-Dzień dobry. Głodna?- Zapytał.
-I to jak, tylko muszę się ubrać i możemy iść jeść.
-Przyniosłem nam śniadanie.
-Jak dobrze.- Powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Rozciągnęłam się u usiadłam opierając się o ścianę. Na biało-czarnym biurku leżała taca, którą wziął brunet i usiadł obok mnie. Na śniadanie dostałam tosty i herbatę, chłopak wziął dla siebie to samo tylko zamiast herbaty miał kawę. Zaczęliśmy jeść posiłek i każdy był pogrążony w swoich myślach. Nawet nie wiem kiedy skończyłam. Gdy przyszło mi powiadomienie wróciłam do żywych:
Mamae: Hej Venus, Przyjedziesz jutro po Caspera?
Boże jak mogłam zapomnieć?! Miałam powiedzieć, że na razie nie mogę jeździć i miałam przełożyć jego przyjazd. Jednak znając moją mamę już przygotowała cały sprzęt i konia do podróży- czytaj odczuliła na przyczepę- czekała tylko na to jak przyjadę. Westchnęłam lekko i odpisałam:
Ja: Jasne :)
Po czym zablokowałam telefon. Chłopak popatrzył się na mnie i zapytał:
-Wszystko w porządku?
-Tak, tylko jutro muszę jechać po Caspera.
-Kim jest Casper?- Spytał unosząc brew.
-Zapomniałam ci powiedzieć. Dostałam konia do klasyka.
-Oo to fajnie.
-No tak, ale jest niezajeżdżony, a w tym stanie będę mogła się nim dopiero zająć w przyszłym tygodniu, bo od jutra zaczynam delikatne jazdy.
-Nie sądzisz, że to trochę za wcześnie?- Zapytał chłopak.
-W westernie nie anglezuje i zostanę tylko przy stępie i kłusie. Nie będę miała nawet opcji nadwyrężenia bardziej kostki. Masz jakieś plany na dzisiaj?
Chłopak chwilę się zastanowił i powiedział:
-Nie, raczej nie.
-To może się ubiorę i pójdziemy się przejść? Z tego co widziałam nie masz problemów z chodzeniem.
-Możemy.
Zgarnęłam z podłogi spodnie i naciągnęłam je na siebie. Bluzkę włożyłam w spodnie żeby mi nie przeszkadzała. Ręką przeczesałam włosy i związałam je w kitkę. W ten sposób byłam gotowa do wyjścia. Na szczęście noga nie dawała mi się tak mocno w znaki i mogłam normalnie chodzić, tylko miałam ją lekko odciążać. Wyszliśmy z pokoju, który chłopak zamknął na klucz, a wcześniej wziął kurtkę. Założyłam swoje ubranie wierzchnie i owinęłam się szalikiem i wyszliśmy. Zanim jednak ruszyliśmy na spacer zaszliśmy do stajni- miałam zamiar wypuścić Rimę. Gdy spytałam się chłopaka czy wypuszcza Asa to powiedział, że nie bo mógłby przeskoczyć płot. Założyłam kantar klaczy i wypuściłam ją na wybieg z paroma wałachami i jedną klaczą. Srokata wesoło wbiegła na wybieg i rżąc dołączyła do innych koni. Odwiesiłam kantar i uwiąz na ogrodzenie. Raczej nikt mi tego nie ukradnie. Chłopak podał mi rękę, którą złapałam i ruszyliśmy w stronę skalnego mostu. Podczas drogi mogliśmy podziwiać śnieżnobiały krajobraz i parę zwierząt, które szybko umykały na nasz widok. Po dojściu do celu złapałam płaski kamień i puściłam kaczkę. Kamień odbił się dwa razy i zatonął. Chłopak zrobił to samo, jednak jego kamień odbił się trzy razy. Na to jeszcze raz złapałam kamyczek i udało mi się odbić również trzy razy. Po chwili rzucania spytałam:
-Pojedziesz ze mną po konia?
-Hmm, a co będę z tego miał?- Spytał pocierając brodę.
-Pozwiedzasz Nevadę i będziesz mógł spędzić ze mną czas.
-Hmm, no nie wiem, musisz mnie przekonać.- Powiedział po czym oparł ręce po moich bokach zamykając mnie w pułapce.
Położyłam rękę na policzku chłopaka i pocałowałam go. Po chwili chłopak oddał pocałunek i położył ręce na moich biodrach. Gdy się rozłączyliśmy powiedziałam:
-Będziemy jechać dwadzieścia pięć godzin, więc będą przerwy. Sam dojazd to będą dwa dni, a wracać będziemy cztery, bo koń potrzebuje przerw w trakcie drogi.
-Okej, czyli mam się przygotować na ból tyłka od siedzenia?
-Dokładnie.
Po tej rozmowie postaliśmy jeszcze chwilę słuchając szumu wody i zaczęliśmy wracać do ośrodka.
***
Było po dwudziestej, więc poszłam spać, bo jutro chciałam wstać wcześniej żeby ruszyć Rimę przed wyjazdem. Sen minął mi szybko, wstałam równo o piątej. Na szczęście pan David już wiedział o naszym wyjeździe. Poszłam jeszcze szybko do Gabriela żeby powierzyć mu pod opiekę Taboulet. Po tej czynności wyszłam z ośrodka. Przywitałam się s koniem standardowo- marchewką i założyłam jej tylko ogłowie. Miałam zamiar tylko potruchtać w kółko. Wyprowadziłam klacz na halę do ujeżdżenia. Drapałam się na klacz i zaczęłam stępować, a po chwili kłusować. Na jeździe nie działo się nic tak ciekawego, by o tym opowiadać. Po skończonym "treningu" odstawiłam Rimę do boksu i poszłam do pokoju. Było po siódmej. Zapakowałam swoją małą torbę do koniowozu i poszłam budzić Diego. Weszłam bez pukania i moim oczom ukazał się widok rozwalonego chłopaka na całym łóżku. Był to tak śmieszny widok, że zanim go obudziłam zrobiłam zdjęcie. Następnie podeszłam i powiedziałam mu do ucha:
-Pora wstawać.
-Jeszcze chwila.- Jęknął.
-Diegooo.- Przejechałam językiem po jego szyi skutecznie go budząc.
-Venus.- Zaśmiał się.
Ubieraj się i jedziemy powiedziałam próbując nie patrzeć na niego, bo byśmy szybko nie wyszli. Zgarnęłam jego walizki i wyszłam z pokoju. Wpakowałam je do pojazdu i usiadłam na miejscu kierowcy. Po chwili zjawił się chłopak i usiadł na miejscu obok.
-Co tak uciekłaś?- Spytał.
-Nie interere bo kici kici.- Odparłam.- Gotowy na podróż?
-Oczywiście.
Odpaliłam pojazd i wyjechałam na drogę. Z głośników leciała muzyka z radia.
-Jak będziesz chciał spać to z tyłu jest specjalna kabina do tego.- Rzuciłam.
Chłopak kiwnął głową i przyglądał się widokom zza okna. Po chwili wypalił:
-Jak nazywa się latający kot?
-Co? Nie wiem.
-Kotlecik.
Zaśmiałam się z tego tekstu chociaż był tak suchy, że przydałby się baniak wody. Nagle zaczęliśmy rozmawiać o naszych śmiesznych sytuacjach. Chłopak opowiedział przygodę jaką jeden raz miał ze spodniami przez co śmiałam się tak, że łzy dosłownie leciały mi z oczu. Nagle przypomniał mi się jeden tekst, który kiedyś usłyszałam:
-Alves?
-Tak?
-Jesteś gorący jak chodnik w Izraelu.
-Czy pani mnie podrywa pani Clarks?- Zapytał poważnym głosem.
-Ale skądże te przypuszczenia? To tylko niewinna rozmowa.- Odparłam próbując powstrzymać śmiech.
Po chwili chłopak też wybuchł śmiechem. Tak minęła połowa naszej drogi. Po około tysiącu dwustu mil zatrzymaliśmy się na postój. Wysiedliśmy z pojazdu żeby rozprostować kości i coś zjeść. W pobliskiej budce zakupiliśmy hot-dogi i wodę. Po zjedzeniu tego skromnego posiłku zamieniliśmy się za kierownicą. Teraz to brunet kierował wozem z logo stajni mojej matki. Przez dłuższy czas podróży rozmawiałam z chłopakiem, jednak po jakimś czasie złapała mnie senność.
***
Obudziłam się, gdy minęliśmy wielki znak- Nevada. Znaczyło to, że za godzinę będziemy na miejscu.
-Chcesz się zmienić?- Spytałam chłopaka.
-Nie, jeszcze tylko godzina.- Powiedział wskazując na nawigację.
-Okej.
Przez tą godzinę opowiadałam mu czego może się spodziewać- czyli dużego ośrodka z masą pracowników i mnóstwem jeźdźców oraz koni. Mówiłam też jakich zachowań może się spodziewać po moich rodzicach oraz dodałam, że jest opcja, że ojciec mnie wkręci w jakiś pokaz, bo jest teraz sezon na takie rzeczy. Gdy skończyłam paplać naszym oczom ukazał się wielki szyld z nazwą ośrodka. Wjechaliśmy przez bramę i chłopak zaparkował na wskazanym przeze mnie miejscu. Po wyjściu z pojazdu ukazał nam się duży, biały dom oraz dwa budynki stajenne koloru brązowego. Z tego miejsca było widać tylko te, jednak jakby się przejść można by było zobaczyć koral zewnętrzny i wewnętrzny, dwie hale, karuzelę, wybiegi oraz place do jazdy. My się jednak udaliśmy w stronę domu. Stanęłam przed drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzyła nam moja matka i wyskoczył na nas pies. Kobieta zaprosiła nas do domu i powiedziała:
-Pewnie jesteście zmęczeni. Przepraszam, że nie kupiłam wam biletów na samolot, ale wolę nie puszczać Caspara w podróż samolotem. Zostaniecie parę dni?
Spojrzałam na Diego, a on kiwnął głową.
-Tak.
-To idźcie się umyć i lećcie odpocząć.
-Okej.
Złapaliśmy walizki i weszliśmy na piętro, a następnie do mojego pokoju.
-Zaproponowałabym ci pokój gościnny, ale tego nie zrobię.- Wyszczerzyłam się.
-Mi tam nie przeszkadza.- Odpowiedział.
-Idź się pierwszy umyć.
Chłopak wyciągnął z walizki ubrania i kosmetyczkę po czym wyszedł z pokoju. Ja w tym czasie ubrałam pościel i również przygotowałam sobie piżamę. Po jakimś czasie Diego wrócił i położył się na łóżku i powiedział:
-Czekam.
Udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi i rozpuściłam włosy po czym się rozebrałam. Weszłam pod prysznic i puściłam kojącą, ciepłą wodę. Wsmarowałam w ciało mydło o zapachu lawendowym i umyłam tym samym włosy. Jeszcze chwilę postałam w wodzie i wyszłam. W momencie, gdy moje stopy styknęły się z podłogą podziękowałam architektowi za ogrzewaną podłogę. Wytarłam się, wysuszyłam włosy i ubrałam pidżamę po czym wróciłam do pokoju. Na szczęście moje łóżko było duże i na spokojnie się mieściliśmy. Gdy przykryłam się pościelą chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Ciekawe co będziemy robić jutro. Pojedziemy w teren, pozwiedzamy Nevadę, a może coś zupełnie innego? Dałam chłopakowi buziaka na dobranoc i zasnęłam.
<Diego?>
1406
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz