnie połknąć. - Podpiszesz mi się chociaż?
- Odstawię byka i mogę ci machnąć jakiś autograf.
Po tych słowach odprowadziłem zwierze na swoje miejsce, po czym zabrałem swoją linę, zarzucając na bark, a następnie zdjąłem rękawicę.
Chłopak podszedł do mnie i poprosił, abym napisał też jego imię, bo nikt mu nie uwierzy.
Dla Cody'ego D.N.Alves.
Podpisałem mu się na podstawce od kubka, bo nic innego nie miał.
***
Kiedy po dwóch godzinach skończyłem trening na obie ręce, ruszyłem w stronę szatni, gdzie chciałem się przebrać, ale zaczepili mnie ci od Monstera.
Jak ja nienawidzę sesji.
- Panie Alves, zapraszamy.
Po tych słowach, ruszyłem od razu za facetem, który stwierdził, że najpierw zrobią mi z puszką, po czym głównie zdjęcia koszuli, aby było widać napis.
Co za ludzie, nie lubię z nimi współpracować.
Kiedy zrobiłem sobie przerwę na papierosa, usłyszałem dźwięk aparatu, czyli jakiś debil zrobił mi zdjęcie, kiedy nie byłem gotowy. Co za dzbany.
Trzymając papierosa w ustach wskazałem na faceta i poprosiłem aby podszedł do mnie.
- Nie rób mi więcej takich zdjęć..
Skasowałem facetowi większość zdjęć, które wykonał chwilę temu.
- To masz przerobić na czarno białe i mi przesłać. Więcej mi nie rób takich zdjęć.. - warknąłem wkurwiony.
***
Po tym całym przedstawieniu, ruszyłem do szatni, aby w końcu się przebrać i pojechać do akademii.
Wjechałem na parking z nadzieją, że będę w końcu miał chwilę oddechu, ale nim wysiadłem ktoś zapukał mi w szybę.
Zacząłem klnąc po Hiszpańsku.
Wysiadłem z pojazdu i moim oczom ukazała się Stella.
- Czego ty znowu ode mnie chcesz? - warknąłem wkurzony.
- Chciałam się zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy przy Asie.
- Nie, nie potrzebuję. Mam trochę mniej czasu, ale ty się tam nawet nie pojawiaj.
Warcząc, zamknąłem samochód i udałem się do pokoju, ignorując dziewczynę oraz jej durne zaczepki.
Zostawiłem kurtkę w pokoju i ruszyłem do pokoju Venus z nadzieją, że już jest.
Kiedy wszedłem do środka, nie wiedziałem co się dzieje. Gabriel i Venus.. co tu się wyrabia do cholery?!
Stałem, aż do momentu, kiedy się ogarnęli. Słysząc komentarz Gaba o szczepieniu Venus, mnie rozbawił. Możliwe, że by się przydało.
Gdy chłopak wyszedł, zaczęliśmy się całować, lecz w pewnym momencie coś mnie zaskoczyło.
- Przepraszam panią, ale czy ty przypadkiem nie miałaś robić tatuażu?
- Miałam, ale stwierdziłam, że odnowię ten kolczyk.
- Hmm... gdybym ja wszystko odnawiał, to byś mnie nie poznała - zaśmiałem się.
- Chyba przesadzasz.. - zarzuciła mi ręce na kark.
- Nie przesadzam, mówię serio.. ale powiem ci, że kolczyk w języku jest seksowny.. i to bardzo - mruknąłem, po czym złączyłem nasze usta.
- Co jeszcze dzisiaj robiłaś? - zapytałem zaciekawiony.
- Zrobiłam kolczyk w normalnych warunkach, nie jak ty. Byłam na zakupach i nasza rodzinna sprzeczka z Gabrielem.
- Widzę świetnie się bawiłaś, ja się praktycznie nudziłem, bo nic ciekawego się nie działo - westchnąłem. - Dobra, to co robi się ciemno. Idziemy na kolacje i następnie spać? - poruszyłem znacząco brwiami.
Po tym całym przedstawieniu, ruszyłem do szatni, aby w końcu się przebrać i pojechać do akademii.
Wjechałem na parking z nadzieją, że będę w końcu miał chwilę oddechu, ale nim wysiadłem ktoś zapukał mi w szybę.
Zacząłem klnąc po Hiszpańsku.
Wysiadłem z pojazdu i moim oczom ukazała się Stella.
- Czego ty znowu ode mnie chcesz? - warknąłem wkurzony.
- Chciałam się zapytać, czy nie potrzebujesz pomocy przy Asie.
- Nie, nie potrzebuję. Mam trochę mniej czasu, ale ty się tam nawet nie pojawiaj.
Warcząc, zamknąłem samochód i udałem się do pokoju, ignorując dziewczynę oraz jej durne zaczepki.
Zostawiłem kurtkę w pokoju i ruszyłem do pokoju Venus z nadzieją, że już jest.
Kiedy wszedłem do środka, nie wiedziałem co się dzieje. Gabriel i Venus.. co tu się wyrabia do cholery?!
Stałem, aż do momentu, kiedy się ogarnęli. Słysząc komentarz Gaba o szczepieniu Venus, mnie rozbawił. Możliwe, że by się przydało.
Gdy chłopak wyszedł, zaczęliśmy się całować, lecz w pewnym momencie coś mnie zaskoczyło.
- Przepraszam panią, ale czy ty przypadkiem nie miałaś robić tatuażu?
- Miałam, ale stwierdziłam, że odnowię ten kolczyk.
- Hmm... gdybym ja wszystko odnawiał, to byś mnie nie poznała - zaśmiałem się.
- Chyba przesadzasz.. - zarzuciła mi ręce na kark.
- Nie przesadzam, mówię serio.. ale powiem ci, że kolczyk w języku jest seksowny.. i to bardzo - mruknąłem, po czym złączyłem nasze usta.
- Co jeszcze dzisiaj robiłaś? - zapytałem zaciekawiony.
- Zrobiłam kolczyk w normalnych warunkach, nie jak ty. Byłam na zakupach i nasza rodzinna sprzeczka z Gabrielem.
- Widzę świetnie się bawiłaś, ja się praktycznie nudziłem, bo nic ciekawego się nie działo - westchnąłem. - Dobra, to co robi się ciemno. Idziemy na kolacje i następnie spać? - poruszyłem znacząco brwiami.
Ves?
1455
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz