12.20.2018

Od Venus CD Diego

-Daj odniosę- Powiedział patrząc na mój pusty już talerz.
-Dziękuję.- Powiedziałam i podałam mu talerz. 
Po chwili wrócił i popatrzył na mnie wyczekująco.
-Będę już szła. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.- Odpowiedział.
Wróciłam do pokoju, by się ciepło ubrać. Zima zbliżała się dużymi krokami co się równało z mrozami. Założyłam termo bieliznę, jeansy i bluzę. Na biodrach zapięłam nerkę, do której wrzuciłam pokrojoną marchewkę, rękawiczki i telefon. W rękę chwyciłam kurtkę i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół do holu, a następnie przekroczyłam drzwi wejściowe. Od razu zostałam owinięta chłodem. Szybko podreptałam do stajni, a następnie do siodlarni, w której było cieplej. Zastanowiłam się co chce dzisiaj robić i już po chwili wiedziałam. Wyciągnęłam z rogu wózek na siodło i wrzuciłam na niego granatowy pad, siodło, napierśnik, a w rękę wzięłam ochraniacze i cordeo. Miałam zamiar popracować nad swoją biomechaniką. Postawiłam sprzęt obok boksu i wróciłam się po skrzynkę ze szczotkami. Weszłam do boksu kobyły i pogłaskałam ją po szyi na przywitanie. Założyłam skórzany kantar z wygrawerowanym imieniem i podpięłam uwiąz. Wyprowadziłam ją z boksu i przywiązałam uwiąz do krat. Ręce mi już zamarzały, lecz nie zakładałam rękawiczek. Nigdy nie lubiłam w nich pracować ani jeździć, tak samo z czapkami. Zakładałam je tylko w bardzo złą pogodę, która była dzisiaj. Wyciągnęłam ze skrzynki szczotkę i zaczęłam przeczesywać grzywę i ogon konia. Następnie złapałam w rękę zgrzebło i zaczęłam jeździć po ciele konia, które nie było zbyt brudne patrząc na to, że nie była dziś na dworze. Rozczyściłam kopyta i jeszcze raz sprawdziłam czy wyczyściłam ją wszędzie. Na koniec mokrą chusteczką przetarłam pysk klaczy i zaczęłam siodłać. Na początku założyłam pad i zarzuciłam siodło na plecy. Upewniłam się, że leży w dobrym miejscu i nie naciska kłębu. Odpięłam od siodła tylny popręg- dziś nie był mi potrzebny. I zaczęłam zawijać przedni. Gdy był gotowy to przyczepiłam napierśnik. Następnie założyłam Rimie na nogi ochraniacze. Ostatnim krokiem było założenie ogłowia. Zrzuciłam z łba konia kantar i nie mogłam znaleźć ogłowia. Najwidoczniej o nim zapomniałam. Zarzuciłam uwiąz na szyję klaczy dając jej do zrozumienia, że ma stać i poszłam po sprzęt. Wzięłam najdelikatniejszą czankę i już po chwili zakładałam ogłowie na głowę konia. Zapięłam pasek podgardlany i wyregulowałam paski wędzidłowe. Prawą wodzę przywiązałam do rożka i zaczęłam się sama ubierać. Włosy związałam w niskiego kucyka, by nałożyć kask, gdy nie jeździłam zawodów i nie miałam treningów z kimś znanym to rezygnowałam z kapelusza. Na nogi wciągnęłam zimowe buty, a nerkę zawiesiłam na rożek. Na siodle jeszcze położyłam cordeo i parę sznurków. Złapałam za lewą wodzę i zaczęłam wychodzić ze stajni. Z niemalże każdego boksu wydobywało się poddenerwowane. Większość koni pensjonatowych była ogierami, a ja prowadziłam klacz. Ekscytacja była zrozumiała. Gdy wyszłam ze stajni rozejrzałam się i skierowałam w stronę hali do skoków. Było to idealne miejsce do tego co chcę robić. Weszłam na halę i upuściłam jedną wodzę dając koniowi do zrozumienia, że ma stać. Zaczęłam ściągać drągi ze stojaków kładąc je obok nich. Oczywiście parę drągów zostawiłam na ziemi w dostatecznej odległości. Parę stojaków postawiłam dalej tworząc rząd pięciu przeszkód. Ustawiłam na kłódkach tak zwane pijane drągi. Następnie wzięłam dwa słupki i ustawiłam je naprzeciwko siebie. Zawołałam Rimę i pełna satysfakcji patrzyłam jak robi to czego ją nauczyłam. Czyli łapie opuszczoną wodzę w zęby i rusza w moją stronę stępem. Gdy doszła dałam jej w nagrodę marchewkę i zabrałam jeden z trzech sznurków. Powiesiłam go na słupkach tworząc swego rodzaju furtkę. Drągi, które mi zostały poukładałam na ziemi tworząc piramidki, ślaczki i tym podobne. Wszystko było w nierównych odstępach. Ostatnie dwa sznurki przytwierdziłam do bandy tworząc swego rodzaju tunelik. Zadowolona ściągnęłam cordeo i nerkę z siodła i zawiesiłam je na stojaku. Następnie podeszłam do konia i odwiązałam prawą wodzę, podciągnęłam popręg i wsiadłam. Na rozgrzewce prócz stępowania robiłam back up i wolne spiny. Gdy kobyłka była już dobrze rozgrzana zaczęłam kłusować, a następnie galopować. W galopie robiłam lotne zmiany nogi i slide stop'y. Pare razy też zrobiłam roll back i przeszłam do stępa. Dałam jej koło odpoczynku i zaczęłam jeździć swój tor. Najpierw pojechałam na płaskie drągi. Obyło się bez żadnego puknięcia, następnie najechałam na te krzywe. Również bezbłędnie. Podjechałam do "furtki" i złapałam sznurek podnosząc go. Przejechałam na drugą stronę nie puszczając go nadal. Cofnęłam lekko i zaczepiłam go z powrotem o słupek. Następnie pojechałam do skupiska drągów. Rima w pełnym skupieniu pokonała je bez stuknięć. Ostatnią przeszkodą było zatrzymanie, a następnie wycofanie z korytarza. Z tym miała lekki problem, lecz w końcu się udało. gdy byłam pewna, że klacz rozumie o co mi chodzi podjechałam do słupka i ściągnęłam ogłowie z głowy konia, by założyć cordeo. Zaczęłam jechać ten sam program. Po skończeniu zaczęłam jechać znowu lotne. Przy którymś z kolei razie Rima się zdenerwowała i zaczęła strzelać baranki. Usłyszałam lekki gwizd, lecz zignorowałam go. Odchyliłam się do tyłu czekając aż skończy. Gdy się uspokoiła przeszłam do kłusa i zaczęłam jeździć slalom wokół ustawionych przeze mnie przeszkód. Po paru zmianach kierunku i slalomach spojrzałam w stronę, z której słyszałam gwizd. Stał tam ten sam chłopak, którego widziałam na stołówce. Podjechałam do niego i spytałam:
-Długo tu stoisz?
-Nie. Przyszedłem chwilę przed brykaniem. Myślałem, że spadniesz.- Lekko się zaśmiał.
-Błagam cię. Masz przed sobą mistrzynię Stanów Zjednoczonych w końskim rodeo.
Chłopak lekko podniósł brew. 
-Poczekaj chwilę. Rozstępuję ją tylko.
Po dziesięciu minutach byłam obok chłopaka. W jednej ręce trzymałam ogłowie, a w drugiej sznurki i nerkę. Byłam ciekawa co robi tu chłopak. Nie codziennie widuję się kogoś w stajni w marynarce.
-Masz tu swojego konia?- Spytałam
-Tak, Asesino de Almas. Taki wysoki, złoty ogier.
-Widziałam go. Pewnie ma dużo energii.
-Tak, a jak ona ma na imię?
-JM Tiny Badges Rima- Odpowiedziałam patrząc na kobyłę.
Doszliśmy do stajni i zaczęłam rozsiodływać klacz. Chłopak w tym czasie patrzył się co robię. Ściągnęłam siodło, ale nie zauważyłam nigdzie w pobliżu stojaka. Pewnie odłożyłam go do siodlarni po osiodłaniu.
-Mógłbyś chwilę potrzymać?- Zapytałam chłopaka.
Podszedł do mnie i wziął siodło. Lekko ręce mu się załamały, widocznie myślał, że siodło mnie waży. Poszłam szybko do siodlarni i wróciłam z wózkiem. Podziękowałam chłopakowi i położyłam resztę sprzętu na nim. Odniosłam akcesoria do siodlarni i wróciłam do konia, który nadal grzecznie stał. Miałam zamiar dać jej marchewkę, a następnie wyprowadzić na wybieg.
-Znam już imię twojego konia, ale nie znam twojego czy to nie dziwne?

<Diego?>
1047

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz