Godzina siódma, a ja dopiero otworzyłem oczy. Jeny, jakim prawem spałem tak długo.
Przeciągnąłem się, poprawiając ręką włosy.
Dzisiaj spałem sam, chciałen dać dziewczynie trochę odpoczynku. Nie ma co za dużo się narzycać,bo źle to się jeszcze skończy. Nie myśląc długo podszedłem do okna gdzie zszokował mnie widok białego puchu. W tej chwili mój mózg próbował sobie przypomnieć kiedy ostatnio widział śnieg. Na pewno dawno. Stwierdziłem nie mogąc się doliczyć ile to już lat minęło.
Z lekkim uśmiechem podszedłem do szafy, skąd wyjąłem ubrania przygotowane na dzisiejszy dzień.
Poprawiając pasek u spodni wyszedłem z pokoju, a moje kroki zmierzały do stołówki. Nie będę przecież chodził bezsensu głody, jeśli jeszcze wydają posiłki.
Wchodząc do pomieszczenia, nie spodziewałem się, że zastam przy swoim stole Venus, wraz z Charli i Stellą, której ostatio w ogóle nie trawię. Oczywiście nie obyło by się jeszcze bez naszego pałacowego, a dokładnie chodzi mi o Leonarda. Wraz z nim był jeszcze Gabriel.
Kiedy stanąłem przy nich zastanawiałem się gdzie mam usiąść, ale bez zbędnego myślenia wziąłem Venus na kolana, odstawiając przy okazji talerz na stół.
- Cześć skarbie - powiedziałem, po czym cmoknąłem dziewczynę w policzek.
- Nie za dużo tej miłości? Rzygać mi się chcę od was..
- Czyżby pan srający złotem był zazdrosny? - zapytałem z chytrym uśmieszkiem.
- Diegoo.. - spojrzałem na dziewczynę, która widać, że nie chciała kłotni.
- Widzisz.. spierdalaj Alves - rzekł i skrzyżował swe ręce.
Wywróciłem tylko oczami, pochłaniając swoje kanapki.
- Panowie, może zakopiemy wszystkie topory wojenne i pójdziemy lepuć bałwana? W parach, co wy na to? - zapytała Stella.
- Nie będę lepił głupich bałwanów, jeden siedzi przede mną.
W tej chwili stwierdziłem, że nie ma sensu się odzywać na ten temat.
- Leo, bądź może w końcu, kurwa milszy - skomentowała go Charlotta.
Dziękowałem za to dziewczynie w myślach.
- To co, za pięć minut przy głównym wyjściu - powiedział Gabriel po czym z resztą wyszedł.
Zostałem tylko ja i Venus, która dojadała swoją kanapkę.
Kiedy już skończyliśmy swój posiłek, każde z nas poszło w swoją stronę się ubrać.
Nie jest to trzydzieści stopni, więc zabrałem ciemną kurkę z szafy, która miała pod spodem polar. To powinno wystarczyć. Wciągnąłem na nogi jeszcze rude, buty zimowe i ruszyłem do miejsca docelowego.
***
Zebraliśmy się wszyscy po pewnym czasie i poszliśmy za główny budynek.
Kiedy już każdy chciał powiedzieć z kim będzie w parze, stwierdziłem, że lepsze będzie losowanie. Leo wyrwał się pierwszy, przy okazji była to jeszcze Ves i Charli.
Najpierw losowały dziewczyny, przez co Charlotta wylosowała Gabriela. Skasowałem tą parę z aplikacji i dałem wylosować zniecierpliwionemu Księciu.
Kiedy ten kliknął przycisk "losuj" wyłoniło się moje imię.
- Ja z nim nie będę, nawet na to nie liczcie.
- Możesz dzbanie zbudować swojego, jeśli się wyrobisz więc nie pierdol już... - warknąłem.
- Dobra zgoda, ale jak wybudujesz dupe renifera, to chyba cię zabiję! - rzekł odchodząc kawałek. Dalej nie musieliśmy losować, gdyż Venus była ze Stellą.
Coż idealną parę miała Charli z Gabrielem, ale co poradzić.
My musieliśmy przeżyć.
- Dobra ludzie! Mamy dwsdzieścia pięć minut na ulepienie najlepszego bałwana, najlepiej takiego, którego nikt się nie spodziewa! To co? Czas start! - krzyknęła Charli i wszyscy nagle wzięli się do pracy, cóż prócz mnie. Ja musiałem jeszcze odpalić fajkę.
- Rusz się Alves, nie będę pchał tak ciężkich brył - skomentował Leo mając dopiero małą śnieżkę. Trzymajcie mnie bo mu serio ponownie wpiedole.
- Robię swojego - rzekł obrażony, kiedy nie chciałem mu pomóc.
Nie ma problemu. Zabrałem się za tocznie kuli śniegowej odpowiadającej za spód bałwana.
Bez większych ceregieli, zrobiłem jeszcze dwie, po czym zacząłem szukać jakiś kamieni w pobliżu. Nie miałem dużo czasu więc spieszyłem się. Znalazłem je i zrobiłem bałwanowi niezadowoloną minę. Do tego urwałem dwa patyki, które wsadziłem sobie w tylną kieszeń spodni. Zrobiłem dwie troche bardziej owalne bryły i przyczepiłem jako rączki, gdzie w jednej umieściłem gałązkę.
Kończąc bałwana zrobiłem korone i bryły imitujące buty, gdzie obok tego nabazgrałem kijem, fakt kaligraficznie, ale i tak nabazgrałem imię Leonard.
Po wyznaczonym czasie każdy podniosł ręce do góry.
Bałwany były przeróżne. Dziewczyny, miały robota, para mieszana zrobiła Olafa z Krainy Lodu, a ja wraz z Leo.. w sumie inaczej. Leo miał trzy małe bryłki ustawione na sobie. Bez oczek, ani rączek.
- Leo, dlaczego nie udekorowałeś go? - zapytała Stella.
- Nie będę grzebał za badylami i kamieniami - opowiedział niezadowolony.
Kiedy reszta się przybliżyła, zaśmiała się z napisu, a zaciekawiony książę spojrzał na bałwana, następnie na napis, po czym jego wzrok spoczął na mnie.
- Zabiję cię! - chłopak kopnał bałwana a następnie rzucił się na mnie. Chciał mnie bić, lecz stwierdził, że chyba lepszym rozwiązaniem będzie nacieranie mnie śniegiem.
Co ja mu też zrobiłem kilka razy.
On praktycznie leżał na mnie, a ja się śmiałem, kiedy kolejny raz dostałem garścią śniegu.
- Jaki ty przystojny, może cię przelecę - na te słowa zaśmiał się każdy, każdy prócz Leonarda, który odskoczył w bok i oparł się o drzewo oddalając się ode mnie.
- Pedał!
- Witaj, jestem Diego - uśmiechnąłem się i wtarłem śnieg w jego twarz.
- W takim razie kto wygrał? - zapytał Gabriel.
- Jeszcze się pytasz, każdy, to była tylko zabawa - uśmiechnąłem się, po czym zgarniając pana obrażonego ruszyliśmy na gorącą czekoladę...
832
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz