12.24.2018

Od Venus- Wigilijna kolacja

Dzisiaj wypada dwudziesty trzeci grudnia. Stoję obładowana prezentami i czekam na mojego kierowcę, który zawiezie mnie do domu. Pożegnałam się już ze wszystkimi znajomymi z akademii i wręczyłam im upominki. Na podjazd akademii wjechał Range Rover Velar, a z niego wysiadł starszy już mężczyzna i pomógł mi spakować walizki, psa oraz prezenty. Gdy całość była zapakowana usiadłam na tylnym siedzeniu i podłączyłam słuchawki do telefonu. Nim zdążyłam włączyć muzykę zadzwonił mój ojciec.
-Witaj Venus, Albert już dojechał?
-Jeśli to kierowca to tak. Zaczynamy wyjeżdżać spod akademii.
-To w takim razie miłej drogi i za niedługo się widzimy.
-Do zobaczenia.
Kliknęłam czerwoną komórkę tym samym kończąc rozmowę. Oparłam głowę o szybę i zasnęłam z muzyką w słuchawkach.

***

Dochodziła północ, gdy dojechaliśmy na miejsce. Albert pomógł mi zanieść wszystkie rzeczy pod drzwi po czym odjechał.  Po naciśnięciu dzwonka usłyszałam głośne szczekanie oraz tupot stóp. Przed drzwi jako pierwsza wypadła suczka saluki- Dirty Lady, nazywana przeze mnie po prostu Lady. Skoczyła na mnie i zaczęła się przytulać, jednak gdy zobaczyła Taboulet od razu się ode mnie oderwała i pobiegła do suczki. Po chwili przed moją twarzą zobaczyłam rodziców. Przytuliłam ich na przywitanie, a następnie z ich pomocą wniosłam bagaże i prezenty z czego to drugie położyłam od razu pod choinką. Z racji późnej godziny nie porozmawialiśmy zbyt długo tylko poszłam się umyć i spać. W nocy jak się okazało nie towarzyszył mi jeden chudzielec, a dwa. Szybko zasnęłam w towarzystwie zwierzaków. Mój sen nie trwał krótko. Obudziłam się po dwunastej i szybko zeszłam na dół. Mama z tatą już zajmowali się przygotowywaniem ostatnich świątecznych potraw takich jak pierogi czy barszcz. Spytałam się czym mogę w czymś pomóc na co odpowiedzieli, że mogę pomóc w ozdabianiu stajni. Wyszłam przed dom i skierowałam się w stronę budynku gdzie już parę osób wieszało lampki. Z racji, że nasz ośrodek był duży trwało to długo i nim się obejrzałam była siedemnasta trzydzieści. Na osiemnastą mieliśmy kolację, więc szybko pobiegłam do domu. Umyłam się i wysuszyłam włosy. Na oczach zrobiłam lekką kreskę, a usta przejechałam czerwoną szminką. Do tego dobrałam czerwoną sukienkę i długie, srebrne kolczyki. Idealnie jak skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć. Za drzwiami stała ciocia z wujkiem, dziadkowie oraz dwóch kuzynów. Wpuściłam ich i rozpoczęliśmy kolację. Tradycyjnie rozpoczęliśmy od życzeń złożonych przez tatę, a następnie życzenia składał każdy kto chciał. Gdy skończyliśmy je sobie składać to każdy zjadł swój opłatek i przeszliśmy do dań głównych. Jako pierwsze zjedliśmy barszcz z uszkami. Ja podziękowałam za uszka- po prostu ich nie lubiłam i wypiłam sam barszcz. Następną potrawą była ryba, a potem każdy jadł co chciał. Ja się skusiłam na ciasto oraz pierogi. Przy wigilijnym stole siedzieliśmy do czasu pojawienia się pierwszej gwiazdy. Gdy ta pojawiła się na niebie jako najmłodsza zaczęłam rozdawać prezenty spod choinki. Każdy dostał po około osiem prezentów. Ja dostałam zestaw do pielęgnacji, parę rzeczy do koni, olbrzymiego pluszaka i nowe ubranko dla Taboulet. Jednak najbardziej mnie zaciekawił ostatni prezent. Była to kartka z napisem: ,,Na schodach". Podeszłam do nich i rzeczywiście była na nich kartka. Na niej było napisane: ,,Na szafce za drzwiami". Chodziło o szafkę, którą miałam w przedpokoju. Na karteczce w tamtym miejscu był napis: ,,Na werandzie", wyszłam przed dom i leżała tam karteczka: ,,Jeszcze dwie. Teraz idź do pikniku". Piknik to było miejsce przed stajnią. Tam musiałam się wysilić, by znaleźć karteczkę, na której było napisane: ,,W stajni". Domyślałam się, że dostanę pewnie nowy sprzęt czy coś do treningu Rimy. Otworzyłam wrota stajni i zapaliłam światło. To co tam zobaczyłam sprawiło, że od razu miałam łzy w oczach. Na środku stajni stał siwy jabłkowity koń z czerwonym wieńcem na szyi. Podeszłam do niego i zaczęłam go głaskać. Wtedy zza ściany wyszła mama z kamerą i tata. Podbiegłam do nich i mocno ich uścisnęłam miliony razy dziękując za prezent. Gdy emocje opadły mama przedstawiła mi konia. Był to Casper Van Overis Z- czysty holsztyn z hodowli Zangersheide. Był jeszcze nie zajeżdżony, bo miał cztery lata. Wpadli na pomysł kupienia go, ponieważ już od dawna nie miałam konia do klasycznego stylu jazdy. Jeszcze raz im podziękowałam i wyprzytulałam konia. Miałam zamiar go za niedługo przywieźć do akademii.


 688


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz